Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

Miłość zawsze jest taka trudna. Choćby dlatego, że masz nie zarabiać, bo zaczniesz rozrabiać. Gorzej, bo kogoś zmalujesz. Wmalujesz w kłopoty, opiszesz wypisz wymaluj i tak dalej. A najgorzej jest wtedy kiedy nas realistycznie namalujesz, więc zbyt krzywo i za cienko, a my przecież bardzo lubimy prężyć się jak jasna cholera i szerzyć niczym zaraźliwa dżuma.

 

 

Warszawa – Stegny, 14.02.2024r.

Edytowane przez Leszczym (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

no nie wiem, ja tam zawsze wolę realistycznie, jakkolwiek to brzmi i pokazać się, ze swojej strony, całkiem nienajlepszej, ale MOJEJ, uważam też że zawsze i nigdy, nie istnieje

a miłość, no cóż, jak jest trudna, to znaczy, że to nie miłość i trzeba sobie znaleźć prawdziwą:)

Opublikowano (edytowane)

@Leszczym jedna z najważniejszych osób w moim życiu, trzymając swoją rękę w mojej powiedziała mi kiedyś, że jestem niepoprawną, niereformowalną idealistką (i że będę miała przejebane :P), wydaje mi się, że mój komentarz pochodził właśnie z tego cyklu

 

a biorąc miłość, "na logikę" i nie uwzględniając świata zewnętrznego, który także się zmienia, zmieniają się warunki, dla miłości, to człowiek też się zmienia, choć niektórzy wyznają teorię, że człowiek się nie zmienia, jakby nie był pod wpływem

 

 

 

 

 

hormonów :P

czasami:P

czas też robi swoje, jeśli leczy rany, to także miłość potrafi spowszednieć i zamienić się z łatwej, w trudną a i człowiek najczęściej, nie docenia tego co ma, nie pielęgnuję, tylko skupia się na tym, czego mu brakuje :)

Edytowane przez hania kluseczka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Starzec Zaczynam dochodzić do wniosku, że jednak jest coś z rozszalałej burzy za oknem, a wówczas jest naprawdę trudno o zdrowie. I ciężko jest pozdrowić w takiej sytuacji z widocznym skutkiem ://

@hania kluseczka W pełni się z Tobą zgadzam, choć w życiu najbardziej chciałbym kierować się pragmatyzmem. I de facto jakoś coraz częściej to właśnie mi nie wychodzi :)) Żałuję, ale faktycznie nie wychodzi :// Miłości związkowej ostatnio mało doświadczam także nie bardzo mam jak się ustosunkować do Twoich tez :))

Opublikowano (edytowane)

@Leszczym Ależ miłość jest bardzo prosta. Polega na dawaniu. Ty dajesz Jej to czego ona potrzebuje a w zamian dostajesz... No właśnie co? Obiad i seks? Że niby nie czujesz się samotny a ona i tak cię obgaduje z koleżankami, heh. A jak się z tobą pokłóci to po prosty wskoczy do innego. I jeszcze ci powie: "zaniedbałeś to straciłeś" :-)

Miłość jednak ma jeszcze jeden wymiar i nie jest związany z płcią przeciwną a doświadczeniem zewnętrza. I tego właśnie trzeba się trzymać bo cała reszta to po prostu bagno, które i tak  przegrasz.

Powiem Ci, że naprawdę czuję ogromną satysfakcję będąc niezależnym, cholernie wielką.

Pozdrawiam.

Edytowane przez Tectosmith (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Tectosmith Inna sprawa, że właśnie niniejszym Tecto rozbawiłeś mnie za co dziękuję :)) Kobiety kobietami, związki związkami, miłość miłością, wewnętrzna i zewnętrzna i każda inna, ale jest też coś z faktu, że mężczyźni tak zwyczajnie i po prostu powinni się wspierać, bo kobiety robią tak samo i czasem nawet kilka razy lepiej od nas :)) 

