Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Inne spojrzenie, część 45


Rekomendowane odpowiedzi

    "Poetom i malarzom wolno ważyć się na wszystko"

Horacy

 

   Ewa wraz z pozostałymi trzema żonami Jezusa obserwowała całą scenę: śmierć żaglowca - czy też, mówiąc językiem ludzi niższej świadomości - jego zatonięcie i znalezienie się jego załogi w trudnej sytuacji. Co, obiektywnie rzecz ujmując, nie było dramatem. Ale dla wielu marynarzy, przywiązanych emocjonalnie do okrętu, na którym służyli długie miesiące - a niektórzy nawet lata - i na którym stoczyli wiele zwycięskich starć i bitew, także z pogodą - jego pogrążenie się w głębinie było ciosem. Ciosem, za którego jedni spośród rozbitków obwiniali samego Jezusa. Inni krakena nie wierząc w to, iż to On wraz z żoną pokierował działaniami morskiego monstrum. Pozostali do kompletu składali winę i na gigantyczną ośmiornicę, i na Przedwiecznego razem z Mayą, pomstując, złorzecząc i przeklinając. Ile tylko mieli w myślach negatywnej energii. Jezus tylko uśmiechał się na nie, doskonale świadom faktu, że złorzeczenie i przeklinanie Bogu to jedno z największych głupstw, na które tylko człowiek potrafi się zdobyć. Odwracając rzeczywisty porządek rzeczy w myśl zasady, że jak Bóg człowiekowi, tak człowiek Bogu. Jakby istotnie którykolwiek z ludzi byłby w stanie odegrać się na Bogu - oczywiście przy założeniu, że naprawdę miałby za co. 

   Wszedłszy na pokład Nautilusa, Jezus przytulił i ucałował czule każdą ze swych kobiet. Aby żadna z nich nie poczuła się mniej ważną i aby nie dać żadnej powodu do chociażby cienia zazdrości, użył jednej ze swych wyćwiczonych ludzkich umiejętności, aby znaleźć się w czterech miejscach naraz. Albo, jeśli ktoś wolałby użyć innych słów - lub innego określenia - urzeczywistnił zasadę podwójnej bilokacji. Wszystkie oprócz Ewy były już przyzwyczajone do takich - bądź co bądź, dla nich codziennych - zachowań Jezusa. W końcu bowiem, oprócz Ewy właśnie, było to kolejne z ich spotkań. 

   - Mm... witaj... Jezu - Ewa przez chwilę nie wiedziała, co zrobić z rękami. Gdy pewności siebie wystarczyło jej wyłącznie na to, by odwzajemnić miłosny pocałunek. - Jak... - przez chwilę szukała właściwego słowa, nie mogąc znaleźć go od razu zarumieniła się lekko. - Jak misja?

   - Do niektórych spośród nich ta nauka już dotarła - odpowiedział Pierwszy Nauczyciel. - Pozostali wciąż dopuszczają to doświadczenie do serc i umysłów. Ale widzę, że co innego zaprząta cię bardziej. 

   - Tak, Jezu... ale nie przy nich, proszę - Ewa zaczerwieniła się ponownie. 

   - Jakby one - Wynalazca małżeństwa i seksu zaśmiał się w odpowiedzi - nie wiedziały, że jesteś moją żoną dopiero tydzień. I że... 

   - Jezu, przestań - Ewa zrobiła nadąsaną minę. 

   Uśmiechnął się w odpowiedzi, znów objął ją i pocałował. Jeszcze bardziej czule. 

A potem szepnął do ucha, nachyliwszy się lekko. - Dziś będzie ta noc. 

 

                    X     X     X 

 

   Znajdowali się oboje w wymiarze i miejscu przez nią wybranym. Daleko od jej ojczystej Ziemi, na innej planecie, na której wszystko było na wyższym poziomie duchowym. Włącznie z roślinami, które rosły bujniej i szybciej, a ich zieleń i barwy kwiatów były w większej ilości odcieni i bardziej intensywne. W ciszy własnej willi, wybudowanej w lesie na terenie ogromnej posiadłości, z dala od innych siedzib. W sypialni z wielkim baldachimowym łożem, w powietrzu której unosiło się mnóstwo świec, a pod ścianami stały wazony z kwiatami z wesela. Równie świeżymi, jak tego dnia, gdy obiecali sobie miłość i wierność. 

