Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

We dwóch, w zardzewiałej kuchni pośród metalizujących urządzeń:

 

Spoglądamy na problem

wyzbyci krzywdy, winy i winnych

szukamy tylko rozwiązania.

 

Używamy wulgarnych zwrotów

inaczących się w nieodpowiedniość

dosłowni co do joty.

 

Zauważamy, że mnóstwo się nie udało

skrótem tłumacząc złożoność

oto takie jest życie.

 

Codzienność ubieramy wyrazami

ogrom wszech nieszczęścia nazywając

destrukcją pozytywną systemu.

 

Zamiast rzewnie ciekle płakać

wysuszeni z przejawów uczuć

szukamy dróg optymizmu.

 

Wypowiadamy prostawą sentencję 

bo one nas nie kochają

niekiedy z wzajemnością.

 

Mężczyzna przed skokiem

jak kania dżdżu potrzebuje

metalicznej rozmowy do białego rana

z kimś i z papierosem i z winem.

Edytowane przez Leszczym (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Leszczym Dotarłam  do końca tekstu z wnioskiem... uproszczenia. I "wulgarne zwroty", i "takie jest życie", i "szukanie dróg optymizmu" na to wskazują. Przydała by się jakaś dyskusja, najlepiej pełnymi zdaniami. Może wówczas pojawiłyby się jakieś wnioski. Tak wyglądają moje gdybania :)

Wiersz spodobał mi się wbrew pozorom. Daje do myślenia. Pozdrawiam :)

Opublikowano

Ciekawy utwór. Życie ma czasem drastyczne momenty, albo przynajmniej bardziej "baryczne", w wierszu jest jednak jakaś nadzieja, wskazuje na to owo "szukanie dróg optymizmu", ogólnie naturalizm w treści utworu bardzo dobrze buduje te relacje peela, i ostatecznie autora z czytelnikiem. Więc ok. Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Powietrze zimne — w księżycowej tafli skrzy. Poczerwieniały z zimna aniołów nosy, odległego czasu świateł blask.   Mienią się kałuże oczu — dzisiaj nieco inne. Z drogi możesz jeszcze zboczyć, lub pozostać w cząstce siebie innej.   Piętrzą się kaskady myśli szaro złotych, a może pożółkłych już liści — yellow. Snują się kudłate myśli werniksu, a może pandemonium myśli szkarłatnych.   Pozwól mi, Ojcze, kochać Cię mocno, w granicach wszechrzeczy i przestrzeni, Tobie tylko znanej — odczłowieczonej. Ja jestem pustką w próżni, w nicości zawieszony, jak flaga wbita w księżyc po ciemnej stronie.   Otchłań nie jest już tak straszna — czuję spokój. Świat odetchnął jednym z gejzerów Islandii. Boże, ratuj nas! Ratuj nas, niegodziwych, jeszcze ten jeden, jedyny raz. Boże, ochroń nas!   Świat spogląda na nas miliardem pogardliwych spojrzeń.   Ziemia i niebo są na styku. Ty nie dotkniesz mnie, ja nie dotknę Ciebie — jak nie dotyka zmierzch świtu.   Ale pozwól się kochać, jak noc kocha gwiazdy.   Pozwól, bym po zmroku mógł przynajmniej patrzeć, wraz z księżycem pobladłym, w jedne z miliarda Twoich oczu.  
    • @violetta on też występuje w wielkim meksykańskim sombreros, mimo że nie widać... ps. meksykański hiszpański różni się od np kubańskiego hiszpańskiego tym, że u Meksykanów słowa są pełne słońca, śpiewane szeroko, a Kubańczycy tak jakby urywają końcówki słów... A propos, pan Miguel jest Meksykaninem        
    • @huzarc Dziękuję pięknie. @Berenika97 Dziękuję i pozdrawiam
    • Czy rozumiesz nie kochać kogoś, kiedy lampy się zapalają, tęsknić za mrocznawym morzem, gdzie nie znajdą mnie wcale   Nie rozumiesz tych niemych chwil, gdy ktoś mówi, a ciebie nie ma, tyś horyzont a życia wir odpycha w wewnętrzną przepaść   Czy rozumiesz zebrania ludzi, gdy nie szukasz nikogo, zbyt znasz ich, lecz nie możesz wytropić sam siebie, co tu robisz, śmiejąc się na dnie?   Nie rozumiesz szukającego, który tabor wiecznie ma w głowie, który nie chce nic dzierżyć na własność, od pieniędzy woli odpowiedź   Czy rozumiesz moją samotność, szczęście w sercu, a obok jazgot, który truje sen i fantazje, nie masz uciec gdzie, aby zasnąć   Czy rozumiesz nie kochać kogoś i latami umykać w dal Ja tak zawsze w mym sercu miałem, że wolałem nieznane niż was
    • @Berenika97 Dziękuję.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...