Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

   - Fotografia na pewno jest udana - powiedział Jezus widząc, że Soa, odebrawszy Odeń aparat, chce zobaczyć, jak wyszło. - Tak, że jej jakości możesz nie sprawdzać. Ale obejrzyj, oczywiście - dodał. Zawstydziła się.

   - Słusznie - przytaknął jej wstydowi Robiący Wszystko Idealnie. - Dawne przyzwyczajenia biorą znów górę. A z drugiej strony nawyki fotografa, przy czym te ostatnie zasadniczo są właściwe. Ale w tym wypadku - nie. Wiesz doskonale, dlaczego. Jak i nabyta w tym wcieleniu oraz dwa wcześniej nieufność wobec mężczyzn. Wliczając w to mnie, chociaż jestem twoim mistrzem. Mimo, że jako mężczyzna jestem idealny. Że o Milu nie wspomnę, bo jemu też nie wierzysz. Ale pora pokazać wam jeszcze kilka moich inkarnacji.

   Następnym, co pojawiło się w miejscu poprzednich, był koralowiec. Po nim zobaczyli ogromnego kraba, mającego przynajmniej metr długości. Potem krzew, ale dziwny, bo o niebieskich liściach, które zginały się i prostowały, niczym palce zamykającej się i otwierającej ludzkiej dłoni.. Oraz o owocach - a w każdym razie czymś, co na nie wyglądało - zmieniających barwę. Regularnie, od niebieskiej przez czerwoną i zieloną do żółtej i białej. Potem w odwróconej kolejności, a potem znów. Soa patrzyła zafascynowana. 

   - Wiedziałem, że tobie - rośliniarce, jak siebie określasz - spodoba się to moje wcielenie - uśmiechnął się Stwórca Wszystkich Roślin. - To barwozmiennik; tak, ta roślina nosi tę właśnie nazwę. Nadaną przez botaników cywilizacji, która przybyła na Ziemię z innego wymiaru dziewięćset milionów lat temu i przywiozła te rośliny ze sobą. Po czym, po kolejnych stu milionach lat powędrowała dalej, zostawiwszy tu śpiącą w regeneracyjnym sarkofagu ochotniczkę. 

   - Mówisz o Tisulskiej Księżniczce - z miejsca domyślił się Mil, skojarzywszy przedstawione fakty i czas ich zaistnienia. 

   - Dokładnie o niej - przytaknął padawanowi Pomysłodawca i Stwórca Wszystkich Cywilizacji. 

   - Fascynująca... - wyszeptała Soa, nie zwracając uwagi na dialog o księżniczce. - I jest to tylko roślina? - zapytała, z wrażenia wyrażając się mało precyzyjnie. - Chodziło mi o to, czy... 

   - Wiem, o co ci chodziło - odparł Jezus. Ale nie jest to "tylko" roślina. Nic, co stworzyłem i nic, w co się wcieliłem, nie jest "tylko". Ponadto, ma ona pewną specyficzną właściwość, więc raczej nie podchodź - powstrzymał chcącą jej dotknąć Soę. Cofnęła się w ostatniej chwili tuż przed tym, jak krzew zafalował niczym pod podmuchem wiatru, po czym ułożywszy promieniście swoje gałązki, dotknął nimi gruntu. Wierzchnia warstwa piasku, na którym w tej chwili krzew rósł, przesunęła się jakby pod wpływem lekkiego wiatru lub niewidzialnej energii, tworząc wokół regularny krąg, pulsujący niebieskawym światłem. 

   - Oh... - fascynacja Soi krzewem znacznie wzrosła.

   - To ostrzeżenie dla amatorów liści - wyjaśnił Jezus, nim wypowiedziała sformułowane w myślach pytanie. - Ten ochronny krąg, jak się domyśliłaś, po dotknięciu go lub przekroczeniu tworzy pole energetyczne. Kontakt z nim jest nieprzyjemny dla większości spośród istot, jak zwierzęta czy ludzie. W przypadku tych pierwszych niezależnie od wielkości. Krzew dostosowuje natężenie pola do rozmiarów stworzenia, które go dotyka lub przekracza krąg ochronny. W tym wypadku ja dostosowuję - dodał dla pełnego wyjaśnienia. 

   - Następna moja inkarnancja też cię zafascynuje - powiedział po dłuższej chwili, zaczekawszy, by Soa mogła się napatrzeć i nacieszyć umysł. - Aparat proszę - wyciągnął dłoń, czytając jej myśli i czekając, aż usłyszy prośbę i poda mu go. - Ech, kobiety - pozwolił sobie ze śmiechem na żartobliwą krytykę. 