   Ewa początkowo nie mogła zdecydować się, co mieć na sobie na początku tej nocy. Czy przejrzystą długą białą koszulę nocną z szerokim dekoltem i króciutkimi rękawkami, czy bardziej nowocześnie - satynowy różowy komplet, złożony z odsłaniającej dolną część brzucha koszulki na cieniutkich ramiączkach i majteczek, ledwie zasłaniających pośladki? Po namyśle zdecydowała się na drugi wariant uznając, że samo odsłanianie jej ciała sprawi Jezusowi przyjemność. Że będzie dlań podniecające, co przełoży się i na jej doznania. 

   Chociaż wiedziała, za kogo wyszła, to w sferze seksualnej wiedza ta okazała się znikomą. Jezus bowiem, czytając jej oczekiwania i pragnienia, połączył w idealną całość łagodność, delikatność, cierpliwość, zdecydowanie i męską żądzę. Jego usta i dłonie wędrowały po wszystkich częściach jej foremnego ciała: udach, pośladkach, płaskim brzuchu, szyi, dekolcie i piersiach, trafem znajdując się tam, gdzie w danej chwili tego zapragnęła. Wliczając zanurzenie się w jej spragnioną kobiecość.

   Nie spodziewała się, jak bardzo, po trwającej odpowiednio długo grze wstępnej, będzie chciała mu się oddać. I do jakiego stopnia część jego ciała w niej i reszta na niej - za nią, pod nią i znów za nią, i znów na niej - pochłonie jej duszę i uczyni ją seksualną niewolnicą. Że jeszcze bardzo długo będzie czerwieniła się na każde wspomnienie swojej otwartości i żądzy, by ją wziął, ile tylko razy i jak zechce. I że będzie szukać okazji, by tylko...

   Doznania seksualne, bazujące na prawdziwie głębokiej miłości, mogą sięgnąć sfery mistycznej - przypomniała sobie przeczytane gdzieś kiedyś zdanie, gdy wypełnił ją sobą po raz kolejny. Na tle wzgórków swych uniesionych pożądaniem piersi widziała Jezusa, opierającego dłonie o kolana jej rozłożonych nóg. To przybliżał się nieśpiesznie, to oddalał

w rytm dwóch słów "Love - you". Ciekawe - skojarzyło jej się niespodziewanie - dlaczego akurat angielskie słowa? I dlaczego w tym właśnie języku "żyć", to live  jest tak podobne do "kochać" to love, różnicą zaledwie jednej litery? Na jego twarzy, poprzez pragnienie ćmiące jej wzrok widziała pożądanie. Nacisk na kolana był raz silniejszy, raz trochę słabszy. Ale w miejscu jej ciała, które im obojgu sprawiało teraz najwięcej przyjemności, łącząc ich osobiste pożądania w jedno wspólne, odczuwała go najsilniej... 

Cdn. 

 

Voorhout, 24.06.2022

 

 

 

 

    

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Somalija

   Jak widać, nie wszystko możesz pomieścić w swojej wyobraźni. Masz więc okazję ją poszerzyć

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. Powiedz mi więc, co myślałaś? Że skoro wprowadzam do powieści nie jedną, a pięć żon Jezusa, to czy wyłącznie po to, aby patrzyły Weń jak w obrazek?? To realny Bóg i realny człowiek-mężczyzna w jednej osobie. Idealnie boski i idealnie ludzki. A ta planeta z bujną roślinnością o duchowym charakterze to ukłon w Twoją stronę . 

   Ha, nie wiem jeszcze, jakie pomysły odnajdę w polu wszechwiedzy Wszechświata . Ale nadal liczę na Ciebie jako na czytelnik . 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@WiechuJK

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   Wiesławie, właśnie na to wygląda. Gdy spojrzymy na przykład na wynalazki Wielkich w sferze techniki, jak Leonardo da Vinci czy Nicola Tesla. Czy Michaił Bułhakow w sferze literatury. 

   Otwieram się, łączę i sczytuję pomysły na ekran telefonu ku czytelniczej satysfakcji Twojej, Somaliji i wszystkich innych, którzy będą czytać tę powieść

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

   Dzięki Ci bardzo, również pozdrawiam Cię serdecznie .

