Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

   - So, więc jak tam z waszym myśleniem? - zapytał kolokwialnie Jezus. I tym razem korzystając z wygody, którą dawało ramię ośmiornicy. Maya, siedząca naprzeciw, przypatrywała mu się miłośnie. Jezus zerknął z ukosa i żartobliwie pogroził jej palcem. Lewym wskazującym - od serca. 

   - Kobiety! - zaśmiał się radośnie. - Co ja z wami mam...

   - Nic ponad to, co dokładnie chcesz - odparła równie lekkim tonem księżniczka. I uśmiechając się, dodała: - Czyli czystą słodycz i same przyjemności. 

   - Cóż innego - Jezus uśmiechnął się w odpowiedzi - mogłaś powiedzieć? Ostatecznie wiedziałem, kogo wybieram.

   - Cóż innego - odparła Maya, uśmiechając się wdzięcznie - mogłeś powiedzieć, jeśli nie prawdę? Ostatecznie ukochanym kobietom mówi się tylko prawdę - przekomarzała się swoim zwyczajem. - A jeśli nawet Inni mężczyzni łamią tę zasadę, ty dotrzymujesz jej z pewnością.

   - I cóż ja mogę na to odpowiedzieć? - westchnął jej mąż, rozkładając ręce w bezradnym geście. - Chyba tylko to, że się poddaję. I że z przyjemnością spełnię to, o czym marzysz. Jak zresztą zawsze. Beż dalszej zwłoki - dodał w odpowiedzi na powłóczyste, wszystkoobiecujące spojrzenie. 

   - Pozwolisz? - zapytał, zmieniając temat i lekkim podniesieniem brwi wskazując rozbitków. 

   - Oczywiście, mężu. 

   - A więc - zaczął pytanie tymi samymi słowy - do jakich doszliście wniosków? Zrobicie użytek z lekcji, której wam udzieliłem za pośrednictwem tego sympatycznego stworzenia, i przestaniecie żyć po to, by zabijać i niszczyć, czy nadal będziecie ryzykować własne życie dla cudzych korzyści? 

   - Panie... - usiłował zaoponować kapitan. - Przecież... 

   Jezus odczekał chwilę, patrząc na niego, czy będzie kontynuował. Gdy ów milczał, zachęcił go gestem do dalszych słów. 

   - Przecież?... - poddał.

   - Przecież jesteśmy w służbie króla - zaoponował. - Z wolnej i nieprzymuszonej woli. Co do jednego za należny żołd. To prawda, niszczymy i zabijamy w walce. Ale tylko tych, którzy szkodzą Koronie i jej obywatelom. Jak piratów i jej wrogów. 

   - Czy to wszystko? - zapytał WszechNauczyciel, odczekawszy, czy jego rozmówca doda coś jeszcze. Gdy oficer potwierdził skinieniem głowy, Jezus przydusił go spojrzeniem.

   - Takie więc - zaczął powoli - są twoje argumenty? Korona, czyli kto? Wasz władca i jego urzędnicy, rozmieszczeni w zdobytych obcych krajach? Pośród uciskanych i grabionych ludów? W tak zwanym majestacie tak zwanego waszego prawa? 

   - Jaką korzyść - kontynuował - mają z podejmowanego przez was ryzyka Hindusi, których uciskacie i okradacie systemem podatków? A Egipcjanie? A mieszkańcy Sudanu? Południowej Afryki? Nowej Zelandii? Szkocji i Irlandii wreszcie? 

   Kapitan czuł wręcz przygniatający go wzrok Mówiącego. 

