Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Inne spojrzenie, część 114


Rekomendowane odpowiedzi

   Jezus nie pytał żadnej z żon, czy czuje się usatysfakcjonowaną miłosnymi uniesieniami. Nie chodziło tyle o to, że jako Wszechwiedzący wiedział wszystko, ani też, że nawet gdyby nie wiedział, to ze swymi duchowymi umiejętnościami mógł w każdej chwili zajrzeć do każdego z żoninych umysłów - i wtedy już wiedziałby. Rzecz polegała dokładnie na tym, że wyczuwał wszystkie pragnienia i odczytywał wszystkie myśli. A jako mężczyzna w pełni doskonały w taki też idealny sposób owe pragnienia spełniał. Dlatego wyznania "Tak mi było dobrze w nocy" * i prośby o więcej były Dlań tyleż spodziewane, ileż oczywiste. Ale, ponieważ Dlań również, jako człowieka i jako Boga, stanowiło przyjemność słuchanie takich wyznań i otrzymywanie takich próśb, przeto nigdy owej oczywistości nie podkreślał. 

 

                              *     *     * 

 

   - W takim razie lecimy? - książę Jurij zapytał retorycznie w imieniu Jezusa, gdy śniadanie w sali biesiadnej zaczynało dobiegać końca. - Proszę więc, gdy skończycie, wrócić do swoich komnat, zabrać ze sobą potrzebne rzeczy i przyjść na dziedziniec. Pierwszym miejscem, do którego polecimy i w którym się zatrzymamy, będzie nasz Księżyc. Jego gospodarze zostali już powiadomieni i czekają na nas ** .

   - Gospodarze? Naszego ziemskiego Księżyca? Ale jak to? - odezwało się kilka mniej świadomych osób.

   - Skoro nasz dostojny gość tak twierdzi, najwidoczniej jest to prawdą - odparł książę, udzielając tym samym odpowiedzi dostosowanej do stanu świadomości pytających. Chociaż, jeśli chodzi o niego samego i o księżnę, oboje doskonale wiedzieli, jak sprawy się mają.

   - Gdy przylecimy i wylądujemy, sami zobaczycie - dodał, odebrawszy od Jezusa telepatyczną sugestię, by tymi właśnie słowy uzupełnił odpowiedź. - To, co zobaczycie - co zobaczymy - będzie fascynujące... 

 

                              *     *     *

   

   Lot na Księżyc nie trwał długo i z racji technicznych możliwości gwiezdnego statku odesłanego w inny wymiar aroganckiego Anunnaki - przewyższającego pod tym względem bardzo wiele istot sfery Mroku, o ile nie każdą - i z racji stosunkowo małej przecież odległości. Gdy pilotujący statek Jezus zbliżał się nim do powierzchni Księżyca po stronie niewidocznej z Ziemi, książę Jurij włączył komunikator, by powiadomić o ich rychłym lądowaniu.

   - Witaj, Jezusie - odezwał się przywódca kolonii Starszych Sióstr i Braci, zamieszkujących ziemskiego satelitę. - Witajcie i ty, księżno Molchano i ty, książę Juriju - w głosie mówiącego pobrzmiewały szacunek dla tak znamienitych gości i osobista harmonia. - Cieszymy się, mogąc gościć was i waszych towarzyszy. Otwieramy bramę hangaru, zobaczycie go na prawo od toru waszego lotu.

   Istotnie, na powierzchni Księżyca, widocznej przez okna z prawej strony kabiny pilota, pojawiło się jakby pęknięcie. Najpierw wąskie, w postaci świetlistej linii prostej. Stopniowo stawało się coraz szersze, przyjmując kształt rozświetlonego prostokąta. Jezus stopniowo zmniejszał prędkość pilotowanego pojazdu, jednocześnie zbliżając się do wlotu do wnętrza Księżyca, aż do zupełnego jej zredukowania, by zawisnąć nim nad hangarem. A potem, ustawiwszy pomocnicze silniki hamujące we właściwej pozycji, opuszczał statek coraz niżej i niżej. Aż do precyzyjnego nim wylądowania w miejscu, wskazywanym przez mrugające zielonymi strzałkami światła czujników.