@Somalija

   Dlaczego dobrze? Jeszcze nie wiem, jak pokieruję akcją dalej . Mil jest wyłącznie człowiekiem, a Jezus jako Bogo-człowiek lub człowieko-Bóg może ożenić się, z kim zechce. Może Soa wolałaby go od Mila ?   

   Cudowna róża, jakże przyjemnie spojrzeć ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @aff U kręgowców - tak, jeszcze np. pierścienice mają taką niebieską/fioletową,  o ile mi się dobrze pamięta :))) Dziękuję bardzo :)   Deo  @Rafael Marius Piękne kwiatuszki macie :)  Dzięki i pozderki :))   Deo @iwonaroma Sorki :( Jakoś mi się do tej pory wiersze nie kleciły...  Ale miło mi bardzo i dziękuję :)))))))))))))   Deo 
    • Kiedyś gdy z zapamiętaniem surfując po internecie, Spędzałem całe godziny przed monitorem, Ujrzałem weń dumnego słowiańskiego wojewodę I skrzyżowały się zaraz spojrzenia nasze,   Dumny słowiański wojewoda, Rozsiadł się we wnętrzu mego monitora, Niczym niegdyś legendarny król Popiel, Zasiadł na swym zbudowanym z gigabajtów tronie…   Spojrzawszy na mnie z mego monitora, Ganić począł mego ukochanego powieściopisarza, Znaczące czyniąc Mu zarzuty, Rzekomej tyczące Jegoż niewiedzy,   Że uzbroił wczesnośredniowiecznych Słowian w młoty kamienne, A nie znane archeologom żelazne miecze, Niezawodne, niełamliwe, ostre i straszne, Niedorzecznymi bzdurami zapisując kolejną powieści kartę,   Że wsadził im w ręce drewniane kije, A nie śmiercionośne pioruny skrzące, Darem od gromowładnego Peruna będące, By wypalili nimi w ziemi Słowiańszczyzny granice,   Że nie odmalował w powieści słowiańskich wojów, Wiernym wizerunkom odkrytym w wnętrzach ich grobów, W trudzie i znoju polskich archeologów, Przeczących tychże niegdysiejszemu wyobrażeniu…   Zrazu zdezorientowany tymi zarzutami, Ku głębinom pamięci sięgnąłem wspomnieniami, Gdy po raz pierwszy w wieku dziecięcym, Dotknąłem nieśmiało niezwykłej tej księgi,   Kiedy to na starym strychu, Pełnym niezwykłych zapomnianych skarbów, W niewielkim domku mojej babci, Dotknąłem po raz pierwszy Starej Baśni…   A dumny wojewoda pogardliwie spoglądając z monitora, Ganił wciąż mojego ukochanego powieściopisarza, Iż piękni bohaterowie z kart Jego powieści, Śmią nie być posłuszni archeologa opinii,   Że ich nakreślone piórem powieściopisarza charaktery, Śmią nie hołdować współczesnych historyków wiedzy, Że nie wpasowują się w archeologów opinie, Wyobraźni pisarza pozostając jedynie posłuszne,   Że enigmatycznych tajemnic datowania radiowęglowego, Nie przewidział swym rozumem literata wrażliwego, Że śmiał nie przewidzieć w snach swoich, Najnowszych dociekań współczesnej archeologii,   Że najstarszej wzmiance o Słowianach, Zawierzył bez podejrzliwości wytrawnego badacza, Obnażając prostodusznego literata łatwowierną naturę, Niedorzeczną czyniąc zarazem powieści swej fabułę…   Mimowolnie oddałem się z dzieciństwa wspomnieniom, O niezwykłych chwilach spędzonych z starą tą księgą, Przypadkiem niegdyś na strychu znalezioną, W głębi mego serca rzewnymi wspomnieniami zapisaną,   I nieraz nieproszone pukają do mego serca, Tamte szczególne z dzieciństwa wspomnienia, Gdy z wypiekami na twarzy, Przewracałem wciąż kolejne Starej Baśni karty…   A usta zuchwałego wojewody, W coraz to mocniejsze uderzały tony, Coraz donioślejsze czyniąc zarzuty, Arcymistrzowi polskiej powieści,   Że tyle dobrego co i złego, Uczynił pociągnięciami pióra swego, Iż fałszywy obraz pradziejów, Nakreślił w wyobraźni swych czytelników,   Że poczynił On rażące błędy, Na kartach dziewiętnastowiecznej powieści, Odmalowując czytelnikom swą wizję Słowiańszczyzny, Tak różną od