Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Nie lubię robić niczego, gdy nie widzę w tym sensu. Nie akceptuję zasad opierających się na regule „bo zawsze tak było” albo – odwrotnej – „bo nigdy tak nie było”. Lubię wolność połączoną z odpowiedzialnością i perspektywą życia pozagrobowego. Lubię również – z racji swojej emocjonalności, większej niż u ogółu – wyrażać swoje przeżycia wewnętrzne, których często jeszcze zwyczajnie u siebie nie rozumiem. Poezja jest narzędziem, które pozwala to robić. Na tyle doskonale, na ile tylko zdolne jest wznieść się słowo. Polski język wydaje mi się dobrym materiałem do słownej obróbki. Gdybym został przymuszony, by stać się człowiekiem innej narodowości i gdyby istniała w ogóle taka możliwość – bo to przecież przykład nierzeczywisty – nie zmartwiłbym się tym szczególnie. Jestem bowiem kosmopolitą w rozumieniu Pawła z Tarsu (Nie ma już Żyda ani Greka), przywiązany do Polski raczej kulturowo niż historycznie czy geograficznie. Nie chcę na siłę stawać się nierozsądnym patriotą, jako że inaczej niż inni traktuję moją „patrię” – Polskę. Najbardziej jestem jej wdzięczny za piękny język, bogaty w słownictwo, zdrobnienia, zdolny do szalonej gry słów i tak bardzo bogaty w semantyczne odcienie. Język akuratny do poezji.

 

Czemuż więc, zdaniem wielu, choć jestem obywatelem świata, wolnym w swych decyzjach i sam stanowię o sobie, mam dostosowywać się do jakiś poezyjnych kryteriów, których czas mija od dłuższego już czasu? Czy ktoś z „poetic nazi” zadał sobie fundamentalne pytanie dotyczące celu tego typu utworów?

Poezja to przede wszystkim dzieło, które nie jest prozą. Proza czasem nie wystarcza. Jest zbyt bezpośrednia, nie skrywa w sobie żadnej tajemnicy, którą trzeba dopiero odkryć. Poeta pisze przede wszystkim dla siebie. Jest autoterapeutą, leczy swoją duszę słowami. Werbalizacja jest dobrą próbą wyrażenia niewyrażalnego i zapanowania – w sposób nie tylko symboliczny – nad swoimi wewnętrznymi przeżyciami. Adam nazywa zwierzęta w raju i przejmuje nad nimi kontrolę. My nazywamy to, co wydobywa się ze studni naszego serca, a każda rzecz, którą z niej wyciągamy, przestaje być obca, a staje się bliska, znana. Są oczywiście poeci, głównie ci, którzy czerpią z poezji dochody, piszący nie dla siebie, ale dla określonej grupy odbiorców. Sam z siebie czyn moralnie neutralny, ale stawać się niczym sofista sprzedający swoją mądrość tłumom? To takie mocno średnie.

 

Słaba poezja to nie ta, która nie spełnia wymyślnie wydumanych kryteriów panów z piórem gęsim za uchem. Kiepski wiersz to przede wszystkim taki, który nie odzwierciedla dobrze duszy autora. Po to bowiem się wierszykuje. Bywa jednak i tak – często nierzadko – że pisze się, aby wylać się przed innymi, uzewnętrznić. Wtedy kiepską poezją będzie utwór, który uniemożliwia innym poznanie naszego wewnętrznego stanu. Pół-zdolny poeta jest w stanie wystrzelać z siebie mnóstwo artystycznych frazesów i dla oka będzie to całkiem przyjemny zbiór liter. Co z tego, gdy oprócz chwilowego zaciekawienia kunsztem słowa utwór wyleci nam z krótkotrwałej pamięci? Gdy chcę coś swoją poezją powiedzieć innym, staram się używać słów nie wykwintnych, ale głębokich. To wielka różnica. Słowa wysublimowane są trudne, mało znane, nierzadko długie, a słowa głębokie mogą być nawet powszechne, byleby – to najważniejsze – trafiały w sedno. Ich celem jest wywołanie u odbiorcy efektu „aha!”. Gdy nie zrozumie on tego, co przeżywamy – choć jest potencjalnie w stanie, gdyż ma rozwiniętą empatię, bądź wspólne doświadczenie – to oznacza to wtedy, że wiersz jest słaby. Bezsensowny. Nie spełnił swojego celu.

