Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

06.01.2083
Dziś była niedziela. Całkiem fajna pogoda. Szczypiący mrozek od rana i słoneczko. Akurat na dwunastą umówiłem się z Martą na spacer. Bardzo ją lubię. Tylko lubię. Chyba. Bo czasem mi się śni, że nie jest tylko moją koleżanką, ale i moją dziewczyną. We śnie robimy łóżkową gimnastykę. Później masaż. Marta ma wspaniałe nogi. Jak się obudzę po takim śnie, to długo nie mogę się otrząsnąć. Jest to jeszcze bardziej trudne, kiedy muszę iść do pracy a tam ona siedzi przy biurku. Zerka na mnie swoimi chabrowymi oczami i się uśmiecha. Ostatnio byłem zakręcony na punkcie Koncity. To już przeszłość. Więcej fascynowałem się jego pięknie przystrzyżoną  brodą i modnymi sukniami, niż emocjonowałem się osobą. Zresztą i tak nie mam szans u niego. Ja zwykła gender femina bez macicy. Wiem przecież z mediów, że on preferuje typowo gejowskie związki.
Wyszedłem rano, koło dziesiątej z domu. Hulajnoga została przeze mnie zamknięta na balkonie. Za zimno na hulajnogę. Odkurzę ja w marcu, może w kwietniu, jak będą rankiem śpiewały ptaki. Muszę się opierać na komunikacji miejskiej w zimie. 
- Nie będziesz żałować - Marta mówiła w piątek.
-  W Wilanowie jest  barokowy pałac  z drugiej połowy XVII w. Jest tam muzeum. Zobaczysz, jak wtedy żyli ludzie. Wiem, że coraz więcej interesujesz się historią - dorzuciła jeszcze.
- Skąd wiesz Marta? - zapytałem.
- Zauważyłam jakie wrażenie zrobili na tobie chrześcijanie. Są oni historią - zatrzepotała swoimi długimi rzęsami. Jednak jest piękna, pomyślałem.
- Jak ostatnio widzieliśmy w tej piwnicy na Pradze, to jest ich całkiem sporo. Tylko trochę śmierdzieli, jaką więc są historią? - zadałem pytanie retoryczne.
- No tak. Istnieją. Są społecznością niszową. Miałam na myśli to, że nie można ich zrozumieć, jeśli nie znasz historii. Jeśli nie wiesz, co się zdarzyło dwa tysiące lat temu. I co się zdarzyło wcześniej. Wiesz, że oni mają swoją taką świętą księgę? Nazywają ją Biblią.
    Spojrzałem jej głęboko w oczy i zobaczyłem morze chabrów i dalej morze chabrów aż po horyzont.
- To już wiem. Czytałem, że nie ma źródeł historycznych, które mówią o istnieniu Chrystusa. Wyrwał się jedynie jakiś Flawiusz - powiedziałem. Czułem, że ją zaskoczyłem.
- No, widzę, że odrobiłeś lekcję. Ale jak można wtedy potraktować Ewangelię i wiele apokryfów? Ktoś niektóre źródła kwalifikował jako historyczne a niektóre nie. Może to jest  trochę dziwne? - jednak była zaskoczona, widziałem to. Użyła słowa Ewangelia a ja, zrozumiałem. Naprawdę odrobiłem lekcję.
Czekałem na przystanku, mając świadomość, że muszę przejechać cała Warszawę z Zielonki do Wilanowa. Jeszcze nigdy tam  nie byłem. Spojrzałem na wschód. Morze wiatraków. Spojrzałem na miasto i poczułem dumę. Prawdziwe drapacze chmur. Najwyższe w naszej części Europy. Mało tego, budują teraz najwyższy budynek w Europie. Nawiązuje w swoim stylu do Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. Widziałem projekty, robią wrażenie. Nasza cywilizacja musi czerpać z dobrych wzorców. Taki Stalin na przykład wprowadzał socjalizm za wcześnie. Dopiero teraz nadszedł dobry czas na prawdziwą równość, miłość i tolerancję.
    Spotkaliśmy się przy wejściu do pałacu. Marta była ubrana na sportowo w leginsy, skromną narciarską kurtkę i niebieską czapeczkę z pomponem. Zamszowe ciepłe buciki z futerkiem  chroniły przed mrozem. W tak zwykłym i pospolitym  ubraniu wyglądała cudownie.
- Jak zwiedzimy pałac, to mam dla ciebie niespodziankę - powiedziała, gdy przechadzaliśmy się zmrożonymi alejkami. Podziwialiśmy rzeźby i piękny front pałacu. Przed kilkoma wiekami, władcom mieszkało się tu fajnie. Tylko ich kapitał pochodził z wyzysku mas uciskanych. Natomiast teraz, nasi Ojcowi Założyciele szefowie Korpo, też żyją fajnie. Mają swoje pałace, wyspy i samoloty. Ale oni żyją w poświęceniu dla nas, zwykłych ludzi. Ja im tego nie zazdroszczę. Nie chciałbym dla siebie takiej odpowiedzialności.
    Po zwiedzaniu pałacu i spacerze Marta powiedziała.
- Zaprowadzę cię teraz do takiej śmiesznej budowli o tu, niedaleko. Na przełomie wieków, był cykl filmów o "Batmanie". Oglądałeś?
- Coś kojarzę. Miał taki super samochód, czarny - powiedziałem. Wiem, że to nie osiągalne, ale od przejażdżki autem współdzielonym, marzę o własnym aucie.
- Batman miał samochód i rezydencję. Tam, gdzie teraz pójdziemy, jest podobna budowla do rezydencji - powiedziała Marta.
- I co więcej, wykupił ją jakiś prywatny przedsiębiorca. Nie z Korpo. Tylko prywaciarz. Teraz spotykają się tam chrześcijanie, pokażę ci, o co im chodzi - dodała i jakby się zawstydziła.
A więc taki był plan. Chodziło o to, żeby mnie przyprowadzić na kolejne spotkanie z tymi dziwakami. Gdyby to nie była Marta, to bym zwiał  stamtąd. Ale perspektywa spędzenia z nią jeszcze odrobiny czasu, dodatkowo mnie nakręcało. Alternatywa, to oglądanie seriali na Netfliksie w samotności do końca dnia.
- Super, bardzo chętnie tam z tobą pójdę - odparłem. Ta Marta, która była jeszcze niedawno tak krytyczna wobec wszystkiego innego niż Duchowy Ruch Wszystkich Istot, teraz chyba coś innego odkryła dla siebie. Może i dla mnie też? Chrześcijanom wszystkie budowle odebrano już dawno. Na zasadzie wyrównywania społecznego ich kościoły zostały adoptowane na lokale użyteczności publicznej. I tak nikt tam nie chodził. Jak zobaczyłem tę budowlę, to przypomniałem sobie ten stary film. Właściwie to cykl, filmów o Batmanie. Weszliśmy do środka. Byłem zaskoczony, było bardzo dużo ludzi.
- Oficjalnie, mogą się spotykać tylko tutaj, raz w tygodniu - musnęła moje ucho  Marta. Poczułem jej zapach i przeszedł mnie dreszcz. Nie poznaję samego siebie od jakiegoś czasu. Zaległa cisza. Potem pięknie grały organy. Potem ludzie wstawali i siadali. Mówili, że źle postępowali. Teraz już będą dobrzy. Nie będą nikogo krzywdzić. Nadzieję swoją "pokładają" w Chrystusie (cokolwiek to znaczy). Najbardziej zastanowiły mnie słowa:
"Niegdyś byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości. Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych uczynkach ciemności, a raczej piętnując je, nawracajcie tamtych. O tym bowiem, co się u nich dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić. Natomiast wszystkie te rzeczy, gdy są piętnowane, stają się jawne dzięki światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem. Dlatego się mówi: «Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus»".
Cały wieczór później analizowałem te słowa. Przestawiłem chip na nagrywanie i wszystko mi się ładnie zapisało. Czy ja jestem światłością? Chyba nie. Ale chyba nie jestem też już ciemnością. Nie czuję tego. Chrześcijanie mają ponoć swój kodeks. Wydaje mi się, że żeby być światłością to trzeba go przestrzegać. Chętnie to zgłębię. Właśnie to było powiedziane; badajcie co jest miłe Panu. 
Ale dość o tym. Wróciliśmy później trolejbusem. Marta wyskoczyła w centrum. Całą drogę siedziała blisko mnie. Czułem jej ciepłe udo przez tkaniny. Ale to było tak, jak gdybym czuł ją całą. Najważniejsze jest to, że pocałowała mnie w policzek na pożegnanie i szybciutko zbiegła po trolejbusowych schodkach, gdy otworzyły się drzwi.
 

