Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@[email protected] Ale mnie załatwił, no nie ;) Jak chcesz coś koniecznie z Egiptem, Grecją i Rzymem, to poczytaj sobie o prof. Kazimierzu Michałowskim. To dopiero barwna postać, a do tego miał niebywałe szczęście do spektakularnych odkryć :)

A tak poza tym w Pompejach kopią cały czas i odkrywają coraz to nowe rzeczy... Nasza ekspedycja, polska znaczy, parę lat kopała w Luksorze... O Grecji niewiele wiem, ale na pewno na Cyprze coś kopią. Tyle wiem na szybko, ale więcej informacji musiałabym poszukać. Z głowy nie podam ;)

Opublikowano

@[email protected] Znalazłam, znalazłam, ale na rodzimym podwórku. Na przykład urnę twarzową kultury pomorskiej, w grobie skrzynkowym tej kultury.

Z ciekawszych rzeczy... kolię paciorków szklanych (różne kolory i kształty) w grobie z okresu wpływów rzymskich, groty strzał z roznych okresów, grot oszczepu z żelaza, narzędzia krzemienne z epoki kamienia (mezolit)...

Były też dziwy typu piece wapiennicze, kosze z wikliny, witek brzozy i inne takie.

Wystarczy, czy jeszcze coś? ;)

Opublikowano

@Sennek Karliku, karliku cóżeś miał tam w koszyku
                     mam karliczków po parze,
                     chodźcie to wam pokażę.

Miłego wieczoru Sennek.

@corival Wczoraj skończyłem książkę Aleksandra Gieysztora - Mitologia Słowian i zdałem sobie sprawę co w naukowym poznaniu historii świata znaczą wykopaliska. Tylko te skarby poznawcze z roku na rok są coraz głębie i głębiej,  dostęp do nich będzie coraz trudniejszy i droższy. Warta skórka za wyprawkę?

 

Kłaniam się.

Opublikowano

@[email protected] Ech, ludziska wszystko na pieniądze przeliczą, a gdzie przyjemność i pasja badawcza? ;)

Warto. Choćby dlatego, że niektórych danych nie da się zdobyć w inny sposób. Nie da się też inaczej poznać sposobu życia i mechanizmów rządzących światem naszych odległych przodków. Oczywiście należy do tych spraw podchodzić z otwartymi oczami. Są rzeczy, które da się prześledzić, poznać i udowodnić, ale nigdy nie poznamy sposobu myślenia, pojmowania, systemów wartości i mowy ludzi sprzed tysięcy lat. To trzeba sobie uświadomić i zaakceptować.

Dodam jeszcze, że archeologia jako nauka systematycznie się rozwija. Pojawiają się nowe metody badań rozmaitych materiałów i przedmiotów, z których możemy uzyskać kolejne informacje. Mamy nieinwazyjne metody badań, badanie pozostałości pokarmów, wkracza też genetyka i jeszcze inne.

Opublikowano

@corival "Nowe metody badań" trochę mnie postawiły na nogi, bo te wieloletnie kopanie i przewracanie skorupy ziemskiej nie ma sensu. Zatrzymuje się budowy już zaczęte, niektóre nawet się likwiduje... bo to i tamto. Cywilizacja przez archeologię nieraz staje w miejscu, bo nie można i już. Dałaś nam trochę optymizmu, że 70 m2 dom wybuduję, nawet jak ktoś wykopał w tym miejscu guzik teściowej od starego swetra.

Pozdrawiam Cori.

Opublikowano

@[email protected] Jeśli rozpoczyna się budowę i otrzymujesz warunek badań archeologicznych, bo na niektórych terenach tak jest, to są to nadzory archeologiczne, czyli archeolog obserwuje kopanie fundamentów. Jeśli coś jest, materiał zbiera i dokumentuje rysunkowo i fotograficznie wykopany profil. Nic więcej. Musiałbyś mieś zdrowego pecha, by mieć na działce taką rewelację, że konserwator nakazałby pełne badania archeologiczne. Bez przesady ;)

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...