Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ostatnie opowiadanie (roboczy tytuł) cz. 3


Rekomendowane odpowiedzi

 

            Zdarzył się taki dzień w ich wygodnej i powolnie płynącej znajomości, że on zapadł na gorączkę. Któregoś wieczora termometr, skądinąd wygodny, bo elektroniczny wskazał, że jego temperatura ciała wynosi aż 39 stopni. Usiadł przed komputerem i rozpoczął internetowy proces diagnozy, z którego powychodziło mu z piętnaście potencjalnych i bardzo groźnych, a nawet nieuleczalnych chorób. A to rak, a to stwardnienie rozsiane, a to najróżniejsze choroby psychiczne. Nie ukrywam, że w tym zachowaniu – jak na mój gust - było coś z hipochondrii, no ale nie jest mi oceniać tę parę. Gdy gorączka mu przeszła, znów w wolniejszy dla nich dzień ona i on spotkali się i przedyskutowali tę skądinąd poważną sprawę. Doszli do wniosku, że powinni oboje się gruntownie przebadać, żeby sprawdzić, czy któremuś z nich coś przypadkiem nie dolega. Zdawali bowiem sobie sprawę, że w tu i teraz niezmiernie dużo ostatnio mówi się o zdrowiu i jego najróżniejszych odmianach, a kolejne znane postacie z kraju i zagranicy przyznają się do szeregu najróżniejszych chorób i dolegliwości. I on i ona w najbliższej przychodni medycznej, do której notabene mieli również całkiem blisko, zlecili medycznym cały zestaw gruntownych badań lekarskich. Przychodnia była prywatna dlatego nie musieli stać w nieskończenie długich kolejkach, a koszt badań ich nie przerósł, bo mieli całkiem sporo tak zwanych środków na życie. Po dwóch albo trzech tygodniach im wyszło, że tak naprawdę obojgu kompletnie nic nie dolega, a wyniki badań są wręcz wzorowe i oboje są kolokwialnie mówiąc zdrowi jak ryba. I znów sprzyjało im szczęście i ich związek mógł jeszcze lepiej się zarysować, bo przecież okazało się, że oboje są całkiem zdrowi i nie było przed nimi żadnych przykrych i niewygodnych w tym zakresie widoków na niepewną przyszłość. Objaw gorączki nigdy później się u niego już nie powtórzył, może czasem co najwyżej któremuś z tych dwojga przytrafiło się jakieś lekkie przeziębienie lub nieznaczny i niezbyt długi ból głowy. Są tutaj całe rzesze ludzi, którzy nie mają takiego komfortu zdrowia, ale oni nawet nie bardzo sobie z tego faktu zdawali sprawę, bowiem w życiu prywatnym i zawodowym zajmowali się czymś zupełnie innym, a temat usług medycznych lub farmaceutycznych niezbyt ich interesował. Poza tym funkcjonowali we właściwie zdrowych rodzinach i żadne z nich nie musiało się kimkolwiek przesadnie opiekować. Oboje też nie mieli w zwyczaju jakoś nadzwyczajnie zważać, czy dbać o zdrowie. Całe zestawy co i rusz reklamowanych w telewizji podejrzanego pochodzenia farmaceutyków oględnie mówiąc nie leżały w ich kręgu zainteresowań. Od tamtego czasu narrator zwykł niekiedy mawiać, że tej wspaniałej parze sprzyja nawet bogini medycyny Hygeia, bo że sprzyjał im bóg medycyny estetycznej Apollo niejednokrotnie wspomniałem już wcześniej, ale mam nadzieję, że w którymś z kolejnych akapitów lepiej i precyzyjniej rozwinę tę myśl, zresztą jak wspomniałem z dziennikarskiego obowiązku, a i ja bywam tutaj czasami obowiązkowy.

           Gdy wiosna dobiegła końca i nastało lato nie mieli żadnych problemów aby móc wspólnie wybrać się na urlop wypoczynkowy. Po niezbyt długim zastanowieniu wybrali luksusowy kurort w którejś z nadmorskich polskich miejscowości. On miał świetny samochód marki amerykańskiej, bodajże Teslę, a co za tym idzie zupełnie wygodnie mogli pojechać nad morze, którąś z nowo wybudowanych trzypasmowych autostrad. Jazda zabrała im jakieś cztery godziny, podczas których zatrzymali się tylko raz na tankowanie. Klimatyzowany pojazd ułatwił im nieco komfort podróży. Pakowny bagażnik auta pomieścił ich wcale nie najmniejsze bagaże. Traf chciał, że tego dnia dopisywała im pogoda, bowiem było nie za ciepło, ani za zimno i tu i tam wiał chłodny i przyjemny wietrzyk. Ona z czystym sumieniem mogła ulokować swoje kształtne nogi na desce rozdzielczej samochodu, a nawet niekiedy trzasnąć zbyt mocno drzwiami od strony pasażera, co jemu krótko mówiąc nie przeszkadzało, a nawet z przyjemnością kątem oka zerkał na jej odkryte nogi wystające spod ładnej i zwiewnej sukienki z dużym dekoltem. Okazało się również, że apartament, który wybrali był przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Był świetnie wyposażony i umeblowany z wygodnym łożem małżeńskim nieziemsko pokaźnych rozmiarów. W apartamencie niczego nie brakowało, a ona mogła wykonać zestaw pięknych zdjęć tego miejsca i wrzucić na swoje stories w internecie, choć ona akurat nie szafowała w necie informacjami na temat prywatności, o czym jeszcze wspomnę poniżej. Ośrodek miał basen, saunę, serwował smaczne śniadania i obiady, a wieczorami do późnych godzin nocnych był otwarty bar, w którym oboje nie musieli pilnować się z używaniem alkoholu. W dodatku ośrodek był w świetnej lokalizacji i jak tylko zechcieli się gdzieś wybrać nad morze nie napotykali na swojej drodze żadnych logistycznych problemów. Oboje bardzo lubili przeróżne spacerki po okolicy. Mieli ten niebywały komfort, że w zasadzie nie byli jakoś specjalnie rozpoznawalni, co powodowało, że mogli zniknąć w tłumie, choć zdaje się musieli urodą, spokojem i radością niekiedy zwracać na siebie uwagę. Mogli tu i tam sobie potańczyć przy nastrojowej muzyce lub szumie niczym nieograniczonego morza. Oboje umieli pływać, dlatego kąpiele w morzu sprawiały im przyjemność, a w okolicy w tym czasie nie było żadnych przeciwwskazań do kąpieli. Podobali się sobie mokrymi. Po przejściu dwóch czy trzech kilometrów od ich miejsca noclegu plaża nie była wcale zaludniona. Słowem żyć nie umierać. I chyba od tamtego wyjazdu zaczęli się kochać, ale o tym już w następnym akapicie. Byli zdaje się parą już od dwóch miesięcy i niczego nie musieli sobie odmawiać, więc sobie nie odmawiali, czemu doprawdy trudno się dziwić.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Leszczym no niczego, teraz robię kompot, zmieszałem kolory:) tyle tego nazbierałam, ze jutro zrobię konfiturę też i część zjem :) poczułam, się jak na jakieś wsi, gdy zrywałam z tymi babeczkami. Jednej mąż walczy tam i płacze codziennie i opowiadały mi, ze Putin może na Warszawę coś zrzucić, a ja lepiej nie. Zapytałam się czy ich domy stoją, nic nie wiedzą co się tam dzieje z ich domami. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...