Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Złote rady Mistrza i wnioski jakie powinienem z nich wyciągnąć


Rekomendowane odpowiedzi

„Kartka papieru nigdy nie jest zwykłą kartką” powiedział Mistrz, po czym, wziął starą, pogryzioną fajkę i wgryzł się w nią najmocniej jak tylko mógł. Zadawanie bólu innym najwyraźniej sprawiało mu radość, choć w głębi duszy był wspaniałym człowiekiem.
Następnie zaczął gromadzić siły; chmury burzowe zbierały się nad jego głową a brwi stawały dęba od wyładowań elektrycznych. Napięcie tamtej chwili zdawało się wykraczać poza jego gabinet, kto wie czy nie sięgnęło nawet do salonu, gdzie (co zdarzało się często) pies mógł właśnie zapaskudzić dywan.

Wracając jednak do Mistrza, gdy już wywołał swoją burzę, spoglądał prosto w oczy tak, że rozmówca (w tym przypadku Ja) nie wiedział czy się bać czy też od razu spieprzać, gdzie pieprz rośnie.
Przeszył mnie wzrokiem i powiedział:

- Patrz i ucz się, nauka to klucz. – wszystko co mówił było takie oschłe, wręcz brytyjskie. – Apostoł poezji śpi, ale zawsze czuwa. – zamrugał oczami, dodało to grozy całej sytuacji – Apostoł poezji zawsze szuka sposobu by wodą zatrzymać falę. Tak. - pokiwał znacząco głową, był to znak by się nie odzywać, pod żadnym pozorem. Choćby i sam Jezus Chrystus zmartwychwstał.
Mistrzowi nie wolno było przerwać w pół myśli.

Rozległo się pukanie do drzwi. Mistrz wyraźnie się ożywił. Jak gdyby czekał na coś wyjątkowego. Do gabinetu weszła młoda asystentka Mistrza. Smukła, o pięknych oczach, dla których większość znanych mi mężczyzn dałaby sobie rękę obciąć. Gdyby jeszcze zobaczyli te wspaniałe biodra, na których orbicie krążyło wtedy moje spojrzenie, niewiele by z nich zostało.
Asystentka przyniosła herbatę, na biurku Mistrza stał prawie pełny kubek poprzedniej, niedopitej, lecz Mistrz tak się zagadał, iż całkiem o niej zapomniał. Ponieważ herbata mistrza musi mieć zawsze określoną temperaturę (to oznacza, iż nie może być zbytnio gorąca ani niesmacznie chłodna) poprosił o nową.

- Dziękuję – zwrócił się do asystentki.

Przeraźliwie siorbiąc napił się herbaty. Westchnął. Gdy wyszła ponownie zwrócił się do mnie.

- Głowa – zaczął – musi być czaszką próby. To ręką powinieneś sięgnąć celu. Nie ujrzysz nic jeśli nie będziesz świadom swego istnienia.

Popił te słowa herbatą i spojrzał na mnie wymownie. Był to znak, że mogę zadać pytanie.
Wziąłem głęboki oddech, ale czułem jakby powietrze ze mnie uchodziło.

- Mistrzu. Ale jak w takim razie mam okazać swoje uczucia? – spytałem. – Czy złamane serce jest lepsze od kłamstwa?

Podparł głowę na dłoni. Siwa broda wbiła się bezlitośnie w aksamitne ręce przebijając się przez palce. Przez chwilę znosił ten ból, po czym, przemówił.

- Jeśli chcesz być prawy musisz wpierw stać się złodziejem....złodziejem serc. Tylko w ten sposób poznasz prawdę.
- Lecz Mistrzu. – serce utknęło mi w gardle i wcale nie miało zamiaru wrócić na miejsce – W mej głowie znajdują się trzy drogi i mam wrażenie jakbym po trosze szedł każdą z nich.

