Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wolną stopą wydeptuje się swoje i
chociaż kropkę dostawia ktoś inny

czasami chmury urywają się z nieba

zmywają dokładnie zakurzoną głowę
niwecząc wysiłki tysiąca długich dni

ale wiem że woda jest warunkiem życia

zerwał z okna ciemne zasłony
złamał jedną z pieczęci mówiąc

pisma charakter jak i człowieka
jak się postarasz to będzie i ładny

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No niestety, ja tu się jawię samym złem :) - tą formą nijaką, aczkolwiek pocieszam się, że chociaż pomysł może być. No i też niestety - ostatnia zwrotka to, jak zresztą wynika z tekstu - słowa (uchwycone w rozmowie), które mnie oczarowały, nie przeze mnie wypowiedziane.

Acha - i chyba jednak nie gubię się s a m a w tym, co piszę, to sobie wypraszam.

Pozdrawiam.Dziękuję za czas poświęcony i opinię.
:)
Opublikowano

myślę że się nie gubisz.
kolejny mądry wiersz, ale rzeczywiście za mało zwraca na siebie uwagę, coś trzebaby zrobić z tym, nie sądzisz?:) ja bym dała kursywę w ostatnich zdaniach dwóch pierwszych strof....jako takie refleksje...ehh, ale tylko proponuję:)

w zasadzie się podoba, czytam po swojemu:)

pozdr. Agnes

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Posłuchałabym Twojej rady z kursywą w tych wersach, gdybym wiedziała jak tu się robi kursywę :/ To dobry pomysł i dziękuję Ci za niego. Tylko widzisz, taki sposób wyróżniania poszczególnych części wiersza nie sprawdziłby się np., kiedy wiersz byłby napisany ręcznie.

I pewnie, że wypadałoby coś zrobić, by był ciekawszy. Pogrążam się w myśleniu.

Dziękuję Ci bardzo za opinię. Pozdrawiam.
Opublikowano

wolną stopą wydeptuje się swoje i
chociaż kropkę dostawia ktos inny

czasami chmury urywają się z nieba

zmywają dokładnie zakurzoną głowę
niwecząc wysiłki tysiąca długich dni

ale wiem że woda jest warunkiem życia

zerwał z okna ciemne zasłony
złamał jedną z pieczęci mówiąc

pisma charakter jak i człowieka
jak się postarasz to będzie i ładny



tak to pomyślałam dotąd, myślę jednak dalej

Opublikowano

wg mnie to dobry pomysł żeby oddzielić wersy z kursywą...nawet bardzo:)

chociaż ostatnie dwa zapisałabym jednak normalnie, żeby się nie zlało...

ogólnie uwazam że wiersz dużo zyskał...szczególnie 1 strofa, na tak...
5 wolę w pierwotnej wersji, no ale to czysty subiektywizm:)

pozdr. Agnes

Opublikowano

O właśnie, nie można "zwalać" skrzywionej osobowości tylko na czynniki zewnętrzne. To prawda, to jacy jesteśmy nie zależy tylko od nas, ale jednak w ogromnej mmierze sami siebie kształtujemy, przez swoje działania, wybory. To tyle jeśli chodzi o tzw. refleksje.
Jeśli chodzi o formę to - dla mnie - jest dobra, chyba nic bym nie zmieniał.

pozdrawiam:)
MZ

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




oj teraz zauważyłam, że chciałam pokazać znaczki do kursywy i mi samej wyskoczyła :-)
chodziło o i z "/"przed i na końcu

pozdrawiam

Tak, tak, już wiem:) dziękuję bardzo za pomoc:)pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...