Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Hrabia Wampirowski z rodu Ciućków


Dekaos Dondi

Rekomendowane odpowiedzi

Ekskluzywna limuzyna w kształcie czarnej trumny, sterowana niewidzialnymi falami niewidocznych czerwonych krwinek, zbliża się w srebrnej poświacie jasnej tarczy, przed rezydencję Hrabiego Wampirowskiego. Na bokach pojazdu widnieją rozłożyste rzeźby księżyców w pełni, a na przodzie ozdobne reflektory w kształcie gumowych piłek, które zwykli ludzie gniotą w stacjach krwiodawstwa. Wspomniany Hrabia, swój dostojny korzeń wywodzi z rodu: Ciućków.

 

Ród jest to znamienity, szanowany i cieszący się wielkim poważaniem nawet u tych, co idąc za postępem, przerzucili się na sztuczne napoje. Ogromne czarne nietoperze siedzą na dachu, machając nieustanie skrzydłami, robiąc schłodzony podmuch. Mimo nocnej pory, upał doskwiera na podwórku jak krwisty kwas. Służący już czeka na progu, chociaż akurat wdepnął w kałużę. Ściska jakiegoś delikwenta z wystającą białą szyją, czekającą na dziurki.

 

W tle widnieją okazałe wrota, wyciosane ze skrzepłej krwi. Gdzieniegdzie dostrzec można strzępki białych kości, ozdobione malutkimi skrzydełkami nietoperzy oraz kwiatkami utkanymi z błękitnych żyłek. Limuzyna ciągle jeszcze zajeżdża odorem rześkiej śmierci, ale wreszcie przybywa bezszelestnie, unosząc się nad brukową kostką w kształcie białych czaszek. Tu i ówdzie wystają dorodne kępki włosów. Są synonimem trawy. Nie każdy może mieć! To kwestia prestiżu.

  

Przed rezydencję wychodzi stary Wampirowski, który nigdy nie przejmuje się swoim wyglądem. Nie musi. Jest: kimś… więc i tak wszyscy go poważają i kochają (lub chociaż sprawiają takie wrażenie). Autko z blachami: ob, ma powolny opad na podjazd, ale nikt nie raczy z wnętrza wyjść. Służący opiera sztywnego delikwenta o krwistą ścianę i podchodzi do drzwi pojazdu. Leżą na wierzchu ściśle dopasowane. A w środku cisza, jak po wschodzie słońca. Gospodarz też podchodzi, bo zaczyna się denerwować. Aż mu się kły zawiązują w supełki. Nie zważa na to. Przecież wewnątrz siedzi Jubilat ze Wnuczką ukochaną.

 

Tylko dlaczego nie wyłażą. A może ciućkają? Czyżby zabrali prowiant na drogę? Nie słychać jednak żadnych odgłosów mlaskania, połykania lub bekania. Jedynie chlaśnięcie krwi o ścianę rezydencji. To wnuczek Hrabiego wylał przed chwilą cały zapas trunku. Chciał utopić pająka. Służący to zauważa i zaczyna być zmartwiony. Skąd weźmie znowu aż tyle?

 

Ale to nie jest takie istotne. W tej chwili się wszyscy wkurzają, że czekają. Próbują unieść wieko, ale jest zamknięte od wewnątrz. Stara Wampirowska też się wyłania z czeluści domostwa. Mąż ją bardzo kocha, mimo tego, że mu ciosa kołki osikowe na głowie. Co jakiś czas musi jej przypominać, żeby nie gdzie indziej. Żona spełnia prośbę. W przeciwnym wypadku, nie było by tej całej imprezy, która ma się za chwilę zacząć.

 

Tylko że nadal wszyscy czekają. Nawet zdążyło przyjść kilka zaprzyjaźnionych Wilkołaków z rodu: Kłaczatych Kłaków Sierściowych. Też podchodzą do limuzyny i myślą intensywnie, co się mogło wewnątrz przydarzyć, że cisza taka, jak w nieużywanym grobie. Jeden nawet ze zdziwienia zaczyna się przeobrażać w zwykłego ludzia. Żona szturcha go w bok, żeby zrozumiał, co wyprawia i jak to się może dla niego skończyć. Zrozumiał, ale nie może przestać. Zostaje rozszarpany i zjedzony jako gra wstępna.

   

Nagle słychać potworne skrzypienie. To wieko wydaje odgłosy. Ukazuje się wnerwiona Wnuczka. Wszyscy słyszą jej rezolutny głosik:

 

– W imieniu Ob, witam czcigodną Rodzinę i obecne Wilkołaki. Czy was wszystkich zupełnie pogięło. Czosnku żeście się nawąchali lub z wodą święconą w tany poszli? Chcecie mojego kochanego Dziadka obudzić? Tak sobie biedny smacznie śpi. Przecież ma już swoje lata albo nawet więcej. Zrozumiano?!

