Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nowy Ja

 

 

     Niniejszą relację spisuję jako przestrogę (choć ciężko mi określić, przed czym konkretnie) i usprawiedliwienie mojego zachowania, które niektórzy mogliby uznać za tchórzliwe. Jest to pierwszy i najważniejszy powód. To powiedziawszy, muszę również przyznać, że prawdopodobnie nie zrobiłbym tego, gdyby nie motywacja ze strony osób, do których w pierwszej kolejności skierowane jest to sprawozdanie. Osoby te twierdzą, iż taka aktywność, jako forma terapii, może pomóc uporać się z tym, co doprowadziło mnie do obecnego stanu. Bez zbędnych szczegółów, pozwólcie, że rozpocznę od momentu, który rozpoczął całą tę przeklętą historię.

 

     Byłem bardzo podekscytowany nadchodzącymi dniami1. Skorzystałem z uprzejmości mojego starszego kuzyna, pozwalając się podwieźć z rodzinnej wsi do pobliskiego miasteczka, gdzie złapałem pociąg do oddalonego o trzydzieści kilometrów celu mej podróży. Tam byłem już umówiony z właścicielem mieszkania, które zamierzałem wynająć. Miał to być prawdziwy początek mojego dorosłego życia.

     Wraz z rodzicami doszliśmy do konsensusu dotyczącego mojej najbliższej przyszłości – mieli oni ufundować mój pierwszy miesiąc życia w nowym miejscu, podczas którego moim zadaniem było znalezienie i objęcie stanowiska pracy. Z dyplomem ukończenia studiów prawniczych pierwszego stopnia nie powinno to być problemem.

Wizja usamodzielnienia się wydawała mi się naprawdę ekscytująca. Dlatego też, przemierzając okoliczne wsie, śniłem na jawie o barwnej przyszłości. Wyobrażałem sobie nowych znajomych, którzy odwiedzają mnie w częściowo udekorowanym mieszkaniu (uważam, że taki stan lokalu ma pewnego rodzaju urok - promieniujący niezliczonymi możliwościami); widziałem codzienne, nowe wyzwania w pracy, z którymi bohatersko sobie radziłem; wreszcie – samotne, ale ciepłe wieczory, z książką w dłoni lub filmem w telewizorze. Samotne na początku, a potem… – kto wie?

     Marzenia nie tylko podnoszą na duchu, ale również przyspieszają upływ czasu. Tym sposobem, zanim się obejrzałem, już byłem u celu. Wysiadłem na dworcu i powolnie spacerując, ruszyłem w kierunku feralnego mieszkania usytuowanego w centrum miasta. Mogłem pojechać tramwajem, ale wolałem rozkoszować się widokiem ruchliwych ulic i wypełnionych kawiarni. Fascynował mnie kontrast pomiędzy światem rodzinnych stron i tym, w którym znalazłem się wtedy – światem metropolii.

     Po dłuższym spacerze dotarłem na miejsce. Dla pewności, jeszcze raz sprawdziłem adres – wszystko się zgadzało. Budynek wyglądał dość nietypowo. Był zbyt mały, aby nazwać go blokiem mieszkalnym, choć sprawiał wrażenie miniaturowej jego wersji. Zauważyłem dwa wejścia po przeciwnych stronach, otoczone niewielkim podwórkiem. Nie było na nich nic prócz pożółkłej trawy i rozpadającej się szopy. Wstąpiłem do pierwszej klatki. Skrzynki pocztowe informowały, że w środku znajdują się jedynie dwa mieszkania. Minąłem schody na piętro i podszedłem do jedynych drzwi na parterze. Widniała na nich cyfra jeden.

Zapukałem. Drzwi otworzyły się natychmiastowo, jakby właściciel nie mógł się doczekać mojego przybycia. Przedstawił się jako Patches i uścisnął serdecznie moją dłoń.

     - Młodziutki jesteś. Przeprowadzka na studia, hę?

     - Do pracy. Studia już ukończyłem – uśmiechnąłem się lekko.

     - O! A nie wyglądasz. Mniejsza z tym, pewnie chcesz sobie obejrzeć mieszkanie. Pokażę ci co i jak – powiedział i wpuścił mnie do środka. Nie spodobało mi się jego zachowanie. Wyczułem fałszywą serdeczność, a jego słowa były zbyt spoufalające. Przestałem jednak o tym myśleć od razu, gdy spojrzałem na mieszkanie.

Od wejścia prowadził krótki, jasny korytarz. Był spartańsko umeblowany. Niewielka komoda, nad nią lustro, w końcu lampa zwisająca u sufitu. Na jego lewej ścianie zauważyłem trzy wejścia. Najpierw do łazienki, potem kuchnia, a na końcu sypialnia.

