Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

O rany, uciekł mi żółw

Po prostu na moment się odwróciłem

Podczas spaceru spotkałem znajomka

Żółw to wykorzystał, uciekł… i tyle.

 

Może się schował pod jaki kamień?

Myślę i patrzę wszędzie gdzie mogę,

Niestety, przepadł jak kamień w wodę,

O rety, o rety – żółw mi dał nogę!

 

Przejęty strachem, myślę co powiem

Swojej kobiecie, bo to była jej maskotka,

Najukochańszy zwierzak, od wieków w rodzinie,

Pamiętał jeszcze Napoleona.

 

Przecież zrobi mi co najmniej awanturę,

Mam nadzieję, że mnie nie pobije,

Kobieta mnie bije, to dopiero wstyd,

Me całe ciało sińcami pokryje?

 

Przejęty strachem, obawą niezgorszą,

Padam na kolana (to nic, że jest mokro),

Zaczynam szukać, wołać po imieniu,

Lecz nigdzie nie widzę ni znaku życia.

 

W zamian widzę, jak się zbiegają

Gapie, ciekawscy, ktoś robi relację,

Jutro będę miał wątpliwą sławę,

Opiszą w internecie te moje „wariacje”.

 

Jak mam im wyjaśnić, że wszystko z powodu

Starego żółwia, pupila mej żony?

Nie zrozumieją, wezmą za wariata

I wezwą karetkę ze szpitala dla upośledzonych.

 

Po długich, bezowocnych poszukiwaniach

Wstaję zatem, nielicho ubłocony,

Z głupio-markotną miną, wszystko wyjaśniam,

Tym obcym ludziom, jak dureń szalony.

 

Jest mi już wszystko jedno, czy ktoś to nagrywa,

Czy ktoś mnie filmuje?

I tak już wiem, że najpóźniej jutro

Trafię do sieci, jako mem lub (w)ujek.

 

I tak wiem, że w końcu osława

Choćby największa, i tak przemija!

Tylko osły i durnie liczą na to

Że fortuna będzie zawsze im sprzyjać!

 

Warszawa, 1.XII.2022

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Gość Franek K
Opublikowano (edytowane)

Wierszyk sympatyczny, ale można by go ciut poprawić. Możesz mi wierzyć albo nie, ale naprawdę tego lata spotkałem żółwia na drodze. Mam nawet gdzieś fotkę. Nie był to żółw błotny. Wzbudził sporą sensację, ale uciekł w pole rzepaku i przepadł skorupowany ;)

 

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Na skrzydłach pieśni bez kresu, Najdroższa, zaniosę cię tam, Gdzie nad wodami Gangesu,  Przepiękne miejsce znam.   Księżyca blaski rozświetlają Ogród, co czerwienią rozkwita; Kwiaty lotosu czekają, By miłą swą siostrę powitać.   Fiołki chichocząc i pieszcząc,  W gwiazdy ku górze spoglądają; Róże do ucha szeleszcząc Wonne baśnie powiadają.   Przyskakują i słuchają Gazele, mądre i łagodne; A w oddali przepływają Świętej rzeki fale chłodne.   Właśnie tam chcemy się skryć Zatonąć w palmy cień, I miłość i spokój pić, I śnić rozkoszny sen.   I Heinrich: Auf Flügeln des Gesanges, Herzliebchen, trag' ich dich fort, Fort nach den Fluren des Ganges, Dort weiß ich den schönsten Ort.   Dort liegt ein rotblühender Garten Im stillen Mondenschein; Die Lotosblumen erwarten Ihr trautes Schwesterlein.   Die Veilchen kichern und kosen, Und schaun nach den Sternen empor; Heimlich erzählen die Rosen Sich duftende Märchen ins Ohr.   Es hüpfen herbei und lauschen Die frommen, klugen Gazell'n; Und in der Ferne rauschen Des heiligen Stromes Well'n.   Dort wollen wir niedersinken Unter dem Palmenbaum, Und Liebe und Ruhe trinken, Und träumen seligen Traum.
    • Ile wyrw pozostaje po korzeniach? Ile dziur, w które można nieustannie wpadać? Niby idąc na spacer, niby pokonując tylko kilkaset metrów, niby pamiętając, że tam i tam się nie zachodzi. Niby... a jednak. We własnej słabości, w niedorzecznym sentymencie można trwać i trwać... i trwać. Aż w końcu pojawi się świadomość, że przecież, z tamtych wyrwanych drzew, już się błyszczą w promieniach słońca lakierowane krzyże, mężnie opierające się wiatrom. I że każdego dnia, matowieją nieznacznie, a wsiąkając w krajobraz - zapominają... skąd pochodzą. Bo komu jest potrzebna wiedza o szerokości geograficznej z jakiej je zabrano, kto i po co miałby to... notować? Dla kogo? Te krzyże.   Oglądam własne dłonie. Mają brzydkie ślady po ciągnięciu za klamkę. Skóra zaczerwieniona, zadrapana, z metalowymi opiłkami, które trzeba będzie wyciągnąć. Jednakowoż to są dobre ślady, najlepsze jakie mam, bo to pamiątka po drzwiach wyjściowych z cmentarza. Kto nigdy nie zamykał takich drzwi po kimś lub po czymś, ten nie wie, że one są bardzo ciężkie i toporne, a ich zawiasy skrzypią niemiłosiernie jakimś wewnętrznym buntem, gęstym i strasznym, choć tak naprawdę zrezygnowanym, a nawet przedawnionym. Trzeba szarpać z całych sił, żeby je zamknąć, bo te burzą się sprzeciwem, jakimś niezrozumiałym i niedzisiejszym. Jedne drzwi, potem drugie... Główne, potem wszystkie boczne. Należy obejść cały teren i zamknąć je. Zrobić to w odpowiednim czasie i z odpowiednią prędkością. Noc jest bardzo krótka. Za horyzontem już mamrocze czerwień z fioletem. Naradzają się przed dniem, rozmazując się przy tym. Jeden kolor chce być ważniejszy od drugiego. Mieszają się więc ze wschodzącą jasnością, która chce je pogodzić. W końcu wyłania się odcień żółty i pomarańczowy. Naraz zahaczają o zieleń... liści, traw... bo zieleń nie znosi próżni, wyrównuje teren i zasiedla go po nowemu.
    • @Leszczym   Coś za coś. Wszystko ma swoją cenę?  
    • My; to po co ta maskara, a rak sam... A to co po tym?  
    • Są zwierzęta, owady, rzeka i tajemnicza nutka zawieszona nad wierszem. Podoba mi się.   Pozdrawiam :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...