Edytowane przez Rolek (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Rolek Morze chabrów, morze wiatraków, gender femina bez macicy ;D

Coraz bardziej mnie zadziwiasz. Tylko coś mi tu nie gra z DRWI. Z drugiej strony czemu nie,

w końcu cały czas "jedziemy" w stronę pogłębiania przepaści z ekofizjolofalliczną

nadwyrozumiałością. Tak ma wyglądać Wilanów, Warszawa, polska przyszłość?

No weź i nie podpowiadaj, bo jeszcze Rafał podpatrzy i się spełni. 

;)

 Pozdrawiam.

Opublikowano

@Rolek Aż tak poczynań ratusza nie śledzę, po co się denerwować. Widzę jednak, ze warto czasem z nich pochichrać, bo zdarzają się momenty wycofywania z najgłupszych pomysłów. Z DRWI oczywiście też drwić nie zamierzałem, zastanowił mnie tylko czy to przypadek, czy jednak trochę pomogłeś, żeby ta nazwa tak ładnie zabrzmiała :)

Opublikowano

Lubię, że opisujesz normalne życie bez zbytecznych upiększeń, dodatkowo zaciekawiły mnie wzmianki o moim ukochanym mieście, a podróż trolejbusem

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

wskazuje, że akcja ma miejsce w odległej przeszłości.

