Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane

                                               El Pais*

 

          przypomina, że jeszcze w lutym tego roku Donald Trump razem z Benjaminem Netanjahu snuli plany przekształcenia Strefę Gazy w Rivierę Bliskiego Wschodu - co wywoływało ogromny szok wśród społeczności międzynarodowej - wstrząśniętej tego typu deklaracjami budowy ośrodka, jako to określił Donald Trump - "dla ludności świata" - podczas - gdy Palestyńczyków wypędzanych ze Strefy Gazy miałyby przygarnąć inne kraje, a bogate - za to zapłacić.

 

          W efekcie, zdaniem autorów artykułu, wizja budowy riviery na kościach pomordowanych Palestyńczyków pozostała pieśnią przeszłości, a Donald Trump odbył sobie podróż po regionie, zawierając nawet bilionowe umowy - przy okazji ignorując zupełnie - Izrael.

 

          Podczas swojej podróży republikański prezydent zmienił swoją politykę wobec Bliskiego Wschodu, witając Syrię z powrotem we wspólnocie międzynarodowej i potwierdzając, że umowa nuklearna z Iranem jest na dobrej drodze - wszystko to ku niezadowoleniu Izraela.

 

          Dotychczas często mawiano, że w stosunkach Stanów Zjednoczonych z Izraelem - ogon machał psem - przed kolejnymi przywódcami Izraela trzeba było - przy okazji jego wizyty - pochylać głowy, a gdy przemawiał w Izbie Reprezentantów należało - klaskać, mając obrzękłe dłonie - najlepiej na stojąco.

 

          Dziennikarze El Pais pokazują natomiast, że Donald Trump zaczyna prezentować całkiem odmienną politykę.

 

          W ostatnich tygodniach Donald Trump podejmował śmiałe kroki na Bliskim Wschodzie bez konsultacji ze swoim kluczowym partnerem geopolitycznym - spychając Izrael na dalszy plan, a najnowszym było jego środowe spotkanie z nowym przywódcą Syrii - Ahmedem al-Sharą - w Rijadzie, podczas podróży do Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich - jego pierwszej w tej kadencji - po ogłoszeniu dzień wcześniej, że sankcje Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej wobec Syrii zostaną zniesione - Waszyngton utrzymał te sankcje nawet po obaleniu reżimu Baszara al-Assada w grudniu.

 

          I co ciekawe - wszystko to - pomimo propozycji Izraela, aby te sankcje utrzymać.

 

          Autorzy przypominają rozmowy z Iranem, pomimo niezadowolenia Izraela, a także jawnych nacisków z ich strony - co miało miejsce przed rozmowami amerykańsko-irańskimi w Rzymie, poniżające, że o tego typu sytuacjach władze Izraela - miały wiedzieć z prasy.

 

          Drugą było porozumienie z rebeliantami Huti w Jemenie: na mocy - którego bojownicy zaprzestali ataków na statki handlowe - na Morzu Czerwonym - w zamian za zaprzestanie nalotów na nie przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

 

          A porozumienie nie dotyczyło: nie wystrzeliwania rakiet w kierunku Izraela, dlatego można powtórzyć pytanie - czy tego typu rakieta wystrzelona w kierunku Izraela z Jemeneu nie była wiadomością od Donalda Trumpa podróżującego niedaleko po regionie Zatoki Perskiej? Wiadomością bardzo wymowną:

 

          I nie ze mną te numery, Bibi!!!

 

          Podczas: gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z nieskrywaną dumą ogłosił pakt w Rijadzie - we wtorek w Jerozolimie i Tel Awiwie zawyły syreny ostrzegające przed nadlatującą rakietą Huti.

 

          W końcu Amerykanie zaczęli potajemnie negocjować z Hamasem uwolnienie ostatniego - żyjącego zakładnika z Ameryki i znowu z pominięciem Izraela.

 

          Artykuł sugeruje, że sprawa Riviery Bliskiego Wschodu jest naturalnie na stole, tylko:

 

          Donald Trump chce zakończyć wojnę tak szybko - jak to możliwe - wojnę, którą opisał jako brutalną - podczas - gdy Benjamin Netanjahu powiedział, że zakończy wojnę tylko i wyłącznie całkowitym zwycięstwem nad Hamasem.**

 

          Widocznie Donald Trump pokazuje, że jego biznesy lubią ciszę, dlatego tak entuzjastycznie był witany w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, pokazując: dla biznesów najlepszy jest spokój - bez zawracania sobie głowy problemami związanymi z godzeniem różnych stron, a w kwestii Izraela nie pomogły naciski Marco Rubio i ani Stevea Witkoffa - premier Izraela nie uległ.

 

          Wręcz przeciwnie: piątego maja Benjamin Netanjahu ogłosił swój zamiar podboju i okupacji terytorium palestyńskiego.

 

          W artykule przytaczane są słowa Rouzbeha Parsiego z Programu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Szwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych - stwierdził:

 

          Donald Trump prawdopodobnie słucha krajów Zatoki Perskiej, które mówią mu, aby kontynuował negocjacje z Iranem i powstrzymał Izraelczyków w Strefie Gazy - w obu kwestiach Benjamin Netanjahu jest po przeciwnej stronie.

 

          Jeszcze bardziej logicznym następstwem wskazania Izraelowi, że nie jest on już priorytetem dla Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej - jest fakt postawienia na bliskowschodnie umiejętności dyplomatyczne - wskazany jest tutaj Katar, który pomagał w negocjacjach z Hamasem i Arabia Saudyjska w kwestii ukraińskiej, jednak:

 

          Widzi ich jako inwestorów, nabywców amerykańskich produktów obronnych i technologicznych - w Rijadzie Stany Zjednoczone Ameryki Północnej podpisały umowy warte sześćset miliardów dolarów i eksporterów energii - nie mniej ważne jest to, że są kluczowymi graczami w jego wysiłkach na rzecz kontrolowania globalnych cen gazu i ropy.

 

          A więc interesy Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej są tutaj na pierwszym miejsce wedle zasady - America First - artykuł jednocześnie sugeruje, przywołując zdania urzędników obydwu krajów, że stosunki między obydwoma krajami miały sięgnąć dna, mimo, to we wnioskach możemy przeczytać między wierszami: nie można do końca przesądzać takiej tezy, gdyż Donald Trump także w Abu Zabi powiedział:

 

          Chcę posiadać Strefę Gazy i przekształcić ją Strefę Wolności!

 

          I najwidoczniej - "ludzie świata" - czekają, a przy tym i być może - po pozornym besztaniu izraelskiego premiera - wykonuje on po cichu tak zwaną dobrą robotę na przyszłość - czyszcząc Strefę Gazy pod przyszłe inwestycje - wtedy i pewnie spokój dla biznesu nastanie.

 

Opracował: Bartłomiej Doborzyński 

 

*zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian 

 

**Hamas został stworzony przez Massad za zgodą Centralnej Agencji Wywiadowczej - CIA

 

Pułkownik Tajnego Ruchu Oporu: Hrabia Łukasz Wiesław Jan Jasiński Herbu Topór 

                                               El Pais*

 

          przypomina, że jeszcze w lutym tego roku Donald Trump razem z Benjaminem Netanjahu snuli plany przekształcenia Strefę Gazy w Rivierę Bliskiego Wschodu - co wywoływało ogromny szok wśród społeczności międzynarodowej - wstrząśniętej tego typu deklaracjami budowy ośrodka, jako to określił Donald Trump - "dla ludności świata" - podczas - gdy Palestyńczyków wypędzanych ze Strefy Gazy miałyby przygarnąć inne kraje, a bogate - za to zapłacić.

 

          W efekcie, zdaniem autorów artykułu, wizja budowy riviery na kościach pomordowanych Palestyńczyków pozostała pieśnią przeszłości, a Donald Trump odbył sobie podróż po regionie, zawierając nawet bilionowe umowy - przy okazji ignorując zupełnie - Izrael.

 

          Podczas swojej podróży republikański prezydent zmienił swoją politykę wobec Bliskiego Wschodu, witając Syrię z powrotem we wspólnocie międzynarodowej i potwierdzając, że umowa nuklearna z Iranem jest na dobrej drodze - wszystko to ku niezadowoleniu Izraela.

 

          Dotychczas często mawiano, że w stosunkach Stanów Zjednoczonych z Izraelem - ogon machał psem - przed kolejnymi przywódcami Izraela trzeba było - przy okazji jego wizyty - pochylać głowy, a gdy przemawiał w Izbie Reprezentantów należało - klaskać, mając obrzękłe dłonie - najlepiej na stojąco.

 

          Dziennikarze El Pais pokazują natomiast, że Donald Trump zaczyna prezentować całkiem odmienną politykę.

