Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

- O Jezu Chryste! Dostałem! powiedział; i skonał

Czy w próżności swej klął czy pomodlić się zdołał, 

                 Kule zaćwierkały - Na nic, nic, nic!

                 Ckm-y rechotały - Tut-tut! Tut-tut! 

                 A Haubica wybuchła śmiechem. 

 

Inny westchnął, - O Matko, - Tato, - matko!

Uśmiechnął się do pustki, dziecinnie, martwo.

                 A wzniosłych Szrapneli chmura

                 Nieśpiesznie wskazała, - Dureń!

                 I odłamki siekąc chichotały.

 

- Kochana! jęknął jeden. Pewnie zajęty miłosną ochotą,

Aż się zwolna osunął, całą swą twarzą całując błoto 

                 A długie zęby Bagnetów się szczerzyły;

                 Pocisków Hałastra huknęła i zawyła;

                 I zasyczał Gaz.

 

I Wilfred:

‘O Jesus Christ! I’m hit,’ he said; and died.


Whether he vainly cursed or prayed indeed,

                 The Bullets chirped—In vain, vain, vain!


                 Machine-guns chuckled—Tut-tut! Tut-tut!


                 And the Big Gun guffawed.

 

Another sighed,—‘O Mother,—mother,—Dad!’

Then smiled at nothing, childlike, being dead.


                 And the lofty Shrapnel-cloud


                 Leisurely gestured,—Fool!
            

                 And the falling splinters tittered.

 

‘My Love!’ one moaned. Love-languid seemed his mood,


Till slowly lowered, his whole face kissed the mud.


                 And the Bayonets’ long teeth grinned;

                 Rabbles of Shells hooted and groaned;

                 And the Gas hissed.

Opublikowano

@Andrzej P. Zajączkowski

 

Słodko i zaszczytnie / Wilfred Owen

Słodko i zaszczytnie

jak żebrak na wpół pod tobołkiem zgięty
na nogach splątanych, kaszląc potępieńczo
klęliśmy, błądząc przez błota
póki widmowe race za plecami
ku odległemu postojowi nas nie skierowały
idący spali
stopy bose powłóczą, jedynie krwią spowite
wszyscy chromi i ślepi
zmęczeniem pijani
głusi nawet na świst monotonny
szrapneli padających w oddali
gaz
gaz!
szybko chłopcy!
ekstaza szamotaniny
by na czas nałożyć niewygodną maskę
ktoś jeszcze się zmaga
jak płonący miota
niejasno przez szkła zamglone widzę
w tym zielonym świetle
jak tonie w morzu zielonym
we wszystkich mych snach bezradnie patrzę
jak rzuca się ku mnie, krztusi, dusi i tonie
Gdybyś w swych koszmarach sennych
też kroczył za wozem, na który go wrzucono
też widział białka wywracanych oczu
i twarz obwisłą, jak diabła, któremu grzech obrzydł
gdybyś słyszał za każdym wstrząśnięciem
bulgot krwi, co wypływa z płuc zniszczonych pianą
odrażające jak rak wymioty, co niewinne usta wyżerają
nie opowiadałbyś, przyjacielu, z tym zapałem wzniosłym,
dzieciakom, co chwały desperacko żądne
starego Kłamstwa, jak to
„słodko i zaszczytnie umrzeć za ojczyznę”

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zatracenie    Spełnienie    Uwielbienie    Czyste sumienie    A na nowy rok?   Tylko jedno marzenie    O miłości, która góry przenosi   I daje wiatr w żagle...    
    • Prowadzisz mnie gładko przez rozświetlone miasto. Ty i ja na tylnym siedzeniu w szampańskiej czerwieni zlizuję brokat z twoich ust. Dzisiaj tankujemy do pełna.!  Wyczuwam podniecającą nieśmiałość, oddaję kluczyki  dwa tysiące porywających koni pod maską.   Na drodze dwadzieścia sześć, prosto przed siebie.!      ;)    Szczęśliwego Nowego Roku.!                 
    • Jeden po drugim rwę płatki stokrotki. Zdaje mi się, że sama nic nie powiesz. Trzeci po czwartym rwę stokrotki płatki. Zza horyzontu wyjawia się człowiek, Wygląda tak obco jak ja - ujadam. On zaś przemawia moim, ludzkim głosem. Rysuje się w jego słowach obawa. Zakładam opaskę na śpiące oczy.   Stokrotki płatki spadają na ziemię Coraz to wolniej, im bliżej do końca. Ta rozjeżdża się w nogach - kuleje, Rozchwiana iskrami mdlejącego słońca. I o wszystkim chce mi się zapominać. Nie jestem pewny czy cię oskarżyłem, (siódmy po ósmym płat stokrotki zrywam), Czy chwilę temu nazwałem cię kurwą.   Stanąłem z kwiatem obdartym ze skóry Przed miejscem, które leżało odłogiem. Nic nie znaczy jego sąd ostateczny. Liczyć skończyłem w procesu połowie. Zjednoczył się z nim w swoim obszarpaństwie. Zaczął wtem tłuc w mojej klatce piersiowej. Zapytałem go - jak zabić Goliata? Odrzekł, że nic się nigdy nie wyjaśni.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Twarze dwunastu wyrazów nie uśmiechają się z prawdą
    • A gdyby?   Gdyby nie bylo mnie na tym świecie? Gdybym nie powstala w tej jednej kobiecie?   Gdybym sie nigdy nie urodzila, Byloby lepiej?   Zdecydowalaby o tym moja rodzina.   A gdybym tych rzeczy nie zrobila? Gdybym temu zaradzila   Gdybym zrezygnowala ze zla tego Gdybym wiedziala co robi mi to strasznego…   Lecz nie wiem, A gdybym wiedziala?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...