Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Chciałem napisać o mym imieniu

lecz ono zwiało mi do lamusa

ja jednak nadal przy nim zostaję

bo to wyzwanie jest i pokusa.

 

Zajrzałem nawet do wikipedii

w superlatywach nie widzę ja się

imię jak imię jednak germańskie

więc nie to miejsce i nie na czasie.

 

Jednak znaczenie napawa dumą

"potężny", "możny" albo "bogaty"

to nie mój wymysł, lecz wypisane

z tej wikipedii te trzy cytaty.

 

Żona, gdy zwraca się do mnie o coś

słyszę, Heniulek bądź tak łaskawy

(jeden z przykładów) otwórz lodówkę

znajdź w niej śmietankę i wlej do kawy.

 

W większości jednak to słyszę Heniek

coś taki smutny i nie do życia

więc odpowiadam (tak zwykle bywa)

żonko wódeczki nie ma do picia.

 

Tu konwersacja się nam urywa

brak odpowiedzi ze strony żony

sprawia, że idę pod budkę z piwem

tam właśnie czuję się doceniony.

 

Nikt nie używa mego imienia

wszyscy zwracają się do mnie "stary"

tu atmosfera w gronie ferajny

odmienia życie, choć to nie czary.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

chociaż królewskie imię swe niesiesz

ciesz się do końca że zamki w dali

bo gwiazdy nocą - razem z ferajną

tylko czekają na Twoje czary

 

.... ach, Heniu... tak musi już zostać... :)

Pozdrawiam.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...