 

          W ostatnich tygodniach Donald Trump podejmował śmiałe kroki na Bliskim Wschodzie bez konsultacji ze swoim kluczowym partnerem geopolitycznym - spychając Izrael na dalszy plan, a najnowszym było jego środowe spotkanie z nowym przywódcą Syrii - Ahmedem al-Sharą - w Rijadzie, podczas podróży do Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich - jego pierwszej w tej kadencji - po ogłoszeniu dzień wcześniej, że sankcje Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej wobec Syrii zostaną zniesione - Waszyngton utrzymał te sankcje nawet po obaleniu reżimu Baszara al-Assada w grudniu.

 

          I co ciekawe - wszystko to - pomimo propozycji Izraela, aby te sankcje utrzymać.

 

          Autorzy przypominają rozmowy z Iranem, pomimo niezadowolenia Izraela, a także jawnych nacisków z ich strony - co miało miejsce przed rozmowami amerykańsko-irańskimi w Rzymie, poniżające, że o tego typu sytuacjach władze Izraela - miały wiedzieć z prasy.

 

          Drugą było porozumienie z rebeliantami Huti w Jemenie: na mocy - którego bojownicy zaprzestali ataków na statki handlowe - na Morzu Czerwonym - w zamian za zaprzestanie nalotów na nie przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

 

          A porozumienie nie dotyczyło: nie wystrzeliwania rakiet w kierunku Izraela, dlatego można powtórzyć pytanie - czy tego typu rakieta wystrzelona w kierunku Izraela z Jemeneu nie była wiadomością od Donalda Trumpa podróżującego niedaleko po regionie Zatoki Perskiej? Wiadomością bardzo wymowną:

 

          I nie ze mną te numery, Bibi!!!

 

          Podczas: gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z nieskrywaną dumą ogłosił pakt w Rijadzie - we wtorek w Jerozolimie i Tel Awiwie zawyły syreny ostrzegające przed nadlatującą rakietą Huti.

 

          W końcu Amerykanie zaczęli potajemnie negocjować z Hamasem uwolnienie ostatniego - żyjącego zakładnika z Ameryki i znowu z pominięciem Izraela.

 

          Artykuł sugeruje, że sprawa Riviery Bliskiego Wschodu jest naturalnie na stole, tylko:

 

          Donald Trump chce zakończyć wojnę tak szybko - jak to możliwe - wojnę, którą opisał jako brutalną - podczas - gdy Benjamin Netanjahu powiedział, że zakończy wojnę tylko i wyłącznie całkowitym zwycięstwem nad Hamasem.**

 

          Widocznie Donald Trump pokazuje, że jego biznesy lubią ciszę, dlatego tak entuzjastycznie był witany w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, pokazując: dla biznesów najlepszy jest spokój - bez zawracania sobie głowy problemami związanymi z godzeniem różnych stron, a w kwestii Izraela nie pomogły naciski Marco Rubio i ani Stevea Witkoffa - premier Izraela nie uległ.

 

          Wręcz przeciwnie: piątego maja Benjamin Netanjahu ogłosił swój zamiar podboju i okupacji terytorium palestyńskiego.

 

          W artykule przytaczane są słowa Rouzbeha Parsiego z Programu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Szwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych - stwierdził:

 

          Donald Trump prawdopodobnie słucha krajów Zatoki Perskiej, które mówią mu, aby kontynuował negocjacje z Iranem i powstrzymał Izraelczyków w Strefie Gazy - w obu kwestiach Benjamin Netanjahu jest po przeciwnej stronie.

 

          Jeszcze bardziej logicznym następstwem wskazania Izraelowi, że nie jest on już priorytetem dla Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej - jest fakt postawienia na bliskowschodnie umiejętności dyplomatyczne - wskazany jest tutaj Katar, który pomagał w negocjacjach z Hamasem i Arabia Saudyjska w kwestii ukraińskiej, jednak:

 

          Widzi ich jako inwestorów, nabywców amerykańskich produktów obronnych i technologicznych - w Rijadzie Stany Zjednoczone Ameryki Północnej podpisały umowy warte sześćset miliardów dolarów i eksporterów energii - nie mniej ważne jest to, że są kluczowymi graczami w jego wysiłkach na rzecz kontrolowania globalnych cen gazu i ropy.

 

          A więc interesy Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej są tutaj na pierwszym miejsce wedle zasady - America First - artykuł jednocześnie sugeruje, przywołując zdania urzędników obydwu krajów, że stosunki między obydwoma krajami miały sięgnąć dna, mimo, to we wnioskach możemy przeczytać między wierszami: nie można do końca przesądzać takiej tezy, gdyż Donald Trump także w Abu Zabi powiedział:

 

          Chcę posiadać Strefę Gazy i przekształcić ją w tak strefę wolności.

 

          I najwidoczniej - "ludzie świata" - czekają, a przy tym i być może - po pozornym besztaniu izraelskiego premiera - wykonuje on po cichu tak zwaną dobrą robotę na przyszłość - czyszcząc Strefę Gazy pod przyszłe inwestycje - wtedy i pewnie spokój dla biznesu nastanie.

 

Opracował: Bartłomiej Doborzyński 

 

*zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian 

 

**Hamas został stworzony przez Massad za zgodą Centralnej Agencji Wywiadowczej - CIA

 

Pułkownik Tajnego Ruchu Oporu: Hrabia Łukasz Wiesław Jan Jasiński Herbu Topór 

                                               El Pais*

 

          przypomina, że jeszcze w lutym tego roku Donald Trump razem z Benjaminem Netanjahu snuli plany przekształcenia Strefę Gazy w Rivierę Bliskiego Wschodu - co wywoływało ogromny szok wśród społeczności międzynarodowej - wstrząśniętej tego typu deklaracjami budowy ośrodka, jako to określił Donald Trump - "dla ludności świata" - podczas - gdy Palestyńczyków wypędzanych ze Strefy Gazy miałyby przygarnąć inne kraje, a bogate - za to zapłacić.

 

          W efekcie, zdaniem autorów artykułu, wizja budowy riviery na kościach pomordowanych Palestyńczyków pozostała pieśnią przeszłości, a Donald Trump odbył sobie podróż po regionie, zawierając nawet bilionowe umowy - przy okazji ignorując zupełnie - Izrael.

 

          Podczas swojej podróży republikański prezydent zmienił swoją politykę wobec Bliskiego Wschodu, witając Syrię z powrotem we wspólnocie międzynarodowej i potwierdzając, że umowa nuklearna z Iranem jest na dobrej drodze - wszystko to ku niezadowoleniu Izraela.

 

          Dotychczas często mawiano, że w stosunkach Stanów Zjednoczonych z Izraelem - ogon machał psem - przed kolejnymi przywódcami Izraela trzeba było - przy okazji jego wizyty - pochylać głowy, a gdy przemawiał w Izbie Reprezentantów należało - klaskać, mając obrzękłe dłonie - najlepiej na stojąco.

 

          Dziennikarze El Pais pokazują natomiast, że Donald Trump zaczyna prezentować całkiem odmienną politykę.

 

          W ostatnich tygodniach Donald Trump podejmował śmiałe kroki na Bliskim Wschodzie bez konsultacji ze swoim kluczowym partnerem geopolitycznym - spychając Izrael na dalszy plan, a najnowszym było jego środowe spotkanie z nowym przywódcą Syrii - Ahmedem al-Sharą - w Rijadzie, podczas podróży do Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich - jego pierwszej w tej kadencji - po ogłoszeniu dzień wcześniej, że sankcje Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej wobec Syrii zostaną zniesione - Waszyngton utrzymał te sankcje nawet po obaleniu reżimu Baszara al-Assada w grudniu.

 

          I co ciekawe - wszystko to - pomimo propozycji Izraela, aby te sankcje utrzymać.

 

          Autorzy przypominają rozmowy z Iranem, pomimo niezadowolenia Izraela, a także jawnych nacisków z ich strony - co miało miejsce przed rozmowami amerykańsko-irańskimi w Rzymie, poniżające, że o tego typu sytuacjach władze Izraela - miały wiedzieć z prasy.

 

          Drugą było porozumienie z rebeliantami Huti w Jemenie: na mocy - którego bojownicy zaprzestali ataków na statki handlowe - na Morzu Czerwonym - w zamian za zaprzestanie nalotów na nie przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

 

          A porozumienie nie dotyczyło: nie wystrzeliwania rakiet w kierunku Izraela, dlatego można powtórzyć pytanie - czy tego typu rakieta wystrzelona w kierunku Izraela z Jemeneu nie była wiadomością od Donalda Trumpa podróżującego niedaleko po regionie Zatoki Perskiej? Wiadomością bardzo wymowną:

 

          I nie ze mną te numery, Bibi!!!

