Na stole ujrzał księgę obszerną
Bogatą w słowa, sensy, znaczenia
W tajemnic wielość bujną i barwą
Jak jabłka złote – w sadzie istnienia.
W mądrości wieków hojnie zasobną
(Niczym dzban z gliny – w wino czerwone)
Odżywczych soków pełną dla duszy
Jak winogrona słodkie – zielone.
Po co mi księga – pomyślał sobie,
Te zakurzone myśli pokłady,
Nie w porę dane jak starej ciotki
Proszkiem na mole pachnące rady.
Po co mi słowa srebrne i złote
Ze zgłosek kuta – ta biżuteria,
(To polonistek w sweterkach w kwiaty
I pomarszczonych – jest fanaberia.)
Zrzucił ze stołu księgę pożółkłą
(Spadła z szelestem kart rozsypanych),
Przed ekran martwy wrócił, by ścigać
Stado potworów – z piekieł wysłanych.
By ścigać złudy z pikseli szyte
Krótką lub dłuższą – nawałą kliknięć
A halabardy i miecze nowe
Palcem wykuwać – z fikcji klawiszy.
Kiedy po czasie dłuższym lub krótszym
Przed lustrem stanął (chwila to wzniosła),
Na tafli szczerej bólem fotonów
Ujrzał dorodną – sylwetkę osła.
Kim Ty jesteś, kobieto?
Co siedzi w Twej głowie
Odpowiedz- rozumiesz
jak Ty postępujesz?
Gdy z różańcem
w ręku,coś pod
nosem szepczesz.
Za czyją namową,
dzieci różnisz Swoje,
a wnuki odpychasz?
Bezpieczeństwo Twoje,
i Swoją wygodę, nad
przyszłością dziecka
chorego, wybierasz?
Wstydzisz się go?
Boisz, że tamten, przed
Tobą drzwi zamknie?
I co Oni, wtedy,
o Tobie powiedzą?
A czy serce matki,
patrząc na-tych dwóch-
spokojnie bić może?
Mówiąc- Chrystus
cierpiał bardziej-
zrażasz i odpychasz.
Zamiast ciepłem
łączyć-zamęt,chłód
rozsiewasz.
W niemej ciszy Twojej,
serca ranisz strasznie.
Jak nie matka,tylko,
jak bezmyślne zwierzę.
Nie wiem, czy te serca,
wybaczą czy przeklnąć.
Twą miłość, matczyną.
Ja jej nie rozumię.
Niech PanTwój, bo
mój Bóg,uczy co innego.
Zwróci wszystko Tobie,
co mówisz że dałaś.
Razem z troską całą,
którą jak uważasz,
tak hojnie,wylałaś.
Źle życzyć Ci nie chcą.
I ja też, nie przeklinam Ciebie.
Proszę - długie życie
daj Jej, dobry Boże.
By widziała skutki,
swego zachowania.
Różaniec, rozerwij.
Podnosząc paciorki,
niech na ziemię spojrzy!
A może dostrzeże,
nim śmierć swą poczuje.
Że matczyne serce,
nie tak, postępuje
@violetta No, ten rok pod względem burz był .. zajebisty. :) Gdybym miał być bierzmowany ponownie to nadałbym sobie imię związane z wiatrem. Ale mało to istotne teraz bo i tak katolikiem jestem jedynie na papierze.