 

Pozdrawiam serdecznie.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Niby nic już nie dziwi, ale czytałem ostatnio o poważnym sprzeciwie wobec "drastycznemu wykorzystywaniu koni szachowych". Mam wrażenie, ze Ujnia z nas po prostu drwi i to cynicznie, mając nas za zbiorowisko idiotów, którym wszystko da się wmówić, a potem to jeszcze wcielić w życie. ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mnie jakoś nigdy nie ciągnęło do karuzel, jarmarków, wesołych miasteczek i tym podobnych atrakcji. Pierwszy raz przejechałem się jakąś karuzelą z moim synem. On miał wtedy zaledwie kilka lat, a ja już kilkadziesiąt :))). Myśłę, że dla niego była to jakaś atrakcja, ale dla mnie średnia. Jakoś nie zapałałem do tego typu rozrywek. Twój tekst przypomniał mi nowelę filmową o trzech biednych chłopcach, którzy chcieli przewieźć się karuzelą. Akcja noweli została umieszczona w czasach, gdy elektryczność nie była jeszcze w powszechnym użytku, a karuzela, która zajechała do ich miasteczka, napędzana była siłą ludzkich mięśni. Gdy chłopcy okazali zainteresowanie tą niezwykłością, jej właściciel zapytał czy mają pieniądze na bilet. Dzieciaki oczywiście żadnych pieniędzy nie miały. Zaproponował więc im, że będą mogli się przewieźć, ale na koniec dnia i pod warunkiem, że przez cały dzień będą od środka, niewidoczni dla jego klientów, kręcić karuzelą. Chłopcy chętnie przystali na taki układ i ochoczo wzięli się do pracy. Pchając w kółko drewniane kołki wenątrz karuzeli, wsłuchiwali się w śmiechy i radosne pokrzykiwania dzieci i dorosłych kręcących się na zewnątrz i wyobrażali sobie, jak to będzie wspaniale przejechać się również na tej kolorowej, kręcącej się w kółko niezwykłości. Właściciel kasował bilety, zmieniali się kolejni chętni do przejażdżki, a chłopcy kręcili i marzyli. Byli jednak coraz bardziej zmęczeni, karuzela zaczynała zwalniać, a nawet się zatrzymywać, co wzbudziło frustrację właściela, do tego stopnia, że zagroził im, że jeśli nie wywiążą się z umowy, to przejażdżki karuzelą będą nici. Ich marzenie zaczęło się rozmywać. Nie mogli do tego dopuścić, więc zaczęli ostatkami sił znów szybciej popychać drewniane drągi. Na szczęście dzień miał się już ku końcowi i ludzie zaczęli się rozchodzić, aż końcu zostali sami z właścicielem, który powiedział, że teraz oni mogą się przejechać, zaznaczył jednak, żeby się pośpieszyli bo musi złożyć karuzelę. Chłopcy jednak byli tak wycieńczeni, że żadnemu z nich nie chciało się więcej stanąć przy drągu wprawiającym karuzelę w ruch, ale to też nie miało znaczenia, bo nawet na jazdę na niej już im odeszła ochota. Właściciel karuzeli widząc to, złożył pośpiesznie cały sprzęt i odjechał.   Pozdrawiam
    • obudziłem się po ciszy wyborczej leżąc na prawym boku dlaczego serce po lewej stronie i bije
    • Kiedy miałam dziesięć lat, marzyłam o jednej rzeczy — o karuzeli. Prosiłam mamę i tatę, by zabrali mnie na tę magiczną jazdę, ale tata zawsze mówił, że na karuzelę chodzą szumowiny. Nie mogłam tego pojąć, ale wiedziałam, że muszę tam iść. Pewnej niedzieli rano, kiedy wszyscy jeszcze spali, rozbiłam swoją świnkę skarbonkę. Zebrałam wszystkie pieniądze, jakie miałam, i bez pytania wyszłam z domu. Na karuzeli kręciłam się godzinami. Świat wirował wokół mnie, a ja czułam się wolna i szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Nie schodziłam z miejsca, dopóki nie zrobiło się późno. Kiedy wróciłam do domu, tata już czekał. Dostałam smary na tyłek i zapytał: — Wiesz, za co to? — Za karuzelę — odpowiedziałam śmiało. Tata spojrzał na mnie poważnie: — Nie za karuzelę, tylko za to, że nie powiedziałaś, gdzie idziesz. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam: — A jakbym powiedziała, to bym nie mogła iść, bo już prosiłam. Tata tylko pokręcił głową, a ja wiedziałam, że ta przygoda zostanie ze mną na zawsze.
    • @MIROSŁAW C. Przeczytałam. Długo potem milczałam. Nie wiem, czy rozumiem — ale chyba nie muszę. Wiersz jak jeż. Trochę mnie ukłuł. I został. Pozdrawiam :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...