 

          Podczas: gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z nieskrywaną dumą ogłosił pakt w Rijadzie - we wtorek w Jerozolimie i Tel Awiwie zawyły syreny ostrzegające przed nadlatującą rakietą Huti.

 

          W końcu Amerykanie zaczęli potajemnie negocjować z Hamasem uwolnienie ostatniego - żyjącego zakładnika z Ameryki i znowu z pominięciem Izraela.

 

          Artykuł sugeruje, że sprawa Riviery Bliskiego Wschodu jest naturalnie na stole, tylko:

 

          Donald Trump chce zakończyć wojnę tak szybko - jak to możliwe - wojnę, którą opisał jako brutalną - podczas - gdy Benjamin Netanjahu powiedział, że zakończy wojnę tylko i wyłącznie całkowitym zwycięstwem nad Hamasem.**

 

          Widocznie Donald Trump pokazuje, że jego biznesy lubią ciszę, dlatego tak entuzjastycznie był witany w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, pokazując: dla biznesów najlepszy jest spokój - bez zawracania sobie głowy problemami związanymi z godzeniem różnych stron, a w kwestii Izraela nie pomogły naciski Marco Rubio i ani Stevea Witkoffa - premier Izraela nie uległ.

 

          Wręcz przeciwnie: piątego maja Benjamin Netanjahu ogłosił swój zamiar podboju i okupacji terytorium palestyńskiego.

 

          W artykule przytaczane są słowa Rouzbeha Parsiego z Programu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Szwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych - stwierdził:

 

          Donald Trump prawdopodobnie słucha krajów Zatoki Perskiej, które mówią mu, aby kontynuował negocjacje z Iranem i powstrzymał Izraelczyków w Strefie Gazy - w obu kwestiach Benjamin Netanjahu jest po przeciwnej stronie.

 

          Jeszcze bardziej logicznym następstwem wskazania Izraelowi, że nie jest on już priorytetem dla Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej - jest fakt postawienia na bliskowschodnie umiejętności dyplomatyczne - wskazany jest tutaj Katar, który pomagał w negocjacjach z Hamasem i Arabia Saudyjska w kwestii ukraińskiej, jednak:

 

          Widzi ich jako inwestorów, nabywców amerykańskich produktów obronnych i technologicznych - w Rijadzie Stany Zjednoczone Ameryki Północnej podpisały umowy warte sześćset miliardów dolarów i eksporterów energii - nie mniej ważne jest to, że są kluczowymi graczami w jego wysiłkach na rzecz kontrolowania globalnych cen gazu i ropy.

 

          A więc interesy Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej są tutaj na pierwszym miejsce wedle zasady - America First - artykuł jednocześnie sugeruje, przywołując zdania urzędników obydwu krajów, że stosunki między obydwoma krajami miały sięgnąć dna, mimo, to we wnioskach możemy przeczytać między wierszami: nie można do końca przesądzać takiej tezy, gdyż Donald Trump także w Abu Zabi powiedział:

 

          Chcę posiadać Strefę Gazy i przekształcić ją w tak strefę wolności.

 

          I najwidoczniej - "ludzie świata" - czekają, a przy tym i być może - po pozornym besztaniu izraelskiego premiera - wykonuje on po cichu tak zwaną dobrą robotę na przyszłości - czyszcząc Strefę Gazy pod przyszłe inwestycje - wtedy i pewnie spokój dla biznesu nastanie.

 

Opracował: Bartłomiej Doborzyński 

 

*zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian 

 

**Hamas został stworzony przez Massad za zgodą Centralnej Agencji Wywiadowczej - CIA

 

Pułkownik Tajnego Ruchu Oporu: Hrabia Łukasz Wiesław Jan Jasiński Herbu Topór 

                                               El Pais*

 

          przypomina, że jeszcze w lutym tego roku Donald Trump razem z Benjaminem Netanjahu snuli plany przekształcenia Strefę Gazy w Rivierę Bliskiego Wschodu - co wywoływało ogromny szok wśród społeczności międzynarodowej - wstrząśniętej tego typu deklaracjami budowy ośrodka, jako to określił Donald Trump - "dla ludności świata" - podczas - gdy Palestyńczyków wypędzanych ze Strefy Gazy miałyby przygarnąć inne kraje, a bogate - za to zapłacić.

 

          W efekcie, zdaniem autorów artykułu, wizja budowy riviery na kościach pomordowanych Palestyńczyków pozostała pieśnią przeszłości, a Donald Trump odbył sobie podróż po regionie, zawierając nawet bilionowe umowy - przy okazji ignorując zupełnie - Izrael.

 

          Podczas swojej podróży republikański prezydent zmienił swoją politykę wobec Bliskiego Wschodu, witając Syrię z powrotem we wspólnocie międzynarodowej i potwierdzając, że umowa nuklearna z Iranem jest na dobrej drodze - wszystko to ku niezadowoleniu Izraela.

 

          Dotychczas często mawiano, że w stosunkach Stanów Zjednoczonych z Izraelem - ogon machał psem - przed kolejnymi przywódcami Izraela trzeba było - przy okazji jego wizyty - pochylać głowy, a gdy przemawiał w Izbie Reprezentantów należało - klaskać, mając obrzękłe dłonie - najlepiej na stojąco.

 

          Dziennikarze El Pais pokazują natomiast, że Donald Trump zaczyna prezentować całkiem odmienną politykę.

 

          W ostatnich tygodniach Donald Trump podejmował śmiałe kroki na Bliskim Wschodzie bez konsultacji ze swoim kluczowym partnerem geopolitycznym - spychając Izrael na dalszy plan, a najnowszym było jego środowe spotkanie z nowym przywódcą Syrii - Ahmedem al-Sharą - w Rijadzie, podczas podróży do Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich - jego pierwszej w tej kadencji - po ogłoszeniu dzień wcześniej, że sankcje Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej wobec Syrii zostaną zniesione - Waszyngton utrzymał te sankcje nawet po obaleniu reżimu Baszara al-Assada w grudniu.

 

          I co ciekawe - wszystko to - pomimo propozycji Izraela, aby te sankcje utrzymać.

 

          Autorzy przypominają rozmowy z Iranem, pomimo niezadowolenia Izraela, a także jawnych nacisków z ich strony - co miało miejsce przed rozmowami amerykańsko-irańskimi w Rzymie, poniżające, że o tego typu sytuacjach władze Izraela - miały wiedzieć z prasy.

 

          Drugą było porozumienie z rebeliantami Huti w Jemenie: na mocy - którego bojownicy zaprzestali ataków na statki handlowe - na Morzu Czerwonym - w zamian za zaprzestanie nalotów na nie przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

 

          A porozumienie nie dotyczyło: nie wystrzeliwania rakiet w kierunku Izraela, dlatego można powtórzyć pytanie - czy tego typu rakieta wystrzelona w kierunku Izraela z Jemeneu nie była wiadomością od Donalda Trumpa podróżującego niedaleko po regionie Zatoki Perskiej? Wiadomością bardzo wymowną:

 

          I nie ze mną te numery, Bibi!!!

 

          Podczas: gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z nieskrywaną dumą ogłosił pakt w Rijadzie - we wtorek w Jerozolimie i Tel Awiwie zawyły syreny ostrzegające przed nadlatującą rakietą Huti.

 

          W końcu Amerykanie zaczęli potajemnie negocjować z Hamasem uwolnienie ostatniego - żyjącego zakładnika z Ameryki i znowu z pominięciem Izraela.

 

          Artykuł sugeruje, że sprawa Riviery Bliskiego Wschodu jest naturalnie na stole, tylko:

 

          Donald Trump chce zakończyć wojnę tak szybko - jak to możliwe - wojnę, którą opisał jako brutalną - podczas - gdy Benjamin Netanjahu powiedział, że zakończy wojnę tylko i wyłącznie całkowitym zwycięstwem nad Hamasem.**

 

          Widocznie Donald Trump pokazuje, że jego biznesy lubią ciszę, dlatego tak entuzjastycznie był witany w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, pokazując: dla biznesów najlepszy jest spokój - bez zawracania sobie głowy problemami związanymi z godzeniem różnych stron, a w kwestii Izraela nie pomogły naciski Marco Rubio i ani Stevea Witkoffa - premier Izraela nie uległ.

 

          Wręcz przeciwnie: piątego maja Benjamin Netanjahu ogłosił swój zamiar podboju i okupacji terytorium palestyńskiego.

 

          W artykule przytaczane są słowa Rouzbeha Parsiego z Programu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Szwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych - stwierdził:

 

          Donald Trump prawdopodobnie słucha krajów Zatoki Perskiej, które mówią mu, aby kontynuował negocjacje z Iranem i powstrzymał Izraelczyków w Strefie Gazy - w obu kwestiach Benjamin Netanjahu jest po przeciwnej stronie.

