Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Schody


Rekomendowane odpowiedzi

Staczał się po schodach,

monolitowych stopniach pokrytych złotem.

Kończyny się łamały, kręgosłup gruchotał.

Na dole tłum nagich pobratymców, dźgał dzidami niebo.

 

Słyszał w głowie boskie litanie,

dziękczynne szepty wielkich istot i duchów przodków.

W głowie wzbierał się raj,

przedsmak eksplozji śmierci.

 

Mokry szum w uszach narastał, przetykany gruchotaniem kości

i łupnięć ciała o kolejne stopnie.

Staczające się szalało jak kukła.

Poddał się boskim siłom, wciągającym go w pozaziemskie otchłanie.

 

Kiedy ból stał się wiecznością, łupnął o miękką trawę,

choć nie wiedział, ile spadał w wieczności.

Czas rozmywał się,

to wizje bogów stawały się wyraźniejsze.

 

Zatrzymał się, otaczali go zawodzący pobratymcy.

Widział raz ich, a chwilę później mleczne sylwetki przodów.

Kapłan na górze świątyni stał się teraz mały jak lalka,

a gdy pojawiali się przodkowie, z pleców kapłana wyrastały wielkie skrzydła.

 

Pozaziemskie czucie.

Tu na dole pożałował, że na szczycie świątynnych schodów,

gdy kapłan wykrajał mu serce, na parę chwil zwątpił.

Serce w ofierze bogom, eksplozja śmierci w czole.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...