Weszliśmy do łazienki. Białe płytki. Umywalka, stara pralka i kabina prysznicowa. Ohydny, różowy dywanik. Łazienka jak łazienka. Przeszliśmy dalej, do kuchni. Niewielka kuchenka w rogu. Mały stół z dwoma krzesłami naprzeciwko wejścia. Kilka szafek i piecyk. Również bez szału. Wreszcie, sypialnia – miejsce, które potencjalnie będzie moją oazą, świątynią spokoju i schronem przed wszystkim i wszystkimi. Otworzyłem drzwi i ujrzałem kolejne szare pomieszczenie. Pojedyncze łóżko, biurko ze sklejki, brązowa szafa. Wszystko to otoczone poplamioną zielenią. No cóż, od czegoś trzeba zacząć.

- Czy jest możliwość przemalowania ścian, przynajmniej w tym pokoju? – spytałem z nadzieją.

- A co, nie podoba ci się? Taki ładny kolor, przecież zielony uspokaja. Jak pomieszkasz jakiś czas, to się zastanowimy. Wiesz, gdybym tak pozwalał każdemu lokatorowi przemalowywać ściany, to by nie zdążyli nawet dokończyć, a już by się kolejny wprowadzał – usprawiedliwiał się Patches.

- Tak często się tu zmieniają lokatorzy? – spytałem podejrzliwie.

- Czy ja wiem czy często – odpowiedział lekko speszony – tak często, jak wszędzie.

- Rozumiem. No cóż, koszty już znam, więc zastanowię się i dam panu znać odnośnie decyzji wynajmu.

- Nad czym się tu zastanawiać? Mieszkanie jak ta lala. A cena jaka dobra! Nigdzie pan nie znajdziesz lepszej oferty.

Impertynencja nieciekawej osoby właściciela zaczęła działać mi na nerwy. Zawsze irytowały mnie takie narzucające się charaktery. Jednak, co do samej oferty miał rację. Cena była wyjątkowo atrakcyjna, więc lepszej nie znajdę. Mieszkanie co prawda, pozostawiało wiele do życzenia, ale w moich planach widniało ono jedynie jako okres przejściowy. Po krótkim czasie podjąłem więc najgorszą decyzję w moim życiu i zgodziłem się na wynajem. Niedługo potem rozpoczął się mój koszmar.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia humor, akurat udało mi się rozczytać, może tylko i aż :) 
    • jestem dla ciebie objawieniem  wszystkich cnót  gotowych na lizanie    choć myję okna niedbale  i czasami zapomnę że skupianie uwagi na sobie  jest dla mnie uciążliwe    a moje usta się czerwienią  bardziej niż wczoraj  tylko w miękkim półcieniu  twoich wątpliwości    wiem że o mnie myślisz    wiem że do mnie mówisz  kiedy idziesz spać  układając głowę  na poduszce                                                                                        spierdalaj kurwo 
    • Jestem duchem wielu różnych ludzi w jednym ciele.   Rozpływam się, siedząc na krześle — zamieniam ciało w wodę i próbuję dosięgnąć fali.   Zbiorowa świadomość wymywa marzenia i ludzkie dusze: ich myśli, pragnienia, pożądania.   Wszystko, z czego kiedyś byli zbudowani i przez co mogli nazywać się człowiekiem, zniknęło w morzu słów i niespełnionych obietnic.   Pozostaje jedynie gorycz i żal — cierpki smak na języku bez końca.   Czujesz go, choć nie masz ciała; jesteś tylko wyobrażeniem przeszłego „ja”, powoli rozmywanym wraz z kolejną pełnią.   Krzyki odbijane od klifu ze zwiększoną amplitudą nie pozwalają zasnąć. Nie pozwalają odpocząć. Nie pozwalają uciec.   Płaczesz nad losem swoim i umęczonych ludzi.   To wyobrażenie łez, wyobrażenie smutku. Tak trudno zaakceptować, że nie ma już nic.   Jesteś sam. Każdy człowiek, którego kochałeś, zniknął bezpowrotnie — utopiony w tafli grzechów.   Nie ma Boga. Nie ma litości. Pozostało jedynie cierpienie i strach.   Rozpościeram skrzydła, pływając w ludzkiej godności.
    • @infelia nie rozumiem wiesza, chcesz wydobyć dobre cechy, żeby się spodobały komuś. Albo chcesz tak celowo zrobić dla swojej zabawy.
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu     trochę w nerwach pan makowiec aż się w brzuchu mak poplątał cukierenka jemu w głowie tylko nie wie jak wygląda     czupiradło lukrowane? przepaloną skądś wywlekli? ale gdzie tam piękno same wyrzeźbiona dziś w cukierni     już ją widzi ciasta fałdką aż rodzynek nagle stoi jęczy z boku stary piernik bo mu widok karp zasłonił    lico słodkie cała reszta kolorowa karmelowa oblubieńca to pocieszka lecz w jej sercu wielka trwoga    jeden z gości chce ją schrupać ma apetyt na jej kształty pan makowiec blachą stuka kocha przecież nie nażarty     gościu widzi smaczny maczek aż go wzięła wielka chętka lubo moja choć zapłaczesz ty przeżyjesz mnie pamiętaj     cukierenka jest w rozpaczy gdyż makowca głupol trawi więc wskoczyła mu do gardła aż się człowiek nią udławił
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...