Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Podszedłem do kosza w celu wyrzucenia mojego zepsutego Hi-Fi. Schyliłem się i widzę reklamówkę ze „świeżą” datą. Czytam: „Produkt nigdzie jeszcze nie rozprowadzany, nikomu jeszcze nie znany, doskonały, pełna gwarancja do końca wszechświata, cena przystępna dla każdego”. A to ciekawa sprawa, pomyślałem, ale zmiąłem gazetę i wyrzuciłem do kosza. Na pewno jakaś bzdura. Gwarancja do końca wszechświata? Mimo woli zaczęło mnie to interesować. Bezgraniczna gwarancja na super produkt dostępny dla każdego? Wyjąłem z kosza zmiętą gazetę, rozprostowałem i raz jeszcze wczytuję się w tekst. To niemożliwe, takich rzeczy nikt nie produkuje. Hmmm...co to może być? Właśnie wyrzuciłem Hi-Fi do kosza i potrzebuję nowy. Mój stary, z napisem ”Made in China” przez cały czas gwarancji był tylko w reperacji. Aż do wygaśnięcia, kiedy to popsuł się ostatecznie. Może ten produkt „wszystko może”, jak telewizor, Hi-Fi komputer razem wzięte?-pomyślałem. A co jeśli to prawda i omine mnie taka okazja? Koledzy będą mi zazdrościć jak to dostanę, pomyślałem. Właśnie miałem kończyć za miesiąc liceum i cierpiałem z tego powodu, że nikt mnie nie będzie pamiętał, bo byłem taki przeciętny. Idę pod ten adres. Okno na pierwszym piętrze otwarte, to tam. Po schodach hop, hop, dwa trzy, dwa, trzy jeden. Już pukam . Drzwi się otwierają i staje przede mną kobieta. Zapytałem ją: „Mam gazetę, co sprzedajecie, bo ja potrzebuję HI-FI”. A ona nic, tylko w tył zwrot i przyprowadziła jakiegoś typa. Znowu pytam- to samo, ale już mi z nóg krew odpływa, bo on jakoś dziwnie patrzy. „Nie ma”-nagle „spuścił” grubiańsko prosto mi w twarz. „Ale co to jest?”-zapytałem. „Bo tam nie jest napisane” Popatrzyli na siebie i już więcej nie pytałem, bo zza jego pleców wyszedł olbrzymi pies, taki ze dwa metry, i serce ześliznęło mi się z gardła, gdzie najpierw podeszło, prosto pod stopy. I ani rusz ruszyć. Stanąłem jak wryty. ”To ja już pójdę sobie, bąknąłem, ale pies napisał na ścianie: „Dwa razy dwa jest cztery jest twoją filozofią życiową. Wszystko musi być realne. A widzisz mnie?” Spojrzał mi w oczy ciepło, ale zadrżałem od nagłego uczucia odrazy. Był to niesamowicie duży pies i nigdy takiego przedtem nie widziałem i nigdy nie słyszałem, żeby pies mówił. Wsiadaj, powiedział, i oto przede mną otworzyła się teczka, większa od przedpokoju, a w niej dwa krzesła naprzeciwko siebie. Usiadłem, on wgramolił się koło mnie i teczka zatrzasnęła się z kliknięciem, co w uszach odbiło mi się to olbrzymim echem. Myślałem, że to statek kosmiczny, no, bo co miałem myśleć, kiedy nagle usłyszałem gwizd i poczułem jak ściany teczki trzęsą się. Pies siedział cicho. Na wszelki wypadek nie zaglądałem mu w oczy, gdyż nie miałem odwagi spojrzeć nawet na jego łapy. Ukradkiem spoglądałem na jego tors, bo był naprzeciwko mnie. „Zgubiłem się”- powiedział nagle tonem jakby zwierzał się staremu przyjacielowi. „Nie pamiętasz gdzie jest Kraków”. „Kraków?” Zapytałem z niedowierzaniem, zachrypłym głosem. Myślałem, że wystrzelają nas na orbitę, a on pyta mnie o Kraków? Nic już nie rozumiałem. Świat się chyba pomylił i wpakował mnie nie do tej szufladki co trzeba. To chyba jakaś dawna bajka. Był kiedyś taki pies, Baskervillów. Zawsze się go bałem kiedy byłem mały i w nocy trzeba było palić światło w przedpokoju, bo myślałem, że lubi ciemności. Ale pewnego wieczoru wlazł mi do łóżka przy zapalonym świetle i zaczął chrapać. I do tego tak się rozwalił w tym łóżku, że prawie zepchnął mnie na podłogę. Od tej chwili przestałem się go bać. Przychodził co noc i