Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

depresja


Rekomendowane odpowiedzi

@Navyeth

Szczęśliwy kto nie patrzy w lustro, a na drugiego człowieka, przyrodę i posiada rower. On daje wolność i inne spojrzenie na świat. 

 

Depresja 

pokoloruj swój świat na nowo 

pogódź się z bratem, mamą, przyjacielem, teściową... 
zacznij tolerować inne poglądy 
inną wiarę inne upodobania 
pokoloruj swój świat na nowo

wsiądź na rower, pograj w piłkę 
idź do kina teatru filharmonii 
pokoloruj swój świat na nowo

Zacznij zbierać znaczki,monety
kup sobie nowe ciuchy wypasionego smartfona
pokoloruj swój świat na nowo

zjedz wreszcie wymarzone frytki 
popij colą potem czekoladą 
wyjedź w góry lub na lagunę 
pokoloruj swój świat na nowo

zabierz żonę męża córkę syna… na spacer kup im prezenty 
pokoloruj swój świat na nowo

nie podawaj się tym którzy cię zranili nie doceniają
nie rozumieją 

jesteś jedyny niepowtarzalny duplikatu nie ma
12.2021 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Navyeth Gratuluję sposobu prowadzenia napięcia.Podmiot liryczny zatopiony w marzeniach,oderwany od rzeczywistości? Ostatnie 2 wersy ujęłabym innaczej.Mogę?

@Bożena De-Tre zaprzyjażnię się z Tobą.Będę wiedziała więcej.Kim jest szczęliwy CZŁOWIEK.