rezultatów odkryć archeologicznych,   Że uczynił On zbyt przyziemnymi, Dumnych synów rozległej Słowiańszczyzny, Od wyobrażeń panslawistów tak innymi, Od koncepcji mediewistów tak bardzo się różniącymi…   Cichutki szept koło serca, Rozkazał mi stanąć w obronie ukochanego powieściopisarza, Którego niezliczone piękne powieści, Kształtowały od dzieciństwa etapy mej wrażliwości,   Którego ponadczasowe mądre książki, W dorosłe życie mnie wprowadziły, A przez dorosłego życia ciernie i trudności, Swą niewidzialną mądrością za rękę przeprowadziły,   Przeto posłuszny podszeptom serca, Wbiłem swój gniewny wzrok w czeluście monitora, Niczym lśniący miecz ciśnięty w głębiny jeziora, By wyzwać strzegącego go wodnego demona…   I dumnego wojewodę zaraz wzrokiem przeszywam, Gestem tym chrobremu wojowi wyzwanie rzucam, A gniewne myśli ubieram w proste słowa… - Nie wyśmiewaj mojego ukochanego powieściopisarza!   – Wiersz zainspirowany powieścią „Stara baśń” autorstwa J.I. Kraszewskiego.   ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Wiersz ten planuję w przyszłości włączyć do powstającego właśnie zbioru kilkudziesięciu wierszy mojego autorstwa opatrzonych wspólnym tytułem „Oddychając Kraszewskim…".    W zamierzeniu moim ma to być zbiór kilkudziesięciu wierszy zainspirowanych twórczością Józefa Ignacego Kraszewskiego i będących zarazem hołdem dla tego arcywybitnego polskiego pisarza. Spoiwem łączącym wszystkie te moje wiersze będzie chęć oddania hołdu szeroko rozumianej twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego będącej fenomenem w skali całego świata... Każdy z wchodzących w skład niniejszego zbioru moich barwnych wierszy będzie hołdem dla jakiejś powieści, opowiadania lub poematu autorstwa tego wielkiego Mistrza polskiej literatury.    Od czasu przeczytania przed kilkoma laty z wypiekami na twarzy Starej Baśni, to właśnie J.I. Kraszewski pozostaje jednym z moich ukochanych pisarzy, a każda przeczytana przeze mnie kolejna powieść Jego autorstwa zachwyca mnie jeszcze bardziej… Dlatego też pomysł stworzenia zbioru wierszy dedykowanego pamięci tego jakże wybitnego pisarza zrodził się we mnie z potrzeby serca, by w ten sposób wyrazić mój szacunek i uznanie dla tego jednego z najwybitniejszych Polaków w dziejach naszej Ojczyzny i dla Jego wieloletniej działalności pisarskiej i wydawniczej… Niestety nie mogę ze swojej strony obiecać że uda mi się rzeczony zbiór kilkudziesięciu wierszy mojego autorstwa szybko ukończyć, ani też nie mogę obiecać że uda mi się kiedykolwiek wydać go drukiem...
    • @Andrzej_Wojnowski       Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by po kolejnej nieprzespanej nocy, Gdy snem zamglone rozewrą się powieki, Rzucać się śmiało w wir codzienności.   I nie straszny nam podły świat Z wrogiem zawsze gotowiśmy w szranki stawać W obronie odwiecznych wartości śmiało oręża dobywać, Jak i przed wiekami kwiat polskiego rycerstwa…      
    • Mój bóg zapuścił długie włosy, Pije wódkę tam, gdzie są wyrzutkowie. Uśmiecha się, gdy gardzi się nim, bóg chaosu, nie królewskim syn.   Mieszka w squacie, co się rozpada, W świecie dymu, gdzie myśl odpada. Śmieje się z życia absurdalnej gry, Buntownik w chaosie, co stworzyliśmy my.   Bez złotych tronów, bez wielkiej wiary, Wspólny oddech to jego ofiary. Bóg szarości codziennych dni, Bez światła nieba, co w blasku lśni.   Ten mój bóg, tak daleki od prawdy, Istnieje w cieniach, w melancholii jawny. Lustro życia, które widzimy, bóg surowej rzeczywistości, w której żyjemy.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...