głaskałem go po mokrej sierści, bo zawasze wracając przepływał przez rzeczkę, która nazywała się Mrówka. Nigdy nie mogłem zrozumieć dlaczego jej nie przeskakiwał, był przecież taki wielki. Nigdy go o nic nie pytałem. Wystarczyło mi to, że już przestałem się go bać. Do Baskervillow nie chciał wracać, ale książka już została napisana i musiał się z tym liczyć. W przeciwnym wypadku książka byłaby o niczym. Na to nie mógł pozwolić autor. Te wspomnienia były dla mnie pocieszające. Ten pies mógł także nie być taki groźny jak się wydawał. Siedziałem więc cicho i czekałem na dalszy rozwój wypadków. Ale wypadki nie rozwijały się. Pies siedział cicho i dalej nie wiedział gdzie jest Kraków, bo przecież mu nie powiedziałem. Może myślał, że nie wiem, a ja naprawdę nie wiedziałem tylko tego, gdzie ja naprawdę się znajduję i dlaczego siedzi ze mną ten pies. Nagle zwróciło moją uwagę jakieś świecidełko w lewym górnym rogu teczki. Połyskiwało jakoś zabawnie, choć sytuacja wcale nie była zabawna. Dotknąłem tego i ze zdziwieniem stwierdziłem, że to jestem ja w dziesięciowymiarowym świecie. Nie wiem nawet skąd to wiedziałem. Wszystko nie było takie jak do tej pory znałem. Ten ktoś, co byłem nim ja, uśmiechnął się do mnie i z oczu poleciała mu łza. „Nie płacz”-powiedziałem do niego-siebie. Damy sobie radę z tym psem. On nie wie nawet gdzie jest Kraków. To znaczy, że jest głupii. Nagle drzwi teczki otworzyły się na oścież i stanąłem oko w oko z własnym snem, który przywitał się ze mną sympatycznie, uściskując mi dłoń. „Już właśnie Kraków”-powiedział. Pies zamerdał ogonem i przepychał się pośpiesznie do drzwi. Na półce stał jak zwykle mój ulubiony Hi-Fi, ale nie miałem jeszcze pewności, czy usłyszę hejnał, czy tylko chrapanie psa, jak wczoraj. Znalazłem się między iluzją a rzeczywistością i dlatego nie mogłem niczego przewidzieć. Zawołałem głośno psa, ale on nie zważając na moje wołanie wyleciał na ulicę i zaczął głośno ujadać. Potem usłyszałem, jak podjechała buda, skowyt. Byłem spokojny. Był już z powrotem w swojej powieści. Nie wiem tylko, pomyślałem, dlaczego akurat tak pchał się do Krakowa? Może...ale odsunąłem tę dziwaczną myśl, lecz wróciła, więc już Wam powiem. On tam po prostu mieszka w przyszłości, w jakiejś nie napisanej jeszcze powieści. Będzie to na pewno straszny horror, gorszy od „Psa Baskervillów”, biorąc pod uwagę jego wielkość. Ale już się go nie boję. „A gdzie ten produkt?”-przypomniałem sobie. „Ta reklamówka też była z przyszłości”-powiedział łagodnym głosem pies gramoląc się na moje łóżko i zajmując całą jego powierzchnię. „No, ładnie”-powiedziałem. I położyłem się spać na podłodze. Nagle zerwałem się na równe nogi. Nie, nie, nie... nic z tych rzeczy. On nie gryzie. Poprostu tubalnie zachrapał. „Ale, do wszystkiego można się przyzwyczaić”-powiedział mi do ucha tak głośno, że znalazłem się na przeciwległej ścianie pokoju, jak po ataku tornado. Zasypiałem przytulony do poduszki od jego małego palca u tylnej nogi zwisającej na podłogę. Dobranoc-szepnął miękko i czułem jak lekki wiaterek unosi mnie na chwilę ku górze. Było to bardzo przyjemne. Zasnąłem na dobre.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • od krzepnięcia pełni karmić na turlany z kłód rąk debiut od uroku po przeć stan niej kiczem łupki pełniej zlewać od ale ich poprzez zazdrość na myśl kichy pat chudzenia od podłości skroju chaszczy Bogu szyć chcieć mili więcej od momentu po przekrętach nad niziną dzieci grzecznych; od przerwania sakramentów już nie mówi tylko wrzeszczy
    • Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.      
