Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Też o tym myślałem pisząc ten komentarz. Nawet siebie nie znamy, a co dopiero innych. I jeszcze trzeba uwzględnić element zmienności. Można mozolnie namalować sobie w miarę wierny obraz drugiej osoby, a ona już jest do niego niepodobna, bo przeistoczyła się w kogoś mniej lub bardziej innego.

Opublikowano

@Ewelina wszystko w życiu ma swój czas...

natura nas - ludzi - bardzo mądrze zaprogramowała do spełnienia swojej funkcji

najciekawsze, że człowiek jest elementem przyrody a tylko on, nie zwierzęta ulegają takim przemianom

a tak na marginesie: to od kobiety (człowieka) zależy, jaka będzie po latach

czasem, mimo cierpienia i bólu, z jakim zmagał się w życiu,  mimo licznych obowiązków i wyrzeczeń, emanuje pięknem zewnętrznym i wewnętrznym, które nie jest żadnym darem od losu, a wypracowanym sposobem walki ze słabościami

 

pozdrawiam!

 

 

Opublikowano

@Cor-et-anima tak, zgadzam się. Choć pokornie podchodzę do zmian wyglądu, bo one są zawsze, bez względu na to czy ktoś dba o siebie czy też nie. Otwartą kwestią pozostaje stopnień, w jakim te zmiany zachodzą - tu faktycznie możemy powalczyć o dobry wygląd - aczkolwiek zmiany są nieuniknione. Czasu nie oszukamy. 

Pozdrawiam serdecznie :) 

Opublikowano

Bardzo obrazowo przedstawiłaś kobietę w swoim wierszu.  Kobietę cierpiącą jednak,  tak mi się wydaje. Myślę też, że świadoma kobieta rozumie co ją czeka na starość, choć sama o starości jeszcze nie myślę i mam nadzieję, że czas będzie łaskawy.  ;) A co do spełnienia... to czy spełniony człowiek staje przed nicością? Tu bym się zastanowiła. Pozdrawiam

Opublikowano

@Asia Rukmini Ta kobieta jest pełna sprzecznych emocji

z jednej strony spełniona, a z drugiej czuje jednak pustkę. 

Życie jej wiele dało, ale jednak wysoką cenę za to zapłaciła. 

Celowo zestawiłam spełnienie i nicość. Taki słodko-gorzki obraz. Przewidziałam, że ktoś kto uważnie przeczyta może mieć wątpliwości, ale nie zrezygnowałam z tego zabiegu, bo tak to czułam i tak napisałam. 

Pięknie dziękuję za przeczytanie i komentarz. 

 

Pozdrawiam serdecznie :)

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Nie jest, tylko mało spałam. Wiesz, moje myśli na noc ubierają szpilki, takie z metalowymi końcówkami i ganiają się. Nigdy nie zakładają kapci, zegar też nie - ale zegar jest do wytrzymania. Teraz piję kawę, dam radę, a jak nie, to zasnę na klawiaturze :)
    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...