Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wiosna
Zbliża się wiosna, czuję to w kościach. Po za tym mam lepszy humor i energia mnie rozpiera. Chciałbym skakać do chmur. Już nie mogę się doczekać 21 marca. Pamiętam jak dziś, gdy byłem mały mama zabierała mnie na spacer. Oglądaliśmy rozkwitające na drzewach pąki, słuchaliśmy śpiewu ptaków. Dzień wcześniej z cała rodziną robiliśmy marzannę. Montowaliśmy stelaż z desek, ubieraliśmy w stare ubrania a włosy robiliśmy z włóczki. Potem nieśliśmy ją nad rzekę. Tata podpalał słomę którą wypychaliśmy marzannę. Pamiętam, że zawsze robił to zapałkami, nienawidził zapalniczek. Zawsze gdy ich używał parzył się w palce. Potem patrzyliśmy jak nasza ognista, wiosenna kukła spada w dół, uderza w tafle wody i płynie z prądem w dół rzeki. Zawsze miałem tylko nadzieję, że woda nie zgasi ognia. To wróży późne przyjście wiosny, a ja ją uwielbiam.
Gdy tak sobie wspominam, łezka kręci mi się w oku. czasem brakuje mi rodziców.
* * *
Słońce wychodzi zza chmur, światło przenika przez wazon z kwiatami, jaka ładna tęcza...W powietrzu coraz bardziej czuć zapach wiosny. Uwielbiam to. Po za tym marzec sprzyja miłości...Nie mogę się już doczekać spotkania z Dorotą.
Poznaliśmy się całkiem niedawno, ale od pierwszej chwili dobrze się rozumieliśmy. Tematem naszej „debiutanckiej” rozmowy stała się pogoda. Strasznie lało, było zimno i wietrznie. Siedziałem w małej kawiarence i rozmyślałem nad pomysłami na nowe obrazy. Deszcz dudnił w szyby. Niebo było szare i zachmurzone. Wyglądało na to, że w najbliższym czasie się nie rozpogodzi. Na zmianę padał deszcz ze śniegiem i gradem. Właśnie miałem się napić herbaty, kiedy weszła ona- zmoknięta od czubka głowy po końce skarpetek. Jej długie rude włosy przyklejały się do jej ładnej, bladej twarzy. Miała na sobie długi czerwony płaszcz i czarne buty. Moją szczególną uwagę zwróciły jej duże , zielone, kocie oczy. Wpadła przez drzwi razem z wiatrem, jakby była kroplą deszczu, który właśnie padał. Powiesiła swój płaszcz na wieszaku, zamówiła gorącą czekoladę i spytała czy może się do mnie przysiąść. Zgodziłem się bez wahania. Usiadła na krzesełku obok i zagadnęła o pogodę; że pada i jest zimno. Potem powiedziała, że nie może się już doczekać wiosny, to jej ulubiona pora roku...Może to głupie ale wtedy pomyślałem, że to przeznaczenie. Ja też kocham wiosnę.
Rozmawialiśmy o wszystkim, dopóki nie zamknięto kawiarni w której siedzieliśmy. Powiedziała mi , że jestem bardzo ciekawym człowiekiem- studiuje psychologię, więc się na tym zna.
Potem wszystko potoczyło się standardowo- telefony, spotkania itd. Uwielbiam ją, jest jak wiosna- taka żywa i ciepła dla wszystkich.
* * *
Nareszcie! nadszedł ten dzień. Dzień, w którym wszystko budzi się do życia. Dzień, w który wszystko staje się piękniejsze. 21 marzec.
Zapowiada się wspaniały dzień. Spełnią się moje marzenia. Na niebie gdzieniegdzie błąkają się białe obłoki. Poranne promienie słońca przebijają się przez liście drzew.
Jest dziesiąta rano. Na ulicy powoli pojawiają się wagarowicze- licealiści, studenci. Wszyscy tacy roześmiani, kolorowi. Krzątają się po ulicach i rozkoszują wiosennym powietrzem. Na Starym Mieście kręci się dużo straży miejskiej. Co kilka minut mija mnie jakiś patrol. Są zabawni. Co chwilę kogoś spisują , a kiedy są potrzebni nigdy ich nie ma! Ha! Oto Polska właśnie!
Minęło mnie właśnie kilkoro dzieci. Dwoje z nich, idących z przodu, trzymało marzannę. Szły z nimi dwie kobiety, pewnie przedszkolanki.