 

Ja piszę przede wszystkim dla siebie, autoterapeutycznie, aby mieć jak najdokładniejszy zapis moich uczuć na przestrzeni czasu. Staram się stosować wyrazy, które akurat przychodzą mi do głowy. Uważam je za najbardziej autentyczne i szczere. Tworzę przez to wiersze dość szybko. W pół godziny napiszę czasem trzy, na następny dzień zrobię tylko kilka poprawek, przeformatuję i – gotowe. Do tego potrzebna jest jednak ta mistyczna (nie mityczna!) wena. Ona to sprawia, że magazynek do naszej wierszokleckiej broni szybko się wyczerpuje, a na zapasy amunicji trzeba czekać czasami dniami, jak nie tygodniami. Ona powoduje, że tak trudny jest zawód pisarza, który musi swoją wenę produkować sztucznie, ona w końcu przyczynia się do faktu, że zawód poety nie istnieje. W sporze o opłatę reprograficzną chce zrównać się poetę z ekspedientką sklepu spożywczego, podczas gdy to dwa światy. Poeta nie wstaje o piątej do pracy i nie siedzi za biurkiem do trzynastej, tworząc pięć wierszy na godzinę. Prawdziwa poezja powstaje dzięki harmidrowi codziennych obowiązków, (nierzadko pracy), ciszy poranka, przypadkowemu zdarzeniu lub spotkaniu z przyjacielem. Możliwości jest wiele. Dusza poety (każdy z nas ją ma!) jest jednak tak nieprzewidywalna, tak wyrywająca się wszelkim standardom, że nie można uschematyzować ją w jakiś zawód, profesję. To nie znaczy, że nie można sprzedawać tomików swoich wierszy i na nich zarabiać. Jeśli ktoś chce zapłacić za czytanie twoich emocji i przemyśleń, niech to robi.

 

 

 

Edytowane przez Nikodem Adamski (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

To, co zostaje w pamięci, to się przyjęło i już nie stanowi dobra autora, tylko dobro wspólne - autora i odbiorcy :) To chyba odróżnia dobrą od słabej poezji. Słaba ulatuje ot tak po prostu. Chociaż to co dla jednego jest słabe, dla innego odbiorcy może mieć jakąś większą wartość. Zależy, kto czego potrzebuje.

 

Pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Krzyk Długi, głuchy krzyk Rozrywa mi płuca Zgniata mi serce Wyżera od środka martwy już mózg Ale na zewnątrz nie słychać nic Duszę się swoją niemocą Duszę się bólem Na gardle czuję podeszwę istnienia Które coraz głębiej wbija swoje kolce w moją krtań Nie umiem wstać Nie umiem podać ręki słońcu Parzy mnie współczucie A poczucie winy wypala znamię na mej duszy Zapadam się I czuję jedyne kojące ciepło Dziewiątego kręgu piekła Gdzie witają mnie zdrajcy godności I na tronie zakładają mi koronę cierniową.
    • @Corleone 11 Pewne jest to i zacytuję Google.com:     "Tak, świat bez drzew zaginąłby lub stałby się miejscem skrajnie nieprzyjaznym dla życia, ponieważ drzewa są kluczowe dla produkcji tlenu, regulacji klimatu (pochłanianie CO2), utrzymania bioróżnorodności, stabilności gleby i zapobiegania erozji. Ich całkowity zanik doprowadziłby do globalnego ocieplenia, masowego wymierania gatunków i załamania ekosystemów, czyniąc planetę niezdatną do życia.  Kluczowe role drzew: Produkcja tlenu i pochłanianie dwutlenku węgla: Drzewa poprzez fotosyntezę produkują tlen, którym oddychamy, i pochłaniają CO2, główny gaz cieplarniany, co zapobiega smogowi i globalnemu ociepleniu. Równowaga klimatyczna: Regulują temperaturę, cieniując i parując wodę, a ich brak pogłębiłby efekt cieplarniany. Siedlisko życia: Są domem dla milionów gatunków, a ich utrata powoduje masowe wymieranie. Ochrona gleby i wody: Korzenie stabilizują glebę, zapobiegają erozji, a lasy regulują cykl wodny, oczyszczają wodę i powietrze. Zmniejszanie hałasu: Działają jak naturalne bariery akustyczne, co jest ważne zwłaszcza w miastach.  Konsekwencje globalnej utraty drzew: Nieodwracalne zmiany ekologiczne: Powrót do stanu sprzed zniszczenia byłby praktycznie niemożliwy. Kryzys egzystencjalny: Świat stałby się niezdatny do życia, prowadząc do głodu, chorób i konfliktów, zgodnie z przysłowiem: "Gdy ostatnie drzewo zostanie wycięte, ostatnia rzeka zatruta, ostatnia ryba złowiona, odkryjemy, że nie można jeść pieniędzy". 
    • :))))) (końcówka) pozdrawiam
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Berenika97 Myślę, że człowiek po prostu dąży do poznania Wszechświata, przecież jest tyle pytań bez odpowiedzi i według mnie takie tematy są jak studnia bez dna, można czerpać z niej przez wieki, a dno coraz bardziej głębokie.
    • A raca i mumia cara?   Asem to ta i mumia Totmesa?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...