– Hej mała! Ale tyś czupurna. Moja krew – rzecze Hrabia. – A swoją drogą: jak to śpi? Księżyc w pełni a on chrapie? Z tym twoim Dziadkiem coś nie tak. A może w dzień biegał i mu się fałdki na mózgu przypaliły?

– Wujku! Ty mi tu nie ubliżaj. I swojemu krewnemu. A tak w ogóle, chce się natychmiast widzieć z moimi Rodzicami. Czy to jasne?

– Ależ skarbie – uspokaja Wampirowska. – Po co z Rodzicami?

– Bo chce naskarżyć na Wujka, że straszył mojego Dziadka: wschodem słońca!

– Nie straszyłem żadnym wschodem. Wspomniałem tylko o: dniu.

– To jedno ugryzienie. Na jeden kieł wychodzi, stara pierdoło.

  

Wilkołakom trochę głupio, że muszą słuchać rodzinnych konwersacji. Jedni taktownie odchodzą kawałek w bok, a inni spuszczają głowy i trochę krwi ze zwierzątek, które ze sobą przynieśli. Chcieli podarować Jubilatowi. Chociażby po to, żeby miał się w czym umyć, gdyby musiał. Nagle słychać dystyngowane słowa:

  

– Służę od wieków w tej rodzinie, ale takich cudów jeszcze nie widziałem. Proszę się uspokoić… i jeśli mogę coś doradzić… proszę delikatnie obudzić Jubilata.

– Nikt nie będzie budzić mojego Dziadka. Musi swoje odespać, bo potwornie zmęczony. Gdybyście tyle naciućkali w swoim życiu co on…

– A kto mu kazał aż tyle ciućkać – dziwi się Hrabia. – Zawsze mu brakło umiaru.

– Za Hemoglobinką tęsknił… i nadal tęskni… musiał troski topić… może nawet o niej śni w tej chwili… a wy mu chcecie sen rozszarpać... jak tętnicę szyjną. Nie wstyd wam?

– A co z imprezą? Jak długo mamy czekać? Po co nas tu zaproszono? Nawet życzeń nie możemy złożyć – dobiegają na krwawych nóżkach słowa z rezydencji. – Ale mam pomysł. Musimy się jemu przyśnić… i życzyć: sto lat.

– Żeby nas wygonił ze snu? Sto lat? Tylko? Na jakim ty świecie żyjesz?

– Ja wcale nie żyję! Wypraszam sobie takie zniesławienie!

– Jak my wszyscy!

– Nie jak wszyscy! Wilkołaki należy wykluczyć.

   

– Niech ktoś na miłość luny, zamknie te pieprzone drzwi od chałupy. Nie mogą cierpliwie poczekać, tylko się muszą drzeć jak podziurkowane gardła. Bo mnie za chwilę jasna krew zaleje!

– Nie martw się. Zliżemy.

– Może chcą obudzić Jubilata.

– Przecież nie wiedzą, że śpi.

– Oni w ogóle mało wiedzą. Przyszli się tylko nażreć.

– Mężu. Pamiętaj, że tam są Ciućkowie… to znaczy: dalekie przodki członków protoplasty... i rodzina z mojej strony…

– A z mojej jest śpiący krewny.

– Przecież wiesz, że mogą ci przypiłować kły jak będziesz niegrzeczny. Masz dużą chatę, masz mnie… chcesz się narazić.

– Niech tylko ze mną zaczną. Zaprosiłem Jubilata, żeby mu imprezę wyprawić, a oni jeszcze jęczą. Mogli nie przychodzić, jak tacy wrażliwi. A może jeszcze im słabo na widok krwi?

– Kochanie! Bez nerwów. Bo jeszcze się tobie przyśni, że łapiesz poświęconego członka Ciućków.

   

– Zaraz do nich pójdę skoro Dziadka mają w lepkim poważaniu… albo nie… Dziadek za chwilę się samoczynnie obudzi.

– A mogę zapytać: skąd to wiesz? – zapytał ciekawie Wilkołak. – Nie żebym był ciekaw, ale nie wiem czy zwierzątko mam trzymać w całości. To znaczy: prezent.

– Bo się rusza! Dotarło!?

– To my ruszamy autkiem. Goście się wewnątrz niecierpliwią.

– Co to za goście? Zwykłe Ciućki. Po setnym kisielu z białych krwinek. Ale chociaż ich nie słychać, bo drzwi zamknięte. No dalej… ziuziajmy!

– Czyście się nażłopali zjełczałej krwi? Łapy precz od dziadkowego łóżeczka. Jak się obudzi w czasie snu, to będzie zły.

 

– Ale my tak delikatnie – rzecze Hrabia. – Jak kołyską z dzieciątkiem.

– To dlaczego mój Dziadek, właśnie w tej chwili wypada na zewnątrz. Kto mi to wyjaśni? Właśnie przeleciał obok mnie! O… właśnie leży.

– To wszystko przez to, że Wilkołaki chciały pomóc i też zaczęły kołysać. Bo my tak delikatnie. Jak niemowlaczka.