@Bożena De-Tre Takie zakończenie Twego wiersza widziałabym.Z pozdrowieniem

@andrew Rower albo rękawice

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

…i witaj przyrodo!Pozdrawiam z uśmiechem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Szept bohaterów z przeszłości… Niosąc się znad kart podręczników historii, Dotykał w dzieciństwie naszej wrażliwości, Ucząc miłości do dziejów ojczystych… Gdy w budynkach szkół starych z sypiącym się tynkiem, Młode nauczycielki swej pracy oddane, Tak wielu z nas odmieniły życie, O historii ojczystej ucząc wciąż pięknie…   Gdy pośród radosnego dzieciństwa chwil beztroskich, Serdecznymi słowami ambitnej nauczycielki, Tak bardzo po temu zachęceni, Zatapialiśmy się w świat zamierzchłej przeszłości… A przepięknie wydanych historycznych powieści, Kolejne z zapałem przewracając karty Bacznie śledziliśmy bohaterów ich losy, Odmalowując je pędzlem dziecięcej wyobraźni… By długimi księżycowymi nocami, W bezdennej snu otchłani skrzętnie ukryci, W czytelniczych emocjach wciąż zatopieni, O ukochanych bohaterów przygodach śnić...  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Szept bohaterów z przeszłości… Gdy snem znużone przymkną się powieki, W szaty słów barwnych się przyoblókłszy, Aż po najodleglejsze świata zakątki, Muśnięciem niewidzialnej swej dłoni, Dotyka długimi nocami rozbudzonej podświadomości, Śpiących snem kamiennym milionów ludzi, By snem otulone emocje poruszyć…   By poprzez snów barwne obrazy, Opowiadać o losach partyzantów niezłomnych, Którzy w godzinie życiowej próby, Wzorem swych przodków przenigdy nie zawiedli… Z bezwzględną walką o niepodległość Ojczyzny, Mężnie niegdyś spletli swe losy, Z tlących się z wolna zalążków konspiracji, Tworząc kolejne zwarte oddziały… A pod osłoną rozległych lasów i borów, Gdy zabrzmiał praojców złoty róg I nastał upragniony czas odwetu, Brali zemstę na znienawidzonym wrogu…     Szept bohaterów z przeszłości… Choć ludzkim uchem pozornie niesłyszalny, Zarazem tak poruszający i tajemniczy, Dotyka strun naszej wrażliwości… Każdej smolistej bezchmurnej nocy, Przypominając o tamtych czasach okrutnych, Gdy mroki bezwzględnych dyktatorów duszy, Rozpleniając się glob cały niemal spowiły…   Gdy świat zalała powódź nienawiści, Kolejnych blitzkriegów niszczycielskimi falami, W imię krwi wyższości i postępowej eugeniki, Budząc w ludziach najprymitywniejsze instynkty… W wzniesionym ludzką ręką ziemskim piekle, Odgrodzonym od świata kolczastym drutem, Oni nie wahali się ofiarować swe życie, By w chwili próby ratować cudze… Widząc co dzień upadlanych swych bliźnich, Towarzyszy tamtej okrutnej niedoli, Uczyli ich niestrudzenie chrześcijańskiej miłości, Nie bacząc na doznane od świata krzywdy…     Szept bohaterów z przeszłości… Niosący się znad nadniszczonych obrazków świętych, Między starych modlitewników kartki I stuletnie niekiedy do nabożeństw książeczki, Pomarszczoną dłonią z czcią nabożną wetkniętych, By w smutnej niekiedy życia jesieni, Kierować ku nim rzewne modlitwy, Wypatrując z nadzieją choć nikłej pociechy,   Niejednej schorowanej staruszce, W ostatniej życia już dobie, Nim zakończyło ono długi swój bieg, Upragnioną zesłał pociechę… Gdy w drewnianym kościele spowitym półmrokiem, Pośród pustych odrapanych ławek, Na lat swych młodzieńczych odległe wspomnienie, Otarła ukradkiem gorzką łzę… Wspominając jak z niezłomnych partyzantów oddziałem, W kilkuosobowym zastępie sanitariuszek, Ofiarowywała najpiękniejsze lata Ziemi Ojczystej, W której otulona snem wiecznym spocznie...  
    • Rozległa plaża, opustoszałego wybrzeża z widokiem na morską latarnię, nawołuje. Słoneczny krąg w kolorze pomarańczy przesuwa się na nieukołysanym błękicie. Od strony lądu wyrastają budowle. Pas gorącego piachu odgradza wzburzoną wodę od miasta, prowadzi do latarni. Kamienne schody pokonane w pośpiechu, podwójnie wyczerpują. Fala za falą zalewając plażę okala wyciem starych murów blok. Na miejscu zmęczony oddech rozdziera płuca. Dziewczyna i chłopak, rozsypani piaskiem.   Ona wyczesuje promienie słońca z włosów. On zmysłowo ogarnia ją spojrzeniem kochanka. Patrzą w zdziwieniu na biegnacy dołem pasaż. Szeroki jak autostrada prowadzi donikąd. Droga bez końca utraciła początek.
