Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Istota z blasku


Arsis

Rekomendowane odpowiedzi

…jest w tym wszystkim zawarta – jakaś ulotna, niedościgniona rzecz, w tym nagłym zmaterializowaniu się na krawędzi rozpędzonej strugi światła, która w wyniku działania dziwnej syntezy pojawia się w jakiś niewytłumaczalny, magiczny sposób – w każdym miejscu i nigdzie, bądź gdziekolwiek, tuż obok, blisko, bliżej – i jeszcze dalej, bądź poza zasięgiem jakiegokolwiek widzenia albo w widzeniu, tym właśnie widzeniu, który jest jedynie zlepkiem kłębiących się, nieostrych wyobrażeń, albo tworzy się jedynie w jakimś innym kształcie, w jakiejś zupełnie innej czasoprzestrzeni, której struktura i forma odradzają się za każdym razem, ponieważ oślepiające, migoczące refleksy na rozszerzających się nieustannie, jakby wodnych kręgach, są tak naprawdę mikro-sekundowymi rozbłyskami na wyimaginowanej, zmarszczonej tafli jeziora, rozbłyskami pulsującej w krótkich odstępach czasu już dawno umarłej gwiazdy, lecz wciąż wyrzucającej w konwulsyjnych skurczach pradawne molekuły ze swojego ściśniętego do granic możliwości wnętrza, aby te, niczym meandrujące iskry, mogły wystrzelić przed siebie w całkowitej ciszy, w takiej ciszy, w której nie słyszy się już nawet słonecznego wiatru, bądź wydłużającej się w oddali cienistości wszechświata, którą, gdyby można było usłyszeć, to szumiałaby tak, jak szumią fale nacierające na piaszczysty brzeg, fale wzburzonego oceanu ze spienionymi, białymi pasmami, niosącymi intensywny zapach soli w chłodnym podmuchu rześkiego powietrza, bądź tak, jak szumią rozpędzone cząsteczki eteru, co przenikają obracające się powoli czasze i rozgałęzienia anten, i w których szum można by było się wsłuchać, przeprowadzając przy tym swoiste – Wielkie Misterium – przykładając ucho do membrany głośnika, próbując w całkowitym skupieniu odszyfrowywać tajemniczy szeleszcząco-chropowaty przekaz od nieznanych nadawców, oddalonych o dziesiątki, setki, tysiące, miliony, czy może nawet miliardy lat świetlnych, bądź nic nie próbować, tylko zagłębiać się w jednostajne echo wszelkiego stworzenia sprzed całych eonów, echo mikrofalowego promieniowania tła, które powstało, powstaje i będzie zawsze powstawać w niewyobrażalnym blasku, porównywalnym jedynie z jasnością spojrzenia istoty z niego właśnie zrodzonej albo nim właśnie będącej od zarania dziejów, istoty przedwiecznej, której nie ima się jakakolwiek forma znanego, mierzalnego czasu, ponieważ to właśnie ona stworzyła, tworzy i tworzyć będzie zapętlającą się wciąż nad-przestrzeń, w której zatopione są niezliczone, rozmaite wszechświaty, przypominające z tej perspektywy rosnące i pękające na przemian bąble w gotującym się wrzątku nieustannego cyklu narodzin i śmierci, istoty, która może stać się w każdej chwili nieskończenie małym, niemalże niewidzialnym, bądź niezwykle jaskrawym, kłującym punktem albo naraz straszliwym żarem Wielkiego Wybuchu z jeszcze straszliwszym natężeniem światła, istoty, która nie dąży już do niczego, ponieważ nie ma już do czego dążyć, która ma skoncentrowaną w sobie całość poznania, która nie odczuwa nadziei, strachu ani bezsilności, i w ogóle niczego nie odczuwa, poza absolutną obojętnością, która może jednocześnie być albo nie być i która może wszystko unicestwić w mgnieniu oka, albo stworzyć w tym samym mgnieniu coś całkowicie innego, odmiennego od tego co jest teraz i tak niepodobnego, pod każdym względem obcego, nonsensownego, abstrakcyjnego, niedorzecznego, absurdalnego, groteskowego… i to wszystko właśnie się znowu staje, pędząc bezustannie na krawędzi świetlistej fali, tej właśnie fali, co wytryskuje z każdej rzeczy w złączeniu i z osobna, i nabiera rozpędu ten świetlisty potok, i nabiera częstotliwości rozedrgań, i czegokolwiek, co tylko może się stać na samym, powtarzanym nie wiadomo ile razy początku, i powoli stygnie, pozostawiając po sobie scalające się, skupiające się w grawitacyjnym uścisku rzeczy, które wirują wokół własnej osi i wokół czegoś większego, i jeszcze bardziej masywnego, i powstaje zaczyn, z którego z kolei wykształca się niebo, ziemia, powietrze, woda… i cały ten świat – przeznaczony dla kosmicznych Amundsenów, którzy teraz, po miliardach lat ewolucji, są w stanie wyłowić nawet najmniejsze zniekształcenia w odbieranym i wzmacnianym przez gigantyczne radio monotonnym szumie, i chcą wciąż więcej zrozumieć, ale już przy pomocy coraz to bardziej skomplikowanych, matematyczno-fizycznych wzorów, dążąc nieodparcie do znalezienia jakiegokolwiek śladu owego, rozgorzałego spojrzenia, próbując nawiązać korespondencję z wymykającym się wciąż wszelkim prawidłom, niedoścignionym od zawsze światłem, wysyłając ku niemu zaszyfrowaną wiadomość, zamkniętą we wnętrzu złotego, lśniącego odbitym blaskiem dalekich gwiazd, uskrzydlonego – posłańca-cherubina, wodząc za nim uważnie oczami teleskopów, których wzmocniony wzrok przeszywa drżące od zimnego wiatru pęki atmosfer, straszliwy mróz próżni wszechświata, pierścienie gazowych olbrzymów, rozproszone warkocze komet… patrząc – jak ten wytwór laboratorium człowieka – zagłębia się coraz bardziej w przeszłość, żeglując coraz szybciej, aż do całkowitego zaniku wszelkiego kształtu, aż do całkowitego zaniku wszelkiego czasu…

