Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                      - dla Siostry 

 

   Soa, pod rękę z Olegiem, wędrowała od pomieszczenia do pomieszczenia i od komnaty do komnaty. Niewielki pokój oddzielony ścianą od wejściowego korytarza, znajdujący się zatem po jej drugiej stronie, mający charakter taki, jak korytarz: czyli wejściowy. Zarazem przeciwległym końcem przylegający do dużego salonu, z którego przechodziło się do sypialni z centralnie ustawionym łożem. Łożem niemalże królewskim, a na pewno godnym książęcej pary: szerokim, z baldachimem na słupkach i z przejrzystymi zasłonami. Oraz z mnostwem poduszek: większych i mniejszych, na co Soa natychmiast zwróciła uwagę. W dodatku stojącym na wysokich nóżkach, stąd dwustopniowe schodki z jego lewej i prawej strony, prawie tej samej długości jak całe łoże. Na ten widok Soa zaniemówiła po raz kolejny. 

   - Panie mężu... chodźmy dalej, dobrze? - wysiłkiem woli otrząsnęła się z wrażenia. Wywołanego częściowo także myśloobrazem przedstawiającym jej samej ją samą, jak doznaje seksualnej rozkoszy w bezpośredniej bliskości Olega. 

   - Chodźmy dalej, pani żono - Oleg, będac tyleż cierpliwym, ile dyskretnym, przeszedł do przysłowiowego dziennego porządku nad zmieszaniem żony. Które i zobaczył i które wyczuł, jak z pewnością domyśliłeś się, mój drogi Czytelniku.

   - Dalej są dwie garderoby, twoja i moja - nazywał kolejne komnaty. Te akurat były  średniej wielkości jasnymi pomieszczeniami - z wytyczonym miejscem na szafę na prawo od okna, a z lewej na odzieżowe kufry. I z podręczną umywalnią do twarzy i dłoni oraz dużym,  stojącym swobodnie w ramach zwierciadłem. Dla pełnego obrazu dodać należy, że obie garderoby byly ze soba połączone wąskim przejściem bez drzwi.  

   Ostatnie pomieszczenie stanowiło komnatę kąpielową: przestronną, z wielką, umieszczoną w ceglanym obramowaniu blaszaną wanną, do której wchodziło się wygodnie po również uczynionym z cegieł - ale odpowiednio szerokim - trójschodku, zabezpieczonym małą, ale solidnie wykonaną drewnianą poręczą, umocowaną na żelaznych wspornikach. Sama wanna była, co Soa zauważyła od razu, wyposażona w odpływ wody. W komnacie znajdowała się także ogromna balia oraz dwa wielkie blaszane dzbany na wodę i kilka mniejszych, do użycia także przy czynnościach natury kąpielowej. Niedaleko zaś od drugiego wejścia - dla służby, jak odgadła Soa - przy jednym z zewnętrznych kątów mieściło się odosobnione parą drzwi dwupomieszczenie. 

   - Przeznaczenia tychże, pani żono, dobrze się domyślasz - powiedział Oleg, zobaczywszy, na co spojrzała Soa. - Ale, jako że co innego jest w tym pokoju znacznie ważniejsze, tedy co powiesz, pani żono, na wspólną kąpiel? 

   - Mm... - Soa udała zamyśloną, dawszy przez to sobie chwilę na przezwyciężenie kolejnego, zrozumiałego przecież, onieśmielenia. - Co prawda, słońce stoi jeszcze wysoko na niebie, ale brać kąpiel i przed wieczorem można - uśmiechnęła się zgodnie do męża, sięgajac wolnym ruchem do zapięć sukni pod szyją. 

   - Z tą czynnością - poprosił Soomąż - poczekaj, droga  żono, kilka chwil. Pragnę sam ją kontynuować - okazał małżeńską bezpośredniość, na co Soa uśmiechnęła się lekko. 

   - Nareszcie - pomyślała radośnie, pozwalając zmysłowym myślom coraz bardziej przejmować nad sobą panowanie. 

