Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ziemia pachniała słońcem. Położył się na drodze i czekał na nadjeżdżający samochód. Tyle razy widział to w filmach. Nie było żadnego ruchu. Co szkodzi? Najpierw zobaczyć jak to jest, tak leżeć na jezdni i poczuć ten dreszczyk. Potem się zastanowi. Może wymyśli coś nowego, ale na razie nic nie przychodziło mu do głowy.Usiadł pod drzewem i przedumał całe popołudnie, aż do wieczora. Poszedł do domu i położył się spać, ale noc dłużyła się i ciemność zahaczała o jego zmysły bolesną obręczą. Nie śmiał nawet zaglądnąć do tego starego rupiecia pod ścianą, gdzie chował proszki nasenne.To byłoby za łatwe. Serce biło mu miarowym, zwykłym rytmem. Nigdy nie miał z nim najmniejszych problemów. Dożyłby pewnie stu lat przy tak zdrowym sercu. Każdy lekarz nie omieszkał mu wspomnieć jak wspaniałe, zdrowe ma serce. Tylko, co z tego? Miał już dość życia. Przeleżał całą noc nie zmrużając oka, do momentu, kiedy już zaczęło świtać. Nie pamiętał tego błogiego momentu zasypiania, tak jakby wcale go nie było. Przebudzenie było najgorsze. „Nie!!!”-wyszeptała obudzona świadomość. Nie chcę wstawać, nie chcę nic!!! Chcę się wreszcie od tego uwolnić!” Czuł złość i bezradność. „Dlaczego nie mogłem umrzeć w nocy? Po co muszę budzić się stale od nowa, tylko po to, żeby znosić każdą godzinę, a nawet każdą minutę. Po co to wszystko?” Wtulił twarz w poduszkę i starał się zaczopować napływające myśli, ale rodziły się ze zdwojoną siłą. Narastały jak wielki i ciężki kruk i rozpościerały skrzydła ze złowiaszczym krakaniem. „Odejdźcie ode mnie!” wołał wgłąb siebie, ale trędowate myśli okalały go (jak) kolczastym drutem. „Nie, ja tego więcej nie wytrzymam!” Leżał spoglądając na zegar, którego wskazówki zdawały się nie poruszać i każda minuta wydawała mu się wiecznością. „Zrobię coś, jeszcze dziesiaj!” Ta myśl pobudziła w nim jakąś iskrę, bo choć była to myśl o śmierci jednak wyznaczała jakiś cel, mobilizowała do działania. Zsunął się więc z łóżka, bo poczuł jak pęcherz domaga się opróżnienia. Złapał się poręczy krzesła i podcignął się do góry. Powlókł się do łazienki, zaszedł do kuchni, ale myśl o jedzeniu szybko się oddaliła. Położył się z powrotem do łóżka. Telefon milczał jak zaklęty. Po tym ostatnim dniu nieobecności, którego nikt nie chciał usprawiadliwić, bo był to kolejny dzień porzucenia pracy, nikt już nie zażądał niczego. Dostał wypowiedzenie, o czym poinformowała go kilka dni temu szefowa, której wydawało się, że kolejny dzień przepija w zaciszu domowym. Depresja czy nie, nikogo to nie obchodziło. Nie był u żadnego lekarza. Pieniądze leżały na stole, ale nie robił żadnych zakupów już od tygodnia. Czasem zachodził do lodówki i bez smaku zjadał cokolwiek tam było. Picie skończyło się, więc tylko pił wodę z kranu. Nikogo nie obchodziło co się z nim dzieje.A może obchodziło, ale nie odbierał telefonów. Z czasem