Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Homonimy


Tomasz Żak

Rekomendowane odpowiedzi

Ten oto dowcip:

 

Jolanta, żona Aleksandra Kwaśniewskiego pyta męża:

- Olek, a jak będziemy mieć dziecko, to będziemy je szczepiłć?

Tak! Będziemy jeszcze pić!

 

sprowokował mnie do napisania tego:

 

Dialog pijanych.

 

Urodziny u rodziny, słychać szczęk szczęk. Nażarty pastor soli liście na żarty, a rum popija pop i ja. Na stole dziczyzna, jeleń w piwie miodowym, którego je leń i mówi:

- Tojeść! To jeść bym chciał. - po czym bezsensownie spytał: - Soliliście kiedyś pas, tor, szyb, kość?

Nikt mu nie odpowiedział, więc znów zaczął mówić:

- Szybkość, z jaką sarna wbiega pod pędzący samochód, to pewna katastrofa!

Tu, siedzący z boku pop się wtrącił i powiedział:

- "Kata strofa" to taka lektura. Dobra książka.

- A! "Lek tura" to dopiero jest książka! - wtrącił pastor.

- Tak? Ale która? - leń się dopytuje, bo się trochę pogubił.

- Albo ta, od ważnych odważnych pt. "To nie my toniemy. To niemy" - wtrącił znów pop. - Właśnie ją czytam.

- Czy tam jest coś o tym, że ludzie się boją, jak widzą ciężarówki? - spytał pastor.

- Nie. To było w książce o totalnej inwigilacji pt." Widzą cię żarówki" - odparł pop.

- A wiecie, że moja Marysia ma rysia? - wypalił nagle leń.

-  Rysiek, nie gadaj głupot - zirytował się pastor, po czym dodał: - Ja swojej żonie kupiłem ostatnio rajstopy i jest zadowolona. Mówi, że te rajstopy to raj dla stopy, i nie występuje u nich napięcie na pięcie. Następnym prezentem będzie poduszka pod uszka. - zaczął chwalić się pastor.

- A ja jak byłem ze swoją w kinie - zaczął znów pop - to kupiłem jej czekoladę, ale se nie wziąłem gotówki i wypisałem ekspedientce czek drobnym maczkiem i rzuciłem ten czek o ladę. Teraz ma czek i maczek. - i zaczął głupio rechotać ze swojego dowcipu o czeku i maczku.

- A na nas spadł ananas, jak byliśmy w kinie z żoną i rozciął mi łuk brwiowy. Dobrze, że w sali kinowej było małżeństwo lekarzy, które zapytało: - " Może my możemy pomóc?" - powiedział leń i zasnął z kęsem mięsa w ustach, jedząc właśnie kurę.

- Ja swojej wczoraj przekopałem ogródek - powiedział pastor. - Pomagał mi syn Arek. Zasadziłem porzeczkę po rzeczkę i posiałem ogórki. O! Górki to dopiero kret porobił! Jak mówi stare porzekadło, "Kretowina? Kreta wina!". Ale wlałem mu olej no nory. Nory wielkie jak leje. Moja żona szukała kretowin i wołała: O! Lej! Wlej olej w lej! Dalej! Grunt, to żeby było równo, bo wtedy lepiej kosi Arka kosiarka, marki "Kos i arka".

- Krety są pod ochroną - wymamrotał pop. - Wy rok za te krety będziecie siedzieć jak was ktoś sypnie. Taki wyrok to minimum.

Nagle do domu wbiega Marysia, żona lenia i krzyczy:

- O Boże jeż w oborze!

Leń wyrwany ze snu zaczął mamrotać:

- Jesz w oborze, jesz w oborze… kobieto czego ty ode mnie chcesz? Teraz jem skóry z kury, ale nie w oborze, tylko w domu!

- Daj trochę - powiedziała Marysia

- Nie dzielę się z nikim w niedzielę - odburknął jej mąż.

Marysia się ostro wkurzyła i fuknęła:

- Jakbym słyszała swojego profesora od matematyki. Ciągle powtarzał - "Nie dzielę w niedzielę" - po czym dodała:

- Idę pobiegać - odwróciła się na pięcie i poszła rozładować nerwy lub jak kto woli, wewnętrzne napięcie.

Nagle zgasło światło (słabe napięcie) i impreza się skończyła, a Marysia wbiega właśnie w aleje, a leje właśnie deszcz, co trochę ją złości, ale je jabłko, co sprawia jej przyjemność.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...