Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przedzieram się przez gąszcze traw. W słońcu padającym z ukosa. W zarysie obłoku…

W deszczu. Idę.  przemieszczam się jak cienista, senna mara…

 

Wszędzie wokół radioaktywny pył…

Nie zmyły go deszcze.

I nie zmyją.

 

Zbyt głęboko

wryła się straszliwa śmierć.

 

Tam, w tej kępie krzewów, wątłe korzenie. Ostre liście raniące do krwi.

 

Jestem jak ta barowa ćma, co się miota ze skrzydłami

oblepionymi błotem.

 

To już się działo tyle razy.

I dzieje nadal. I wciąż…

 

Jak te przechadzki wzdłuż żeliwnych rur

w podziemiach jakiegoś dawnego życia.

 

W tej pustej ziemi całują mnie czyjeś lodowate wargi.

 

Kto tu jest? Czy jest tu kto?

 

Znowu te same majaki.

Mrugają do mnie

w oparach absurdu.

 

Jakbyśmy się znali od lat.

 

Wlecze mnie po bezdrożach mojej podświadomości

cała flotylla

niestrudzonych widm.

 

(Dla nich to żaden mozół)

 

I mimo powtarzalnych do znudzenia chwytów wciąż daję się na to nabierać.

 

Bolą mnie już te słowa

wypowiadane z metalicznym zgrzytem, w stukocie żelaznych kół.

 

Kto go wystukuje?

 

Nie wiem.

 

W przedziale wagonu, obok,

przytula się

do mnie

pusta przestrzeń.

 

Skrzydła zasłon

omiatają w pędzie skronie…

 

Dokąd tak jadę w tym szale podróży i gubiąc samego siebie?

 

Szepty w półmroku. Jakieś ciche westchnienia…

 

Ktoś coś pisze, próbując ułożyć z rozsypanych fragmentów spójną całość.

Pod dyktando sennej zjawy zakutej w mżącą szarymi pikselami zbroję. O twarzy jakoś

dziwnie znajomej.

 

Kto tu jest?

 

Ja? Ty?

 

Czy może ktoś jeszcze? Wiesz, nie mam siły

wstać.

 

Przetacza się w tę i z powrotem,

po podłodze, 

pusta butelka po alkoholu.

 

Więc leżę, patrząc jak przepływa nade mną to sine oblicze pełne obojętności.  

 

Mówi do mnie, poruszając

w milczeniu obrzękłymi ustami.

 

Tato, to ty?

 

Nasłuchuję…

 

Lecz nic. Jedynie pulsująca w uszach cisza.

Jakby odkupywał w ten sposób winę

za sprowadzenie mnie na ten padół.  Spętany światłem.

 

I rozpraszał się stopniowo, zamieniał w jednostajny biały szum…

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-30)

 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W Częstochowie diabeł się chowie   Każdego swym bratem zowie   Tam każdy się z nim wita, z każdym jest pełna kiwta   Tam Gwiazda Jutrzenki świta   Bywają i nieposłuszni co przed jego krzyżem nie klękają i czarnego boga się nie lękają   O czarnych skrzydłach duch jego, twierdzi, że nie uczynił nic złego lecz nikt nie rozumie słów jego   Nosi nocami ornamenty jasne, bowiem świątynia Jego zawsze ciemna, a temperatura i wilgotność śródziemna,   Wiersze pisze o miłości, gdy fakty przypominają mdłości   Nie ma w Nim złości, Nie ma podłości,   Uśmiecha się na ulicy,  mówi o sakramentach z mównicy   Na ołtarzu jego martwe bestie lecz któż by tu chciał poruszać gorsze kwestie   On dosłownie i w przenośni  rozumie doskonale w szczęściu i radości żyje wspaniale   Kocha starszych Kocha dzieci, Bez min strasznych Zbiera śmieci   Dla dobra ogółu poświęca się codziennie wykonując czynności przyziemne   Z ambony mrocznej bowiem krzyczy i ryczy: "dajcie spokój pospólstwu, niech się ksiądz wybyczy, zmęczony on i zadręczony"   Jego słowa stoją, Jego uszy sterczą,   a myśl wędruje między gapiami   Co chwilę rodzi dusze nowe co chwila łamie sobie głowę "co z tymi barankami zrobię, chyba wezmę garść soli i połknę, poświęcę się twórczości"   ... bo to przecież pisze On, jak mówiłem - bez złości.   Bez zazdrości, bez miłości, w czystej niebiosom - ufności.  
    • już sierpień niestety spoziera zza rogu i jesień w promocji nam niesie ja nie dam się nabrać na takie numery przeczekam w kurorcie Las Palmas      
    • @piąteprzezdziesiąte dzięki również pozdrawiam  @Marek.zak1 jak każdy nałóg  Pozdrawiam również 
    • @Nela Myślę nad tym wierszem. Taką "córeczką" była kiedyś moja Mama. Jej ojciec po powrocie z wojny pił i traktował dzieci jak niewolników z przemocą włącznie. Jej matka odkąd moja Mama skończyła lat 9 traktowała córkę jak służącą w gospodarstwie rolnym ( np. ze złości spaliła jej lalkę, którą sama sobie uszyła), o posłaniu do szkoły nie było mowy. Jakie piętno do odcisnęło? Miałem najwspanialszą, mądrą życiowo, kochającą Mamę na świecie. Do końca swoich dni była dla mnie prawdziwym przyjacielem. zawsze cierpliwa, nigdy nie czyniła mi wyrzutów, nie miała pretensji. Tak wzrasta Człowiek, czego i tej dziewczynce z wiersza z całego serca życzę.
    • Ta kolei sakwa złota, to łza, w kasie lokat.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...