Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Maj


Rekomendowane odpowiedzi

Maj umajony…

 

Maj mój

jedyny,

pachnący bzami…

 

Zawsze było w tobie tyle smutku i milczenia,

melancholii utkanej łzami,

kropelkami drżącymi

na srebrnej pajęczynie,

lekkim powiewem na skroni…

 

Byłeś we mnie i jesteś

od kiedy żyję,

a kiedy umrę

zapłaczesz tkliwie…

 

I zapłaczesz cicho.

Spod gałęzi

wywiniesz się gwiazdą.

I zieleń zatrzepocze, zaszeleści, załka,

herbaciane wiechy otumanią omdlewającą wonią.

 

Maj mój

jedyny,

pachnący bzami…

 

Czy mnie znów słyszysz?

 

Idę parkową aleją, którą szliśmy, idziemy…

I jeszcze…

W słońcu zatopieni jak wtedy…

 

Czy pamiętasz jeszcze?

 

Ja pamiętam, mimo niepamiętania

i czasu rozdzierającego

duszę,

i czasu zacierającego ślady.

 

Pamiętam i słyszę,

choć nie mogę,

choć słyszeć przecież nie powinienem…

 

Maj mój’

jedyny,

sperlony rosą…

 

Ukochany, nasycony miłością…

 

W cieniach gałęzi na drodze,

w słonecznych prześwitach…

Zatrzymuję się i chłonę,

ściskam twoją dłoń niewidzialną.

 

Obejmuję próżnię…

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-05-20)

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A polski bez jak pachniał w maju

W Alejach i w Ogrodzie Saskim,

W koszach na rogu i w tramwaju,

Gdy z Bielan wracał lud warszawski!

Szofer nim maił swą taksówkę,

Frajerów wioząc na majówkę,

Na trawkie, pifko i muzykie;

Gnał na sto jeden, na rezykie;

A wiózł śmietankie towarzyskie:

Kuchtę Walercię, tę ze Śliskiej,

Burakoszczaka z Czerniakowskiej

I Józia Gwizdalskiego z Wolskiej.

Byli spocone i zziajane

I wszystka trzech w drebiezgi pjane,

I jak jechali bez Pułaskie,

Fordziak w latarnię wyrżnął z trzaskiem,

I przybiegł (tyż pod gazem krzynkie)

Fłimon szarpany za podpinkie.

Szofer czarował go natralnie,

Że on zapychał leguralnie

I „Niech ja skonam, niech ja skonam

(Zawsze dwa razy! rzecz stwierdzona),

Skoro jeżeli znakiem tego

Nie jest to wina bzu danego,

Któren cholernie się uwietrzniał

I mocny zapach uskuteczniał;

Ciut, ciut mnie z niego zamroczyło

I właśnie bez to się zdarzyło”.

Policjant mówił: „Ja nie frajer

I pan nie weźmiesz mnie na bajer,

Pan się zatrudniasz ankoholem” –

I nagle krzyk: „To ja chromolę!”

I „Nie bądź pan tu za szemrany!”

A kuchta w pisk: „Zabiją! Rany!”

A Józio w pysk, a Józia w mordę,

I już w powietrzu pachnie mordem,

I wszyscy do komisariatu,

A z winy – majowego kwiatu.

Potem to ślicznie Wiech uwieczniał,

Z daleka więc do pana Wiecha

Pełen wdzięczności się uśmiecham…

 

Julian Tuwim

„Kwiaty polskie”

 

Pozdrawiam

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...