Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

żwawo umykam

między wersami w kołtunie słów 

i skąpej interpunkcji

skwapliwie prześlizgując się 

przez rozpaloną myśl 

że mnie znasz 

i wtedy echo z dawnych lat 

donośnie rozbrzmiewa

pod strzechą ze złotych wyznań 

pęka niewidzialna nić 

...

 

 

Edytowane przez Ewelina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Ewelina

Tajemniczo dzisiaj u Ciebie. Inaczej niż zwykle.

Może dotyczy jakiejś dawnej znajomości, która w jakiś sposób powraca, a może jednak nie. Dokładnie nie wiadomo.

Tak jakby kogoś się spotkało i nie byłoby się pewnym, czy to ta osoba, czy inna.

Uciekając na jawie, a może tylko w myślach przed powracającym, by zerwać niejasną nić.

Opublikowano

@Rafael Marius wiersz napisałam w reakcji na usilne próby interpretowania moich wierszy przez kogoś kto należy od dawna do mojej przeszłości, choć zdaje się, nie pogodził się z tym i doszukuje się w moich tekstach czegoś, czego tam nie ma i czego nigdy bym nie umieściła. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Faktycznie lubię poszukiwać sensu w trudnych wierszach. Czasem nawet się udaje.

Poza tym to rozwija intuicję, zatem nie jest to tylko sztuka dla sztuki.

 

Ja również, choć podobnie jak i Tobie czasem mi się zdarza, coś zawiłego celowo napisać. A niekiedy mimowolnie.

Opublikowano

@Rafael Marius takie rozszyfrowywanie to tęgi trening dla umysłu :) Trzeba mieć i ciekawość w sobie i chęć odkrywania albo lubić wyzwania :) Ewentualnie wszystko to na raz :) 

Czasem rzeczy oczywiste nie są oczywiste a nieoczywiste okazują się całkiem oczywiste :) wszystko zależy czy trafi się na odpowiednią ścieżkę i będzie się nią podążać wierząc właśnie swojej intuicji.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Otóż to.

Ja mam wprawę w interpretacji zdobytą na kartach Biblii. Gdy czyta się Ją w językach oryginalnych to pokazuje 70 twarzy.

A jedyna słuszna interpretacja, to nic innego jak umniejszanie Słowa Bożego.

 

Patrzę przez to doświadczenie na poezję.

Odziedziczone po przodkach spojrzenie na tekst.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jesteś niemożliwy:). Nie wiem wprawdzie, jak to odbiorą dziewczyny, bo mają jednak większe doświadczenie. Pozdrawiam.
    • @KOBIETA @M jak Malkontent również milo
    • @Migrena  Nie znam się… chociaż, nie zawsze jest tak, jak tutaj „Przeglądowo/okresowo”
    • W poczekalni pachnie lękiem i lawendą, jakby ktoś spryskał powietrze zapachem wszystkich tajemnic, które kiedykolwiek urodziły się w ciele kobiet. Siadam na krześle, które trzeszczy jak archiwum kobiecych wnętrz, jakby jego śrubki znały alfabet ud, miednic i brzuchów, z których powstawały małe światy, wielkie dramaty i czasem tylko zwykłe „wszystko w normie, proszę pani”. Wchodzi on - ginekolog, nawigator po oceanie kobiecego świata, pół‑detektyw, pół‑astronom macicy, który nawet cień owulacji potrafi wyczytać z mapy kosmosu, jakby szukał sygnałów życia w galaktyce, gdzie kosmici zapomnieli wysłać instrukcję obsługi ciała. - Proszę się położyć, mówi, tonem nauczyciela cyrku, który zaraz pokaże sztuczkę, ale z delikatnością kota na rozgrzanej blasze. Rozchylam nogi, odsłaniając wszystko tak dokładnie, że czuję się jak eksponat w świetle reflektorów, a on wchodzi z uśmieszkiem jak ktoś, kto właśnie dostał dostęp do części świata zwykle zamkniętej na trzy zamki, z narzędziem, które wygląda jak miniaturowy teleskop do planet rodzących życie i dramat jednocześnie. Przesuwa się delikatnie, a moje ciało otwiera się jak mapa nieznanych galaktyk. Tam, gdzie światło reflektora pada najczułej, kryje się punkt G - maleńka, pulsująca perła, jakby sam wszechświat zostawił w tym zakątku tajemnicę radości, miniaturową gwiazdę gotową rozbłysnąć. Łechtaczka - subtelna świątynia przyjemności - rozkwita w mikroskopijnym rytmie życia, otwierając się jak kwiat poranka, którego zapach zna tylko kosmos i ja. Ginekolog spogląda z powagą astronoma, który odkrywa nowe planety w galaktyce wnętrza kobiety, z zachwytem notując każdy puls, każdy fałd, każdą drobną tajemnicę, jakby patrzył na arcydzieło, które powstało z najczystszej geometrii życia. - Hm…  mruczy jak stary kocur, który właśnie odkrywa nowe królestwo myszy. - To jest prawdziwa galeria natury! Każda fałdka, każdy zakamarek, każdy sekret - arcydzieło! Czuję, że moje ciało staje się mapą starożytnych labiryntów, a on jest Minotaurem‑przewodnikiem, który wie, gdzie czai się każdy strach i każda nadzieja. - A tutaj…  wskazuje narzędziem - -  kwitnie życie i… ewentualnie mała niespodzianka. Chichotam w duchu, bo w tej ceremonii nie ma miejsca na wstyd, tylko na absurd i kosmiczny zachwyt nad ludzkim wnętrzem. Na koniec odchodzi z miną człowieka, który własnie zgarnął złoty medal w konkursie „Co kryje się w środku?”, odbierając statuetkę z miniaturowym teleskopem i konfetti z hormonów. A ja zostaję tam - pół naga, pół święta - leżąca jak robot na przeglądzie technicznym, bez osłony, gotowa na diagnozę życia, z nogami otwartymi jak szuflada w warsztacie, zastanawiając się, czy życie naprawdę jest tak proste, że wystarczy jeden ginekolog, żeby zrobić mi tylko przegląd okresowy i powiedzieć z entuzjazmem: „Wszystko działa, proszę pani, proszę tylko nie zapominać o smarowaniu.”    
    • @Berenika97

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...