telefon zamilkł. Nie lubił ludzi, nie znosił ich od momentu, kiedy postanowił nie iść do pracy. Potrzebował spokoju od ludzi, od świata. Ale ten spokój osaczał go jak kleszcz. „Z pewnością nikt nie będzie po mnie płakał”-pomyślał gramoląc się z powrotem do łóżka. Patrząc w sufit przeleżał cztery godziny. Godziny, które trwały wieki. „To niemożliwe, przecież czas nie może stawać w miejscu”-pomyślał. Zaczął bać się czasu. Myśl o każdej następnej minucie napawała go lękiem. Zamykał oczy, ale nic nie pomagało. Było nawet gorzej, bo przy otwartych oczach mógł przynajmniej przylgnąć wzrokiem do jakiegoś obiektu znajdującego się w pokoju. Starał się zmieniać ten obiekt, żeby pogonić czas, ale niewiele to pomagało. Patrzenie na szafę czy na okno różniło się tylko tym, że było to urozmaiceniem dla oka, ale czas zdawał się być nieśmiertelny i nie do pokonania. Znosił to tylko dlatego, że nie było innego wyboru. Mógł tylko sięgnąć do szuflady, ale coś go jeszcze powstrzymywało. Strach przed śmiercią, strach przed niewiadomą. Bał się innej rzeczywistości. Mimo to wiedział, że niedługo będzie musiał to zrobić bez względu na strach. Ta egzystencja stawała się nie do wytrzymania. Nie mógł już pokonać tego uczucia oddalania się od rzeczywistości. Zawieszenia między życiem a śmiercią. Nigdy nie myślał, że człowiek może tak się czuć, że powiedzenie „jedną nogą na tamtym świecie” jest odzwierciedleniem stanu rzeczywistego. Leżąc w łóżu usłyszał nagle ciche pukanie. To był Krzysztof. Przyniósł trochę jedzenia i... psa.” Jutro idziemy do lekarza”-powiedział. „A psem musisz zająć się od zaraz”. Pies, to było wielkie słowo. Malutki jamniczek merdał śmiesznie ogonkiem. Był dopiero szczeniaczkiem, wymagającym opieki. Zerknął na psa, ale nie poświęcił mu więcej uwagi. Nic go nie obchodziło. Krzysztof zabawiał go rozmową, ale słowa jego spływały jak do ścieku, nie zostawiając po sobie śladu. Krzysztof pożegnał się obiecując, że jutro weźmie go do lekarza. Dla niego nie miało to żadnego znaczenia, położył się znowu, lecz pies nie dawał mu spokoju. Popiskiwał coraz częściej, aż przeszło to w żałosny skowyt. Podniósł go więc, położył na łóżku koło siebie. Pies wtulił się w niego jakby potrzebował matczynego ciepła. Słyszał jak bije jego malutkie serce. Przytulił go do siebie i fala ciepła rozpłynęła się po ciele. Nie mógł spać, ale cichy oddech psa działał kojąco. Myśli zbiegły się jakby je ktoś pozbierał jak potłuczone szkło i poskładał w całość. Coś się poruszyło w sercu. Zasnął. Rano zbudziło go pukanie do drzwi.”Ubieraj się. Idziemy”-powiedział stanowczym tonem Krzysztof. Pies poczeka, dałem mu jedzenie, przyniosłem ze sobą. To wszystko dobrze się skończy, zobaczysz, szepnął miękko kładąc mu rękę na ramieniu. Nie wierzył, ale poczuł, że wszedł na jakąś drogę, po której już nie musi iść sam. Nie musiał już o nic się martwić. Założył kurtkę i poszedł za nim.