Jego postać zasępiła się. Lampka na biurku zamigotała ze strachu. Tym razem odpowiedź nie przychodziła mu łatwo. Żyły na skroniach pęczniały do granic wytrzymałości. Samotna kropla potu spłynęła po niezachwianym obliczu. Wreszcie powiedział:

- Uczucia, które sobie przywłaszczamy są jak wersy poezji, wiersza. – jego cień rozrastał się na powierzchni sufitu, aż do granicy ścian. - Są jak pokój, w którym słychać płacz, jak kartka zapisana smutkiem innych. Słowa płynące z ust, mimo odwiecznej pokusy ich powstrzymania, są jak morze błyszczące w świetle gwiazd. I choć na pozór może wydawać się inaczej, słowa te są dużo cenniejsze od słów niewypowiedzianych. - Jego ostre zdania pożerały moje owcze myśli. W skowycie wełnianych wstęg Księżyca, które wpadały do gabinetu. Wstał i zapalił lampkę. Po rzezi nie było śladu – otarł pot z czoła i zanurzył wąsy w kubku z herbatą. – Jaśniej nie potrafię się wyrazić.
- Nie, Mistrzu. Tym razem chyba rozumiem. – choć serce podpowiadało co innego nie miałem odwagi zabierać mu więcej czasu i marnować jego energii.

Uśmiechnął się i rzekł:

- Mam taką nadzieję. Widzisz, twoje usta muszą pozostać zamknięte, to twój duch musi śpiewać. Musisz być niczym bomba na granicy eksplozji. – podpalił tytoń w fajce, która przestała się tlić. Gdy się tak zastanowię to nigdy nie widziałem by mówił nie ćmiąc fajki. – Życie nie jest tak skomplikowane jak niektórzy sądzą. Pieprzą mnóstwo bredni i potem sami się w nich gubią.
- Tak, Mistrzu, dziękuję.- poczułem przypływ odwagi i spytałem - Nie wiem, skąd Mistrz to wszystko wie?

Roześmiał się. Kamień spadł mi z serca.

- To Zefir. – powiedział
- Zefir? – spytałem nie tyle nie dowierzając, ile ze zdziwienia.
- Tak, Zefir. On to wszystko szepcze mi do ucha. Lecz to tylko słowa. Gdy wyjdziesz nie przejmuj się nimi. Brak zrozumienia jest straszny, ale nie ma nic gorszego od nadinterpretacji. – roześmiał się. - To najlepsza rada jaką mogę ci dać.

Ukłoniłem mu się nisko i skierowałem w stronę wyjścia. Podchodząc do wieszaka miałem wrażenie jakbym przyszedł po nowy płaszcz a wychodził w starym. I nic nie pasowało do nowego kapelusza. Mistrz położył rękę na mym ramieniu. I choć powstrzymał mnie dość gwałtownie, jego dłoń zdawała się lżejsza od powietrza. Odwróciłem się a on rzekł:

- Nie smuć się. I pamiętaj. Kapelusz zawsze będzie tylko kapeluszem.
Nie wytrzymałem.
- Na litość boską przestań już pieprzyć stary pajacu!

Otworzyłem drzwi, wyszedłem.