   - Widzę twoje myśli, moja śliczna - pomyślał Oleg, nie zdradzając się wszak ani z tym, że widzi myśl zony, ani z własną myślą. Jednocześnie zaklaskał w dłonie, wzywając oczekujących najwidoczniej tuż za drzwiami dworzan.

   - Służba! Wody! 

   Gdy tylko wezwani skończyli napełniać wannę gorącą wodą, przelewając szybko tę ostatnią dzbanami z wtoczonej na kółkach wielkiej balii i gdy wnieśli w przyniesionych dzbanach zimną wodę dla uzyskania pożądanej temperatury oraz gdy pozostawili starannie złożone bawełniane ręczniki (które Soa, korzystając z Mocy swego Mistrza dostarczyła z przyszłości uznając, że są znacznie lepsze od płóciennych), wtedy natychmiast, ukłoniwszy się, opuścili komnatę.

   Oleg, jak latwo sie domyślić, nie pozwolił upłynąć chwili dłuższej niż konieczna, by podejść do żony. Oczekującej na wiadome, jak domyślić się łatwo.

   - Słodycz twoich warg, moja pani - uśmiechnąl się po pierwszym pocałunku, pokonujac wystudiowanie wolno kolejne zapięcie sukni - może być porównywalną wyłącznie z twoją urodą. I z gładkością twojej skóry. 

   Nie trzeba specjalnie dodawać, że i Soa podążyła dłońmi tam, gdzie trzeba. Dokładnie tam: bez najkrótszej chwili najmniejszej zwłoki.

Cdn. 

 

   Voorhout, 19. Sierpnia 2023.

  

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@Corleone 11Pracowałem wiele lat temu w muzeum jako 'Collections Maintenance Aid' i pamiętam, że były tam takie łoża z baldachimami. Lubiłem tą pracę, a będąc tam w środku w muzeum czas 'cofał' się w przeszłość i było to wspaniałe uczucie. Pozdrawiam Cię serdecznie Michale. :)

Poniżej, zdjęcie jednego łoża z tegoż muzeum.

?CISOROOT=bostonfurn&CISOPTR=2356&action=2&%20DMSCALE=100&DMWIDTH=2000&DMHEIGHT=2000

Edytowane przez Wiesław J.K. (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Wiesław J.K.

   Wiesławie ^(*_*)^ , bardzo mi miło znów Ciebie gościć. Dzięki wielkie za wizytę, wspomnieniowy komentarz i wspaniałe zdjęcie.

   Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .  

@Wiesław J.K.

   To się nazywa "pochwała, jak się patrzy". Proszę Czytelnika Wiesława, autorowi jest bardzo miło takową otrzymać ^(*_*)^ .

   Serdecznie Cię pozdrawiam. 

   

Opublikowano

@Somalija

   Siostro ^(*_*)^ , przecież właśnie o owo pobudzenie wyobrazni chodzi.

   Ale - przez skromność najpewniej - pominełaś milczeniem mężowską pochwałę Twoich słodyczy i urody... 

   Dzięki Ci wielkie za odwiedziny, uznanie i komentarz ^(*_*)^ 

   Serdeczne pozdrowienia. 

Opublikowano (edytowane)

@Somalija

   Mówię prawdę, Siostro ^(*_*)^. Wybierając sobie, jak będziesz wyglądać w obecnym wcieleniu, nie poskąpiłaś sobie urody. Inteligencji, o ile mi wiadomo, też nie. 

@Somalija

   Cóż - Oleg postarał się o wygodę żony i swoją - podczas nocy poślubnej i wszystkich następnych. Z miłości, szacunku i rozsądnego uznania potrzeb ciała.