   - Ano, to jesteśmy na miejscu - uśmiechnął się do swoich żon, które koniecznie chciały zobaczyć ostatnią część lotu i przebieg lądowania z kabiny pilota. Dla rozładowania ich niepokoju - najmniejszego u Mai, przyzwyczajonej wszakże do odbywania kosmicznych lotów, a najsilniejszego u Ewy - uśmiechnął się niczym Obi Wan Kenobi po szczęśliwie zakończonym awaryjnym lądowaniu na Courusant.

   - Znowu się udało *** . 

   Po czym włączył urządzenie do komunikacji wewnętrznej, by poinformować pozostałych uczestników wyprawy, że mogą szykować się do wyjścia.

   - Czekajcie koło wejścia - powiedział. - Za chwilę opuścimy nasz statek. Przywódca Gospodarzy, jego rodzina i najbliżsi współpracownicy już czekają, by nas powitać i ugościć. Możecie oddychać swobodnie - dodał uspokajająco, odbierając myślowe obawy Neda Landa. - Wewnątrz Księżyca jest wytwarzana, przy pomocy maszyn, potrzebna nam atmosfera. Bardzo zbliżona do naszej, ponieważ nasze ziemskie organizmy są podobne do organizmów istot tu mieszkających. Po czym znów uśmiechnął się, zwracając się do swoich żon.

   - Chodźmy się przywitać.

 

                              *     *     *

 

   - Witajcie - ze swobodnym uśmiechem powiedział Jezus do również uśmiechniętego przywódcy miejscowej społeczności Starszych Sióstr i Braci. - Miło was znowu spotkać.

   - Witaj, Jezusie - jako się rzekło, wspomniany przywódca był równie naturalny i swobodny. - Witam serdecznie Ciebie, twoje żony i wszystkich pozostałych towarzyszy. 

   Powitalne grzeczności i wstępne rozmowy były równie swobodne ze względu na wysoki poziom świadomości większej części przybyszy z Ziemi. Jedynie w przypadku Neda i Rzymian, ze względu na wojownicze przecież ich usposobienia, Gospodarze potrzebowali trochę bardziej koncentrować uwagę... 

Cdn.

 

* Słowa te zaczerpnąłem z "Ostatniego Dona" autorstwa Mario Puzo. Kto nie zna, polecam.

** Film potwierdzający, że satelita Ziemi jest, mówiąc wprost, stacją kosmiczną, można obejrzeć na kanale "Tajemity" na YouTube. 

*** Cytat pochodzi z odpowiedniej sceny "Zemsty Sithów", III Epizodu "Gwiezdnych Wojen". 

 

   Voorhout, 25.03.2023

 

 

 

 

 

        

 

  

 

 

 

 

 

 

   

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Kumam, jednak wydawało mi się, że w tej dywagacji inspiruje Cię treść owego "serialu" (jak nazywasz ten słowotwórczy szmelc), co kompletnie było dla mnie niezrozumiałe. Ale może to ja znów nie czaję bazy? ;P 

 

 

Edytowane przez tmp (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   Szczególnie wtedy, gdy definicje skrojone "pod fałsz", mające na celu podtrzymywanie wprowadzonego uprzednio nieprawdziwego światopoglądu, są zbyt wąskie. 

   Dzięki Ci wielce za komentarz i siostrzane serduszka . Serdecznie Cię pozdrawiam .  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dlaczego na podstawie serialu mam pisać komentarz??? Serial obejrzałam z przyjemnością, ponieważ grało tam bardzo dużo przystojnych mężczyzn i dwie boginie Aslaug i Porunn i oczywiście moja ulubienica mityczna Lagertha

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wiesław J.K.

   Drogi Wiesławie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

, dzięki Ci wielce za literacką wizytę i zwrócenie uwagi. Cenię sobie Twoje uważne czytanie  

   Mówiąc potocznie: "nie było opcji, aby się nie udało". Ale myśli podsunęły mi wspomnianą scenę z Epizodu Trzeciego "Gwiezdnych Wojen", wraz z wypowiedzianymi słowami, oczywiście. 

