Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Część pierwsza: Kłótnia, czyli to wszystko przez nieszczęsną duszę

Część druga: Przestrogi, czyli w snach skrywająca się prawda

 

Olśnienie, czyli machinacje i plany

 

Poeta
Stęskniłem się już trochę. Mówcie wnet co was?
Czy warto było pisać, śród tajemnic szukać
Kawałków tej historii, dawno zapomnianej?
Nie umiem się określić, lecz na razie dla niej
Poświęcę się i spiszę to co wymyśliłem.
Niewiele mam już czasu; Jeśli mój wysiłek
Na próżno i bez celu wciąż wykorzystuję,
Powiedzcie. Gdy fantazja słabość mą wyczuje,
Od razu wszystkie zmysły do cna wykorzysta.
Do czego? Wyobraźnia często jest kapryśna,
I dręczyć swym natchnieniem umie doskonale.
Dlaczego za marzenia mam ponosić karę,
I cierpieć jak nikczemni marzeń niszczyciele?
Za życia takich znałem. Byli moim cieniem,
I widmem tej przyszłości, którą dziś współtworzę.
Skończyli, mojej duszy nic już nie pomoże;
Stanęło troje krzyży, czwarty już podnoszą.
Któż na nim? Czy to miejsce, tutaj, pod Golgotą
Widziało kiedykolwiek choć iskierkę światła?

 

Lucyfer
Zostałeś naznaczony. Dziś nędznika zagrasz,
I umrzesz w swojej sztuce, tak jak tamci, wyżej.
Jednego wciąż pamiętam. Stałem tam i byłem
Kompletnie przerażony kiedy to się stało. 
Gdy wasze miłosierdzie w bólach umierało
Poczułem się jak robak. Wszyscy przegraliśmy;

 

Głos
Pamiętasz pojedynek, który ci się przyśnił,
I między aniołami skrzyżowane miecze?


Gabriel
Dlaczego mej pomocy w odkupieniu nie chcesz?
Dlaczego ciągle błądzisz w marach, przywidzeniach?
Ja jestem! Wiem żeś w życiu przewodnika nie miał,
Lecz nie każ mi przewodzić twoim zatraceniem.

 

Głos
Ach, zrozum, że te ostrza palą się płomieniem
Wznieconym śród piekielnych i diabelskich czynów.

 

Poeta
Kurtyna! Niechaj szybko znajdę coś do rymu…!
Podeszli mnie tak prosto, czuję się jak dziecko,
Lecz teraz duszy mojej diabli już nie wezmą,
A sporem nieśmiertelnych wreszcie się zabawię.
Już widzę… Nieświadomi wszyscy są na razie,
Bo wszyscy wyczekują mego zatracenia,
Lecz kiedy się dowiedzą… Bezmiar niespełnienia
Ich obu wnet do piekła strąci niczym fala.
A gdyby z tej powodzi jednak ktoś ocalał,
Widownia zrobi swoje - taki mam scenariusz.
Po wszystkim ktoś odczyta moje kalendarium,
Lecz data mojej śmierci wciąż nieznana będzie,
Bo skruszę ten nagrobek. Wtedy to, raz jeszcze
Spróbują się z otchłani duchy złe wynurzyć.
No dobrze, muszę wracać. Spektakl już się dłuży
I zaniepokojeni widać są widzowie.
Masz rację, przyjacielu. To, co teraz powiem
Odmieni już na zawsze moje przeznaczenie.

 

Gabriel
Gdzie byłeś? Już pozostał w trumnie suchy szkielet,
Bo tyle lat minęło odkąd zaginąłeś.
Martwiłem się o ciebie. Jeśli nie podjąłeś
Decyzji jakże ważnej dla przyszłości wiecznej…


Poeta
Ten głos niemiłosierny ciągle do mnie szepcze,
Przemawia i buntuje. Możesz coś z tym zrobić?
Nie mogę tego słuchać! Wiem już czym to grozi,
Więc proszę cię o pomoc w jakże ważnej sprawie.
Bywałem już pod wpływem proroctw i objawień,
Lecz nigdy aż tak bardzo życiu nie groziły;
O wieczne życie chodzi; Bądźże więc tak miły
I zamień tenże bełkot w jaką pieśń lub chorał.
Jeżeli to za dużo, podejdź tu i doradź,
Co zrobić mam ze sobą aby się ocalić.