– Oczywiście! Delikatnie! – wnerwia się dziewczę. – Zresztą nadal śpi.

– To ja go ugryzę w szyję – nadmienił mały wnuczek Hrabiego. – Może nie lubi łaskotek. Bo jeszcze nie mam ząbków.

– Tyś głupi? Wampira chcesz gryźć bezzębnymi ustami? I to jeszcze w szyję?

– A gdzie moi Rodzice, pytam się? Chcę nadal naskarżyć na Wujka Wampa.

– Aż mnie na płacz bierze. To ty pamiętasz jeszcze, jak byłaś małą Wampisią i tak do mnie mówiłaś? Chyba się nadal rozpłaczę.

– Nie pamiętam, żebym tak mówiła. Jestem już duża. Tak mi się wymsknęło jeno.

– No to będę poważny do usranej śmierci.

– Ale śmieszne, Wujku.

– No właśnie. Śmieszne!

– Kto to powiedział?

– To ja. Wasz Jubilat. Jeżeli na całej imprezie będzie tak wesoło, to chyba nie zasnę.

– Dziadku… zaśniesz. Już ja ciebie znam.

  

Okazało się jednak, że niezupełnie zna. Wszyscy popatrują na Jubilata jakoś dziwnie. A nawet się kołyszą odruchowo, jak on. Wnuczka nie wytrzymuje. Podchodzi do dziadka i mówi jakby trochę wnerwiona:

– Dziadku. Ty jesteś pijany. Przyznaj się. Napiłeś się sztucznej krwi i to jeszcze zepsutej. A tyle razy tobie powtarzałam, że to wszystko chemią pędzone i masz pić, tylko zdrową i naturalną, jak na porządnego wampira przystało. A ty co? Chociaż sprawdziłeś datę ważności na wieczku.

– Wnuczko! Ty się nie denerwuj. Sprawdzałem. Przysięgam.

– To widocznie pomyliłeś barki.

– Jak to pomyliłem? Przecież mam jeden. No ten w kształcie małej trumienki.

– Ja też chce mieć taki – wrzasnął Hrabia. – Toż to zaiste pomysł na miarę…i podniesie mój prestiż.

– Ja ci dam prestiż! – odezwała się Wampirowska. – Mam spać z pijanym wampirem pod jednym wiekiem. Niedoczekanie!

– My też taki chcemy – krzyknęły Wilkołaki.

– A wam po co?

– Tak dla szpanu.

– Dziadku! Ty masz drugi. Pod katafalkiem. Myślisz, że nie wiedziałam.

  

– Do jasnej krwi! – wrzasnął Służący. – Jubilatowi rzeczywiście zaszkodziło. Zamienia się w nietoperza.

– Przecież u nas to normalne – rzecze Hrabia.

– Ale z jednym skrzydłem. Właśnie startuje! Nie widzicie?

– Dziadku! Zaczekaj! To na twoją cześć wszyscy się zebrali. A ty co? Nachlałeś się i chcesz odlecieć? Ja cię bardzo kocham, ale na chwilę przestać muszę, bom wnerwiona wielce.

– Jakoś dziwnie fruwa – rzekła Wampirowska.

– Kochanie! Gdybyś miała jedno skrzydło, to byś w ogóle nie poleciała. A Jubilat umie. Moja krew.

– Umie, bo po pijaku odważny. Wielkie mi co!

– Co wy tam gadacie. Trzeba ściągnąć Dziadka na ziemię. Obija się o drzewa. Kieł zgubić może!

– Przed wschodem słońca, rzecz jasna.

– Mam pomysł – odzywa się Służący. – Te wielkie co siedzą na dachu. Niech go sprowadzą na ziemię.

– Ale to nie są nasi. Tylko wynajęci do chłodzenia. Oleją naszą prośbę ciepłą krwią.

– To fajnie!

  

– Patrzcie! Dziadek ląduje! A niech to. Akurat na mnie.

– Wnuczko! Przepraszam. Już będę spokojny. Widziałem Hemoglobinkę tam wysoko. Żeśmy sobie pogawędzili.

– Dziadku! Byś przestał już. Dobrze?

– Ty moja kochana Wnuczko. Słyszałem w czasie snu, jak mnie broniłaś. Dzięki skarbie.

– To ty udawałeś?

– No… tego tam… ja…

– Chodźmy wreszcie do środka, bo się Ciućki zaczną rozkładać.

– Mnie to wisi.

– Mężu! Cicho!

– Dobrze, że Jubilat powrócił do normalnego wyglądu.

– Normalnego? To niemożliwe!

– Kto to powiedział? No tak… jeszcze tych tu brakowało. Skąd wiedzieli o imprezie?

– Dziadku! To twoja sprawka. Przyznaj się.

– Moja? E… tam...

– Proszę! Bądź grzeczny.

– Cały czas jestem.

– Właśnie widzę! I przestań machać skrzydłem po moim licu!

– Chcę żeby odleciało.

– Moje lico? Aha… no tak… jasne.

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...