   Wydaje mi się, że ze wszech miar postąpił słusznie... Bo czyż to nie łoże w sam raz dla Soi i dla niego?? 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
  • 4 tygodnie później...
Opublikowano

@Corleone 11 Wybacz Kolego Michale, że niezbyt wnikliwie śledzę Twoje opowiadanie, faktycznie moja aktywność na tym forum ciut siadła, i chyba zbyt zaniedbałem dział prozy :// Dla mnie Twoje opowiadanie jest pięknym, uroczym i wcale nie głupim czymś co nazwałbym swego rodzaju "małym bluźnierstwem" ;)) Ale spokojnie, jestem zdania że autorom sztuki można takie rzeczy robić, a Twoje opowiadanie jak najbardziej na sztukę zakrawa :))

Opublikowano

@Leszczym

   Dziękuję Ci wielce, Kolego Michale, za tak życzliwy komentarz ^(*_*)^ . Bardzo jest mi miło czytać Twoje stwierdzenie, że moje opowiadanie jest >>swego rodzaju "małym bluźnierstwem"<< . Chcę prowokować, pobudzać i skłaniać do myślenia - oprócz, oczywiście, przekazywania wartości estetycznych. 

   Dzięki Ci bardzo za literackie odwiedziny ^(*_*)^ .

   Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ . Dobrej nocy. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • "Sprawstwo kierownicze" a chromolić wszystko, na co nas nie stać! zatem – żaden window shopping, ani Get Rich, or Die Tryin'! podążaj moją ścieżką – radzi twój osobisty Kesuke Miyagi, trener rozchwiania osobowości, guru szczeniactwa! odwracaj się (bez pogardy, bo i po co ona) od paniuś z kuriozalnie drogimi torebkami, mającymi na pyskach Diory, Chanele, Cartiery, w gardłach – pozłacane guzy od Tiffany'ego, podobnie, jak ja (nieco ostentacyjnie, przyznaję!) zawsze odwracam głowę w przeciwną stronę widząc kawalkady, grupki, zbiorowośki motocyklistów (wiem, mało to dojrzałe, ale naprawdę nie chcę dowartościowywać właścicieli chromotoczydeł swoją uwagą i, nawet niecielęcym, wzrokiem). pluj na ferrari, którym nigdy się nie przejedziesz, nawet jako pasażerka, oraz na szmaciarskie gazety o szmatach, tak, jak ja pluję na blacharską literaturę dla męskich blachar (Motor, Świat motocykli), pardon, rzygaj na willę na Mauritiusie, w której sobie nie pomieszkasz. może brzmię teraz jak Tyler Durden, ale przyznaj: mało prawdopodobne, że zamienisz się z Rihanną na konta bankowe, mój tato trafi upragnioną szóstkę w totka, a ja znajdę na ulicy nowe prawo jazdy i kluczyki do rolls royce'a. ... a teraz najważniejsze, czego muszę się nauczyć, do czego zmusić: do niemyślenia o wspólnej przyszłości z tobą. bo będzie nam dana podobnie jak działka na Wyspach Kanaryjskich, drogi apartament w przereklamowanym familoku pod adresem Złota 44. wiem: w każdym pocałunku zawiera się półrocze, codziennie rośnie w nas mały, dający się w pełni poznać i przytulić, świat-Furbie. teraźniejszość jest piękna, ziszczona, niemeandryczna. ale wyciągają się spragnione i wilgotne dłonie. po więcej. I want it all and I want it now. ...no już, dalej, siepiesz, roztrzaskujesz marzeńka, przecinasz opony nieistniejącego maserati! – powtarzam w duchu. zapełnia się mój dziennik ćwiczeń tresurowych. wyrabiam w sobie magiczną chwilowość.   "Zowąd" nieruchomiejemy. zamczysko wyrosło nagle na środku drogi i gapi się bezczelnie czernią, wlepia w nas poszybowe, okienne dziurska. jest niedokończalne, wiemy to. wielkie i majestatyczne NieMożna, przestrzeń broniąca się przed zasiedleniem i tym samym obłaskawieniem jej. to budynek, którego architekt nosił żałosne nazwisko Ktoinnik i był tak mały, że wtapiał się w deskę kreślarską, linie poprzecznie przerywane na tablecie, znikał pomiędzy pikselami na matrycy laptopa,  a jedyne, co stworzył, to właśnie Bezbastion, budynek-rozwiewanie się, warownię będącą jak śmierć dwa kroki przed metą, w której przebywanie mogłoby być równie upokarzające, co aplikowanie na stanowisko pomocnicy sprzątaczki w biurowcu, przejście rytuału inicjacyjnego polegającego na zjawieniu się w środku nocy i, pardon, obciągnięciu wszystkim, stojącym nago i w kółeczku biznesmenom. i nie dostaniu angażu. wzwodzi się most wzwodzony, a my korygujemy kurs. jak najdalej od niegościnnych murów. nie chciano nas, więc i nie będziemy na siłę wieszać w mroźnym powietrzu szklących się żyrandoli, ustawiać kandelabrów na skutych mrozem atłasach. unosimy się honorem. całujesz – wiosna rozrywa się na zielono. spluwam – gaśnie zamek. "Chybaby" jakaś nie za bardzo męska tęsknica rozełkała mi się między synapsami. staram się więc pocieszyć, bawię koralikami wytarganymi z fazy REM. "Wayne Weston jest opalony i ma klatkę piersiową natartą olejkiem.", "W pewnej warszawskiej restauracji, jednej z najdroższych na świecie, jest serwowane specyficzne danie: ser owinięty w inny rodzaj sera.". naprawdę przyśniły mi się te zdania. nie pomaga na chandrę? no to wymyślam bezkrwawych ludzi, którzy muszą ukrywać, podobnie jak wampiry i wilkołaki, swój odmienny od w pełni ludzkiego stan: że są niemal pustym w środku mięsem, że jedynie przepływa w nich, góra-dół, od krocza po krtań (i, tym samym, napędza) maleńka, niezłota rybka. już lepiej. czuję, że przyszła noc będzie obfitowała w prawdziwie nieziemskie marzenia senne: przyjdziesz, kochanie, z igiełką. przekłujesz muskuły pana Westona, ciśniesz serową kulką w moje podbrzusze. drapieżne zwierzątko zatrzepocze płetwami, wyszczerzy ząbki.
    • @aff  Również pozdrawiam.
    • Na scenie   światła we mnie kurier bus i w niedzielę ruszył już ja na scenie w klawiaturę potłuszczoną pstrykam fikam i nic z tego nie przybędzie domiar złego ni kapitał   światła we mnie skończył kurs pod krawężnik białych służb dzień się skurczy i przed świtem pór niestałych może spytam   nie o taniec nie podwoje teatrów galerii katedr byliśmy wtedy we dwoje by na świat się razem patrzeć       Nikt   Jedni drugich chcą zabijać. Już nie spory przy obiedzie. Epitety jak olbrzymy z izmów Starych w nowe plemię… Nie wysłucha jego racji — Kto nie słyszy od dekady? Jak oddzielić ziarno kłamstwa, Gdy rozlały się pokłady! A tu dopiero narasta jak tsunami zatrzęsienie. A mi tak się może tylko Wydaje — nikt o tym nie wie… Nikt rąk wcale nie zaciera, Gdy tu naszym nie o przyszłość Chodzi (duże słowo wpisz, narodu). Europejczyk, tak o ścisłość.          
    • cisza rozlała się na podłodze  wypełnia przestrzeń swymi warstwami w niej utopiony bezbronny człowiek i roni łzy nad wspomnieniami   po rzęsach stąpa lekka melodia i to nieważne tanga czy walca jakby ktoś śpiewał lecz giną słowa może ukoi mnie dziś do ranka :)))
    • @Witalisa lubię po prostu prozę Conrada, to w jaki sposób pisze , czy ja wiem czy to ma takie znaczenie że wiele z jego powieści osnutych jest wokół morza, to dodaje pewnego smaku, ale w gruncie rzeczy pisze o ludzkim losie i w sumie mało optymistyczne są jego opowieści, no bo takie jest życie, to nie bajki albo romanse gdzie wszystko się dobrze kończy. Też je czasem dobrze poczytać. Jeśli chodzi o wodę to mieszkałam nad rzeką Brdą. Sama nauczyłam się pływać i to tyle.  Pozdrawiam serdecznie  Kredens 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...