   Na piasku, w miejscu barwozmiennika, pojawił się ogromny kaktus. Też nietypowy... 

Cdn. 

 

Voorhout, 23.11.2022

.

Edytowane przez Corleone 11
Literówki (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   Cieszę się bardzo, że i ten rozdział uznałaś za ciekawy

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. Czy dana roślina jest spotykana łub nie, zależy - jak widać - od czasu i od wymiaru. Ale skąd wzięłaś gnijącą pannę młodą ?? Obejrzyj na kanale "Tajemity" odcinek o wspomnianej Księżniczce, zanim raz jeszcze powiesz: "eh, mężczyzni" .

   Póki co, nie tak wyobrażam sobie dalszy rozwój powieściowej akcji. Dlatego wątpię, że to w ogóle nastąpi. 

   Dziękuję Ci bardzo za wizytę, czytanie i komentarz .

 

   Serdeczne pozdrowienia .

Opublikowano

Znakomicie się czyta, bo tekst napisany mistrzowsko, ale te inne wymiary, dziewięćset milionów lat temu, nie na moją głowę: zbyt to odległe od doświadczeń szarego zjadacza chleba.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   Kapistracie, dziękuję Ci bardzo za uznanie . Bardzo mi miło przeczytać taką opinię .  Ale czy musisz być taki skromny ? Pytam chcąc, abyś jako mój czytelnik wyobrażał sobie coraz więcej i więcej .

   Serdeczne pozdrowienia.

 

   Wiesławie , wielce Ci dziękuję za wizytę i czytanie. Cieszę się bardzo, że Ci się spodobało . 

   Serdeczne pozdrowienia.

   Ago , dzięki Ci bardzo odwiedziny, czytanie i komentarz. Skoro tak Ci się kojarzy... cóż powiedzieć.

   Serdeczne pozdrowienia.

 

   Miło mi było Was gościć . Jak zawsze . 

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   W tym filmie przedstawiony został częściowy opis tego płynu, a mianowicie, że został sporządzony częściowo z soku ówczesnych cebul. Czyli witaminy oraz cynk, magnez, fluor, siarka, kwas foliowy, żelazo, potas, wapń i krzem oraz błonnik pokarmowy. O tym jako rośliniarka wiesz doskonale. Ale to zapewne nie wszystko, pewnie był, a raczej były, też inne, nieznane wtedy nauce składniki. Nadto, kobieta owa nie była owinięta materiałem jak mumia. Miała na sobie sukienkę z materiału, którego wtedy nie udało się zidentyfikować. 

  Serdeczne pozdrowienia . 

Opublikowano

@Corleone 11 Tak, płyn był na bazie cebuli i czosnku,  miał piękny kolor i działał konserwująco. A suknia rzeczywiście interesująca, przywodząca na myśl ślubną. Jest na świecie kilkadziesiąt mumii nie  egipskich, które inspirują i działają na wyobraźnię. Ta, o tyle jest ciekawa bo kobieta była młoda, pięknowłosa i... bogata...

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   Tak, i stąd uważam ten sarkofag za naturalny - z racji użytego płynu -  hibernacyjny lub regeneracyjny. Wojskowa nauka, zgodnie z obiegową opinią, wyprzedza cywilną. Przykładem i dowodem zarazem jest internet. Przypuszczam, że w ówczesnym Związku Radzieckim też tak wtedy było. Do czego zmierzam? Ano do tego, że pudełko, które znajdowało się przy Księżniczce, było urządzeniem do jej wybudzenia. Przypuszczam, że Rosjanom udało się to zrobić. I że od Księżniczki dowiedzieli się o drugim sarkofagu i o śpiącej w nim drugiej osobie. Może jej mężu. I że próba siłowego wydobycia wiadomości od niej i od niego przez skuszonych wizją wiedzy przekraczającej amerykańską wojskowych naukowców radzieckich skończyło się dla nich źle. Bo tak Księżniczka, jak i ta druga osoba, kimkolwiek była, dysponowali zarówno siłą fizyczną nie do pokonania, jak i innymi - nazwijmy je nietypowymi - umiejętnościami. Jak w serii filmów o mutantach i w innych podobnych. Zapewne mieli też wysoką wiedzę telepatyczną, telekinetyczną, czytania w myślach czy wręcz ich wyciągania przy pomocy własnej, osobistej siły. Skończyło się tak, że uciekli Rosjanom: albo przeskoczywszy do swojego wymiaru, albo telepatycznie wezwawszy swoich na pomoc. Patrz tu serial "Gwiezdne Wrota". 

