Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

         Lipiec potrafi zaskoczyć. Najczęściej pogodą, ale w roku 2022 zaskoczył wszystkich wysoką inflacją, wzrostem cen i problemami w zaopatrzeniu sklepów w podstawowy do egzystencji produkt spożywczy.

Wchodzę do osiedlowego marketu, chcę kupić kilogram cukru i ….

I nie kupiłem.  W głowie od razu zagrało mi wypowiedziane przed laty słowa hodowcy papryki - „I jak tu żyć Panie premierze”.

 Cenówka z napisem cukier kryształ 4, 99zł uśmiecha się nad pustą półką. Na jej powierzchni nie ma nawet małego śladu w postaci kilku zagubionych kryształków – tragedia. Nie będzie słodkiej herbaty z cytryną.

Przyjedzie mamuśka z wizytą roboczą a cukierniczka pusta. Nie uwierzy w winę Tuska. W takich przypadkach winny jest zawsze zięć.

Pocieszam się, że mój problem jest niczym w porównaniu z problemami ekipy rządzącej. Ja nigdy nie obiecywałem ani żonie, ani teściowej, że zawsze będzie słodko.  Cukru naszego powszedniego brak nam dzisiaj.

Jak miłościwie panująca jedynie słuszna wytłumaczy to społeczeństwu? 

Taka sytuacja może się odbić negatywnie na nastrojach elektoratu i wynik przyszłorocznych wyborów parlamentarnych może być inny od oczekiwanego. Nasza narodowa wielkość jest zagrożona.

A było tak słodko.

 Produkt narodowy brutto rósł tak szybko jak spożycia cukru, a jeszcze szybciej rosła statystyczna masa narodu.  Od ponad dwóch dekad obserwujemy wyraźny rozrost statystycznego Polaka i Polki. Jest nas wagowo z roku na rok coraz więcej mimo ujemnego wzrostu naturalnego w ostatnich latach.  Zaczęliśmy się też bardziej wyróżniać na tle innych europejskich nacji. Polski turysta spędzający upojny urlop w ekskluzywnym kurorcie nad morzem śródziemnym jest zauważalny. Kilkanaście lat temu wyróżniał nas nieodłączny dodatek do sandałów – skarpetki. Teraz nie tylko to. Polak stojący w kolejce do wypożyczalni parawanów plażowych charakteryzuje się znacznie szerszym cieniem od statystycznego mieszkańca odwiedzanego kraju.

 Duńczycy i Holendrzy też jedzą cukier, ale odwiedzając Góry stołowe w Błędnych skałach rodzą sobie znacznie lepiej - szybciej od nas pokonują szczeliny..

Dlaczego tak się dzieje?

Długo to analizowałem i… Eureka!

 Cukier cukrowi nie równy.

Do XIX wieku cukier wytwarzano głównie z trzciny cukrowej.

Jak w dobrej bajce wszystko szło i komu to przeszkadzało?

Komu?   Napoleonowi Bonaparte.

Prowadząc wojnę z Anglią zarządził blokadę handlowa tego państwa. Większość krajów europejskich była wtedy pod dominacją francuską i musiało zaakceptować embargo.  Spowodowało to rozwój uprawy buraka cukrowego, który miał zastąpić trzcinę cukrową, jako podstawowy surowiec do produkcji cukru.

I tak się zaczęła era buraka - od kaprysów małego despoty.

Możemy przyjąć, że buraki królują w Europie od epoki napoleońskiej.

Przez te dwieście lat różne odmiany buraka występowały w Europie.

Na początku dominowała odmiana monarchistyczna, którą po stu latach wyparła odmiana demokratyczna.  

Na terenach Polski najczęściej dominowała i do dziś dominuje odmiana biała sarmacka.

 Inne odmiany polski czarnoziem ciężko toleruje w odróżnieniu od większości europejskich pól. Na zachód od Odry poza lokalnymi białymi odmianami dobrze rozwijają się również: czarne, żółte i nawet tęczowe. Na naszej uświęconej ziemi te różnokolorowe są w zdecydowanej mniejszości. Zwolennicy jednej słusznej najchętniej potraktowaliby je środkiem chwastobójczym, ale nie mają takich możliwości. Zabraniają podpisane traktaty.