    • Przerażone czekały na śmierć... W barakach okolonych kolczastym drutem...   Choć wielka światowa wojna, Pochłonąwszy miliony niewinnych ofiar, Z wolna dobiegała już końca, A wolnym od nazizmu stawał się świat… Na obrzeżach czeskiego Holýšova, Z dala od teatru wojennych działań, Z dala od osądu cywilizowanego świata, Rozegrać miał się wielki ludzki dramat...   Dla setek niewinnych kobiet, Strasznych dni w obozie zwieńczeniem, W okrutnych męczarniach miała być śmierć, Żywcem bez litości miały być spalone... Podług wszechwładnych SS-manów woli, By istnienia obozu zatrzeć ślady,  Spopielone bezlitosnego ognia płomieniami, Nazajutrz z życiem pożegnać się miały…   Przerażone czekały na śmierć... Utraciwszy już ostatnią, choćby nikłą nadzieję…   W obszernych ciemnych baraków czeluście, Przez wrzeszczących wściekle SS-manów zapędzone, W zatęchłym cuchnącym baraku zamknięte, Wkrótce miały pożegnać się z życiem… Gdy zgrzytnęła żelazna zasuwa, Zwierzęcy niewysłowiony strach, W każdej bez wyjątku pojawił się oczach, By na wychudzonej twarzy się odmalować…   Wszechobecny zaduch w barakach, Nie pozwalał swobodnie zaczerpnąć powietrza, Gwałtownym bólem przeszyta głowa, Nie pozwalała rozproszonych myśli pozbierać… Gwałtownym bólem przeszyte serce, Każdej z  setek bezbronnych kobiet, Łomotało w młodej piersi jak szalone, Każda oblała się zimnym potem…   Przerażone czekały na śmierć... Łkając cicho jedna przy drugiej stłoczone...   W ostatniej życia już chwili, Z wielkim niewysłowionym żalem wspominały, Jak do piekła wzniesionego ludzkimi rękami, Okradzione z młodości przed laty trafiły… Jak przez niemieckie karne ekspedycje, Przemocą z rodzinnych domów wyrywane, Dręczone przez sadystyczne strażniczki obozowe, Drwin i szykan wkrótce stały się celem…   Codziennie bite po twarzy, Przez SS-manów nienawiścią przepełnionych, Doświadczyły nieludzkiej pogardy I zezwierzęcenia ludzkiej natury… Wciąż brutalnie bite i poniżane, Z kobiecej godności bezlitośnie odarte, Odtąd były już tylko numerem W masowej śmierci piekielnej fabryce…   Przerażone czekały na śmierć... Pogodzone z swym okrutnym bezlitosnym losem…   W zadrutowanych barakach, Z wyczerpania słaniając się na nogach, Wycieńczone padały na twarz, Nie mogąc o własnych siłach ustać… Gdy zapłakanym oczom nie starczało łez, Fizycznie i psychicznie wycieńczone, Czekając na swego życia kres, Strwożone już tylko łkały bezgłośnie…   Przeciekające z benzyną kanistry, Ustawione wzdłuż obozowego baraku ściany, Strasznym miały być narzędziem egzekucji, Tylu niewinnych istnień ludzkich… Przez SS-mana rzucona zapałka, Na oblany benzyną obozowy barak, Setki kobiet pozbawić miała życia, W strasznych męczarniach wszystkie miały skonać…   Przerażone czekały na śmierć... Gdy cud prawdziwy ocalił ich życie…   Ich spływające po policzkach łzy, Dostrzegły z niebios wierne Bogu anioły, A Wszechmocnego Stwórcę zaraz ubłagały, By umrzeć w męczarniach im nie pozwolił… I spoglądając z nieba Bóg miłosierny, Ulitowawszy się nad bezbronnymi kobietami, Natchnął serca partyzantów z lasów dalekich, Bohaterskich żołnierzy Świętokrzyskiej Brygady…   I tamtego dnia pamiętnego na czeskiej ziemi, Niezłomni, niepokonani polscy partyzanci, Swe własne życie kładąc na szali, Prawdziwego, wiekopomnego cudu dokonali… Silnie broniony obóz koncentracyjny, Przypuszczając swymi oddziałami szturm zuchwały, Sami bez niczyjej pomocy wyzwolili, Biorąc setki SS-manów do partyzanckiej niewoli…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dla tysięcy kobiet był wolności zarzewiem...   