 

          Jeszcze bardziej logicznym następstwem wskazania Izraelowi, że nie jest on już priorytetem dla Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej - jest fakt postawienia na bliskowschodnie umiejętności dyplomatyczne - wskazany jest tutaj Katar, który pomagał w negocjacjach z Hamasem i Arabia Saudyjska w kwestii ukraińskiej, jednak:

 

          Widzi ich jako inwestorów, nabywców amerykańskich produktów obronnych i technologicznych - w Rijadzie Stany Zjednoczone Ameryki Północnej podpisały umowy warte sześćset miliardów dolarów i eksporterów energii - nie mniej ważne jest to, że są kluczowymi graczami w jego wysiłkach na rzecz kontrolowania globalnych cen gazu i ropy.

 

          A więc interesy Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej są tutaj na pierwszym miejsce wedle zasady - America First - artykuł jednocześnie sugeruje, przywołując zdania urzędników obydwu krajów, że stosunki między obydwoma krajami miały sięgnąć dna, mimo, to we wnioskach możemy przeczytać między wierszami: nie można do końca przesądzać takiej tezy, gdyż Donald Trump także w Abu Zabi powiedział - chce posiadać Strefę Gazy i przekształcić ją w tak zwaną strefę wolności.

 

          I najwidoczniej - ludzie świata - czekają, a przy tym i być może - pozornym besztaniu izraelskiego premiera - wykonuje on po cichu tak zwaną dobrą robotę na przyszłości - czyszcząc Strefę Gazy pod przyszłe inwestycje - wtedy i pewnie spokój dla biznesu nastanie.

 

Opracował: Bartłomiej Doborzyński 

 

*zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian 

 

**Hamas został stworzony przez Massad za zgodą Centralnej Agencji Wywiadowczej - CIA

 

Pułkownik Tajnego Ruchu Oporu: Hrabia Łukasz Wiesław Jan Jasiński Herbu Topór 

                                               El Pais*

 

          przypomina, że jeszcze w lutym tego roku Donald Trump razem z Benjaminem Netanjahu snuli plany przekształcenia Strefę Gazy w Rivierę Bliskiego Wschodu - co wywoływało ogromny szok wśród społeczności międzynarodowej - wstrząśniętej tego typu deklaracjami budowy ośrodka, jako to określił Donald Trump - "dla ludności świata" - podczas - gdy Palestyńczyków wypędzanych ze Strefy Gazy miałyby przygarnąć inne kraje, a bogate - za to zapłacić.

 

          W efekcie, zdaniem autorów artykułu, wizja budowy riviery na kościach pomordowanych Palestyńczyków pozostała pieśnią przeszłości, a Donald Trump odbył sobie podróż po regionie, zawierając nawet bilionowe umowy - przy okazji ignorując zupełnie - Izrael.

 

          Podczas swojej podróży republikański prezydent zmienił swoją politykę wobec Bliskiego Wschodu, witając Syrię z powrotem we wspólnocie międzynarodowej i potwierdzając, że umowa nuklearna z Iranem jest na dobrej drodze - wszystko to ku niezadowoleniu Izraela.

 

          Dotychczas często mawiano, że w stosunkach Stanów Zjednoczonych z Izraelem - ogon machał psem - przed kolejnymi przywódcami Izraela trzeba było - przy okazji jego wizyty - pochylać głowy, a gdy przemawiał w Izbie Reprezentantów należało - klaskać, mając obrzękłe dłonie - najlepiej na stojąco.

 

          Dziennikarze El Pais pokazują natomiast, że Donald Trump zaczyna prezentować całkiem odmienną politykę.

 

          W ostatnich tygodniach Donald Trump podejmował śmiałe kroki na Bliskim Wschodzie bez konsultacji ze swoim kluczowym partnerem geopolitycznym - spychając Izrael na dalszy plan, a najnowszym było jego środowe spotkanie z nowym przywódcą Syrii - Ahmedem al-Sharą - w Rijadzie, podczas podróży do Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich - jego pierwszej w tej kadencji - po ogłoszeniu dzień wcześniej, że, sankcje Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej wobec Syrii zostaną zniesione - Waszyngton utrzymał te sankcje nawet po obaleniu reżimu Baszara al-Assada w grudniu.

 

          I co ciekawe - wszystko to - pomimo propozycji Izraela, aby te sankcje utrzymać.

 

          Autorzy przypominają rozmowy z Iranem, pomimo niezadowolenia Izraela, a także jawnych nacisków z ich strony - co miało miejsce przed rozmowami amerykańsko-irańskimi w Rzymie, poniżające, że o tego typu sytuacjach władze Izraela - miały wiedzieć z prasy.

 

          Drugą było porozumienie z rebeliantami Huti w Jemenie: na mocy - którego bojownicy zaprzestali ataków na statki handlowe - na Morzu Czerwonym - w zamian za zaprzestanie nalotów na nie przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

 

          A porozumienie nie dotyczyło: nie wystrzeliwania rakiet w kierunku Izraela, dlatego można powtórzyć pytanie - czy tego typu rakieta wystrzelona w kierunku Izraela z Jemeneu nie była wiadomością od Donalda Trumpa podróżującego niedaleko po regionie Zatoki Perskiej? Wiadomością bardzo wymowną:

 

          I nie ze mną te numery, Bibi!!!

 

          Podczas: gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z nieskrywaną dumą ogłosił pakt w Rijadzie - we wtorek w Jerozolimie i Tel Awiwie zawyły syreny ostrzegające przed nadlatującą rakietą Huti.

 

          W końcu Amerykanie zaczęli potajemnie negocjować z Hamasem uwolnienie ostatniego - żyjącego zakładnika z Ameryki i znowu z pominięciem Izraela.

 

          Artykuł sugeruje, że sprawa Riviery Bliskiego Wschodu jest naturalnie na stole, tylko:

 

          Donald Trump chce zakończyć wojnę tak szybko - jak to możliwe - wojnę, którą opisał jako brutalną - podczas - gdy Benjamin Netanjahu powiedział, że zakończy wojnę tylko i wyłącznie całkowitym zwycięstwem nad Hamasem.**

 

          Widocznie Donald Trump pokazuje, że jego biznesy lubią ciszę, dlatego tak entuzjastycznie był witany w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, pokazując: dla biznesów najlepszy jest spokój - bez zawracania sobie głowy problemami związanymi z godzeniem różnych stron, a w kwestii Izraela nie pomogły naciski Marco Rubio i ani Stevea Witkoffa - premier Izraela nie uległ.

 

          Wręcz przeciwnie: piątego maja Benjamin Netanjahu ogłosił swój zamiar podboju i okupacji terytorium palestyńskiego.

 

          W artykule przytaczane są słowa Rouzbeha Parsiego z Programu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Szwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych - stwierdził:

 

          Donald Trump prawdopodobnie słucha krajów Zatoki Perskiej, które mówią mu, aby kontynuował negocjacje z Iranem i powstrzymał Izraelczyków w Strefie Gazy - w obu kwestiach Benjamin Netanjahu jest po przeciwnej stronie.

 

          Jeszcze bardziej logicznym następstwem wskazania Izraelowi, że nie jest on już priorytetem dla Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej - jest fakt postawienia na bliskowschodnie umiejętności dyplomatyczne - wskazany jest tutaj Katar, który pomagał w negocjacjach z Hamasem i Arabia Saudyjska w kwestii ukraińskiej, jednak:

 

          Widzi ich jako inwestorów, nabywców amerykańskich produktów obronnych i technologicznych - w Rijadzie Stany Zjednoczone Ameryki Północnej podpisały umowy warte sześćset miliardów dolarów i eksporterów energii - nie mniej ważne jest to, że są kluczowymi graczami w jego wysiłkach na rzecz kontrolowania globalnych cen gazu i ropy.

 

          A więc interesy Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej są tutaj na pierwszym miejsce wedle zasady - America First - artykuł jednocześnie sugeruje, przywołując zdania urzędników obydwu krajów, że stosunki między obydwoma krajami miały sięgnąć dna, mimo, to we wnioskach możemy przeczytać między wierszami: nie można do końca przesądzać takiej tezy, gdyż Donald Trump także w Abu Zabi powiedział - chce posiadać Strefę Gazy i przekształcić ją w tak zwaną strefę wolności.

 

          I najwidoczniej - ludzie świata - czekają, a przy tym i być może - pozornym besztaniu izraelskiego premiera - wykonuje on po cichu tak zwaną dobrą robotę na przyszłości - czyszcząc Strefę Gazy pod przyszłe inwestycje - wtedy i pewnie spokój dla biznesu nastanie.