   Serdeczne pozdrowienia, Wiesławie . 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Przepraszam, ten mój komentarz był kompletnie... z głupia frant. Coś mnie naszło żeby się podroczyć i "pomyślałem", że fajnym sposobem na to może być zaczepna wypowiedź w temacie którego ni w ząb nie rozumiem. Dzięki za wyrozumiałe podejście do moich bredni... :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Leszczym Mnie się kojarzy z powiedzeniem "z nim to można by konie kraść". Czyli o człowieku do którego ma się duże zaufanie. Sęk w tym, że takich coraz mniej. Zatem lepiej nie kraść, a jeśli to samemu.
    • @Rafael Marius ja ma rodziny w Warszawie, czy ja ich często odwiedzam, zmieniły się czasy, nie chcę się odwiedzać. Jedynie z siostrą i bratem utrzymuję znajomość. A tam ciotki pstroki tylko są już. A w pracy też nie chcę się rozmawiać, u mnie koleżanka siedzi ze słuchawkami w uszach i nawet nie wie co się dzieje, ma gdzieś towarzystwo, nie chce mieć dzieci, bo dziecko zniszczy jej plany w tańczeniu. Z jednej strony to dobre, bo nie ma rozmów, odwala się pracę i ma się swoje sprawy. ja tylko z sąsiadką rozmawiam, bo jest fajna, taka zakręcona. Niestety zmieniają się czasy, siedzimy tylko w internecie. :)
    • @Nefretete Wiem jedno, że Elvis Presley znał się na muzyce. Muzyka naprawdę mu i w nim grała :)) I to jest klue do Elvisa Presleya :)) On po prostu to miał ;)))) Pozdro !!!! 
    • Kto wie, może kiedyś ubrałabym się w świt i lazur nieba? Gdzieś na innej kuli ziemskiej ... Czy mi tego trzeba? Dramat bywa śmieszny: zmieniam dzwonki w telefonie, płaczę Kładę się spać obok pytania: ''czy go jeszcze kiedyś zobaczę?'' Śmieszność dzielona przez 180 stopni ... Upał. On przecież nigdy nie zadzwoni. A w każdym razie nie tutaj, więc ...   Tłukę szklanki i wazy. Furia - najlepsza maść na miłosne urazy Najgorzej jest pocałować kogoś, kto mieszka pod biegunem Życie już nigdy nie będzie takie samo ...  Po wyprowadzce od rozumu.  Zakochać się do szaleństwa Słuchać tej samej płyty Ekstaza i dramat - co noc prawowity Najgorzej spędzać całe doby, wieczne dwadzieścia cztery  godziny - myśląc o braku wzajemności Bez orzekania o winie...  
    • Tak naprawdę człowiek rodzi się ciszą.  Zdumiony własnym cudem.  Gotowy na krzyk zdobywania i na płacz przegranej.  Bo po to tu jesteśmy: bezradne masy tulące się do siebie w skalnych uskokach biedy i upokorzeń. I kilku starych królów dzierżących wszystkie asy.  I kilku złotych księciów rzucających zatrute strzały w  arrasy wielkiej zbiorowej niemocy.  Mamy także niewidzialne oręże: Boga - w różnym formacie, z różnym natężeniem łaskawości i gniewu.  Czy miesięczne niemowle płaczące w mieszkaniu obok jest na to przygotowane?  Czy już od przedszkola będzie chciało 'naprawiać świat' i wprowadzać swoje porządki? Nie ma potrzeby nic naprawiać, bo w sumie nic się nie zepsuło.  Nie ma nawet bałaganu. Wystarczy, że jesteśMY ze swoją melodią, częściami zamiennymi i swoim porządkiem - i jest nas tak dużo, że nie tworzymy już nic, oprócz zgranych dyskordów lamentu odśpiewywanego na głosy.  Mam to szczęście, że Bóg dał mi prosty rozumek.  Chcę tylko dryfować i przetrwać. Rozumiem jednak ludzi, dla których celem była/jest zamożność i idące za nią wpływy: oni po prostu lubią życie na hamaku z klejnotów zawieszonym tak wysoko, że nie dosięgają ich jęki 'współbraci,' którzy też chcą tych hamaków, ale ...  Dziś wróciłam do domu mocno poturbowana: gdy przechodziłam przez cmentarz, dopadł mnie grad - cała chmura poszarpanych sznurków i różnorakich szlachetnych kamieni:  pereł, brylantów, szmaragdów i opali... Gromadka żałobników wracających z zakończonego pogrzebu spojrzała na mnie ze smętnym wyrzutem: bezczelnie wzięłam sobie kilka do domu!  "Na zawsze ... "     
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...