Dziś znalazłam w kuchni, pod szafką,
kawałek stłuczonego słoika.
Ręce nie zadrżały.
A one pamiętają …
zbieranie roztrzaskanego talerza
po kłótni, w milczeniu, w bezsilności.
Dziś na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Ten kawałek szkła nie zrani małej rączki,
która szukałaby pod szafką piłki.
To był słoik z cukierkami,
który wyciagniety w radosnym pośpiechu rozsypał się
po całej kuchni.
Dłonie pamiętają.
Serce, wdzięczne, wyciągnęło rękę do pojednania z przeszłością.
zajrzał do trumny zaczął się bać
bo na jej dnie zobaczył strach
potem do piekła ujrzał wstyd
który prawdy sie bał
zajrzał do nieba tam istny raj
tu nic nikogo nie boli nikt
nie musi udawać nie musi
usmiechów kraść
zajrzał tu zajrzał tam nauczył
się otwierać i zamykać drzwi
za którymi różnie bywało
raz było miło raz bolało
Gdy bierzesz mnie w ramiona, zmieniam się w drzewo. Pod zgrubiałą korą zaczyna płynąć pamięć o wiosennych sokach, a ty zielenisz się we mnie gorącymi pąkami na czubkach wszystkich gałęzi.
Przez całe lato proszę - pozwól, by mój cień stał się dla ciebie wierszem, w którym ukryjesz się przed ulewą, upałem albo porywistym wiatrem.
Późną nocą zaglądam ostrożnie przez okno do domu, gdzie uciekasz od nadmiaru krzykliwych słów. Przypomnę sobie wówczas, patrząc na ciebie, jak wyglądają śpiące w wyścielonych puchem gniazdach zięby i rudziki.
Jesienią najmocniej czuję twój pieszczotliwy dotyk, nawet, a zwłaszcza wtedy, gdy podnosisz z ziemi moje opadłe liście.
Zimą pozostanie mi nagość, i po raz pierwszy nie czuję przed tym żadnego lęku.