3.04.2005

© 2005

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        @Rafael Marius :) w sumie...ja też lubię, zwłaszcza w połączeniu z bujną roślinnością lecz... gdyby te wszystkie zwierzęta uciekły z niewoli...strach się bać;) Dzięki:)    
    • sympatyczny obraz, z nostalgią w tle… Chętnie się czyta teraz takie migawki. Stylistycznie jeszcze dopracowałabym tekst, bo lirycznie trochę mało się dzieje pomiędzy zdaniami, nie wszystko też jest jasne jeśli chodzi o specyfikację miejsca (jej ( latarni) kamienne schody ), a po zdobyciu schodów - dziewczyna i chłopak nagle : są rozsypani piaskiem (  ?), myślałam, że są już na szczycie latarni… takie nieścisłości troszkę burzą tekst, pozdrawiam miło.
    • @Amberporannie, kanikuła kojarzy z rosyjskim, wakacje jednak polskie są. 
    • Szept bohaterów z przeszłości… Niosąc się znad kart podręczników historii, Dotykał w dzieciństwie naszej wrażliwości, Ucząc miłości do dziejów ojczystych… Gdy w budynkach szkół starych z sypiącym się tynkiem, Młode nauczycielki swej pracy oddane, Tak wielu z nas odmieniły życie, O historii ojczystej ucząc wciąż pięknie…   Gdy pośród radosnego dzieciństwa chwil beztroskich, Serdecznymi słowami ambitnej nauczycielki, Tak bardzo po temu zachęceni, Zatapialiśmy się w świat zamierzchłej przeszłości… A przepięknie wydanych historycznych powieści, Kolejne z zapałem przewracając karty Bacznie śledziliśmy bohaterów ich losy, Odmalowując je pędzlem dziecięcej wyobraźni… By długimi księżycowymi nocami, W bezdennej snu otchłani skrzętnie ukryci, W czytelniczych emocjach wciąż zatopieni, O ukochanych bohaterów przygodach śnić...  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Szept bohaterów z przeszłości… Gdy snem znużone przymkną się powieki, W szaty słów barwnych się przyoblókłszy, Aż po najodleglejsze świata zakątki, Muśnięciem niewidzialnej swej dłoni, Dotyka długimi nocami rozbudzonej podświadomości, Śpiących snem kamiennym milionów ludzi, By snem otulone emocje poruszyć…   By poprzez snów barwne obrazy, Opowiadać o losach partyzantów niezłomnych, Którzy w godzinie życiowej próby, Wzorem swych przodków przenigdy nie zawiedli… Z bezwzględną walką o niepodległość Ojczyzny, Mężnie niegdyś spletli swe losy, Z tlących się z wolna zalążków konspiracji, Tworząc kolejne zwarte oddziały… A pod osłoną rozległych lasów i borów, Gdy zabrzmiał praojców złoty róg I nastał upragniony czas odwetu, Brali zemstę na znienawidzonym wrogu…     Szept bohaterów z przeszłości… Choć ludzkim uchem pozornie niesłyszalny, Zarazem tak poruszający i tajemniczy, Dotyka strun naszej wrażliwości… Każdej smolistej bezchmurnej nocy, Przypominając o tamtych czasach okrutnych, Gdy mroki bezwzględnych dyktatorów duszy, Rozpleniając się glob cały niemal spowiły…   Gdy świat zalała powódź nienawiści, Kolejnych blitzkriegów niszczycielskimi falami, W imię krwi wyższości i postępowej eugeniki, Budząc w ludziach najprymitywniejsze instynkty… W wzniesionym ludzką ręką ziemskim piekle, Odgrodzonym od świata kolczastym drutem, Oni nie wahali się ofiarować swe życie, By w chwili próby ratować cudze… Widząc co dzień upadlanych swych bliźnich, Towarzyszy tamtej okrutnej niedoli, Uczyli ich niestrudzenie chrześcijańskiej miłości, Nie bacząc na doznane od świata krzywdy…     Szept bohaterów z przeszłości… Niosący się znad nadniszczonych obrazków świętych, Między starych modlitewników kartki I stuletnie niekiedy do nabożeństw książeczki, Pomarszczoną dłonią z czcią nabożną wetkniętych, By w smutnej niekiedy życia jesieni, Kierować ku nim rzewne modlitwy, Wypatrując z nadzieją choć nikłej pociechy,   Niejednej schorowanej staruszce, W ostatniej życia już dobie, Nim zakończyło ono długi swój bieg, Upragnioną zesłał pociechę… Gdy w drewnianym kościele spowitym półmrokiem, Pośród pustych odrapanych ławek, Na lat swych młodzieńczych odległe wspomnienie, Otarła ukradkiem gorzką łzę… Wspominając jak z niezłomnych partyzantów oddziałem, W kilkuosobowym zastępie sanitariuszek, Ofiarowywała najpiękniejsze lata Ziemi Ojczystej, W której otulona snem wiecznym spocznie...  
    • Rozległa plaża, opustoszałego wybrzeża z widokiem na morską latarnię, nawołuje. Słoneczny krąg w kolorze pomarańczy przesuwa się na nieukołysanym błękicie. Od strony lądu wyrastają budowle. Pas gorącego piachu odgradza wzburzoną wodę od miasta, prowadzi do latarni. Kamienne schody pokonane w pośpiechu, podwójnie wyczerpują. Fala za falą zalewając plażę okala wyciem starych murów blok. Na miejscu zmęczony oddech rozdziera płuca. Dziewczyna i chłopak, rozsypani piaskiem.   Ona wyczesuje promienie słońca z włosów. On zmysłowo ogarnia ją spojrzeniem kochanka. Patrzą w zdziwieniu na biegnacy dołem pasaż. Szeroki jak autostrada prowadzi donikąd. Droga bez końca utraciła początek.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...