Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Na końcu każdego świata 

Wiszą słowa dla ludzi,

Których piękno może zbudzić 

Prawdziwego wariata.

 

Serca jak winne grona,

Cieknące sokiem krwi.

By dojść do takich drzwi

Trzeba próg siebie pokonać. 

 

Podaję Ci rękę,

Mocno trzymasz moją.

Dzięki tym dłoniom

Żyjemy znacznie więcej. 

 

Wynurzona z nocnej mgły

Przytulonym "dzień dobry, kochanie",

Z uśmiechem na śniadanie 

Zwyczajne dni dla mnie śnisz. 

 

Granice między nami

Przegania psia niania

I już nie chcę samego trwania.

Słowami wygnani, wygrani,

Bo całe życie do uratowania.

Całe życie z wariatami

Nam się szalenie kłania. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Opublikowano

@walvit polubiłem jakoś abbę

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Taki trochę muzyczny sentyment z moich czasów. 

W każdym moim wierszu każde słowo i wyobrażenie ma osobiste znaczenie. Może dlatego nie są łatwe do zrozumienia.

W tym przypadku opowiadam o miłości jako słowie. Aby ją w pełni zrozumieć,  poczuć i docenić musieliśmy oboje przekroczyć tak wiele swoich dotychczasowych granic, zasad i warunków, że właściwie postawiliśmy siebie poza krawędziami naszych osobistych światów. Udało się to (nam/mi) dzięki bardzo bardzo bolesnym doświadczeniom sprezentowanym przez innych. To nie tylko metaforyczne bardzo, ale też fizycznie egzystencjalne. Oboje na różny sposób ale w porównywalnej skali jesteśmy ofiarami katowni ludzkiego egoizmu, okrucieństwa, nienawiści, pazerności, obłudy i ogólnie zła praktycznie w każdej postaci. Oboje dotknęliśmy pragnieniem potrzeby śmierci, oboje nas sprzedano jak przedmiot na targu, zabrano w obrzydliwy sposób wszystko (prawie wszystko) co kochaliśmy. 

Nasze poznanie się, nieprawdopodobne i niewiarygodnie dziwne, zrodziło w obojgu niemal jednocześnie tak wielką miłość, że do dziś nie potrafię jej w całości ogarnąć. 

Ta historia wzmocniła moja wiarę a Jej pozwala się nauczyć wiary od nowa.

 

To warstwa osobista wiersza.

Przeżywając to zauważyłem,  że osobiste przeżycia ludzi mają często uniwersalne mechanizmy. Dlatego ta miłość jest ostatnio dla mnie główną inspiracją, bo może to, co piszę stanie się dla innych, których świat złamał, przeżuł i wypluł, wsparciem, drogowskazem. Dla mnie wystarczy, że jeden pobity i zniszczony odbiorca w moich wierszach znajdzie dla siebie pocieszenie i energię nadziei, wiary, a dzięki temu może sam odnajdzie swoją miłość. Bo jej nieustanne poszukiwanie i rozważanie jest dla nas sensem życia. 

 

Tak w skrócie. Pozdrawiam

 

Opublikowano

@walvit zgadzam się. Dlatego moje wiersze mają warstwy. Są jak cebule

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W tym, dla ogólnego odbiorcy, mówię o tym, że prawdziwa miłość nie chce sztampowych póz, iluzji, słodkiego pierdzenia. 

Ona wymaga, abyśmy stanęli na krawędzi naszych osobistych światów, norm, zasad, reguł, i chwyciwszy te słowa, które są dla nas prawdziwą miłością, przekroczyli zamykające nas ściany. Poświęcenie (ale nie do końca chodzi mi o takie męczeńskie, choć jego realizacja może nieść sporo walki wewnętrznej i burz w samym sobie), poznawanie celu swojej miłości, wysiłek i koszt związany z jego zrozumieniem i akceptacją (prawdziwą a nie deklarowaną), i tego typu zmiany z boku wyglądają jak zachowania wariata. W istocie tak wygląda oswajanie znalezionej miłości (nie w sensie osoby tylko naszego stanu).

O tym są dwie pierwsze zwrotki.