 

Opracował: Bartłomiej Doborzyński 

 

*zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian 

 

**Hamas został stworzony przez Massad za zgodą Centralnej Agencji Wywiadowczej - CIA

 

Pułkownik Tajnego Ruchu Oporu: Hrabia Łukasz Wiesław Jan Jasiński Herbu Topór 

                                               El Pais*

 

          przypomina, że jeszcze w lutym tego roku Donald Trump razem z Benjaminem Netanjahu snuli plany przekształcenia Strefę Gazy w Rivierę Bliskiego Wschodu - co wywoływało ogromny szok wśród społeczności międzynarodowej - wstrząśniętej tego typu deklaracjami budowy ośrodka, jako to określił Donald Trump - "dla ludności świata" - podczas - gdy Palestyńczyków wypędzanych ze Strefy Gazy miałyby przygarnąć inne kraje, a bogate - za to zapłacić.

 

          W efekcie, zdaniem autorów artykułu, wizja budowy riviery na kościach pomordowanych Palestyńczyków pozostała pieśnią przeszłości, a Donald Trump odbył sobie podróż po regionie, zawierając nawet bilionowe umowy - przy okazji ignorując zupełnie - Izrael.

 

          Podczas swojej podróży republikański prezydent zmienił swoją politykę wobec Bliskiego Wschodu, witając Syrię z powrotem we wspólnocie międzynarodowej i potwierdzając, że umowa nuklearna z Iranem jest na dobrej drodze - wszystko to ku niezadowoleniu Izraela.

 

          Dotychczas często mawiano, że w stosunkach Stanów Zjednoczonych z Izraelem - ogon machał psem - przed kolejnymi przywódcami Izraela trzeba było przy okazji jego wizyty pochylać głowy, a gdy przemawiał w Izbie Reprezentantów należało - klaskać, mając obrzękłe dłonie -najlepiej na stojąco.

 

          Dziennikarze El Pais pokazują natomiast, że Donald Trump zaczyna prezentować całkiem odmienną politykę.

 

          W ostatnich tygodniach Donald Trump podejmował śmiałe kroki na Bliskim Wschodzie bez konsultacji ze swoim kluczowym partnerem geopolitycznym - spychając Izrael na dalszy plan, a najnowszym było jego środowe spotkanie z nowym przywódcą Syrii - Ahmedem al-Sharą - w Rijadzie, podczas podróży do Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich - jego pierwszej w tej kadencji - po ogłoszeniu dzień wcześniej, że, sankcje Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej wobec Syrii zostaną zniesione - Waszyngton utrzymał te sankcje nawet po obaleniu reżimu Baszara al-Assada w grudniu.

 

          I co ciekawe - wszystko to - pomimo propozycji Izraela, aby te sankcje utrzymać.

 

          Autorzy przypominają rozmowy z Iranem, pomimo niezadowolenia Izraela, a także jawnych nacisków z ich strony - co miało miejsce przed rozmowami amerykańsko-irańskimi w Rzymie, poniżające, że o tego typu sytuacjach władze Izraela - miały wiedzieć z prasy.

 

          Drugą było porozumienie z rebeliantami Huti w Jemenie: na mocy - którego bojownicy zaprzestali ataków na statki handlowe - na Morzu Czerwonym - w zamian za zaprzestanie nalotów na nie przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

 

          A porozumienie nie dotyczyło: nie wystrzeliwania rakiet w kierunku Izraela, dlatego można powtórzyć pytanie - czy tego typu rakieta wystrzelona w kierunku Izraela z Jemeneu nie była wiadomością od Donalda Trumpa podróżującego niedaleko po regionie Zatoki Perskiej? Wiadomością bardzo wymowną:

 

          I nie ze mną te numery, Bibi!!!

 

          Podczas: gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z nieskrywaną dumą ogłosił pakt w Rijadzie - we wtorek w Jerozolimie i Tel Awiwie zawyły syreny ostrzegające przed nadlatującą rakietą Huti.

 

          W końcu Amerykanie zaczęli potajemnie negocjować z Hamasem uwolnienie ostatniego - żyjącego zakładnika z Ameryki i znowu z pominięciem Izraela.

 

          Artykuł sugeruje, że sprawa Riviery Bliskiego Wschodu jest naturalnie na stole, tylko:

 

          Donald Trump chce zakończyć wojnę tak szybko - jak to możliwe - wojnę, którą opisał jako brutalną - podczas - gdy Benjamin Netanjahu powiedział, że zakończy wojnę tylko i wyłącznie całkowitym zwycięstwem nad Hamasem.**

 

          Widocznie Donald Trump pokazuje, że jego biznesy lubią ciszę, dlatego tak entuzjastycznie był witany w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, pokazując: dla biznesów najlepszy jest spokój - bez zawracania sobie głowy problemami związanymi z godzeniem różnych stron, a w kwestii Izraela nie pomogły naciski Marco Rubio i ani Stevea Witkoffa - premier Izraela nie uległ.

 

          Wręcz przeciwnie: piątego maja Benjamin Netanjahu ogłosił swój zamiar podboju i okupacji terytorium palestyńskiego.

 

          W artykule przytaczane są słowa Rouzbeha Parsiego z Programu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Szwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych - stwierdził:

 

          Donald Trump prawdopodobnie słucha krajów Zatoki Perskiej, które mówią mu, aby kontynuował negocjacje z Iranem i powstrzymał Izraelczyków w Strefie Gazy - w obu kwestiach Benjamin Netanjahu jest po przeciwnej stronie.

 

          Jeszcze bardziej logicznym następstwem wskazania Izraelowi, że nie jest on już priorytetem dla Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej - jest fakt postawienia na bliskowschodnie umiejętności dyplomatyczne - wskazany jest tutaj Katar, który pomagał w negocjacjach z Hamasem i Arabia Saudyjska w kwestii ukraińskiej, jednak:

 

          Widzi ich jako inwestorów, nabywców amerykańskich produktów obronnych i technologicznych - w Rijadzie Stany Zjednoczone Ameryki Północnej podpisały umowy warte sześćset miliardów dolarów i eksporterów energii - nie mniej ważne jest to, że są kluczowymi graczami w jego wysiłkach na rzecz kontrolowania globalnych cen gazu i ropy.

 

          A więc interesy Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej są tutaj na pierwszym miejsce wedle zasady - America First - artykuł jednocześnie sugeruje, przywołując zdania urzędników obydwu krajów, że stosunki między obydwoma krajami miały sięgnąć dna, mimo, to we wnioskach możemy przeczytać między wierszami: nie można do końca przesądzać takiej tezy, gdyż Donald Trump także w Abu Zabi powiedział - chce posiadać Strefę Gazy i przekształcić ją w tak zwaną strefę wolności.

 

          I najwidoczniej - ludzie świata - czekają, a przy tym i być może - pozornym besztaniu izraelskiego premiera - wykonuje on po cichu tak zwaną dobrą robotę na przyszłości - czyszcząc Strefę Gazy pod przyszłe inwestycje - wtedy i pewnie spokój dla biznesu nastanie.

 

Opracował: Bartłomiej Doborzyński 

 

*zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian 

 

**Hamas został stworzony przez Massad za zgodą Centralnej Agencji Wywiadowczej - CIA

 

Pułkownik Tajnego Ruchu Oporu: Hrabia Łukasz Wiesław Jan Jasiński Herbu Topór 

                                               El Pais*

 

          przypomina, że jeszcze w lutym tego roku Donald Trump razem z Benjaminem Netanjahu snuli plany przekształcenia Strefę Gazy w Rivierę Bliskiego Wschodu - co wywoływało ogromny szok wśród społeczności międzynarodowej - wstrząśniętej tego typu deklaracjami budowy ośrodka, jako to określił Donald Trump - "dla ludności świata" - podczas - gdy Palestyńczyków wypędzanych ze Strefy Gazy miałyby przygarnąć inne kraje, a bogate - za to zapłacić.

 

          W efekcie, zdaniem autorów artykułu, wizja budowy riviery na kościach pomordowanych Palestyńczyków pozostała pieśnią przeszłości, a Donald Trump odbył sobie podróż po regionie, zawierając nawet bilionowe umowy - przy okazji ignorując zupełnie - Izrael.

 

          Podczas swojej podróży republikański prezydent zmienił swoją politykę wobec Bliskiego Wschodu, witając Syrię z powrotem we wspólnocie międzynarodowej i potwierdzając, że umowa nuklearna z Iranem jest na dobrej drodze - wszystko to ku niezadowoleniu Izraela.

