Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zatapiam się w szeroko rozwartych ramionach skostniałej nocy. Owiewa mnie piwniczny chłód, jakby oddech śmierci… Kwiat w ceglanej donicy opuścił zwiędnięte liście, usechł, lecz, o dziwo, rośnie wciąż do nieba. Wspina się brunatna odnoga po półkach regału niczym syczący wąż. Widzę jak wystawia rozwidlony, czarny język i węszy, wyłapuje cząsteczki zapachu. Zwisa z karnisza, kiwając się w rytm zegarowego wahadła… Zgrzyt mechanizmu, zakrzepłych, zardzewiały trybów… GONG… i znowu tykające przeskoki wskazówki sekundnika…

Jestem tu i gdzie indziej, i znowu tu albo tam. Wchodzę w przyszłość jedną połową ciała, tkwiąc jeszcze drugą w odległej przeszłości, przechodząc przez teraźniejszość rozmytą smugą skondensowanego blasku.. Jestem tu i gdzie indziej albo w dwóch miejscach jednocześnie… Tykanie zegara i znowu GONG… Ktoś do mnie coś szepcze. Nie rozumiem. Niczego nie rozumiem.

 

Sponiewierany przez wiatr. Smagany pazurami. Otchłań zamyka się i otwiera jak przy odruchu mięśniowo-nerwowym. Coś się wciąż przesuwa, przekształca i tai. Ulega metamorfozie kształtu. Wszystkiego…

Czyżbym cię kochał? W ekstazie wniebowstąpienia wyznaję ci bezwiednie miłość? Nie. To ty mówisz do mnie poprzez piskliwy szum szalejącej gorączki, poruszając wolno milczącymi ustami. To znowu szybko, jakbyś mówiła coś przez sen. Jakby cię dręczyła przez ułamek czasu jakaś zmora sfruwająca z wysoka. Tnąca z gwizdem powietrze ostrym, stalowym dziobem w nurkującym, samobójczym locie. Nasłuchuję. Słyszę urywki, fragmenty: Zawsze, na zawsze wrośnięci korzeniami w ziemię. Opleceni miłosierdziem…  O kimże to ona mówi? O kimże? Jeśli o mnie, to dlaczego wybrała tak zawiłą drogę rozmowy ze mną? I znowu cisza. I znowu wiatr tarmosi za oknami liśćmi dębów, kasztanów…

Odwracam się i widzę jej znajomą twarz. Nawołuje kogoś lub coś. Szlocha. To znowu układa wilgotne usta w nieśmiałym pocałunku, aby znieruchomieć z kamiennym wyrazem nawracającej wciąż nostalgii.

Trzymam jej dłoń. Tak, pamiętam ten lodowaty chłód. Nie cofa jej. Nie drży. A mogłaby, choćby z niepewności i lęku, bądź obrzydzenia. Lecz nie drży, mimo że znajduję się blisko, tuż obok. Najbliżej…  

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-04-24)

 

 

 

 

Edytowane przez Arsis (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pańcia nic nie rozumie, ja muszę na dworek. Proszę, wciąż błagam, nad uchem jej skomle. Gdy chwila mnie zwiedzie, nadzieja ogromna. Gdy widzę, że w stronę mą wreszcie spogląda.   Chcę siusiu Pańciu, ale sam się boje . Chcę żebyś smycz wzięła, kupkę szybciutko zrobię. Chcę teren oznaczyć, by obcy wiedzieli. Że tutaj Cezary, Panem na dzielni.   Wszędzie sieję postrach, każdy ucieka pędem. Ostatnio ciocie Pańci, pogoniłem z uśmieszkiem. Zęby jej pokazałem, głośno z grozą szczekałem. Broniąc naszej posesji, litości nie miałem.    Raz obcy dziwny człowiek, z nienadzka podjechał . Usiadłem na schodek, nie wiedział co go czeka. Nagle się pokazał, w rękach niósł stary worek. Gdy tylko mnie zobaczył, ze strachu popuścił w spodnie .   Jestem dobry piesio, Pańcia powtarza ciągle. Kocham moją Pańcię, zawsze stanę w obronie .
    • @violetta o to znaczy .... @OloBolo @violetta   Podobno Was jest wszędzie więcej niŻ Nas  ..... NIESTETY :(
    • Jest dużo babeczek :)
    • w taki dzień się nie umiera  tyle jeszcze jest przed nami  zobacz słońce pięknie świeci żegna lato promieniami     mnóstwo przecież marzeń miałeś  gdzieś wyjechać coś zobaczyć  do swej żonki się przytulić  i raz jeszcze cnotę stracić   a tu dupa-dupa blada  ktoś cię woła tam gdzieś z góry  dawaj Bogdan - dawaj do nas pojedziemy na Mazury    będziesz ryby sobie łowił  przecież lubisz tak się byczyć  ryb jest u nas pod dostatkiem  trzeba tylko sieć zarzucić      20.09.25.
    • kiedy pada deszcz lubię iść ogarnia mnie Warszawa ulice ułożone pod wiatr czarne parasole wychodzą z żabki kiedy szlocha deszcz depczę kałuże na Poniatowskim zgniłe liście lepią się do butów po drugiej stronie Wisły kiedy na ścieżce półmroku pulsuje zielone poeci bazgrzą w podcieniach mokre wiersze przechodzą ulicą
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...