A następne, co można łatwo odczuć w zmianie narracji i koncentracji na osobistym odbiorze otaczającego świata, to opis skutków przekroczenia krawędzi swojego świata i wejścia w świat miłości, świat celebrowania zwykłych rzeczy jakby były pierwszymi krokami na innej planecie. Ostatnia jest swoistą konkluzją "naukowego" opisu podróży. Włączenie w to psiej obecności ma dwojakie znaczenie - osobiste, bo Tomo faktycznie w ogromnym stopniu pomogła i nadal pomaga nam obojgu doświadczać nowej rzeczywistości, i symboliczne, w którym kochający się ludzie dzięki obecności wspólnej umiłowanej istoty (dziecko, zwierzę, zamiłowanie, walka, tworzenie, budowa etc) działającej jak opiekun i jednocześnie tarcza ich nieporadnych kroków, stają się sobie bliżsi. Jest żywym kamieniem z Rosetty ich uczuć. Końcowe słowa to żartobliwy akt salutu honorowego dla tych, którym udaje się dojść do tego miejsca.

Nagrodą jest całe życie, bo w istocie, całe życie zaczyna się od teraz, a kończy na końcu drogi. Przeszłość nie jest życiem tylko wspomnieniem. 

 

Jak widzisz, można w tym wierszu znaleźć bardzo symboliczne, ogolne wartości, których zrozumienie opłaciliśmy oboje bardzo poważną dawką soku z krwi, a to juz jest naszą osobistą historią. 

 

Jednak ja nigdy niczego nie zamierzam czytelnikowi ułatwiać. Ułatwianie, upraszczanie, przedstawianie łatwiejsze dlatego, aby uzyskać szerszy aplauz to moim zdaniem rdza intelektu. Spłaszcza formy i jakość przekazu, ale przede wszystkim rozleniwia odbiorcę, kastruje go z ciekawości i sprawności dochodzenia prawdy, a to doprowadza ludzkość do degrengolady i spłaszcza wyobraźnię. 

Takiej ludzkości nie cenię i dlatego raczej nie zmienię swojego przekazu w tym kierunku...

Ale tak czy siak dziękuję za szczery i rzeczowy komentarz

Miłego wieczoru

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jest tu bliskośc i wspólnota. My.  Podoba mi się wiersz. Bb
    • Płyną łzy (Jak ja i ty)   A noc jest  Pustką    Która niczego  Nie wyjaśni    Nawet chłodu  Twoich i moich rąk    A dzień po nocy  Nigdy nie będzie taki sam    (Już nie wracam tam)
    • @violetta a co do przybysza, to zobaczymy jak sie zbliży do  marsa. wtedy się okaże, co to takiego. na razie pozostańmy przy tym, że to kometa. choć nasuwa się książka arthura c. clarke`a pt. "rama", kiedy to do ziemi zbliżył się ogromny pojazd obcych (z początku też był brany za kometę), lecz bez załogantów. załogę stanowiły roboty, maszyny o nieznanym przeznaczeniu... co innego w opowiadaniu andrzeja trepki pt. "goście z nieba". tam były cztery pojazdy obcych, na początku podobne do gwiazd zaobserwowane w pobliżu dyszla wielkiego wozu, tutaj załogantami okazali się obcy (fizycznie bardzo podobni do ludzi, lecz mentalnie całkowicie odmienni), którzy po wylądowaniu zaczęli zadawać bardzo dziwne pytania np. jak są rozmieszczone przestrzennie atomy w ścianie, z której nie wyodrębniali płótna van Dycka, albo o tangens kąta pod jakim znajdował się środek tarczy słonecznej, niewidocznej przez okno. to znów pytali o ubarwienie skał począwszy od sześciu kilometrów w dół, innym razem pytali o antenaty do pięćdziesiątego pokolenia wstecz. na zadane pytanie jaki tryb życia wiodą u siebie odparli, że uczestniczą w ponadczasowym wymiarze istnienia... ciekawe jakie pytania będą zadawać obcy z 3i atlas... 
    • i jak tu nie być nihilistą kiedy w takiej sytuacji filozofia jest w rozpaczach  pocieszeniem dla rogacza!   dostojewski, de beauvoir piszą o mnie scenariusze czytam, biorę nadgodziny chryste, nie mam już rodziny!   pamiętam pierwszy tego widok wracałem wtedy z biblioteki i jakby wyszli - on i ona spod dłuta michała anioła   ona - olimpia, wenus, gracja i on - hefajstos, neptun, dawid i ja, i za małe mieszkanie i my i biedny schopenhauer   ach, zostałem więc krytykiem by lać na ludzi wiadra żółci chcesz pochwały całą stronę idź - przekonaj moją żonę...
    • San z ej aj esi se jaja z nas
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...