Większość hodowców buraków jest od lat zrzeszona w cechu cukrowników z siedzibą w Brukseli. Organizacja ta powstała między innymi w celu zapewnienia dostępu do cukru dla wszystkich zrzeszonych.   Preferowana w niej jest wielo odmianowość, jako sposób na słodką przyszłość. Stosowanie monokultury ma negatywny wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne cukrożerców.

 To wyjaśnia wiele.   „Wyglądasz tak, jak to, co jesz”

 Prezydent Macron, mały bufon nie ma sylwetki trzciny cukrowej, ale buraka też nie przypomina.

A prezes partii rządzącej w Polsce?

Wzrost podobny, ale sylwetka dorodnego buraka. Jeden słodzi kawę cukrem francuskim, a drugi polskim cukrem kryształem. Efekt każdy widzi. 

Niestety w kraju nad Wisłą od kilkunastu lat królują odmiana monoburaka, po których prawdopodobnie buraczeją umysły.

 Polityka nadmiernego słodzenia spowodowała braki w zaopatrzeniu, a naród chce cukru.

Pamiętam, że w latach siedemdziesiątych również wystąpiły taka sytuacja i był to początek zmiany władzy.

 Jak będzie teraz?

Skoro nasze buraki są mało cukrodajne i nie można z nich wyprodukować już więcej to należy zwrócić się do sąsiadów z cechu cukrowników o braterską pomoc.

 Przyjmiemy każdy cukier – nawet ten z buraków tęczowych, ale cech stawia warunki. Pomogą, ale musimy w końcu zacząć tolerować takie odmiany buraków jak oni, czyli różne. Dla społeczeństwa pewnie byłoby to do przyjęcia. Wystarczyłoby sparafrazować stare hasło z „Trybuny Ludu” na: „Buraki wszystkich krajów łączcie się” i znów będzie słodko. Niestety zburaczałe elity rządzące mają dylemat.

Czy jest nam to na pewno potrzebne?

„Ci odmieńcy” nie będą mieć polskich korzeni.

Największym producentem buraka cukrowego na świecie jest Rosja, ale rosyjska sacharoza jest toksyczny.

Pokazały to ostatnie miesiące i to chyba nie jest alternatywa

  

Opublikowano

49 900 starych polskich złotych za kilogram cukru? Wychodzi więcej niż jeden grosz za pojedynczy kryształek…

 

Nie słodzę niczego cukrem, gdyż jestem wystarczająco słodki w środku, ale pamiętam kiedy teściowa odwiedziła mnie dawno temu i od razu zaczęła narzekać: tyle u was otyłych kobiet, szafy dwudrzwiowe, lochy… i tak dalej.

 

Trzy lata temu (przed covidem) przyjechałem do Polski i co widzę? Kiełbaski, brzuszki, piwko, większe brzuszki… Polacy naród nieruchawy: dwudziestu dwóch wariatów gania po boisku za piłką, a dwadzieścia dwa miliony tuczy się przed telewizorem… A mówią, że za PRL było źle.

 

Ciekawie napisane opowiadanie na jakże istotny temat.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@Andrzej_Wojnowski Zaczęliśmy się też bardziej wyróżniać na tle innych europejskich nacji. Polski turysta spędzający upojny urlop w ekskluzywnym kurorcie nad morzem śródziemnym jest zauważalny. Kilkanaście lat temu wyróżniał nas nieodłączny dodatek do sandałów – skarpetki. Teraz nie tylko to. Polak stojący w kolejce do wypożyczalni parawanów plażowych charakteryzuje się znacznie szerszym cieniem od statystycznego mieszkańca odwiedzanego kraju.

 

Jestem patriotą i protestuję. Ten fragment powyżej to są bzdury nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Cały tekst choć sprawnie napisany, dla mnie raczej jest kolejnym manifestem politycznym niż satyrą. Przychodzą mi na myśl znane słowa barda Garczarka " dlaczego k..wa mać bez przerwy ......" dalej znacie. Uczciwiej byłoby po prostu napisać ***** ***. Każdy ma prawo postrzegać rzeczywistość tak, jak sam uważa. Żyjemy w wolnym kraju i szanujmy się nawzajem, bez względu na to w co wierzymy.

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
    • Ukradli konia ino: kil, Darku. Dar koi, no - koniokrady        
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...