Czuję się trochę śpiący. Chyba pójdę do domu, zdrzemnę się. A później...później zobaczę się z Dorotą! Nie mogę się już doczekać!
* * *
Trzecia piętnaście. Dorota spóźnia się już kwadrans! Zaczynam się denerwować...ona MUSI przyjść!!! Mam nadzieję, że zaraz tu będzie...gołębie mi się przyglądają... Idzie! Nareszcie! Pięknie wygląda. Jest ubrana w długą, zwiewną, kremową sukienkę. Na ramionach ma zarzucony jasno-zielony sweter. Jej długie rude włosy powiewają lekko na wietrze. Olśniła mnie swoim uśmiechem i przeprosiła za spóźnienie. I jak tu takiej nie wybaczyć??? Zapytała co będziemy robić. Odpowiedziałem, że mam dla niej niespodziankę. Nie mogła się doczekać.
Zabrałem ją za miasto. Słońce chyliło się ku ziemi. Gdzieniegdzie ćwierkały ptaki. Wszędzie naokoło były tylko lasy i pola. Spacerowaliśmy trzymając się za ręce. Dorota była taka ożywiona, wesoła, szczęśliwa. Cały czas dopytywała się o moją niespodziankę. Lecz ja trzymałem język za zębami.
W pewnym momencie doszliśmy do rzeki. Był tam nieduży, pomalowany na czerwono most. Na brzegu rzeki były krzaki i trzciny. Woda chlupotała uderzając o kamienie. Weszliśmy na most. Związałem jej oczy chustką. Bardzo się ekscytowała. Kazałem jej chwilę zaczekać. Oburzyła się kiedy poczuła, że czymś ją oblewam. Było jej zimno. Starałem się ją uspokoić, mówiąc , że zaraz zrobi się gorąco...Dopiero kiedy poczuła zapach benzyny, zdjęła z oczu chustkę, nie wiedziała co się dzieje. Kiedy zobaczyła przed oczami połyskujące ostrze noża, chciała zacząć krzyczeć, ale nim wydała z siebie jakikolwiek dźwięk, poczułem jak nóż w mojej ręce wbija się w jej miękkie serce. Potem została mi ostatnia część ceremoniału. Zrzuciłem jej ciało w dół rzeki, a za nim palącą się zapałkę. Benzyna szybko zapłonęła. Ogień niósł się w górę. Tak jak w dzieciństwie! Pierwszy dzień wiosny, paląca się marzanna...
Poszło z nią dużo łatwiej niż z poprzednimi. Nawet nie zdążyła się zorientować. Kiepski był z niej psycholog. Ale za to jak się paliła...Prawie tak pięknie jak sypialnia moich rodziców kilkanaście lat temu. Oni zawsze mnie uczyli, że suche liście trzeba palić.
Kocham wiosnę, wszystko budzi się do życia. Rośliny kiełkują ... nie mogę się już doczekać kolejnej...

Opublikowano

ech... wyczuwałem podstęp i z końca trzeciej całostki skoczyłem na ostatnie słowa, ale ominąłem wątek morderstwa. Podejrzewałem jednak, że gdzieś tam się kryje...
Trudno konstruktywnie krytykować trzyletnie opowiadanie - rzeczywiście jest bardzo nieporadne, składnia rozpaczliwa, jedna konstrukcja zdania potwarza się przez cały tekst, jest kilka literówek i błędów ("poza tym" zamiast "po za tym"), ale...

- ale po co to wszystko skoro minęły trzy lata i przyjmuję za pewnik, że w międzyczasie zdałaś sobie ze wszystkiego sprawę. Przeczytałem bez nadmiernych wzruszeń, ale bez zmuszania się :)
F.

