Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

@Dawid Rzeszutek To tak, jakby bez Boga pojawiałay się w nas i zaczynały działać skłonności samobójcze... I jakbyśmy ich nie potrafili jasno ropoznać. Wynika z tego, że świadomość, jej odważne przebudzenie jest jedynym naszym ratunkiem. Dlatego podobają mi się postawione na końcu Twojego wiersza pytania. Właściwe pytania budza uśpioną prawdę. Pozdrawiam :)

 

Edytowane przez duszka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@violetta 

 

Witaj!

 

Dziekuję. To prawda.

 

Póki żyjemy - nie pozwólmy zapomnieć o Bogu nam, ani Bogu o nas.

Czy istnieje, czy nie - To słowa Pisma Świętego są eliksirem gwarantującym życie i szczęście - bo wskazują jak żyć bezpiecznie.

 

Pozdrawiam!

 

@duszka

 

Witaj!

 

Duszko, słowa Boga kierowane dobrem i miłością są światłem czyli ciepłem, humorem, szczęściem, nadzieją, a brak światła to śmierć, czy to drzewa, lwa czy człowieka. Tylko bez światła życie umiera - dla drzewa Bogiem jest światło, a dla człowieka światłem jest Bóg i słowo Boże. Oczywiście samobójstwo, eutanazję i aborcję (najgorsze ze śmierci, bo nienaturalne) też wywołuje brak Boga i miłości oraz troski i opieki, które miłość generuje.

 

Masz Duszko rację - ty zawsze ją masz - jeszcze w twoich komentarzach niezgodności z moją wizją nie znalazłem.

 

Dzięki, że jesteś!

 

Pozdrawiam!

Opublikowano

O wszystko, bo jak jest nierówno w wersach, to reszta nie trzyma melodii :)

 

. W niektórych wersach rymujących masz np. 12/13, 11/12, 11/13 zgłosek.

 

Znalazłem też 13/15 a to przecież jest rytm. Najlepiej gdyby wszystko wyrównać

 

do 13/13 i wtedy wiersz popłynie :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Nie widzieliśmy się ile? To ona by musiała powiedzieć. Oczywiście wszelkie sztampowe wyznania, w stylu "Nie mogłem przestać o tobie myśleć...", sobie darowałem - niczego w życiu nie znosiłem gorzej niż wpisywania się w jakiś archetyp, spełniania czyiś założeń, jakichś wyobrażeń mnie, nawet tych pozytywnych. I tutaj, konwenanse romantycznego, kruchego kochanka z anemią, zostawionego u bram dorosłego życia wolałem sobie darować, z szacunku do samego siebie, jak i do niej. Wyczuwałem, jakby ona również dzieliła moją niechęć do archetypów, może to mnie do niej podświadomie przyciągało. Zdarzało mi się prowadzić z nią rozmowy przed snem, zwierzałem się z wszystkiego co aktualnie ciążyło mi na sercu, czy na żołądku, ona kołysała mnie nogą na nodze, a ja usypiałem się własnym słowotokiem. Ale jak to jej powiedzieć, i po co? W takich momentach naprawdę zaczyna się odczuwać jakim skazaniem dla ludzkiego charakteru jest mowa. Nie mogłem znaleźć słów ani celnych, ani w ogóle jakkolwiek przydatnych, musiałem pozwolić ciszy, poezji momentu zagrać to, co chciałbym usłyszeć, w końcu w ciszy zawiera się już każdy wybrzmiały dźwięk, a wprawne ucho znajdzie w niej dokładnie ten, którego oczekuje. Ja niestety byłem zbyt zajęty, aby słuchać, dla mnie cisza nie była brakiem odzewu z jej strony, była brakiem mojego głosu. Czy to narcystyczne? Może nie w tym przypadku. Bo i ona to dobrze wiedziała. Kolejny raz poczułem jakby linię porozumienia, wspólną zabawę, improwizację na cztery dłonie na tych samych klawiszach, szum wiatru biegający od mojego ucha do jej i z powrotem. Ona również szukała się w ciszy. Dojrzały kasztan upadł z głuchym łoskotem na ziemię, gubiąc się w trawie. Poczułem ten sygnał, po tym spotkaniu wiele razy jeszcze słuchałem kasztanów, lecz nigdy nie mogłem powtórzyć tego uczucia. Wydało mi się, jakbym usłyszał w tym uderzeniu wszystko co chciałem usłyszeć, a zarazem wszystko co chciałem wyrazić, że ona równie to czuje, że ona wypadła z łupiny, i że ja się przed nią obnażam, nie musiałem już więcej słuchać, nie musiałem już więcej mówić. Choć wiem że ona również to czuła, nie miałem czasu zobaczyć tego w jej twarzy, wstała wspierając rękę na moim kolanie i odeszła. No tak, w tej chwili to już było oczywiste.

      Edytowane przez yfgfd123 (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...