Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

Pan Grabarz biegnie na polu z łopatą, gdyż niedoszłego trupa goni, chcąc zwłoki bez zwłoki, do czarnej dziury wsadzić, którą sam uprzednio wykopał na pobliskim cmentarzu. Bardzo pragnie, by jego praca miała sens, gdyż ostatnio nie obrodziło. Lecz uciekający biega w kółko, a za nim w kółko pan grabarz, aż w końcu ścigający kręćka dostaje i pada na ziemię, ale przybiega diabeł i kopie go w zdyszany zad, krzycząc siarczystym głosem:

 

— Wstawaj łachudro, ludzka marności! Mnie o duszę galopa chodzi, albowiem wredniejsza od mojej. Nawet kusić nie musiałem. To zakrawa na prawdziwy hit w piekle! Obiecuję ci, na wszystkie tfu... świętości, że gdy zobaczę jego martwe ciało, z łopatą w głowie, to żona twoja, będzie jak nowa. Wypięknieje, zdrowa na zawsze i nagle bogata i wiecznie chcąca, a tobie wiecznie stać będzie i też będziesz wiecznie chciał, a zmęczenia żadnego.

 

A ścigającego męża, co go teraz diabli nadali obiecaną nagrodą, żona właśnie ściga, krzycząc wniebogłosy, jakby przeczuwając obiecaną nagrodę:

 

–– Weź mnie weź. Przyciśnij w rajce między pyrkami, na grzbietach łętów, blisko natury, jeszcze niżej, duś duś, ciśnij, duś duś, wkładaj, raz dwa, raz dwa, tak, tak jest dobrze… zamiast trupy po polu ganiać.

–– To jeszcze nie trup –– odkrzykuje zdyszany mąż. –– Jak go trzasnę w łeb, to dopiero będzie.

–– Tylko mi duszy nie uszkodź –– ostrzega diabeł rozjuszony po rogi i kopyta. –– Bo żadnej piekielnej chuci nie zaznasz. Licho ją weźmie.

 

Przez ten czas, niedoszły trup na cmentarz ucieka i staje obok wykopanej dziury, wytrzeszczając groźnie oczy, poza oczodoły. A panu grabarzowi spoconemu, już tylko jedno w członku pulsuje. Gdy spostrzega takie wielkie koła, z czarnymi źrenicami, to z wielgachnym biustem żony odruchowo kojarzy, z czasów, gdy jeszcze takie obnosiła, strącając zabawki z szaf. W te pędy nurkuje, lecz odbija ciało od sprężystości i wpada do dziury, razem ze swoim lichym, flaczkiem nieboraczkiem. Diabeł macha w złości ogonem, pomstując:

 

–– A bodaj by cię diabli wzięli, byle nie do piekła, pojebańcu jeden –– ryczy wściekle. –– Głupia ziemska dusza, to nawet mnie, zwisa koło kopyta. Mogłeś ciućkać do śmierci, a nawet po wsze czasy, a ty co? Między halucynacje cycków wskoczyłeś!

 

Uciekający w tym czasie, spokojnie członki oddala, by jeszcze paru gościów w dołki, co sami wykopali, wpędzić. Bo jest to zgrywus, przebrany za trupa, morderca seryjny grabarzy.

 

Żona jednak namiętnością otumaniona, skacze za mężem w dół i zaczyna swoje i jego odzienie namiętnie zdejmować, miarkując, że jeszcze ruchliwy będzie, chcąc w nią wejść głęboko, jak do grobu. Ale on nie chce już nigdzie wchodzić, bo w dziurze leży, co do bezruchu ciało zmusza, swoim przeznaczeniem. Jednak luba i tak na nim skacze, lecz to wszystko diabłu na orgazm, aż w końcu zamarzają razem, w ostateczny sopel, bo przymrozek w nocy przyszedł i wszystko zamroził, jak to z mrozem bywa. Nawet ich gołe dupy.

 

 

 

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Dekaos Dondi

   Tym razem kilka drobnych zastrzeżeń. Mimo, iż całe opowiadanie napisałeś językiem potocznym, zamiast "na glebę", kojarzącego się - albo zgoła wziętego - z języka osób kultury niskiej, winno być "na ziemię". "Łachudro" jest wołaczem, zatem powinieneś napisać "ziemska marności!" z zastosowaniem wspomnianego przypadku właśnie.

   Dalej. Skoro "pomstując", to "ryczy wściekle" jest zbędne. "Cycek" jest słowem rodzaju męskiego, więc "halucynacje cycków" powinny znaleźć się w miejscu zastosowanej przez Ciebie formy. Wreszcie: raczej "myśląc" niż "miarkując". 

   Odnośnie zaś do literówek, to "ciućkać", zamiast "cicućkać".  

    Dzięki pomysłowi i metaforom opowiadanie, mimo wskazanych niedociągnięć, jest na przysłowiowy "plus" ^(*_*)^. 

   Miłego popołudnia. Serdeczne pozdrowienia.

    

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Corleone↔Dzięki:)↔Większość poprawiłem według Ciebie, ale chyba rozumiesz, że swojej tożsamości, też mszę w tekście  chociaż trochę zostawić. A zatem oprócz:

Gleba→większe skojarzenie z polem,

A  rycząc wściekle→to takie doprawienie obiadu, już doprawionego,

ale to dopiero po Twojej uwadze, zajarzyłem:)^(*_*)^. 

Też miłego popołudnia życząc Ci, pozdrowienie serdeczne, wtryniam:))

A jednak zmieniłem na→ziemię:)

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...