Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kebabożercy


Rekomendowane odpowiedzi

Stojąc przed zamkniętym barem klnę

na czym świat spoczywa. Mową wiązaną,

klasycy zatykają uszy pakułami

do zapychania dziur w kompozycji.

 

Niefart, a jeszcze wczoraj znalazłem

prawdziwy kamień z napisem kamień,

podrzucił go stwórca albo inny demiurg 

o nieokreślonych kompetencjach.

 

Gardło wysycha na wiór, z deski

na ostatnią drogę, nogi wrastają

w krzywiznę płyt chodnikowych

ułożonych ręką ostatniego brukarza. 

 

Na tej szerokości geograficznej. 

Miłośnicy mięsa w cieście miają mnie

obojętnie, dążąc do swoich świątyń. 

 

Ja nie wzoszę modłów, ściskając

w kieszeni ręce. Dziś nie zamienię 

czasu na drobne, tym bardziej

na, tak potrzebne, nektar i ambrozję. 

 

Tymczasem zapach drażni nozdrza, 

a apetytu jak na lekarstwo. W końcu

apteka zamknięta na spusty, nie ma 

sensu wołać na puszczy. 

 

Świat mi się kurczy do wąskiej drogi

ku domowi. Tam odetchnę, może nawet

pomyślę. Nawet o czymś innym niż zwykle. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Janko, nie sposób doczytać z powodu czcionki, Ty byś nie dał za to serca. Uśmiechnął mnie tuty, tak sobie przeczytałam. Wszyscy my takie tutoki, to mamy demokratycznie ;) Fajny tekst, taki z wnerwem :) To pan Moczulski zdaje się że ten tekst, dobrze pamiętam? Pzdr :)
    • Bardzo ładnie.  Osobiście nie lubię tapet, ściany też sobie przecież żyją.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Gdybym potrafiła słowami namalować to, co się we mnie dzieje, byłby to jeden wielki, kolorowy chaos, jak z obrazów Jacksona Pollocka. Nie lubię w sobie tego stanu gryzącego zawieszenia, strachu, czy nieumiejętności podjęcia decyzji.   Tak bardzo chciałabym umieć poddać się życiu, miękko i intuicyjnie płynąć omijając mielizny. I chciałabym umieć nie bronić się przed tym co dostaję, na korzyść tego co już mam, co jest pewne i bezpieczne. Chciałabym miekką gąbką wytrzeć to, co było i nie czuć potrzeby zapalenia kolejnego papierosa na myśl o przyszłości. I chciałabym być prosta. Nieskomplikowana. Nie myśleć, nie zastanawiać się, nie analizować ustawicznie. Nie bać się. I chciałabym nie mieć tych wszystkich dylematów, które mam. A życie mieć w ciepłym kolorze drewna: bez sęków.   Tymczasem zamykam szczelnie drzwi i wsłuchuję się w siebie. Z namaszczeniem buduję mur dystansu – wysoka fortyfikacje z ironii, podejrzliwości i kpiny.   I być może z czasem nauczę się jak nie mówić zbyt wiele, nabiorę wprawy w żonglowaniu całkiem nieważnymi słowami, poźniej całymi frazami: absolutnie bez treści.   I być może kiedyś odnajdę siebie w stercie zapisanych skrawków papieru.
    • A komu bije dzwonio. Łut szczęścia zawsze potrzebny.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Taki oderwany jakby, jeśli w 2 zwr. bez ogonka spaceruje. Pzdr :)  
    • Ja tam się cieszę, że lwów nie widzę. ;)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...