PS. Właśnie wyczytałem, że nie chcesz pisać na poważnie, więc tym bardziej pierwszy akapit należy filtrować przez kończące go "ale" :-) i bynajmniej nie chodzi o angielskie piwo :P

Opublikowano

nie sadzilam ze wiosna bedzie sie cieszyc takim powodzeniem:)macie lepsza za oknem!juz na spacer zamiast siedziec z glowa w kompie!:)dzieki za zinterresowanie.Mam nadzieje ze nastepne opowiadanie tez przeczytacie:)juz jest napisane, ale znow inne niz wszystkie bzdury:)
ps. Slonca kochane!naprawde -do parku!!!:)))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Siadasz przy barze Skracasz papierosa i zamawiasz podwójną czystą na lodzie i cytrynach Barmanka chętnie by cię wysluchała bo nieraz już gdy bar nie był pełen gości rzucałeś jakieś głupoty jak struganie filozofii z tych prostych laickich wręcz pytań a one nie wiedzieć czemu robią wrażenie na niej, na nich i bywasz wysłuchany. Młodzież mówi masz rizz. Przystojny kolega mówi ci, że gdyby połączyć jak w fuzji w bajce o nazwie Dragon Ballem ktorą to moje pokolenie wychowane było na niej i rtl7 o siedemnastej i kasety wideo odcinkami zużte na marne (nigdy nie pooglądane i pochowane najpierw w czarny worek i do garażu wyjebane by skończyć na wysypisku w śmietniku nie wiedząc czemu nie spełniły swojej roli do końca tylko w połowie bo nagrane a nieogladniete to się nie mieści w głowie ale ale dygresja za długa kończę ten nawias i wówczas wracam do Was drodzy czytelnicy tej prozy pisanej rymem,.ktorą to muszę teraz wklikać w biel ekranu albo zgniję jak mówią że zgniłem (słucham ich (oni) (dużo nawiasów do zamkniecia się robi (ciekawe ile?) (a niech będzie że zgadne pięć kliknę i spojrzę gdzie myśl główną przerwałem (w imię Boga w Trójcy Jedynego Amen))))) Dygresja i ucieczka od tematu zaczęła się jeszcze przed nawiasami ale już jestem z Wami Gadający głupoty z cyklu tych prostych myśli i zadając pytania które padały z ust pierwszych ludzi ciekawi ludzi Udaje że nie jest głupi  A tak naprawdę to nosi maskę  Debil jest medycznym hasłem ma definicję w lekarskich księgach  A jego maska to melanż  Na codzień milczy, brak mu myśli grzmi pustką pod kopułą gdzie coś się popsuło gdzie wiercąc i kłując mózg i psychikę urwał klepki które numerami tworzą psychikę i dają piąta z siódmą coś co daje iść przez życie patrząc i widząc słuchając i słysząc  z mądrością i empatią z sercem i duszom gdzie anioł jak stróż on oddycha spokojnie a tu jak na wojnie jak droga przez wyboje jak stopy bose jak sen na jawie jak ran zadawajaciel to jest ten co rany zadaje co nie zna jak być jak przyjaciel jak mówi bracie by go lubić akuratnie a potem wyślizguje mu się z łapek zaufanje otrzymane  jednym gestem jednym słowem  w sekundę można sobie zjebać każdą szansę to wiem jeden wers może spalić wszystkie mosty on człowiek prosty milczy trzeźwości codzienności ale gdy uderzą używki mu do głowy coś się z nim robi i synapsy z wielu popalonych połączeń mózgowych znajdują drogi do jakiś zdań co ma wrażenie że wrażenie na nich robi automatyzm syntetyczny  bezmyślność ubrana w myśli  automatyczny rytm nieraz ubrany w rym tak tu jest pijany najarany trawy i twarde dragi prowadzą drogami z tych nieznanych mu na codzień miejsc do słów z ust które chyba mają sens maska to flaszka  maska to melanżowa głowa z kolejną szklanką wódki coraz bliższa by nie być w ogóle świadoma  wie o blakourach które wycinają wspomnienia poprzedniej nocy  i się ich boi bo okropny mózg gadzi go do strasznych czynów prowadzi nie taki jest w swojej opinii chce by lubili go wszyscy ale gdy przekroczy o jeden dwa kieliszki imprezę  nie wie dnia drugiego że działa wojenne jak agresję jak krzyk i bicie szyb jak  ktoś mu powie co zrobił to jest mu wstyd nienawiść ktorą czują po takich akcjach jest mu zrozumiała  bestia i kawał chama ale to po wódce jest tak przestał do odcinki chlać bo nic nie męczy jak moralny kac choć z czasem przechodzi to życzą mu śmierci i że źle zrobił że się urodził i nie daje spać myślenie o krzyku i agresji wśród tych wspomnień wyciętych gdzie jakoby gadzią miał wrogość i atakował tych blisko  i nie śpi dni tygodnie i jest mu zło blisko które sam sobie wypomina a niektórzy