 

Gabriel
Inaczej jakoś mówisz, bowiem, miast się żalić,
O pomoc archanioła niepokornie prosisz.
Widziałeś swego trupa? Śmierci wciąż niedosyt
Przyprawia piękne zdania złudną niepokorą.
Trzydzieści lat minęło, lecz ty, nawet stojąc
Nad resztką swoich kości, grzeszysz ciągle pychą,
Bo nic się nie zmieniłeś. Do mnie już nie przychodź,
I nie proś już o pomoc swego przewodnika!

 

Poeta
Wciąż słyszę. Nawał głosów zdaje się nie znikać,
Lecz bez opamiętania dręczy moje zmysły!
Czy wkrótce je utracę? Spraw, by już ucichły,
Bo dusza potępiona więcej nie wytrzyma.

 

Lucyfer
Czy mogę jakoś pomóc? Wiedz, że tylko przy nas
Odzyskasz dawne siły i do życia wrócisz.
Ach, nie bądź zaskoczony. Znam przeróżne skróty
I ścieżki najłatwiejsze - dla poetów także.
Czytałem twoje wiersze. Gdy na ciebie patrzę,
Jak błądzisz i się starasz, szkoda mi artysty,
I wiedz, że mówię szczerze. Jesteś mi tak bliski,
Że anioł nad chmurami może nam zazdrościć.
Jesteśmy jednakowi! Nie patrz już na kości,
Co prochem i popiołem staną się niedługo.
Jeżeli tylko zechcesz będę twoim sługą,
By spełniać po kolei każdą fanaberię.
Nauczysz mnie poezji, a gdy się wyczerpie
Źródełko naszych myśli, pragnień i fantazji
Zabiorę cię ze sobą. Niechże wyobraźni
Pulsują wciąż strumienie, choć z martwego serca!
Jak będzie, przyjacielu? Chodź i nie zadręczaj
Umysłu tym co było, kiedy przyszłość czeka!

 

Poeta
Masz rację! Między nami nieskończona przepaść
Otworzy się za chwilę - znasz ją bardzo dobrze.
Pamiętam. Gdy przyszedłeś na mój skromny pogrzeb
Wiedziałeś czego pragnę, za czym bardzo tęsknię.

 

Głos
Przy tobie zawsze byłem. Popatrz! Dziś nareszcie
Rozpoznasz co znaczyła senna przepowiednia.

 

Gabriel
Gdy weźmiesz go ze sobą nieuchronnie przegrasz;
Przegramy, Lucyferze - nie pozwolę na to!
Nie oddam ci tej duszy, nawet gdybym władzą
Podzielić się z diabłami musiał nieuchronnie,
Nie oddam! Będzie moja! Pragniesz jej agonię
Przemienić w wielką radość dla szatanów swoich,
Lecz o mnie zapomniałeś. Widzę, że się boisz,
I słusznie! Jam jest strachem, wrogiem i upadkiem!
Ja jestem Astarothem! Dusza będzie świadkiem
Twej klęski w morzu ognia. Podnieś rękawicę!

 

Głos
Zobaczysz cóżeś wyśnił. Niechaj wieczne znicze,
Na grobie zapalone, drogę ci oświetlą.
Przy tobie zawsze będę, choćbym nawet piekło
Splądrować miał - nie umrę. O tym wciąż pamiętaj.

 

---
 

Opublikowano (edytowane)

Zostawiam serce i jestem pod dużym wrażeniem całości, aczkolwiek mam wrażenie, że ta część jeszcze wymaga dopracowania. Wydaje mi się, że w kilku miejscach pojawiają się błędy stylistyczne (albo treść jest naciągnięta do formy... albo źle czytam, co też jest możliwe :)) i gdzieś tam brakuje przecinka, ale to pryszcz. Ogólnie mam dla Ciebie ogromny podziw i szacunek za konsekwentne utrzymywanie się w podobnej tematyce i formie. Ode mnie duże brawa za całokształt.

 

Pozdrawiam.

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Peraspera Ja to bym stanął w obronie adresata. Mam w pracy podwładną, która jest w stanie dostrzec takie detale sytuacji, tak rozumie zależności i układy między ludźmi, że mi czasem wstyd, że tego nie widzę. Facet nie jest tak przystosowany ewolucyjnie do rozumienia zależności społecznych... Chcę przez to powiedzieć, że my często nie widzimy podstawowych rzeczy, więc jesteśmy trochę ułomni. Także gdy on mówi, że znajdzie klucz do kłódki, to ja (gdybym był kobietą) bym mu wierzył. Ale jeśli mu się nie uda - to jest mi bratem.
    • @Mikołaj_Batkiewicz O, ziomek z Rewy? :)) Rowerem tam jeżdżę. Ale bliżej do Mechelinek.
    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...