Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Leszczym @Marek.zak1

A mnie się przez całe życie wydawało, że jeśli istnieje dusza to jest całkowicie moja albo ja jej ... A Wy mi tutaj takie teorie przedstawiacie :-)

Ważne jednak jest to, że bez względu na to czy dusza jest, czy jej nie ma i czy w ogóle się dziedziczy to całość zamyka się i tak na tym małym Świecie. Cała reszta to jedynie domysły.

Taka wolna myśl.

 

Opublikowano

@Marek.zak1 @Tectosmith Mnie się wydaje, że coś na kształt duszy rzeczywiście istnieje, a skoro pochodzi również od naszej fizyczności i psychiki stąd wniosek, że jest w pewien sposób również dziedziczna. Nie mieszam w tę koncepcję teorii o nieśmiertelności duszy, czy na przykład reinkarnacji :)) A już jak zaczną ludzi klonować no to sam nie wiem co :)) 

Opublikowano

@Leszczym @Marek.zak1

Mnie się wydaje, że coś faktycznie jest, ale to coś jest poza zasięgiem ludzkiego umysłu. Jestem pewien, że to wcale nie chodzi o przeniesienie świadomości do innego wymiaru a o tym właśnie marzą ci, którzy chcieliby być nieśmiertelni.

Ja jestem przekonany o tym, że to co człowiek jest w stanie zrobić i pomyśleć dotyczy tylko i wyłącznie tego ziemskiego życia i o to właśnie trzeba dbać. Że nie ma czegoś takiego jak kara za grzechy w zaświatach na przykład, że nie ma nagrody w postaci raju. Po prostu jedno, unikatowe i krótkie życie. I tyle.

Pozdrawiam obu panów :-)

Opublikowano

@Tectosmith Możliwe, że tak jest, ja z agnostyków i na ogół szczerze się przyznaje do niewiedzy w tym zakresie, ale jest to wydaje mi się smutna wiadomość. Choćby dla tych, którzy nie tylko ze swojej winy bardzo i bardziej niż inni się tutaj męczą :// Inna sprawa, że szczęście i mękę niesamowicie trudno z zewnątrz ocenić i dojść do jakichś podsumowań... Temat jest ciekawy i raczej nie do przesądzenia :)))

@Ma_rianna_ O faktycznie, w pewien sposób temat się zbiegł ze zbliżającym Świętem Zmarłych, ale to raczej jest przypadek :)) 

Opublikowano

@Leszczym Ja wcale nie udaję, że wiem, że poznałem.

Musiałbym faktycznie nazwać się i Agnostykiem, i Ateistą. Po prostu uważam, że nasz umysł i mózg są zbyt małe, żeby pojąć ogrom i złożoność wszechświata, ale wystarczająco duże, żeby zająć się "śladem węglowym" i głodem na świecie.

I do tego właśnie namawiam osobiście, żeby zostawić boskość Bogu i zająć się tym małym doczesnym życiem. Jedyne co tutaj mamy to własne dzieci i nic więcej a może jednak aż tyle.

A ja sam chciałbym się wygrzebać z depresji i zająć tym wszystkim zdecydowanie lepiej. Jest niewielka szansa, że się uda :-)

Dziękuję za wymianę poglądów :-)

Opublikowano

@Rafael Marius Proponuję jednak wycofać się z dalszych rozważań w tym kierunku, bo zupełnie niepotrzebnie mówiąc o czymś ładnym, szlachetnym, dobrotliwym zaraz zabrniemy niebezpiecznie w kierunku czystości rasowej :) Ten tekst jest tylko w miarę mam nadzieję żartobliwą wypowiedzią odnośnie do duszy, a skoro tak siłą rzeczy zaczepia o kwestie wierzeń, ale w sumie nie było moim zamiarem rozpętanie jakieś niesamowitej dyskusji o tle religijnym :) Mnie po prostu spodobała się myśl zacytowanej poetki o dziedziczności duszy :) 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie wiem czemu wierzenia ludów bantu skojarzyły Ci się z czystością rasową.

Oni w tych kategoriach zupełnie nie myślą. Dla nich świat dzieli się na klany.

 

Ale zacytowana poetka prezentuje w wierszach opcję katolickich wierzeń w tym przypadku metafizycznych, a tam coś takiego jak dziedziczność duszy nie występuje.