Opublikowano

@Leszczym Oczywiście, można można mieć wątpliwości i się zastanawiać,czy to jest tylko suchy zwrot grzecznościowy, czy szczera intencja, ale na tej samej zasadzie można by mieć wątpliwości do fraz "dzień dobry" i " do widzenia" :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta chiński 500 metrowy radioteleskop bardzo niskich częstotliwości FAST nasłuchuje układ planetarny Trappist-1 w gwiazdozbiorze wodnika, oddalony od ziemi o 40 lat świetlnych, czyli w skali wszechświata znajdujący się o rzut beretem. lecz jak na razie nie stwierdzono żadnych technosygnatur sugerujących istnienie zaawansowanej cywilizacji, co nie oznacza, że nie ma tam życia np roślin czy zwierząt, ponieważ planeta okrążająca gwiazdę znajduje się w tak zwanej ekostrefie a więc woda powinna być na niej w stanie ciekłym, podobnie jak na ziemi...
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Dziękuję za komentarz.   Pozdrawiam :) Te światy są obok siebie, a często patrzymy wybiórczo w zależności od potrzeby chwili i wybieramy jeden, a drugiego zdajemy się nie zauważać. Co jest gorsze, a co lepsze? Nie wiem... nie mnie oceniać. Dziękuję za te kilka słów pod tekstem.   Pozdrawiam :)
    • Bardzo dziękuję za empatyczny komentarz Bereniczko.
    • Tyle złamań to rzadkość. Ja po czołowo - bocznym zderzeniu z ciągnikiem miałem tylko 4, a samochód był do kasacji:). Pozdrawiam. 
    • Wieczór kawalerski, czyli jak wędzenie zamieniło się w ortopedię   Nic nie jest trwałe. Na pewno nie żebra, nie obojczyk i - jak pokazuje życie - nie małżeństwo. Moja przyjaciółka Hania może to potwierdzić. Miała męża, Jana. Już go nie ma. Jak śpiewają Rosjanie: „paszoł k drugoj”. Jego strata. Próżnia długo nie trwała - pojawił się Marcin. Gość w porządku, choć formalista.  A jak formalista, to wiadomo - ślub. A jak ślub, to i wieczór kawalerski.  A jak wieczór kawalerski, to... ortopedia. Ten wieczór zapamiętam na długo. I nie tylko dlatego, że karkówka była tak dobra, że można było ją opatentować jako broń masowego rażenia. Ale też dlatego, że od tamtej pory moje żebra grają na zmianę z obojczykiem koncert bólu, który zna tylko ten, kto próbował zasnąć z klatką piersiową w wersji origami. Wieczór był połączony z wędzeniem - taki kulinarny multitasking. Produkty miały trafić na stół weselny. Trafiły. Ja natomiast trafiłem na SOR. Następnego dnia. Złamanych dziewięć żeber i obojczyk. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale też nikt nie ostrzegał, że będzie aż tak... dramatycznie. Wszystko zaczęło się klasycznie: chłopaki ze wsi, kilka piw, rozmowy o sporcie, narzekania na politykę, grill, karkówka, steki, kiełbasa z nutą dymu i testosteronu. Po kilku godzinach - piątka na pożegnanie. Do domu miałem niedaleko, z górki. I właśnie ta górka okazała się zdradliwa.  Spadł deszcz, droga śliska, a mój telemark wyglądał bardziej jak taniec godowy pingwina. Padłem. Usłyszałem chrobot żeber. Zakląłem. Nie mogłem wstać - ból jakby Chuck Norris kopnął mnie w klatkę piersiową z orbity. Wstałem, zrobiłem kilka kroków i… znów gleba.  Kolejny chrobot. Tym razem obojczyk. Ale o tym dowiedziałem się dopiero na SOR-ze. Proces wstawania przypominał narodziny żółwia z betonu, ale udało się. Ból nieziemski, ale cóż to dla młodego mężczyzny 60+? Dałem radę. Do domu miałem 300 metrów. Zakomunikowałem żonie, że wszystko wyjaśnię rano, umyłem zęby i poszedłem spać. Rano - konsternacja.  Nie mogę wstać z łóżka.  Po kilku godzinach prób, okraszonych przekleństwami i jękami godnymi opery, zrezygnowałem. Rodzina wezwała posiłki - czyli karetkę. Ratownicy po wstępnych oględzinach uznali, że kręgosłup jest cały, i pomogli mi usiąść, używając siły, której nie powstydziłby Hulk. Nie było to przyjemne, ale przetrwałem i nawet nie zawyłem z bólu. Jak już usiadłem, okazało się, że mogę też chodzić - czyli do karetki doszedłem sam, jak bohater filmu akcji klasy B. Kilka godzin oczekiwania na swoją kolej. Indywidualny spacer do RTG, zdjęcie i potem zdziwienie personelu: siedem żeber z prawej, dwa z lewej, obojczyk z przemieszczeniem. Dostałem zakaz chodzenia, więc dalsze procedury już na wózku, pchanym przez pielęgniarza, który wyglądał jakby właśnie wrócił z maratonu. W końcu wylądowałem na sali, gdzie leżało dziesięciu takich połamańców jak ja, czekających na decyzję, co dalej. Obok mnie turysta z Tajlandii z pęknięciem czaszki -pobity przez turystów z Chin. W pierwszym odruchu przeprosiłem go za Polaków, bo myślałem, że to nasi pokazali „gościnność”. Tak zaczęła się moja rehabilitacyjna przygoda.  A wieczór kawalerski?  Cóż... niech będzie przestrogą dla wszystkich, którzy myślą, że po piwie z górki to tylko zjazd do domu.  Czasem to zjazd do ortopedy.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...