 

          Dotychczas często mawiano, że w stosunkach Stanów Zjednoczonych z Izraelem - ogon machał miał psem - przed kolejnymi przywódcami Izraela trzeba było przy okazji jego wizyty pochylać głowy, a gdy przemawiał w Izbie Reprezentantów należało - klaskać, mając obrzękłe dłonie -najlepiej na stojąco.

 

          Dziennikarze El Pais pokazują natomiast, że Donald Trump zaczyna prezentować całkiem odmienną politykę.

 

          W ostatnich tygodniach Donald Trump podejmował śmiałe kroki na Bliskim Wschodzie bez konsultacji ze swoim kluczowym partnerem geopolitycznym - spychając Izrael na dalszy plan, a najnowszym było jego środowe spotkanie z nowym przywódcą Syrii - Ahmedem al-Sharą - w Rijadzie, podczas podróży do Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich - jego pierwszej w tej kadencji - po ogłoszeniu dzień wcześniej, że, sankcje Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej wobec Syrii zostaną zniesione - Waszyngton utrzymał te sankcje nawet po obaleniu reżimu Baszara al-Assada w grudniu.

 

          I co ciekawe - wszystko to - pomimo propozycji Izraela, aby te sankcje utrzymać.

 

          Autorzy przypominają rozmowy z Iranem, pomimo niezadowolenia Izraela, a także jawnych nacisków z ich strony - co miało miejsce przed rozmowami amerykańsko-irańskimi w Rzymie, poniżające, że o tego typu sytuacjach władze Izraela - miały wiedzieć z prasy.

 

          Drugą było porozumienie z rebeliantami Huti w Jemenie: na mocy - którego bojownicy zaprzestali ataków na statki handlowe - na Morzu Czerwonym - w zamian za zaprzestanie nalotów na nie przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

 

          A porozumienie nie dotyczyło: nie wystrzeliwania rakiet w kierunku Izraela, dlatego można powtórzyć pytanie - czy tego typu rakieta wystrzelona w kierunku Izraela z Jemeneu nie była wiadomością od Donalda Trumpa podróżującego niedaleko po regionie Zatoki Perskiej? Wiadomością bardzo wymowną:

 

          I nie ze mną te numery, Bibi!!!

 

          Podczas: gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z nieskrywaną dumą ogłosił pakt w Rijadzie - we wtorek w Jerozolimie i Tel Awiwie zawyły syreny ostrzegające przed nadlatującą rakietą Huti.

 

          W końcu Amerykanie zaczęli potajemnie negocjować z Hamasem uwolnienie ostatniego - żyjącego zakładnika z Ameryki i znowu z pominięciem Izraela.

 

          Artykuł sugeruje, że sprawa Riviery Bliskiego Wschodu jest naturalnie na stole, tylko:

 

          Donald Trump chce zakończyć wojnę tak szybko - jak to możliwe - wojnę, którą opisał jako brutalną - podczas - gdy Benjamin Netanjahu powiedział, że zakończy wojnę tylko i wyłącznie całkowitym zwycięstwem nad Hamasem.**

 

          Widocznie Donald Trump pokazuje, że jego biznesy lubią ciszę, dlatego tak entuzjastycznie był witany w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, pokazując: dla biznesów najlepszy jest spokój - bez zawracania sobie głowy problemami związanymi z godzeniem różnych stron, a w kwestii Izraela nie pomogły naciski Marco Rubio i ani Stevea Witkoffa - premier Izraela nie uległ.

 

          Wręcz przeciwnie: piątego maja Benjamin Netanjahu ogłosił swój zamiar podboju i okupacji terytorium palestyńskiego.

 

          W artykule przytaczane są słowa Rouzbeha Parsiego z Programu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Szwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych - stwierdził:

 

          Donald Trump prawdopodobnie słucha krajów Zatoki Perskiej, które mówią mu, aby kontynuował negocjacje z Iranem i powstrzymał Izraelczyków w Strefie Gazy - w obu kwestiach Benjamin Netanjahu jest po przeciwnej stronie.

 

          Jeszcze bardziej logicznym następstwem wskazania Izraelowi, że nie jest on już priorytetem dla Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej - jest fakt postawienia na bliskowschodnie umiejętności dyplomatyczne - wskazany jest tutaj Katar, który pomagał w negocjacjach z Hamasem i Arabia Saudyjska w kwestii ukraińskiej, jednak:

 

          Widzi ich jako inwestorów, nabywców amerykańskich produktów obronnych i technologicznych - w Rijadzie Stany Zjednoczone Ameryki Północnej podpisały umowy warte sześćset miliardów dolarów i eksporterów energii - nie mniej ważne jest to, że są kluczowymi graczami w jego wysiłkach na rzecz kontrolowania globalnych cen gazu i ropy.

 

          A więc interesy Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej są tutaj na pierwszym miejsce wedle zasady - America First - artykuł jednocześnie sugeruje, przywołując zdania urzędników obydwu krajów, że stosunki między obydwoma krajami miały sięgnąć dna, mimo, to we wnioskach możemy przeczytać między wierszami: nie można do końca przesądzać takiej tezy, gdyż Donald Trump także w Abu Zabi powiedział - chce posiadać Strefę Gazy i przekształcić ją w tak zwaną strefę wolności.

 

          I najwidoczniej - ludzie świata - czekają, a przy tym i być może - pozornym besztaniu izraelskiego premiera - wykonuje on po cichu tak zwaną dobrą robotę na przyszłości - czyszcząc Strefę Gazy pod przyszłe inwestycje - wtedy i pewnie spokój dla biznesu nastanie.

 

Opracował: Bartłomiej Doborzyński 

 

*zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian 

 

**Hamas został stworzony przez Massad za zgodą Centralnej Agencji Wywiadowczej - CIA

 

Pułkownik Tajnego Ruchu Oporu: Hrabia Łukasz Wiesław Jan Jasiński Herbu Topór 

                                               El Pais*

 

          przypomina, że jeszcze w lutym tego roku Donald Trump razem z Benjaminem Netanjahu snuli plany przekształcenia Strefę Gazy w Rivierę Bliskiego Wschodu - co wywoływało ogromny szok wśród społeczności międzynarodowej - wstrząśniętej tego typu deklaracjami budowy ośrodka, jako to określił Donald Trump - "dla ludności świata" - podczas - gdy Palestyńczyków wypędzanych ze Strefy Gazy miałyby przygarnąć inne kraje, a bogate - za to zapłacić.

 

          W efekcie, zdaniem autorów artykułu, wizja budowy riviery na kościach pomordowanych Palestyńczyków pozostała pieśnią przeszłości, a Donald Trump odbył sobie podróż po regionie, zawierając nawet bilionowe umowy - przy okazji ignorując zupełnie - Izrael.

 

          Podczas swojej podróży republikański prezydent zmienił swoją politykę wobec Bliskiego Wschodu, witając Syrię z powrotem we wspólnocie międzynarodowej i potwierdzając, że umowa nuklearna z Iranem jest na dobrej drodze - wszystko to ku niezadowoleniu Izraela.

 

          Dotychczas często mawiano, że w stosunkach Stanów Zjednoczonych z Izraelem - ogon machał miał psem - przed kolejnymi przywódcami Izraela trzeba było przy okazji jego wizyty pochylać głowy, a gdy przemawiał w Izbie Reprezentantów należało - klaskać, mając obrzękłe dłonie -najlepiej na stojąco.

 

          Dziennikarze El Pais pokazują natomiast, że Donald Trump zaczyna prezentować całkiem odmienną politykę.

 

          W ostatnich tygodniach Donald Trump podejmował śmiałe kroki na Bliskim Wschodzie bez konsultacji ze swoim kluczowym partnerem geopolitycznym - spychając Izrael na dalszy plan, a najnowszym było jego środowe spotkanie z nowym przywódcą Syrii - Ahmedem al-Sharą - w Rijadzie, podczas podróży do Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich - jego pierwszej w tej kadencji - po ogłoszeniu dzień wcześniej, że, sankcje Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej wobec Syrii zostaną zniesione - Waszyngton utrzymał te sankcje nawet po obaleniu reżimu Baszara al-Assada w grudniu.

 

          I co ciekawe - wszystko to - pomimo propozycji Izraela, aby te sankcje utrzymać.

 

          Autorzy przypominają rozmowy z Iranem, pomimo niezadowolenia Izraela, a także jawnych nacisków z ich strony - co miało miejsce przed rozmowami amerykańsko-irańskimi w Rzymie, poniżające, że o tego typu sytuacjach władze Izraela - miały wiedzieć z prasy.