są w takim stanie  jak misie kochane przytulanie i całowanie mową i czynem  budują więzy z innymi mówiąc im rzeczy miłe jak za co ich lubią i za co kochają  ale nie on on jest niby agresywną małpą co uciekła z klatki i rzuca kupami z tych własnych kup cóż  boi się mocnych alkoholi i uważa żeby nie wprowadzić się wstan tej nieświadomości  ale ja o masce i barmance i o aurze ktorą te melanże dają mu poczucie że w tej bani całej pustej na codzień może się coś dziać  i coś w końcu powie rzuci jakąś myśl  pytanie zada jedno krótkie zdanie co rozpocznie dyskutowanie wgronie  (o nie ale stracił grono w międzyczasie  non grata osoba towarzystwo dna to nie wypada inaczej niż się odwracać albo iść na drugą stronę ulicy wyciągnąć telefon udając że się nie widzimy a tak. nA prawdę to już nie chcemy się znać bo dno dna i bagna które to pustyni piachy sam pod nogami stworzył ich łzami (ale to teraz kiedyś było kiedyś i o tym dziś te słowa prozy ubranej w rym i rytm (jak mi się wydaje a jak to jest naprawdę to mogą być różne zdania bo szumi w głowie flacha trawa i takie tam w miksie))) ona barmanka go zna ze słów które wypowiadał nie wie on czemu ale wygląda że za ciekawą osobę go ma jest przychylna ta jego pseudofilozofia albo ten stan gdy w rymy składają mu się słowa  i za granicą mimo nieznajomości języka  gdy siedział w hasz barze przy barze na hookerze wydaje się że tamtejsza barmanka zwróciła uwagę że rytmicznie jakby a ka czterdzieści siedem w aitomacie strzelał słowami a akurat męczył rymami kogoś obok inny język ale koleżance przekazała informację wskazując nań  że gada jak ta ta ta da rym i rytm pod dzointa i colę z nalewaka na syropie  nie byle jaka bogata w smakach na smakach na kubkach holandia piękny kraj  można wziąć ślub z ziomkiem ponoć lepiej niżby za małżonka brać kobietę  niby łatwiej się dogadać ale co ja tam wiem piszę ten wiersz ale wiem że to nie wiersz jest brak tu metafor i drugiego dna tej zasłony mistycyzmu ktorą poety tekst ma rymowanka tekstu ściana  chaos i przeraża  zostają pytania  jak co do chu.. co to za jazda a ja się pytam  jaka jest najjaśniejsza gwiazda i czy księżyc nocą odbijając jej promienie świeci z mocą która sprawia że drzewa i osoby zaczynają cienie rzucać pośród mroku  i pytam księżyca dzisiaj tego naszego co satelituje nad Gają  jak to jest że jest jeden na niebie i czy to ma znaczenie że tylko jeden księżyc potrafi sprawić że serce zaczyna mocniej bić  to dla tych pytanie co interpretują sny  i oby blask gwiazd wiecznie wam lśnił  oby pachniały róże i wśród jabłkowych sadów słodkie jabłka rodziły potrzebę genów gatunków    koniec tego dobrego złego  koniec mówię idę na kieliszka następnego    kliknę wyślij  później przyjdzie wstyd tak już jest chaos a miała być jedna myśl dziś    tl dr to o człowieku uzależnionym nie tylko od petów  i reszta to chaos niedomknieta całość  żałość  dno ot  
    • Pewien poeta i bynajmniej nie tylko z nazwy i kształtu spodni (mimo różnych podejrzeń) postanowił tak dalece uchwycić piękno, że uchwycił je tak mocno, iż wcale nie mógł go oddać. No co za uchwyt, oj co za uchwyt nie budzący wcale nadzwyczajnego zachwytu. A ile w tym było codziennej nieco brzydkiej walki, toż poezja, prawdziwa poezja...   Warszawa – Stegny, 19.09.2025r.  
    • Czas jest wrogiem wszystkich a najbardziej zakochanych rzadko pierwsza miłość jest ostatnią pamięć każdej niewidzialnie zapisana życie kroi na pół a śmierć na ćwierć uczucie umiera w męczarniach miłość to tragikomiczna farsa do której potrzeba dwojga ale śmiech pochodzi z Nieba była kiedyś przestrzeń jak nie kończąca się łąka kochałem byłem motylem i to by było na tyle
    • @Berenika97 Tak to zdaje się może o to właśnie chodzić. O tę właśnie nieco wewnętrzną rozgrywkę między tym co pokazujesz czy podajesz do stołu, a tym jak to jest odbierane, jak smakuje klientom restauracji. Bo gdy tej rozgrywki zupełnie nie ma jest niebezpieczeństwo zupełnie jakiegoś miałkiego i bezsmakowego produktu niestety ://
    • @Marek.zak1 Malowałam dzisiaj niebo w uśmiechy, ale się rozgniewało na mnie deszczem :) Dziękuję Marku :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...