Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                     - dla Belli i dla A. 

 

   Brama, teraz już całkowicie uprzejmie otwarta, wykonana była z trudnoidentyfikowalnego materiału. - Być może jest ze stali - pomyślał Regis, dotykając czubkami palców lewej dłoni jej gładkiej powierzchni. - Ale pewności nie mam i mieć nie mogę, uznał. - Nie na podstawie li tylko dotyku. 

   Mur, który otaksował uważnym spojrzeniem, oceniając jego wysokość na przynajmniej dziesięć metrów,  również nie wyglądał na zbudowany - czy też raczej stworzony, wróćmy tu, mój Czytelniku, do właściwego słowa - z żadnego znanego budulca. Jego ciągła i jednostajna gładkość, i to po obu stronach, mogła pochodzić z bardzo starannego - ba, pieczołowitego - pokrycia cegieł równocienką warstwą wapna, względnie innego, mniej znanego - albo wcale znanego - materiału. Lub wzięła się z niesamowicie precyzyjnego ułożenia wypolerowanych do śliskości kamieni - i to bez spajającej je dodatkowo zaprawy - jednego na drugim tak, iż znać nie było - ani wzrokiem, ani dotykiem - najmniejszych choćby przerw pomiędzy nimi. Bez żadnego śladu wspomnianej uprzednio, zaprawy lub innego, najwyraźniej doskonale pomyślanego i wykonanego zespolenia. 

   Odległość między bramą  pałacu od bramy głównej - jak pomyślał Geralt, oglądając się - wynosiła dobrą setkę kroków, postawionych przez kogoś słusznego wzrostu. Co znajdowało się za widoczną w tejże bramą, wewnętrzny dziedziniec lub jedynie korytarz - nie pozwalała ocenić. Dystans pałacowych ścian od okalającej je linii murów wydał się Geraltowi równomierny z każdej strony: tak po lewej, jak i po prawej ręce. Kształt budowli, jego zdaniem w każdym razie - przypominał najbardziej kwadrat. I radował oknami komnat, zapraszającymi  do odpoczynku. 

   - A ogród? - zapytała praktycznie Angoulême, z myślą o wampirku, rosnącym  jej zdaniem o dziwo, spokojnie - pod jej sercem. Chociaż, spoglądając z drugiej strony - jako że nigdy wcześniej nie była w ciąży, ani z ludzkim, ani jak teraz z nadwampirzym mężczyzną - trudno oczekiwać miarodajności opinii we względzie, jak powinna przebiegać taka ciąża i jak zachowuje się rosnące w łonie wampiątko.

   - Znajduje się z tyłu za pałacem - odpowiedział jej Pierwszy Architekt. 

   Tym razem to Regis w reakcji uśmiechnął się lekko...

Cdn.

 

   Voorhout, 1. Lutego 2024 

 

   

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...