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2017-04-05)

Edytowane przez Arsis (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A wołanie tłumu, gdy trwogi miały swój ton, Ja-przezroczysta, próżna, jak papierowy tron, co wiatr niesie w dal. Miała, straciła, w płaczu nadziei obłed, Bluźni ciernie, róży płatki obłędne, krwią zraniona w duszy.   Urodziwa, lecząca woda, w jej lustrze odbicie czyste, Głosem spłoszyła, na wierzbie z głową wciąż wpatrzoną. Żywicą krwawi, lecz pnie się ku niebu, kwitnie w ciszy, Choć gwiazd nie dotknie, wciąż wyżej rośnie, ponad czas, ponad świat.   Korzenie nieszczęścia, płytkie, lecz silne jak kłącza tej wierzy, Wśród wierzby rozwiewają smutek, jak jej łzy, jak jej śpiew, na szkle rysa Wciąż się pnie, choć łamie ją wiatr, choć z serca wycieka żywica, Nie dotknie gwiazd, lecz w swym wzroście nie ustanie, płacząca ta wierzba.     A cry of the crowd, when dread took its tone, I-transparent, hollow, like a paper throne, Carried by winds to the faraway vale. She had it, she lost it, in hope’s wailing spell, Cursing the thorns, the rose’s bewitched veil, Bloodied in soul, in her anguish frail.   Graceful, healing water, her mirror’s clear gleam, Her voice once startled, on the willow’s dream. Bleeding with resin, yet climbing the skies, Blooming in silence, though stars she won’t prize, She reaches still higher, beyond worlds, beyond time.   Roots of misfortune, shallow yet strong, Entwined like the willow’s mournful song. Her sorrow’s dispersed, as her tears softly chime, A crack in the glass, a fracture in rhyme. Though broken by winds, her heart leaks resin, Yet the weeping willow will rise, ever driven.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      W każdym razie, w wierszach ty To zawsze podmiot liryczny.pzdr  
    • Jestem taki opiekuńczy i zrozumieć wszystkich mogę cierpliwości mam tak wiele wskażę innym prostą drogę jestem miły i uczynny kocham dzieci i zwierzęta nie brak mi inteligencji kto mnie spotka zapamięta jestem piękny ponad miarę włosy lśnią na mojej głowie zęby białe jak perełki ciała piękna nie wypowiem i tak dziwię się tym ludziom każdy gardzi poniewiera że nie lubią mnie a przecież jestem skromny jak cholera  
    • Dlaczego serce moje Do Ciebie śpiewa Bez wzajemności   Dlaczego szarpie Twej bliskości brak Tak długi już czas   Dlaczego lustrzanie Nie dzieje się nic Na drugim końcu nici   Dlaczego kielich miłości Solą łez smakuje Tęsknoty niespełnionej   Dlaczego nadzieja  Umrzeć nie chce W obliczu codzienności   Co tak naprawdę  Przędzie między nami los Pod osłoną rzeczywistości
    • @Kamil Polowczyk, moja krytyka wiersza "Do Narodu" za zbyt egzaltowany styl wynika z tego, że jest to najwyraźniej odezwa. W wypadku twojego wiersza "Walka", który, na moje oko, mówi o twoich przeżyciach duchowych, mój stosunek do egzaltowanego stylu jest już inny.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...