Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Smutna

Rekomendowane odpowiedzi

Śmierć może być wybawieniem
A nawet ukojeniem
Przed cierpieniem
Fałszywymi ludźmi
Problemami aż do ziemi
Śmierć chciana
Wybrana
Jest lekiem na całe zło
Jeśli tylko chcesz i pragniesz mocno
Spełni sie
Już nigdy nie poczujesz bólu, upokorzenia, wstydu
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo poruszający wiersz, ale może być prawdziwy, albo i nie, bo może być także wybawieniem od urojonych obaw, zagrożeń, czy urojonego braku perspektyw, a to prowadzi do depresji i samobójstw. Skoro to dotyka konkretnego człowieka, nie ma on dystansu i obiektywnej oceny własnego stanu, co może prowadzić do nieszczęścia jego i bliskich. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

życie, jak to ktoś powiedział to jak kropla, która spada- by potem połączyć się z tym co jest. największym problem dla siebie często jesteśmy my sami to my decydujemy o swoim życiu o ludziach z jakim przebywamy o uczuciach ale czasem impulsywna głowa rodzi myśli o śmierci. ale takie impulsy warto przekierować na coś twórczego jak ten wiersz akceptacja życia choć czasem bezsilność je zjada warta jest uśmiechu jeśli ktoś nie boi się , śmierci dlaczego ma bać się życia przesyłam uśmiech :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a co sprawia  radość Tobie? ja np: lubię słuchać muzyki ,ostatnio kupiłem sobie słuchawki które bardzo mnie cieszą nie są jakieś audioflskie ale grają super. lubię ,tez wpuści kogoś pierwszego do drzwi wchodząc czy na chodniku przepuścić kogoś z przeciwka gdy jest mało miejsca lubię wiele  ale smutek jest dalej. wynika to z utracenia radości wiele lat temu jak już wspomniałem mialem wtedy maturę po niej wpadłem w ten stan

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stary_Kredens Pozdrawiam Kredens. 

 

