Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Grzeszna modlitwa

 

W Hiroszimie był to dzień jak każdy 
Wszyscy czekali aż się przejaśni
Aż jakiś bóg uwolni brudnych niewolników
Każdy marzył o chwili ciszy i spokoju

 

Poszedłem pogrążyć się w mistyce
Egzaltować gówno własnego żywota
Sprawdzić czy spadnie na mnie siła
Pozwalająca choć raz nie ulec żądzy

 

Wnet po cichu się zacząłem modlić
W grzybie atomowym zlizując grzech
Przez ten wiecznie trwały moment
Z pomiędzy ud zreformowanej prostytutki 

 

Ale ona jęczała językiem Szatana rozwiązłym
Pod naporem tragedii radioaktywnej
Ach, nie, Ach, nie, Ach, nie - jeszcze nie... kończ
Nie będąc pewna, czy chce się wyspowiadać

 

Było niezwykle ciepło - grzechy płonęły
Tak, jak za mikrosekundę nasze ciała
Odwrotnie proporcjonalnie do świec istnienia
Gdy zgasły, Jezus odmówił dwa razy miłosierdzia

 

Zanim nic się nie zmieni, bo już płoniemy
Ostatni posmak w ustach zapamiętam
Będzie prywatną hostią przekleństwa
Skazą zwierzęcego głodu słabego mężczyzny

 

Ten grzech ocali nas od zmartwychwstania
Sprawi ból, który rozgrzeje nienawiść do Boga
Teraz parzy nas rozgrzany bat poczucia winy
Tak kończą się modlitwy słabego księdza

 

Autor: Dawid Daniel Rzeszutek

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...