 

          Drugą było porozumienie z rebeliantami Huti w Jemenie: na mocy - którego bojownicy zaprzestali ataków na statki handlowe - na Morzu Czerwonym - w zamian za zaprzestanie nalotów na nie przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

 

          A porozumienie nie dotyczyło: nie wystrzeliwania rakiet w kierunku Izraela, dlatego można powtórzyć pytanie - czy tego typu rakieta wystrzelona w kierunku Izraela z Jemeneu nie była wiadomością od Donalda Trumpa podróżującego niedaleko po regionie Zatoki Perskiej? Wiadomością bardzo wymowną:

 

          I nie ze mną te numery, Bibi!!!

 

          Podczas: gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z nieskrywaną dumą ogłosił pakt w Rijadzie - we wtorek w Jerozolimie i Tel Awiwie zawyły syreny ostrzegające przed nadlatującą rakietą Huti.

 

          W końcu Amerykanie zaczęli potajemnie negocjować z Hamasem uwolnienie ostatniego - żyjącego zakładnika z Ameryki i znowu z pominięciem Izraela.

 

          Artykuł sugeruje, że sprawa Riviery Bliskiego Wschodu jest naturalnie na stole, tylko:

 

          Donald Trump chce zakończyć wojnę tak szybko - jak to możliwe - wojnę, którą opisał jako brutalną - podczas - gdy Benjamin Netanjahu powiedział, że zakończy wojnę tylko i wyłącznie całkowitym zwycięstwem nad Hamasem.**

 

          Widocznie Donald Trump pokazuje, że jego biznesy lubią ciszę, dlatego tak entuzjastycznie był witany w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, pokazując: dla biznesów najlepszy jest spokój - bez zawracania sobie głowy problemami związanymi z godzeniem różnych stron, a w kwestii Izraela nie pomogły naciski Marco Rubio i ani Witkoffa. Premier Izraela nie uległ.

 

„Wręcz przeciwnie, 5 maja Netanjahu ogłosił swój zamiar podboju i okupacji terytorium palestyńskiego”. W artykule przytaczane są słowa Rouzbeha Parsiego z Programu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Szwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Stwierdził on, że „Trump prawdopodobnie słucha krajów Zatoki Perskiej, które mówią mu, aby kontynuował negocjacje z Iranem i powstrzymał Izraelczyków w Strefie Gazy. W obu kwestiach Netanjahu jest po przeciwnej stronie”.

Dyplomacja bliskowschodnia

Jeszcze bardziej logicznym następstwem wskazania Izraelowi, że nie jest on już priorytetem dla Stanów Zjednoczonych jest fakt postawienia dla bliskowschodnie umiejętności dyplomatyczne. Wskazany jest tutaj Katar, który pomagał w negocjacjach z Hamasem oraz Arabia Saudyjska w kwestii ukraińskiej. Ale także „widzi ich jako inwestorów, nabywców amerykańskich produktów obronnych i technologicznych — w Rijadzie USA podpisały umowy warte 600 miliardów dolarów — i eksporterów energii. Nie mniej ważne jest to, że są kluczowymi graczami w jego wysiłkach na rzecz kontrolowania globalnych cen gazu i ropy”. Zwyczajnie więc interesy USA są tutaj na pierwszym miejsce wedle zasady „America first”, ale artykuł sugeruje powołując się na zdanie urzędników obydwu krajów, że stosunki między obydwoma krajami miały sięgnąć dna. Mimo to we wnioskach możemy się dowiedzieć, że nie można do końca przesądzać takiej tezy, gdyż Trump także w Abu Zabi powiedział, że chce posiadać Strefę Gazy i przekształcić ją w „strefę wolności”. Widocznie „ludzie świata” czekają, a przy być może pozornym besztaniu izraelskiego premiera, wykonuje on po cichu „dobrą robotę” na przyszłości, „czyszcząc” Strefę Gazy po przyszłe inwestycje. A wtedy pewnie i spokój dla biznesu nastanie.

 

Opracował: Bartłomiej Doborzyński 

 

*zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian 

 

**Hamas został stworzony przez Massad za zgodą Centralnej Agencji Wywiadowczej - CIA

                                               El Pais*

 

          przypomina, że jeszcze w lutym tego roku Donald Trump razem z Benjaminem Netanjahu snuli plany przekształcenia Strefę Gazy w Rivierę Bliskiego Wschodu - co wywoływało ogromny szok wśród społeczności międzynarodowej - wstrząśniętej tego typu deklaracjami budowy ośrodka, jako to określił Donald Trump - "dla ludności świata" - podczas - gdy Palestyńczyków wypędzanych ze Strefy Gazy miałyby przygarnąć inne kraje, a bogate - za to zapłacić.

 

          W efekcie, zdaniem autorów artykułu, wizja budowy riviery na kościach pomordowanych Palestyńczyków pozostała pieśnią przeszłości, a Donald Trump odbył sobie podróż po regionie, zawierając nawet bilionowe umowy - przy okazji ignorując zupełnie - Izrael.

 

          Podczas swojej podróży republikański prezydent zmienił swoją politykę wobec Bliskiego Wschodu, witając Syrię z powrotem we wspólnocie międzynarodowej i potwierdzając, że umowa nuklearna z Iranem jest na dobrej drodze - wszystko to ku niezadowoleniu Izraela.

 

          Dotychczas często mawiano, że w stosunkach Stanów Zjednoczonych z Izraelem - ogon machał miał psem - przed kolejnymi przywódcami Izraela trzeba było przy okazji jego wizyty pochylać głowy, a gdy przemawiał w Izbie Reprezentantów należało - klaskać, mając obrzękłe dłonie -najlepiej na stojąco.

 

          Dziennikarze El Pais pokazują natomiast, że Donald Trump zaczyna prezentować całkiem odmienną politykę.

 

          W ostatnich tygodniach Donald Trump podejmował śmiałe kroki na Bliskim Wschodzie bez konsultacji ze swoim kluczowym partnerem geopolitycznym - spychając Izrael na dalszy plan, a najnowszym było jego środowe spotkanie z nowym przywódcą Syrii - Ahmedem al-Sharą - w Rijadzie, podczas podróży do Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich - jego pierwszej w tej kadencji - po ogłoszeniu dzień wcześniej, że, sankcje Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej wobec Syrii zostaną zniesione - Waszyngton utrzymał te sankcje nawet po obaleniu reżimu Baszara al-Assada w grudniu.

 

          I co ciekawe - wszystko to - pomimo propozycji Izraela, aby te sankcje utrzymać.

 

          Autorzy przypominają rozmowy z Iranem, pomimo niezadowolenia Izraela, a także jawnych nacisków z ich strony - co miało miejsce przed rozmowami amerykańsko-irańskimi w Rzymie, poniżające, że o tego typu sytuacjach władze Izraela - miały wiedzieć z prasy.

 

          Drugą było porozumienie z rebeliantami Huti w Jemenie: na mocy - którego bojownicy zaprzestali ataków na statki handlowe - na Morzu Czerwonym - w zamian za zaprzestanie nalotów na nie przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

 

          A porozumienie nie dotyczyło: nie wystrzeliwania rakiet w kierunku Izraela, dlatego można powtórzyć pytanie - czy tego typu rakieta wystrzelona w kierunku Izraela z Jemeneu nie była wiadomością od Donalda Trumpa podróżującego niedaleko po regionie Zatoki Perskiej? Wiadomością bardzo wymowną:

 

          I nie ze mną te numery, Bibi!!!

 

          Podczas: gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z nieskrywaną dumą ogłosił pakt w Rijadzie - we wtorek w Jerozolimie i Tel Awiwie zawyły syreny ostrzegające przed nadlatującą rakietą Huti.

 

          W końcu Amerykanie zaczęli potajemnie negocjować z Hamasem uwolnienie ostatniego - żyjącego zakładnika z Ameryki i znowu z pominięciem Izraela.

 

          Artykuł sugeruje, że sprawa Riviery Bliskiego Wschodu jest naturalnie na stole, tylko:

 

          Donald Trump chce zakończyć wojnę tak szybko - jak to możliwe - wojnę, którą opisał jako brutalną - podczas - gdy Benjamin Netanjahu powiedział, że zakończy wojnę tylko i wyłącznie całkowitym zwycięstwem nad Hamasem.**

 

          Widocznie Donald Trump pokazuje, że jego biznesy lubią ciszę, dlatego tak entuzjastycznie był witany w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, pokazując: dla biznesów najlepszy jest spokój - bez zawracania sobie głowy problemami związanymi z godzeniem różnych stron, a w kwestii Izraela nie pomogły naciski Marco Rubio i ani Witkoffa. Premier Izraela nie uległ. „Wręcz przeciwnie, 5 maja Netanjahu ogłosił swój zamiar podboju i okupacji terytorium palestyńskiego”. W artykule przytaczane są słowa Rouzbeha Parsiego z Programu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Szwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Stwierdził on, że „Trump prawdopodobnie słucha krajów Zatoki Perskiej, które mówią mu, aby kontynuował negocjacje z Iranem i powstrzymał Izraelczyków w Strefie Gazy. W obu kwestiach Netanjahu jest po przeciwnej stronie”.

