Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

                     - dla Belli i dla A.

 

   - Stał się więc cud, a dokładniej wielocud, czyli tenże w liczbie mnogiej - potwierdził Jezus, uśmiechając się. - Stało się tak, jak określila wam Zuzanna, moja żona, mój prywatny ludzki Wszechświat: dokladnie to, czego chcieliście. To, czego zechciały wasze myśli, serca i dusze, zestrojone z osobową wibracją Wszechświata. Z istotą, którą w przyszłości nieistniejąca jeszcze instytucja, która sama nazwie się Kościołem Powszechnym - nazwie mianem Ducha Świętego. Tym samym zestrojone z wibracją całego Wszechświata. Czyli ze mną. Wtedy słucham i wtedy spełniam. Tylko wtedy, gdyż tylko wtedy jest to obiektywnie możliwe. Chociaż słyszę wszystkie ludzkie prośby: każdą, teraz, zawsze. 

   - Zatem - uśmiechał się nadal, patrząc kolejno po twarzach - was, Milwo i Amadisie, czeka ślub. Dokładnie tak, jak sobie ustaliliście. A potem narodziny trzech synów. Zgodnie z tym, co ty, Milwo, pomyślałaś, obiecując baronowi potomka.

   Na te słowa, jak łatwo się domyślić, zaczerwienili się oboje. Przy czym Milwa trochę bardziej - tak przynajmniej wydało się Angoulême. 

   - Wam - Zuzannomąż spojrzał teraz na nią i na Regisa - również czeka ślub i narodziny dzieci: dwóch par wampirzątek w odstępie półtora roku. Czyli tak, jak chcieliście i wciąż chcecie oboje. Tyle tylko, że ślubu razem. Potomstwa zaś azależnie od siebie, jako że o nim jeszcze w gruncie rzeczy nie rozmawialiście. 

   Teraz także Angoulême zarumieniła się lekko, nadwampir natomiast zareagował Jezusowi lekkim ukłonem, uśmiechnąwszy się uprzednio do dziewczyny i uścisnąwszy jej dłonie.

   - Soa i Oleg - Jezus przeniósł wzrok na swojego padawana i na jej męża. - Jesteście już małżeństwem, które zawarliście nie inaczej, jak za waszą wzajemną wolą i za waszą wzajemną zgodą. Mam tu na myśli także dzieci, z których pierwsze za dziewięć miesięcy powitacie na tym świecie. Czy w tym zamku i w tej przestrzeni? - zapytał retorycznie, wiedząc wszakże wszystko. - Ano, jest to kwestia waszych rozmów i waszych osobistych ustaleń. 

   - Wreszcie wy, Bello i Milu - popatrzył na osobę, będącą przyszłym wcieleniem duszy, zamieszkującej aktualnie ciało Jego obecnej żony, i na swojego padawana. - Dla was, jak powiedziała Bella, jest powtórnie czas. Dokładnie tak, jak chcieliście... 

Cdn. 

 

   Voorhout, 21. Lutego 2024

 

   

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...