Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jako pacjent, nie grymasząc ja w kolejce tkwiłem karnie

a czas jakby mi na przekór szedł do przodu ślamazarnie.

Bon-ton jasno nakazuje w poczekalni wieść rozmowy

ze wszystkimi, bez różnicy czy ktoś chory jest czy zdrowy.

 

Tak też było w tym przypadku większość rozmów o chorobie

 w szczególności, gdy był duet a w duecie panie, obie.

Temat toczył się strumieniem górski przy nim Pikuś mały

panie wszystko o swym zdrowiu jedna drugiej przekazały.

 

Przysłuchując się rozmowie, choć to było mimo woli

człowiek sobie wbijał w pamięć, co, gdzie oraz kogo boli.

Wreszcie przyszła moja kolej i zaczęło się badanie,

zdjęcie starych opatrunków masaż, nowych zakładanie.

 

Leżę sobie na kozetce sułtan nie miał lepszych leży

a pan doktor pielęgniarce mówi, co i jak należy.

Nim dopiszę wiersz do końca muszę wrzucić wyjaśnienie

choć tematów było kilka temat główny to jedzenie.

 

Nie wystarczy na to miejsca by opisać treść rozmowy

mięso, sosy plus dodatki no i przepis odlotowy.

Pora była obiadowa a więc o nim pomyślałem

zjadłem go już będąc w domu potem wszystko opisałem.

Opublikowano

Moja babcia chodziła często do lekarzy i lubiła to, bo spotykała tam znajomych, a nowych poznawała. Już na dzień przed szykowała ubranie, w którym zamierzała tam pójść. Długiego oczekiwania nie traktowała w kategorii straty czasu, gdyż tego jej nie brakowało.  Ważne było dostanie skierowanie do sanatorium, a następnie przyspieszenie wyjazdu, ale to już inna historia. Świeć Panie nad Jej duszą. 

Opublikowano

@Marek.zak1

To tak się ciągnie po dzień dzisiejszy

jest poczekalnia, wysiadywacze

a kącie siedzi samotny pacjent

gryząc paznokcie ze złości płacze.

 

On jak na ogniu ciągle się wierci

i na zegarek, co chwilę zerka

bo chce załatwić na dziś zwolnienie

skoczyć na piwko, zagrać w pokerka.

 

Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...