Opublikowano

"Ale ten spokój osaczał go jak kleszcz"???
Dobry temat; przedstawić czyjeś cierpienie, ba...sprawić by czytając też zaczęlo doskwierać. A w zakończeniem pchnąć czytelnika na łakę, niech zakocha się w życiu.
Tylko czy to się udalo?

Opublikowano

Kleszcz się przysysa, stąd ta przenośnia. Cisza osaczała go, jakby się do niego przyssała, jak kleszcz. Lecz, to mogę zmienić, bo jakieś "łamanie głowy"wychodzi.
Musiało pomóc! Po to napisałam to, żeby tak myśleć. Dzięki za koment. Pozdrawiam/Ania

Opublikowano

O raju? Miluchne? Coś mi to wygląda w miejsce "ciepłych kluch", albo zapomniałeś o cudzysłowie. O urazie nie ma mowy! Podajesz tyczkę fasoli-pnij się do światła.Tylko, jak?
Asher, dzięki.
Jay, dzięki. To zakończenie trochę mistyczne-miało się kojarzyć (poszedł za nim) czyli zdał się na Boga. Nikt nie zgadł? Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • znaleźć w lesie wyjątkowo duży, najlepiej omszały kamień. i ustawiać pod nim znicze. w imię pustki, na znak pamięci o Niedomyślonym Do Końca. niech absolutnie nie zrodzi się z tego kult, nie będzie jak w filmie Motór, fabuła małego szaleństwa – w żadnej mierze komediowa, pseudopomnik czy pseudogrób, wotywny, totemowy kamulec nie stanie się celem pielgrzymek wyznawców niedoreligii, która rozleje się po kraju, świecie. chodzi o głazisko przeładowane nieistniejącym znaczeniem, aż kipiące od udawanej mistyki, pełne tętnienia juchy w żyłach niezaproszonych gości, niewywołanych duchów. o wabienie spadających gwiazd, o zgrabione palcami z powietrza Nic i Nic, nadanie im spoistego kształtu. nie pomyśl, że chodzi mi o potrzebę religijności, ja, ateusz od piętnastego roku życia nagle poczułem tęsknotę do wysławiania mrzończadełek, czczenia ludzików z fal mózgowych. bardziej o wydrwienie tego. zanurzenie dłoni w bezsensach, odleglinach. uśmiechnij się widząc świeczuszki z dyskontu zapalane o północy w środku lasu. pomyśl, że zaraz coś wybiegnie z mroku i... nie, nie zaatakuje nas. przeciwnie – da się pożreć.  
    • @Leszczym  Moja Babcia słuchała To ostatnia niedziela Mieczysława Fogga, ta piosenka powstała na bazie Gloomy Sunday, śpiewała ja mała Norweżka, a oryginalnie piosenka została napisana przez dwóch Węgrów i była zakazaną, ze względu na to, że ludzie, słuchając jej popełniali samobójstwa, to tak na marginesie ku ścisłości. Wzmianka o babci sympatyczna.:)    
    • Słońce przelewa się przez miasto wrzącym bulgotem, jak przez rurki i retorty w laboratorium chemika. Zmęczenie przedpołudniowym spacerem kieruje mnie w stronę pobliskiego przystanku. W szparze między rozgrzanymi lipcowym upałem chodnikowymi płytami dostrzegam drobne źdźbło trawy. Przykucam ostrożnie, by przyjrzeć się mu bliżej. Jego zieleń ulotniła się już, brzegi pożółkły, kwiatostan pochylił w niemej prośbie. Ten widok porusza mnie dogłębnie, jakby źdźbło wyrosło wśród moich własnych wewnętrznych spękań. Niepozorne, lecz cierpliwe, kruche, lecz oznaczające życie.   Dam ci łąkę, pełną szelestów, zapachów, brzęczenia trzmieli i wonnych podmuchów wiatru. Dam ci strumień, w którego wodach ochłodzisz swoje odbicie. Dam ci śpiew ptaków ze wszystkich krajów świata. Tęczę. Może wiersz napiszę. Chcesz?   Ale źdźbło nie odpowiada mi na żadne z pytań, tylko jeszcze niżej skłania swoją kędzierzawą wiechę ku ziemi. Zauważam nieopodal kurtynę wodną. Podchodzę do niej, i przykładam złożone w miseczkę dłonie do jednej z dysz. Stoję w zimnym, perlistym oparze, moja koszulka nasiąka wilgocią. Obserwuję powoli osiadającą się na skórze mgiełkę; miseczka po kilku chwilach wypełnia się niewielką ilością wody. Wracam do mojego źdźbła, podlewam. Woda błyskawicznie przecieka w szczelinę chodnika. Po drżącej łodydze spływa jedna spora kropla, w której błyszczy zniekształcona miniatura miejskiej ulicy. Moja twarz również jest mokra.
    • @huzarc @huzarc  Dziękuję serdecznie za opinię!   Właśnie taki efekt chciałam osiągnąć — zależało mi na wprowadzeniu lekkiej groteski poprzez element alienizacji. Białe wiersze o mrocznej, skłaniającej do refleksji tematyce to zdecydowanie moja stylistyka.
    • @Gosława Z akcentem może na był :))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...