Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

To była ta dziwna noc,

która nie chciała spać,

w jakiej ledwo widać krawędzie,

zapala świece

i pojawiają się te same istoty,

wypowiadające swoje kwestie napisane wczoraj,

gdzieś na początku lepienia wszechświata,

po to, by obciążać jednych winą drugich,

by zgasić naftę,

aby samemu ubrać maskę pastora lub potwora.

Po prostu jedni noszą kamienie, a drudzy lilie,

omijać ich dany czas ci przyjdzie.

 

Takimi nocami wymyślano, ile istnień zginie,

a ile zapisze się w podręcznikach, aby

straszyć nienarodzonych,

w jakiej wiatr wyprzedza wypoczynek,

a ruch gwałtowny spokojną myśl,

w jakiej to samobójcy rezygnują z pomysłów na siebie,

a szykują pętle z taboretem dla innych,

spadają kapelusze i pióropusze,

a piasek plami się kolorem widocznym dopiero o świcie,

który nie chce nadejść,

jakby już na zawsze mrok miał pozostać

jedyną dostępną religią,

dla jakiej modlitwy będzie pisać skryba,

któremu podyktowany zostanie rytm i słowa

oswajające człowieka do oddechu w sadzawce.

Tej nocy nie odwiedza się grobu swego ojca

nie pomaga dziecku ani psu,

po prostu obserwuje się,

jak wczorajsze słowa malują posadzkę,

zaplanowaną nienawiścią,

która jutro wyda się niedorzecznym epizodem naszych dziadów.

 

Tak miało się stać,

zapnij pas,

raduj swe oczy starymi stronami,

jedni śpią z kamieniem w sercu,

inni wraz z liliami.

Jeśli przyjdzie świt

i otworzysz oczy,

puzzle życia zlep

przed nastaniem nocy.

Gdy niebo ułoży

tę cmentarną pieśń,

niech będzie natchnieniem,

sekundy tlenu zbierz,

bo nie wiesz, gdzie i po co

zakładasz rano buty,

jedyną twą mądrością

byś nie odchodził głupi.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To przepiękna zwrotka warta najlepszych poetów ! I ostatnia też złota warta. Gdyby udało się dotrzymać kroku pozostałym ... 
    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
    • 1) - Łaskawy, zasłużony, zasłużony… dobry, dobry, dobry… - bry, bry… ( Zasypia znużony)                          2) Łaskawy, szczery, szczodry… i niedobry. Frajer ! Święty – przez lucyfera zaklęty. Taki diabli bajer…          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...