Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kontynuacja, zwycięska poprzedniego sonetu. bo jest wreszcie błoga cisza (słuchawki:?) i peel może skupić się na najważniejszym, pasji, czy czymś innym. W korpolandzie nazywa się to "core business".  Nowe zagrożenia za progiem, więc  trzeba korzystać z ciszy. 

Sonet świetnie napisany, czy matematyczny, jak gdzieś napisałeś, nie wiem, ale dobrze ułożony. Pozdrawiam

Opublikowano

Sequel do poprzedniego sonetu, i do tego z zakończeniem otwartym na kolejne kontynuacje. Twoje pragnienie ciszy jest jak Jason Voorhees z "Piątku Trzynastego" - mordowane niezliczoną ilość razy, a i tak ostatecznie "nie do zajebania" ;D

Opublikowano

@Marek.zak1 @error_erros Tak, peel ma wreszcie spokój, po całym dniu najróżniejszych dźwięków. Późnym wieczorem zapada cisza, sąsiedzi jakoś specjalnie nie dokazują, nie ma potrzeby zakładania słuchawek wygłuszających, spięte za dnia mięśnie rozluźniają się. 

 

Nie ma wszędobylskiej muzyki, nie ma niekończących się rozmów i głupich small talków, nie ma przerywania i wytrącania z rytmu. 

 

Nie oglądałem Piątku, Trzynastego, ale tak, wiem, że facet jest chyba w sumie nieśmiertelny, a przynajmniej względnie nieśmiertelny.

Opublikowano (edytowane)

@Wędrowiec.1984 Widzę, zwracam uwagę nie tylko na treść, warsztat jest dla mnie nie mniej ważny. Przecież nie można pisać wszystkiego, co uleje się z rękawa, bo często bywa jakby piorun strzelił w rabarbar, taki wiersz czupiradło.

Trzeba uczesać, zapleść, zawiązać kokardki, spinki, poprzestawiać wyrazy czasem po to żeby znaleźć rym, a czasem żeby zachować melodię, sens, lub posłużyć się inwersją, poszukać niesztampowych rymów. Pracy jest przy wierszu co niemiara.

Dlatego też, nie każdy wiersz zasługuje (msz) na serduszko. Widzę, kiedy autor  się napracował, a kiedy zwyczajnie mu się ulało.

Serdeczności :)

Edytowane przez Alicja_Wysocka (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Annna2 cześć i chwała bohaterom !!!!! Tym z Ak i NSZ. Na wiecznej warcie u stóp Boga.   Aniu --jesteś wielka !!!!
    • @Jacek_Suchowicz Jacek, rozumiem Twój nastrój i to, jak bardzo wiadomości potrafią przygnębić… U mnie dziś poezja gra inną melodię - taką, która pozwala na chwilę zapomnieć i odnaleźć oddech, nawet jeśli świat za oknem bywa trudny. Może to właśnie w takich chwilach warto sięgnąć po słowa, które nie ważą, nie dzielą, tylko łączą. Dziękuję, że jesteś - nawet gdy mamy różne perspektywy. @Migrena

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ale to raczej wierszem pozwalam sobie - bo mi tak pasuje - tam mam dużo przestrzeni, w życiu - malutko,  pozdrawiam serdecznie :)
    • "Panna Jaskółka z miastka Lulkowo,                 zamierza dobić targu na nowo. Ptaszka pragnie zatrzymać", by ród ptasi podtrzymać. Konsensus - robią jaja hurtowo.     @Nata_Kruk Podoba mi się Twój ptasi cykl, ale dlaczego, no dlaczego, nie AABBA? Pozdrawiam.
    • @Alicja_Wysocka Alicjio -- rezygnujesz z rozumu na rzecz serca. Świat wokół się rozmywa, zostaje tylko ty i ja -- i to wystarcza, by żyć w pełni. Czułe, bezwstydnie zakochane. Świetne.
    • Ona miała włosy jak ogień, a on śmiał się jak benzyna. Skradli motor z dachu motelu i pojechali tam, gdzie kończy się mapa. W ustach mieli sól, a między nogami -- lato. Lizał jej serce jak lody waniliowe, ona wgryzała się w jego sny jak dzika winorośl. Brat i siostra krwi, kochankowie bez metryki, bez prawa jazdy, bez przyszłości -- tylko dzikie oczy i skóra jak napięty żagiel. Zamiast walizek -- oddechy. Zamiast celu -- język świata. Plaża nie miała granic -- oni też nie. Śmiali się w twarz księżycowi, rozbierali się z rozsądku jak z ciuchów. Słońce pieściło ich językiem, a potem spali w cieniu wydm, jak dzikie psy, syci miłością, głodni jutra. Aż we śnie czyjś cień musnął stacyjkę, i przez mgnienie zniknęli – bez siebie, bez tchnienia, tylko z echem, co w pustce się kruszyło. Lecz zaraz, gdy świt dotknął rzęs, mówili sobie „na zawsze” z winem na ustach i piaskiem w zębach. Nikt ich  nie rozumiał -- i dobrze. Miłość była dzika. A dzikie nie musi się troszczyć o jutro. Na mapie zostali jak cień bez ciała -- piach we włosach, płonące serce, błękit wolności, który nie zna granic, i słońce, które nigdy nie gaśnie.      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...