@T.O ja też lubię słuchać muzyki. Kiedyś miałam iPoda, słuchałam w nocy muzyki zasypiając. To były czasy... Ale obecnie nic mnie nie cieszy. Mnie z kolei po maturze życie zaczęło się spać i jest coraz gorzej. Ciężko się zyje. Brak zaufania do rodziny, ludzi. Wstręt, wstyd. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rozumiem , mnie posypało się , zdrowie a potem wszystko. Pamiętaj nikt za Ciebie życia nie przeżyje dorosłość nie jest prosta a podstawowa zasada to brak zasad. Wrażliwość warto powściągnąć i żyć po prostu żyć cieszyć się tym co małe codzienne zawsze możesz napisać do mnie odpowiem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Łukasz Jasiński Nie, nie; o kleptomanii srok był inny wierszyk. Pozdrawiam! @befana_di_campi Prozą? Och taka łopatologia wszystko popsuje.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To ślicznie Tak samo waga jak i Ty. Będzie się dobrze rozumieć. A swoją drogą ja też bardzo wagi lubię, szczególnie w damskim wydaniu.
    • @andreas    W Twoim przypadku  czytaj : Główny wydawca - ZUS   Dzięki  Pozdrawiam
    • Rocznicę końca wojny od lat wciąż świętujemy co roku coraz ciszej dlaczego ciszej – nie wiem   czyżby to była klęska a nie nasze zwycięstwo miliony ofiar krzyczą nikt o nich nie pamięta    dziesiątki lat pokoju są zgubne dla pamięci Auschwitz Katyń Powstanie ten temat dziś nie kręci   historia się powtarza wojna płonie na wschodzie a nam głupim Słowianom znowu nikt nie pomoże  
    • Z  pokoju pani Eweliny zadźwięczał dzwonek. Ten z kolekcji kryształowych, co swoim szklanym, ostrym alarmem codziennie roztrącały poranną ciszę. W związku z tym panna Czernicka powinna się teraz natychmiast poderwać i pognać na złamanie karku do sypialni chlebodawczyni. Tym razem było jednak inaczej, mimo że nie dalej niż wczoraj dobra pani Krzycka otulona muślinowymi zwojami śnieżnobiałego peniuaru zasiadła przed gotowalnią do wieczornej toalety; za fotelem stała czesząca ją Czernicka, do której – po dłuższej chwili milczenia – zwróciła się pani Ewelina:   — Wiesz, moja Czernisiu, mam kłopot…   Panna Czernicka zbyt dobrze znała dobrodziejkę, żeby się dopytywać o powód jej nowej troski.;  kłopot to kłopot, gdyż najprawdopodobniej jej dobra pani znów zapragnęła kogoś zbombardować tą swoją nadgorliwą sezonową miłością.   - Wiesz, moja Czernisiu – powtórzyła pani Ewelina – odnoszę osobliwe wrażenie, że Opatrzność ostatnio o mnie zapomniała.   — A bo pani przyzwyczaiła ludzi do swej nadzwyczajnej dobroci — odpowiedziała Czernicka – machinalnie drapując puchową pościel w efektowne fałdy.   Lecz mimo królewskiego posłania, noc pani Krzyckiej ciężka była niczym przemoczona końska derka. Coś nad jej głową tupało i tuptało, skądś, - może z salonu? – dochodziły  zaświatowe akordy rozstrojonego fortepianu oraz przeciągły jęk wiolonczeli; nadto pani Ewelina usłyszała jeszcze dziecięcy, z perlistym śmiechem łączony szloch; wyraźnie skrobały o posadzkę psie pazurki, gdy z garderoby głucho łomotał szafkowy zegar. Mocno pachniały konwalie, przekrzykiwały słowiki i piszczały kosy, zaś nad pobladłą twarzą pani Eweliny chyliła się zjawiskowa fizys znanego artysty, który rok temu dla niej i tylko dla niej przyjechał na parę tygodni do nudnego, zapyziałego Ongrodu.   I właśnie wtedy, ona – Ewelina Krzycka  - na dźwięk wymówionego przez służącego nazwiska drgnęła, wyprostowała, by udać się na spotkanie wkraczającego do salonu gościa. W chwili, kiedy  go witała, jej uśmiechy oraz rumieńce uczyniły ją podobną do świeżo rozkwitłej pąsowej róży.   Podczas pobytu muzyka w Ongrodzie, pani Ewelina nie raz i nie dwa pogrążała się w nostalgicznie rozkosznej zadumie nad tym, jak „Bóg w nieprzebranej dobroci zesłał na mroczną i chłodną drogę jej życia ciepły i jasny promień słońca. Promieniem tym stał się dlań ów genialny i śliczny ten człowiek wypadkiem na szerokim świecie spotkany, a teraz za drogiego przyjaciela duszy i serca przez nią przybrany. O, jakże on ważną rolę w istnieniu jej odegra! Czuje to po przyśpieszonym oddechu swej piersi, po tej fali życia i młodości, która, zda się, nagle napełniła całą jej istotę i aż wzdymała serce. Było już jej tak pusto i nudno na świecie, czuła się tak samotną, tak przez wszystko zawiedzioną. Już, już zastygnąć, zestarzeć, w martwą apatię lub w ciemną melancholię popaść miała, gdy oto Opatrzność dowiodła jej raz jeszcze, że czuwa nad nią, że wśród najgłębszej nawet niedoli ufności w czuwanie to tracić nie należy. Byleby tylko genialny, piękny i drogi przyjaciel ten przybywał prędzej…”   Rzeczywiście, dla niego, wyłącznie dla niego, nader dystyngowana pani Ewelina Krzycka po raz kolejny meblowała swój świat, więc nie dziwota, że po odjeździe artysty i ona za nim niebawem podążyła.   Ale Florencja, w której przed rokiem koncertował jej piękny wiolonczelista przywitała ją ciągłym deszczem. Miasto kwiatów nagle przemieniło się w czarno-biały i biało-czarny drzeworyt: chiaroscuro z czarno-białymi przekrojami ulic, biało-czarnymi placami, ciemnymi sylwetami świątyń, smolistymi konturami mostów i mgielno białym niebem.   W międzyczasie sam idol, mimo solennej obietnicy, iż on, jej przyjaciel umiłowany, będzie na nią czekał z frazami polskiego poety Juliana Wołoszynowskiego[1]:   „Czasem szuka się kobiety wiecznej poprzez wszystkie kobiety spotkane, czasem przyśni się kobieta – sen. Będzie oczy miała jak tamta miała i rysy twarzy jak inna, bujne włosy, jak trzecia; kibić jak jaka następna. Będzie głosem mówiła symfonicznym jak bukietem z nut gdzieś zasłyszanych, będzie wierzyć w życie zagrobowe, lecz swych ust nie uchyli twoim ustom. Pod wpływem snu i tajemniczej siły magnetycznego fluidu wejdzie przez sen w twoje życie, wejdzie na chwilę, bodaj jedną…”   teraz jak gdyby nigdy nic wyjechał na tournee w towarzystwie jasnowłosej sopranistki o petrarkowskim imieniu Laura.   Nic się więc pani Ewelinie nie powiodło: nawet okłamały ją lustra, przenikał ziąb, gryzła dojmująca samotność, drażniła afektowana przymilność Czernisi, nużyła swoista monotonia krajobrazów z przewidywalną do bólu wkomponowaną w nie architekturą, męczył uporczywy lazur firmamentu.   W dwa dni po powrocie do rodzimego Ongrodu, umęczona i zanurzona w bezsilnym półśnie, pani Krzycka po raz wtóry potrząsnęła dzwonkiem:   - Jaśnie pani?... –  zapukał lokaj.   - Panny Czernickiej!   - Hmmm, nie wiem jak jaśnie pani to powiedzieć, bo panna Czernicka…   - Co panna Czernicka?   - Posesor[2] biegusiem sprowadził doktora, a Janek księdza. Panna Czernicka nie żyje.   [1] Julian Wołoszynowski (1898-1977) – polski prozaik, poeta, dramatopisarz, krytyk i aktor teatralny. [2] Posesor – zarządca majątku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...