Niebiańskiemu hufcowi aniołów podobna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, By znienawidzonemu wrogowi plany pokrzyżować By wśród hitlerowców paniczny strach zasiać… Tradycji polskiego oręża niewzruszenie oddana, Chlubnym kartom polskiej historii wierna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, Paniczny w obozie wszczynając alarm…   Brawurowe ze wschodu natarcie, Zaskoczyło przerażoną niemiecką załogę, Z zdobycznych partyzanckich rkm-ów serie, Głośnym z oddali niosły się echem… By tę jedną z najpiękniejszych kart, W długiej historii polskiego oręża, Zapisała niezłomnych partyzantów odwaga, Krusząc wieloletniej niewoli pęta…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Przeraził butnych SS-manów załogę…   Odgłosy walki niosące się z oddali, Do uszu udręczonych kobiet dobiegły, W tej strasznej długiej niepewności chwili, Krzesząc w sercach iskierkę nadziei… Na odzyskanie upragnionej wolności, Zrzucenie z siebie pasiaków przeklętych, Wyjście za znienawidzonego obozu bramy, Padnięcie w ramiona wytęsknionym bliskim…   Choć nie śmiały wierzyć w ratunek, Ten niespodziewanie naprawdę nadszedł, Wraz z brawurowym polskich partyzantów szturmem, Gorące ich modlitwy zostały wysłuchane… Wnet łomot partyzanckich karabinów kolb, W ryglującą barak zasuwę żelazną, Zaszklił ich oczy niejedną szczęścia łzą, Wyrwały się radosne szepty wyschniętym wargom…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dnia tego zwieńczonym był wielkim sukcesem…   Wielkie wrota baraków wyważone, Rozwarły się z przeciągłym łoskotem, Odsłaniając widok budzący grozę, Chwytający za twarde żołnierskie serce… Ich brudne, wycieńczone kobiece twarze, Owiało naraz rześkie powietrze, Nikły zarysowując na nich uśmiech, Dostrzeżony sokolim partyzanckim wzrokiem…   I ujrzały swymi załzawionymi oczami Polskich partyzantów niezłomnych, Niepokonanych i strachu nie znających, O sercach anielską dobrocią przepełnionych… Dla setek kobiet przeznaczonych na śmierć, Polscy partyzanci na ziemi czeskiej, Okazali się wyśnionym ratunkiem, Zapisując chlubną w historii świata kartę…   - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej NSZ i grupa uwolnionych więźniarek z obozu koncentracyjnego w Holýšovie (Źródło fotografii Wikipedia).              
    • @Roma

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       Jeszcze się trzymasz? Powodzenia, bo nerwy jak szwy, łatwo puszczają, szczególnie jak stres trwa długo.    
    • @Domysły Monika cudna jest ta Twoja analiza emocjonalna wiersza  Wiesz czasami relacja matki z córką jest trudna  I tylko od dojrzałości jednej ze stron zależy czy w ogóle będzie możliwe jakiekolwiek pojednanie  Najgorzej jest wtedy kiedy zachowanie matki zaczyna powielać dziecko i przenosić takie patologiczne stany na swoją nową rodzinę  Ten wiersz jest właśnie o tym 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...