Każdy ma swoją unikalną, całkiem świeżutką, pozbawioną pamięci genetycznej.

Opublikowano

@Rafael Marius Wcale nie jestem tego tak pewny, ale nie znam się ;) Na mój chłopski rozum na duszę mają wpływ i po części dziedziczona psychika i po części kondycja fizyczna również. Jestem sķłonny też przypuszczać, że i okoliczności zewnętrzne mają wpływ. No nic zaraz mi wyjdzie piękne bluźnierstwo ;))))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak mogłoby być zgodnie z poglądami ludów bantu. Oni wierzą w dynamiczną duszę, również na poziomie ontologicznym. Może być jej mniej lub więcej. Stawać się słabszą lub silniejszą itp.

 

W chrześcijaństwie dusza jest statyczna, nie podlega zmianom.

Podobnie jest w judaiźmie. Tak po prostu z Biblii wynika.

 

Niektóre denominacje,  idąc za teologią Pawła z Tarsu przyjmują trójpodział na ciało, duszę i ducha, ale to tylko komplikuje sprawę jeszcze bardziej i nie ma głębszego sensu.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @truesirex dziękuję za czytanie  Pozdrawiam serdecznie @hollow man Anna dziękuje

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Bardzo wzruszający utwór  Dziękuję za czytanie @Annie Aniu dziękuję pięknie
    • Polska – Mesjasz narodów   Nieźle, kurwa, nieźle. To hasło brzmi naprawdę potężnie. Podniośle. Dumnie. Jakbyśmy od tysiąca lat byli wyznaczeni do zbawiania świata, a przy okazji - do ponoszenia wszystkich możliwych ofiar. Mesjasz narodów. Naród wybrany do cierpienia, klęsk i moralnej wyższości. Tak mnie wychowywano. I nie tylko mnie. Miliony ludzi, którzy mieli budować nasz wspólny dom, nasiąkali tą narracją od dziecka. Polska jako ofiara. Polska jako mur. Polska jako tarcza. Polska jako przedmurze chrześcijaństwa. A na tym murze - szlachta. Nasza. Święta. Bohaterska. Polska szlachecka była ze mną od zawsze. W podręcznikach, w opowieściach, w patetycznych akademiach szkolnych.  Szlachta własną piersią broniła Europy przed zarazą ze Wschodu. Szlachta ratowała cywilizację, kulturę, wiarę. Własną piersią chroniła biednych chłopów pańszczyźnianych, którzy - jak nas uczono - i tak mieliby gorzej pod innym panowaniem. Czy na pewno? Tego pytania nie zadawano. Bo jak można podważać fundament mitu? Jak można pytać o szczegóły, gdy mówi się o obrońcach wiary? Przez długi czas udawałem, że w to wierzę. Udawanie jest wygodne. Nie wymaga myślenia. Ale z wiekiem człowiek robi się leniwy w innych obszarach - i przestaje mu się chcieć udawać. Historia zaczęła odpowiadać na moje dylematy. Bo jak - pytam uczciwie - jak taka zapijaczona, zatłuszczona warstwa społeczna mogła poradzić sobie ze sprawnymi, trzeźwymi, zdyscyplinowanymi Szwedami w 1655 roku pod Ujściem? Nie poradziła sobie. Nawet nie spróbowała. I potem było już tylko gorzej. Od potopu do rozbiorów. Od konfederacji do liberum veto. Od dumy do upadku. Dlaczego? Czy to była taka nacja? Czy taki charakter narodowy? Czy może coś innego? Sześć procent społeczeństwa - sześć procent! - uznało się za inną rasę. Lepszą. Wybraną. Herbową. Z pozwoleniem Boga. Przywileje nadane im kilkaset lat wcześniej przez królów wiązały się z jednym podstawowym obowiązkiem: obroną ojczyzny. Pospolite ruszenie. Piękna idea. Demokratyczna. Patriotyczna. W praktyce - nieporozumienie. Bo jak ma walczyć ktoś, kto jest pijany, otyły i przekonany o własnej boskiej wyjątkowości? Pijany i gruby to już trudne wyzwanie logistyczne, a co