Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Serce za pomysł :)

Ale to gdy wiersz się rodzi zdecydowanie za wiele razy powtórzone, ej!

 

Ponadto: czy aby na pewno to się odbywa tak bezboleśnie?

Są wiersze, które opisują naprawdę trudne, wstrętne i tragiczne sytuacje. 

A nawet przy radosnym wierszu, jak się chce go nieraz "uładnić", to człowieka głowa rozboli :)

 

Pozdro :)

 

D. 

Opublikowano

@Tymczasem

matce się marzy wielka kariera

nie tyle dla niej od ludzi

ile dla dziecka tymczasem ono

od życia dostaje guzik

 

nikt go nie lubi nikt go nie kocha

i nawet nie potrzebuje

modne są rzepy albo suwaki

czasem przydaje się wujek

 

kiedy ma humor  główkę pogłaszcze

da czekoladkę lizaka

wielkie mecyje litość na pokaz

tyle się dzieciak dochrapał

:)

 

 

 

Opublikowano

@Rafael Marius Gdyby nie ciągnęło nas do do materii i własnego gatunku ludzie po prostu by wiginęli... a bez wierszy da się żyć i przetrwać ;) Zatem pisanie wierszy to pewnego rodzaju fanaberia - zbędna dla natury choć niezbędna dla ducha (choć może nie dla wszystkich duchów) ;))))

@Deonix_ dziękuję za uwagi- zawsze mile widziane (stawiam dopiero pierwsze kroki w pisaniu wierszy zatem dobrze jest usłyszeć sugestie od bardziej doświadczonych w tej materii  osób). Pisaniem wierszy raczej leczę ból głowy ale może dlatego, że rzadko kiedy je "uładniam"  (jakoś nie mam do tego serca) a to być może przyprawiłoby mnie o jej ból.... ;))))

@Alicja_Wysocka 

czasem dziecko niesforme

wyjdzie zbyt szybko spod pióra

gdzieś tam w świecie pobłądzi

ułomne na forach hula

 

Matka widząc krytykę

czuje jak serce jej krwawi 

ale kocha wszystkie swe dzieci 

i nie ma serca go zabić

;)

@Bożena De-Tre

 Świetne jest to, że każdy nieco innaczej patrzy na rzeczywistość - przez to możemy różnić się pięknie  a nie tylko męcząco.... ;)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ale jest dzieckiem autora; spróbuj co poniektórym zasugerować zmianę w treści ;)
(A bywają zabrudzone, albo bardzo wystękane).
Popełniam regularnie wiersze autotematyczne, ale nie traktuję pisania zbyt poważnie.


pozdrawiam, bb

Edytowane przez beta_b (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak to nas ewolucja ukształtowała.

 

Patrząc na badania dotyczące czytelnictwa poezji to tylko dla niewielkiego odsetka społeczeństwa jest interesująca.

Za to wiernego i pełnego ducha z dużą ilością pomysłów.

Zatem o przyszłość tej dziedziny sztuki możemy być spokojni.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...