Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

 

:przed wojną polska wieś nie miała prądu elektrycznego

miała za to wszy, Pica Polonica i zgniłe zęby

martwe płody zostawiane na polu przez matki

nie było lekarzy i opieki medycznej

chłop mógł zobaczyć iluminację jaką daje

strumień uporządkowanych elektronów

przypływających przez wolframowy drucik

jedynie zakradając się pod okna pańskiego dworu

gdzie Pan posuwał Panią analnie

 a wokoło szczekały coraz bardziej wkurwione psy

 łase na nagrodę jaką dawał szlachcic

za rozszarpanie ciekawskiego  wieśniaka

 

: w komunie przaśny rolnik

dawał miastu chleb

robotnik po oddaniu moczu

w przerwie między montowaniem kół

a dospawaniem brony  dawał cały ciągnik

marząc o grzebaniu w kroczu

swojego wiejskiego pobratymca

by sprawdzić  jak twarda jest

 kułacka prostata

 

:uśmiech lśnił na ogorzałym obliczu gdy przemierzał pola

 na swoim traktorze zapatrzony w słupki wzrostu gospodarczego

 planów zbioru  z kwintala oraz delektował się

najświeższymi przemówieniami Edwarda Gierka

 

:to już przeszłość

kultura na wsi leje się gigabajtam

bity docierają pod strzechę komórkami

rolnik szuka żony na porno kanałach tematycznych

 Barbara i Bogumił ze wsi Wacki Wielkie

 nie żrą wyłącznie schabowych z kapustą

(Czy znajdzie się Dąbrowska od Grażyny i Janusza z powieścią „24/7”?)

 

:talerze z IKEI, żarcie inne, chłop uprawia perwersję kulinarną

chodzi po mszy na sushi, delektuje się hoso-maki i takenoko

bary sushi zwane suszarniami wyrosły w całej Polsce jak grzyby

po radioaktywnym deszczu z Czarnobyla

Sushi zasiedliło na dobre polskie wsie i przedmieścia

jak Polska długa i szeroka

Sandra I Brian po kościele idą na Sushi do Susharni wiejskiej

noszącej imię jednego  ze zwyrodniałych seksualnie diabełków

płatających psikusy na planie filmowym Akiro Kurosawy

znane też wtajemniczonym smakoszom

oraz księdzu z pobliskiej parafii który przecież nie potępił

obżarstwa prawie surowymi rybami i listkami Nori

 

:na stodole przy drodze wjazdowej do Poznania przez Starołękę

 ktoś napisał znamienne słowa „POLSKA WIEŚ CHCE SUSHI!”

parę dni później ktoś namazał innym kolorem „I POKOJU”

słowo „POKOJU” przerobiła inna dłoń

 zmieniając U na O kreskowane i dodając -WEK

haiku uzyskało brzmienie „POLSKA WIEŚ CHCE SUSHI I POKOJÓWEK!”

 po paru dniach ktoś jeszcze dorzucił kilka brakujących literek

 „I CHUJ”

 

 

 

 

 

 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Był sobie pewien poeta, ogólnie znany z imienia i nazwiska oraz kilku innych spraw i radził sobie w życiu nawet lepiej niż doskonale. A każdym razie na to wyglądało właśnie i być może nawet wbrew pozorom. Tymczasem jego wiersze nie radziły sobie z życiem wcale a wcale. A w każdym razie wyglądało, że tak jest, zwłaszcza jak to się mówi na pierwszy rzut oka i przy pierwszym czytaniu. W świecie coraz lepszych śladów ta niezgodność była coraz bardziej widoczna, bo teraz i być może w przeciwieństwie do przedwczoraj dużo więcej widać i słychać i inne różne takie najprzeróżniejsze. Ogólnie chyba – jak to się mawia – więcej wiadomo, co jest jednak dyskusyjną tezą, od której znajdziesz mnóstwo wyjątków. Zresztą zdaje się, że tych wyjątków tylko przybywa, a nie ubywa, ale to temat na inną historię, dodam tylko, że równie ironiczną i sarkastyczną i inne takie tym podobne. Cóż, czytelnicy w przeciwieństwie do lat mocno poprzednich z tym faktem fantem musieli się bardziej zmierzyć, co bywało i wygodne i niewygodne, czasem do tego wręcz jednocześnie. Wygląda na to, że wcześniej nie mieliby podobnych problemów, albo relatywnie mniejsze. Zresztą poeta im tłumaczył, że on tylko odwraca uwagę, ale oni, ani nie czytali, ani nie słuchali go zbyt uważnie, bo przecież mieli na swoich głowach multum własnych spraw, notabene niejednokrotnie jeszcze trudniejszych do wyjaśnienia. Gdzie jeszcze przepiękniej nie idzie czegokolwiek ustalić. Gdzie piękno i gdzie ciekawość to jedno, a gdzie prawda i kłamstwo to drugie. Gdzie forma, a gdzie istota to trzecie. Natura, sztuczność, rola, zawód to chyba już po dziesiąte, albo i lepiej, albo i jeszcze lepiej... Właściwie autor niniejszego wcale się sobie nie dziwi, że kończy każde zdanie kropką, bo po prostu jest w kropce. Zresztą bardzo możliwe, że zawsze był, a nawet będzie przez czas dłuższy niż do określenia, czy do opisania.    Warszawa – Stegny, 14.04.2025r.
    • @Leszczym Zgadzam się, to nie jest bajka, moim zamysłem nie bylo jej napisanie.
    • W pałacu mieszka para bywają królem i królową.   Na ścianach są ozdobne linie. Wyrysowane są rośliny - często czterolistne koniczyny. Nie braknie morskich muszli…   Zamek ma trzy baszty i dwanaście okrągłych okien…   Gdy przybywa słoneczny rycerz, podnoszą zwodzone mosty.          
    • "Najniebezpieczniejsza jest pora, gdy nic się nie dzieje, nic nie boli i nic nie dokucza. Gdy wszystko toczy się nurtem spokojnym, a sprawy dojrzewają z wiosenną ufnością." Rajmund Kalicki "Dziennik nieobyczajny" wieczór nacechowany płynnością linii, jakby go Luigi Colani zaprojektował. łagodne daje mi w kość. ech, czuję, że przeciąga się w środku, z hurgotem w stawach, puchate i wszystkookie zwierzątko intelektualne, sapacz-gryźca, co wykatulał się z chmur, by mnie rozleniwić. rozanielić. nawet blask słoneczny jest jakiś porowaty. nic, tylko leżeć i się przejmować. czymkolwiek. rozdrapywać zabliźnione. a może: otrząsanie się z zapyziałości. mentalnej. oto stoję przed dębową biblioteczką szczelnie wypełnioną tomami. wszelkie problemy ogniskują się w ich zawartości. grzeszek w koronkach, szpetne przekleństwo podniesione do rangi sztuki wysokiej. opisy takie, że aż można za nie przynoblić. i mały ja, schłostany wiechetkiem pokrzyw, ostrym językiem prześmiewcy. nieumiejący czytać, a więc bronić się przed jadem paszkwili, głuchą i głupią tkanką plotek. jeden sukinsyn z mojej wiochy, w ramach zemsty, bo nie chcę z nim więcej pić ani ćpać, rozpuszcza famę, że jestem pedałem (nie mylić z gejem). powinienem się tym przejąć, co najmniej zwyzywać idiotę. a mi się pisze powieść "Niewzajemne". poczciwość to welurowy czołg, który przejeżdża mi po głowie. obłęd.      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...