   Serdeczne pozdrowienia

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

.  

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Annna2 Twój wiersz jest niezwykle intrygujący i wielowarstwowy. Przede wszystkim świetnie połączyłaś dwa zupełnie różne światy - codzienność i mitologię. Pierwsze dwie zwrotki, napisane gwarą warmińską, są absolutnie wspaniałe. Tworzą niesamowity, gęsty klimat. Niemal fizycznie czuć ten mrok ("ciamno i tajamno"), niechęć do wstawania z ciepłego łóżka ("z psirzów wylyźć nie chce") i powolny, spokojny rytm życia przy piecu ("Kele psieca siedzić, cejtunki cytoć"). To jest niezwykle autentyczne, ciepłe i "swojskie". A potem język staje się literacki, a ton zmienia się na głęboko melancholijny i erudycyjny ("Tyle marzeń już śpi nieżywych"). Zaczyna się podróż przez mitologię - Fidonisi, Leuke, herosi, żurawie (które są przecież tak charakterystyczne dla krajobrazu Warmii!) i wreszcie Isztar. To, co jest w tym wierszu najpiękniejsze, to jak te dwa światy się przenikają. Mam wrażenie, że "Warnija" staje się dla Ciebie osobistą, mityczną "Fidonisi" – "tą jedyną z moich Ziem szczęśliwych". Zakończenie jest bardzo mocne i niejednoznaczne. Pragnienie napełnienia świata miłością (na wzór Isztar) zderza się z gorzką, niemal egzystencjalną refleksją: "Tylko nie wiem, czy na sen mnie stać". To pytanie o cenę spokoju, marzeń, a może nawet samego życia, zostawia czytelnika z głębokim poruszeniem. To wiersz, który łączy w sobie ogromną miłość do małej ojczyzny (jej języka, krajobrazu, rytmu) z uniwersalnym, ludzkim doświadczeniem straty, poszukiwania sensu i tęsknoty za doskonałością ("Victorii doskonałość"). Bardzo piękny, odważny i poruszający utwór.
    • @Maciek.J dzięki
    • @Berenika97  to taki czas, taki czas jest. Będzie lepiej Berenika. Trzymaj się.
    • @Robert Witold Gorzkowski To niezwykła historia – i jeszcze piękniejsza dlatego, że nie poszedłeś utartą ścieżką akademicką, tylko zbudowałeś coś własnego. Wiesz, co jest w tym najpiękniejsze? Że wybrałeś swoją drogę do historii – nie przez sale wykładowe, ale przez artefakty, przedmioty, rzeczy które ludzie trzymali w rękach. I że dzięki temu stworzyłeś coś, czego akademia przez 200 lat nie potrafiła. Czterdzieści lat benedyktyńskiej pracy, unikalna kolekcja, książka która wypełnia 200-letnią lukę – to osiągnięcie, któremu może pozazdrościć niejeden profesor z tytułami. Szczególnie podoba mi się moment, gdy prof. Epsztein podszedł do Ciebie z dedykacją i prośbą o uwagi. To chyba najpiękniejsze uznanie – gdy autorytet naukowy traktuje Cię jak równego sobie, nie patrząc na formalności. Ten moment z kongresem – to już nie nagroda, to koronacja. Szacunek w oczach historyków mówi więcej niż dyplom. Historia potrzebuje takich ludzi jak Ty – pasjonatów, którzy nie tylko kochają przeszłość, ale mają cierpliwość i determinację, by ją dokumentować. I jeszcze jedno: Sienkiewicz w trzeciej klasie, Quo Vadis na początek – no tak, to się musiało tak skończyć :) Gratulacje za całą tę drogę i szacunek! Natomiast moje zadanie jest inne - sprawić, aby dzieci i młodzież pokochali historię. Nieraz mi się udaje, gdy w plebiscycie na najfajniejszy przedmiot (po w-fie), na drugim miejscu jest historia. I to był mój największy sukces. Pozdrawiam:)
    • @Nata_Kruk Mam taki cykl przemyśleń i zdaję sobie sprawę, że to męczące, ale w końcu pewnie mi przejdzie na jakiś czas:) no, ale cóż świat się trochę rozpada, trochę bliżej niż dalej, dlatego wypada mi jakieś epitafium skroić. Dzięki za czytanie i pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...