dopiero militarne. Może stąd te rasy polskich koni. Nie po to, by dźwigać ciężką zbroję, ale by unieść zajebistą nadwagę jeźdźca. Koń arabski by padł. Nasze pociągowe - ciągnęły. Może tajemnica husarii polegała na tym, że grupa nawalonych grubasów, nie do końca kojarzących, co robią, myśląc, że jadą do Żabki, bo jest promocja na Bociana, taranuje wroga czystym przypadkiem. Może stąd te sukcesy. Jadę po bandzie? Oczywiście. Ale od dziecka słyszę o tej dumie. O tej niezwyciężonej ciężkiej jeździe. Przez dwieście lat niepokonani. Kilkuset przeciw tysiącom. Może po prostu ktoś krzyknął, że na melinie pod Kircholmem jest bimber, i ruszyli z taką determinacją, że przeciwnik nie wiedział, z czym ma do czynienia. Być może obrażam wielu prawdziwych Polaków z genami szlacheckimi. Ale ja czegoś kurwa nie rozumiem. Można być patriotą. Można być obrońcą kraju. Można umierać za ojczyznę. Ale mówimy o kilku procentach społeczeństwa, które uznały się za lepszą kastę. Bóg im dał przywileje. Pokolenie Jafeta. A co z resztą? Co z dziewięćdziesięcioma procentami społeczeństwa? Co z pokoleniem Chama? Gdzie w tym miłosierdzie? Gdzie równość wobec Boga? Coś tu nie gra. Pokolenie Chama miało przechlapane. Szlachcic mógł zabić. Mógł gwałcić. Mógł sprzedać chłopa jak bydło. A przecież uczono mnie, że w Polsce nie było niewolnictwa. Tak uczono w szkołach w drugiej połowie XX i w XXI wieku. Tyle wiem. Ale im więcej czytam, tym bardziej widzę, że to była niewola w białych rękawiczkach. Z krzyżem nad drzwiami. Dlaczego część społeczeństwa była traktowana gorzej niż fellachowie w Egipcie? Czy to był gniew Boga? Ale za co? Ci ludzie nawet nie mieli czasu grzeszyć. Pracowali, żeby inni nie musieli pracować. Praktycznie nie mieli żadnych praw. Żadnych. Czy to jest zgodne z naukami Chrystusa? Mam wrażenie, że nad krajem nad Wisłą przez wieki wisiała jakaś gęsta chmura. Jakby ocieplenie klimatu przyszło wcześniej i zakryło widok nieba. Gdyby Cieśla z Nazaretu to zobaczył, sandały by mu spadły. Ale nie zauważył. Albo nie zadzwoniono. „To się w pale nie mieści” — jak mawiał najbardziej przegrany warszawiak. Ale mieściło się w głowach Kościoła. Tych najważniejszych. Dlaczego? Bo im się opłacało. A prawa człowieka? Czy coś takiego istniało? Wtedy - nie. Ale dziś? Dlaczego przez setki lat zasłoną milczenia przykrywamy fakt, że grupa trzymająca władzę żerowała jak pasożyt na dziewięćdziesięciu procentach społeczeństwa? Dlaczego stawiamy im pomniki? Za co? Może jeszcze handlarzom niewolników zróbmy aleję gwiazd. Albo order za wkład w rozwój cywilizacji. Nie wiem. Nie rozumiem. Może właśnie dlatego wciąż lubimy być Mesjaszem narodów. Bo łatwiej cierpieć w micie niż spojrzeć w lustro historii.    
    • @Berenika97 Jesteśmy częścią natury. Rodzimy się, wzrastamy,kwitniemy i odchodzimy na chwilę, by narodzić się na zawsze .   Pięknie i obrazowo pokazałaś wspólność przeżywania uczuć z naturą.    Pozdrawiam serdecznie  Miłego popołudnia 
    • @Berenika97 Trzecia droga. To nie takie łatwe :(   Pozostaje próbować.   Pozdrawiam
    • @iwonaroma Czytam ten wiersz jako opowieść o stanie zawieszenia -  między potrzebą ochrony a lękiem przed otwarciem się na świat. Obraz jest prosty, ale niesie ze sobą ciężar emocjonalny, który długo zostaje pod skórą. Wiem, że można jeszcze inaczej zinterpretować, bo tekst niesie wiele  symboli. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...