    • Na skraj pieśni własną śliną dobił  pyszny wawrzyn  zdobył W ławrze bogów z drzewa pieśni  wił bławatny grobu kamień z iłu rzeki Nucic leśnych    Aby lotny był grobowiec  nad światło  nad piramidy złotszy był żywy   Ten Orac sławny  onucił orząc  góry lasy zaorał błogów najgórnościenne tajemie skąd mól nie toczem ani chrobak gryzem wrócił  nierozumiany jak kamienie  w ustach mięte   Czyrkiewnych czosnków na wspomienie  bije dzwon Nie omny umrę mówił głaz  wießcz przywalił grób a on odlata w grobie tym prawdziwym skrzydlatej pieśni pisanej w serca malowanej w dziwy do gwiazd i   iiiiiiiiiiioioio eieie YEAH!    
    • (Umießczam na wypadek gdyby coś mi się stało)   O   O Wszystkim Jest   O wszystkim o Wszystkim było-będziem Jest   O wszystkim chcącym słuchać mówi dziwy dotenczas niesłyszane w czasie niepowiedzenia jeßcze niczego obecnym ukryte o wszystkim we Wszystkim nętrznym skryte przez niewypowiadalność mniemaną umysłami objętymi było-będziem na ziemi wygnania z prawdzi czarów bez czarów i prawdy bez kłamstwa jeden o imieniu Jest   O zawierający w sobie całoświat i pełnię swoich wymówień i zapisań wraz z samym sobą bez sprzeczności żadnej wszystkim owym "ą" chcącym trzecim uchem słuchać tej ciszy mówi już samym kształtem swoim dziwy o walkach bogów i robotów wszędzie trwałych dotenczas znane tylko jako cienie na cieniach będące brakiem spodziewanych głosek niesłyszane w czasie mowy niezdolnej ująć niepowiedzenia jeßcze jeßczymi słowami czekającymi niczego dostępnego tylko obecnym na ukryte ixy o wszystkim owym we Wszystkim wszym wszami bezzwnętrza nętrznym skryte przez Skrytów tu i tam przecież mówiących całkiem wprost poprzez niewypowiadalność imając się sposobów jawnych niemądrym mądrością mniemaną zakratowanych umysłami wymyślonymi przecież w zamiarach objętymi przysięgą zapomnienia o samych sobie z było-będziem rozrosłym na ziemi weszświata wygnania z bajek prawdzi czarów samorzutnych w stragany bez czarów i prawdy żywej bez kłamstwa każdego słowa i każdej myśli powszechnej w jeden żywioł społeczny mylony z tym o imieniu Jest    
    • Na soczystej trawie. Na trawie wilgotnej. Na tej oto zielonej trawie. Na pożółkłej trawie nieskończonego stepu…   A więc na trawie. Między kępami martwych ostów. Na piasku równiny w jaskrawym słońcu. W deszczu…   A więc w słońcu jaskrawszym niż wniebowstąpienie.   W tej luminescencji spływającej z wysoka. Tak olśniewającej, że aż ślepej… W tym bezkresnym oddaleniu od wszystkiego, co żywe.   Wiatr szarpie za poły koszuli jak oddech goliata cwałującego ku srebrnemu księżycowi.   I oto wyrasta w poprzek wszystkiego przeżarta rdzą ogrodzeniowa siatka. Jakaś granica. Tu i tam. I gdzieś indziej.   Jak sięgnąć niedowidzącym okiem. Pokrytym bielą nuklearnej katarakty.…   Pyłki wirują. Płyną powietrzem dostojnie i lekko.   Mżące w słońcu ziarenka piasku wzniecane milczącym krzykiem przerażenia.   Na betonowych słupach wyblakłe tabliczki. Stukające rytmicznie kawałki wyrudziałej przez lata blachy z napisem:   „Danger. Radioactive material”   Czy ty mnie słuchasz? Ja ciebie słucham. Słucham twojego milczenia.   Twojej opowieści o ciszy w kawalkadzie sunących powoli obłoków. Jest taka cisza. I wiatr tężejący w załomach pamięci. Gdzieś za wzniesieniem zielone topole, chwieją się w tym samotnym polu zapomnienia.   Zapadam się w sobie. Zapętlam w czasie. Schwytany w niewidzialne lassa urojeń.   Biorą nade mną górę schizofreniczne imaginacje maniakalnych przewidzeń na jawie, we śnie.   Jestem tuż obok siebie. Jesteśmy razem. Ty i ja. Ja i ja-on.   Mój umarły dawno ojciec czasami konwersował z samym sobą. Dyskutował w kłębach papierosowego dymu z siedzącym po drugiej stronie stołu odbiciem swojej własnej wyobraźni. Aby wznieść na końcu toast w roli mistrza ceremonii.   A więc idziemy jak te dwa cienie, co się wydłużają pod wieczór, przerastając na skraju drzewo.   Idziemy przed siebie? Czy naprzeciw sobie? Aby rozpaść się w wielkim zderzeniu, w anihilacji cząstek materii i antymaterii?   Nie wiem.   Albowiem przesłaniam dłońmi twarz w tym nagłym zrywie pamięci, odnajdując między palcami jedynie skrawki, małe fragmenty większej całości.   Których blask tak bardzo oślepia.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-30)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...