Dyplomacja bliskowschodnia

Jeszcze bardziej logicznym następstwem wskazania Izraelowi, że nie jest on już priorytetem dla Stanów Zjednoczonych jest fakt postawienia dla bliskowschodnie umiejętności dyplomatyczne. Wskazany jest tutaj Katar, który pomagał w negocjacjach z Hamasem oraz Arabia Saudyjska w kwestii ukraińskiej. Ale także „widzi ich jako inwestorów, nabywców amerykańskich produktów obronnych i technologicznych — w Rijadzie USA podpisały umowy warte 600 miliardów dolarów — i eksporterów energii. Nie mniej ważne jest to, że są kluczowymi graczami w jego wysiłkach na rzecz kontrolowania globalnych cen gazu i ropy”. Zwyczajnie więc interesy USA są tutaj na pierwszym miejsce wedle zasady „America first”, ale artykuł sugeruje powołując się na zdanie urzędników obydwu krajów, że stosunki między obydwoma krajami miały sięgnąć dna. Mimo to we wnioskach możemy się dowiedzieć, że nie można do końca przesądzać takiej tezy, gdyż Trump także w Abu Zabi powiedział, że chce posiadać Strefę Gazy i przekształcić ją w „strefę wolności”. Widocznie „ludzie świata” czekają, a przy być może pozornym besztaniu izraelskiego premiera, wykonuje on po cichu „dobrą robotę” na przyszłości, „czyszcząc” Strefę Gazy po przyszłe inwestycje. A wtedy pewnie i spokój dla biznesu nastanie.

 

Opracował: Bartłomiej Doborzyński 

 

*zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian 

 

**Hamas został stworzony przez Massad za zgodą Centralnej Agencji Wywiadowczej - CIA

                                              El Pais*

 

          przypomina, że jeszcze w lutym tego roku Donald Trump razem z Benjaminem Netanjahu snuli plany przekształcenia Strefę Gazy w Rivierę Bliskiego Wschodu - co wywoływało ogromny szok wśród społeczności międzynarodowej - wstrząśniętej tego typu deklaracjami budowy ośrodka, jako to określił Donald Trump - "dla ludności świata" - podczas - gdy Palestyńczyków wypędzanych ze Strefy Gazy miałyby przygarnąć inne kraje, a bogate - za to zapłacić.

 

          W efekcie, zdaniem autorów artykułu, wizja budowy riviery na kościach pomordowanych Palestyńczyków pozostała pieśnią przeszłości, a Donald Trump odbył sobie podróż po regionie, zawierając nawet bilionowe umowy - przy okazji ignorując zupełnie - Izrael.

 

          Podczas swojej podróży republikański prezydent zmienił swoją politykę wobec Bliskiego Wschodu, witając Syrię z powrotem we wspólnocie międzynarodowej i potwierdzając, że umowa nuklearna z Iranem jest na dobrej drodze - wszystko to ku niezadowoleniu Izraela.

 

          Dotychczas często mawiano, że w stosunkach Stanów Zjednoczonych z Izraelem - ogon machał miał psem - przed kolejnymi przywódcami Izraela trzeba było przy okazji jego wizyty pochylać głowy, a gdy przemawiał w Izbie Reprezentantów należało - klaskać, mając obrzękłe dłonie -najlepiej na stojąco.

 

          Dziennikarze El Pais pokazują natomiast, że Donald Trump zaczyna prezentować całkiem odmienną politykę.

 

          W ostatnich tygodniach Donald Trump podejmował śmiałe kroki na Bliskim Wschodzie bez konsultacji ze swoim kluczowym partnerem geopolitycznym - spychając Izrael na dalszy plan, a najnowszym było jego środowe spotkanie z nowym przywódcą Syrii - Ahmedem al-Sharą - w Rijadzie, podczas podróży do Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich - jego pierwszej w tej kadencji - po ogłoszeniu dzień wcześniej, że

sankcje Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej wobec Syrii zostaną zniesione - Waszyngton utrzymał te sankcje nawet po obaleniu reżimu Baszara al-Assada w grudniu.

 

          I co ciekawe - wszystko to - pomimo propozycji Izraela, aby te sankcje utrzymać.

 

          Autorzy przypominają rozmowy z Iranem, pomimo niezadowolenia Izraela, a także jawnych nacisków z ich strony - co miało miejsce przed rozmowami amerykańsko-irańskimi w Rzymie, poniżające, że o tego typu sytuacjach władze Izraela - miały wiedzieć z prasy.

 

          Drugą było porozumienie z rebeliantami Huti w Jemenie: na mocy - którego bojownicy zaprzestali ataków na statki handlowe - na Morzu Czerwonym - w zamian za zaprzestanie nalotów na nie przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

 

          A porozumienie nie dotyczyło: nie wystrzeliwania rakiet w kierunku Izraela, dlatego można powtórzyć pytanie - czy tego typu rakieta wystrzelona w kierunku Izraela z Jemeneu nie była wiadomością od Donalda Trumpa podróżującego niedaleko po regionie Zatoki Perskiej? Wiadomością bardzo wymowną:

 

          I nie ze mną te numery, Bibi!!!

 

          Podczas: gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z nieskrywaną dumą ogłosił pakt w Rijadzie - we wtorek w Jerozolimie i Tel Awiwie zawyły syreny ostrzegające przed nadlatującą rakietą Huti.

 

          W końcu Amerykanie zaczęli potajemnie negocjować z Hamasem uwolnienie ostatniego - żyjącego zakładnika z Ameryki i znowu z pominięciem Izraela.

 

          Artykuł sugeruje, że sprawa Riviery Bliskiego Wschodu jest naturalnie na stole, tylko:

 

          Donald Trump chce zakończyć wojnę tak szybko - jak to możliwe - wojnę, którą w środę opisał jako brutalną - podczas - gdy Benjamin Netanjahu powiedział, że zakończy wojnę tylko i całkowitym zwycięstwem nad Hamasem.**

 

          Widocznie Donald Trump pokazuje, że jego biznesy lubią ciszę, dlatego tak entuzjastycznie był witany w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, pokazując: dla biznesów najlepszy jest spokój - bez zawracania sobie głowy problemami związanymi z godzeniem różnych stron, a w kwestii Izraela nie pomogły naciski Marco Rubio i ani Witkoffa. Premier Izraela nie uległ. „Wręcz przeciwnie, 5 maja Netanjahu ogłosił swój zamiar podboju i okupacji terytorium palestyńskiego”. W artykule przytaczane są słowa Rouzbeha Parsiego z Programu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Szwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Stwierdził on, że „Trump prawdopodobnie słucha krajów Zatoki Perskiej, które mówią mu, aby kontynuował negocjacje z Iranem i powstrzymał Izraelczyków w Strefie Gazy. W obu kwestiach Netanjahu jest po przeciwnej stronie”.

Dyplomacja bliskowschodnia

Jeszcze bardziej logicznym następstwem wskazania Izraelowi, że nie jest on już priorytetem dla Stanów Zjednoczonych jest fakt postawienia dla bliskowschodnie umiejętności dyplomatyczne. Wskazany jest tutaj Katar, który pomagał w negocjacjach z Hamasem oraz Arabia Saudyjska w kwestii ukraińskiej. Ale także „widzi ich jako inwestorów, nabywców amerykańskich produktów obronnych i technologicznych — w Rijadzie USA podpisały umowy warte 600 miliardów dolarów — i eksporterów energii. Nie mniej ważne jest to, że są kluczowymi graczami w jego wysiłkach na rzecz kontrolowania globalnych cen gazu i ropy”. Zwyczajnie więc interesy USA są tutaj na pierwszym miejsce wedle zasady „America first”, ale artykuł sugeruje powołując się na zdanie urzędników obydwu krajów, że stosunki między obydwoma krajami miały sięgnąć dna. Mimo to we wnioskach możemy się dowiedzieć, że nie można do końca przesądzać takiej tezy, gdyż Trump także w Abu Zabi powiedział, że chce posiadać Strefę Gazy i przekształcić ją w „strefę wolności”. Widocznie „ludzie świata” czekają, a przy być może pozornym besztaniu izraelskiego premiera, wykonuje on po cichu „dobrą robotę” na przyszłości, „czyszcząc” Strefę Gazy po przyszłe inwestycje. A wtedy pewnie i spokój dla biznesu nastanie.

 

Opracował: Bartłomiej Doborzyński 



×
×
  • Dodaj nową pozycję...