   - A z jakiego powodu - bez spodziewanej przez oficera satysfakcji dobił go ostatnim spojrzeniem - wasza prowincja w Ameryce Północnej zbuntowała się i wywalczyła niepodległość? Może dlatego, że urzędnicy waszego króla rządzili tam tak uczciwie i sprawiedliwie? Może dlatego stworzyli konstytucję pod hasłami wolności, równości i niepodległości? Czyż wam podobni, kilkadziesiąt lat wcześniej, na innych okrętach nie walczyli przeciwko ich powstańczej, a potem niezależnej flocie? Może mi powiesz, że celem tej walki było ludzkie dobro? Inna sprawa, że swój kraj zbudowali - waszym wzorem, niestety - częściowo na zabijaniu miejscowej ludności i uciskaniu tych spośród nich, którzy przeżyli? - ciągnął dydaktycznie Pierwszy Nauczyciel. - Mam na myśli Indian różnych plemion. Tak, wiem - słyszałeś o nich i twoi oficerowie też. Wasza imperialna nauka przyniosła owoce. Zatrute i złe, niestety - powtórzył. 

   Spojrzał kolejno po twarzach i zakończył pytaniem, którym zaczął:

   - Więc? 

Cdn.

 

Pisałem na statku "Beau Soleil" na Nilu, w pobliżu miasta Esna, 3.07.2022

   

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały... - powtórzyłam po kilku przepłakanych chwilach. - Ale jesteś, jaki jesteś! A jaka jestem ja? - zadałam sobie ni stąd ni zowąd właśnie to pytanie. -  No jaka? No? Chyba przestaję podobać się sama sobie... - zdążyłam mruknąć, nim sen mnie zmorzył.     W nocy przyśniła mi się rozmowa z nim. A dokładniej ta jej część, która w rzeczywistości się nie odbyła.     - Naprawdę zostawiłbyś mnie? - spytałam roztrzęsiona, po czym chwyciłam go za dłonie i ścisnęłam je mocno. - Mógłbyś mnie zostawiłbyś?! - powtórzyłam głośniej. Dużo głośniej. Tak głośno, jak chciałam.     - Rozważyłem to - w treść snu wtrąciło się pierwsze ze rzeczywiście wypowiedzianych zdań. - Ale  skrzywdziłbym cię, wycofując się z danego ci słowa. Więc - nie - ma - opcji, bo nie mógłbym! - senne wyobrażenie mojego mężczyzny dodało zdanie drugie z realnie wygłoszonych. - Chociaż może powinienem - kontynuowało twardszym tonem - bo przy naszym drugim początku postawiłem ci warunek. Pamiętasz, jaki. A ty co zrobiłaś? Nadużyłaś mojego zaufania i mojej cierpliwości, a mimo to nadal spodziewasz się trwania przy tobie.     - A i owszem, spodziewam się - senny obraz mnie samej odpowiedział analogicznemu wyobrażeniu mojego mężczyzny. - Spodziewam się jeszcze więcej: nadal zaufania i nadal cierpliwości. Mimo, że cię zawiodłam. Bo... - urwałam na chwilę, gdy senna wersja mojego em spojrzała znacząco. Jednak ciągnęłam dalej:    - Bo zasługuję na nie, a ty dałeś mi słowo.     - Zasługujesz, to prawda - senny em odparł bynajmniej sennie. - I zgadza się: dałem Ci je. Ale czy powinienem go dotrzymać? Postąpić w tej sytuacji zgodnie z zapewnieniem? A może właściwe byłoby zdecydować wbrew sobie? Może na tym wyszedłbym lepiej?     Uśmiechnęłam się.     - Może, może - odpowiedziałem. - Ale wiesz, że nie wyszedłbyś na tym lepiej, bo nie byłby to właściwy krok.     - Nie byłby? - mój śniony facet spojrzał sennym spojrzeniem. - Bo?    - Bo jestem właściwą dla ciebie kobietą. A ty właściwym dla mnie mężczyzną. Tylko?     - Tylko? - em popatrzył po raz kolejny. Trzeci. Tym razem pytająco.     - Tylko daj mi czas. To dla mnie ważne.      Rzeszów, 29. Grudnia 2025          
    • Napłatał: łatał pan.  
    • O tu napisali Milasi - panu to.    
    • Ulu, z oka kozulu.      
    • Elki pikle, tu butelki, pikle.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...