Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

siedzimy razem ja i mój pasożyt
dwie szklanki butelka wódki
pasożyt polewa po pełnej
dziękuję nie piję nie wiesz
co tracisz przechyla jedną
przechyla drugą kiedyś
byłem tak blisko by w końcu
go zabić dziś nawet pijany
w sztok może siedzieć
spokojny zdobył przewagę
skarmiłem go jak świnię
obrósł w piórka i moc
niebawem przestanę jeść
i rybę wypalam nagle nie 
bój żaby rób co chesz 
dopóty nie zmienisz głowy
będę siedział tam i pił za trzech
zrozumiałem że nigdy ciebie nie
pokonam to dobrze miło mi to
słyszeć od dzisiaj w takim razie
będę już tylko pił na wesoło
 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Pan Ropuch Pasożytniczy tryb życia wchodzi niektórym w krew. Doskonała strategia: kiedy wiesz, że nie możesz wygrać. Przeciwnik spocznie wreszcie na laurach i wówczas nadejdzie Twój czas ;)

"Nie bój żaby" rządzi, uśmiechnęłam się :) Pozdrawiam :)

Opublikowano (edytowane)

@dot. Myślę że tak, na pewno ciągłe próbowanie też potrafi być 

dobrym hartowaniem ducha i umysłu. @GrumpyElf Surfowanie na wenie (gdy to piszę Pani siędząca na przeciwko strzela z każdego z osobna palca, cracking bones :))) uwilebiam to sformułowanie - bo tak w tym przypadku było, 5 minut przed snem na ciągłym procesowaniu dokumentu Seaspiracy chodziło o ryby ale taki Ropuch jak ja skoczy o kilka długości dalej i zamiast o rybach zasypia ze słowem w głowie depopulacja :/

@corival Nie bój żaby! nabiera mocy rządzi i pozwala wyglądać w lepsze jutro... Kiedy świat wróci do "normalności" (nigdy chyba jej tak naprawdę nie osiągnął) wtedy gdy zaczniemy żartować i robić kawały

a) lockdownów b) maseczek c) restrykcji d) Covida jeszcze trochę, jeszcze chwileczkę

 

Pozdrawiam Drogie Panie i udaję się

na spoczynek trzeba nabrać świeżości dystansu i jakieś gody uskutecznić :DDDDD (co ja paczę) 

 

Pan Ropuch :) 

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

A ja jednak wierzę, że trzeba walczyć z tymi ukrywającymi się w nas pasożytami. Człowiek może się zmienić. Podstawą jest podjąć wyzwanie. Niestety najczęściej kończy się na stwierdzeniu, że nic z tego nie będzie. I pasożyty wygrywają. 

 

Łączę pozdro! 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 To bardzo dobry, dojrzały i konsekwentny wiersz, subtelny, zmysłowy, ale nie banalny, bardzo duchowy, lecz nie religijny wprost. Ma w sobie mistyczną intymność, która bardzo przemawia do nas.
    • @Emilie Eve Stahl bardzo mi się spodobał Twój wiersz, niecodzienny temat - dusza... Zamyśliłam się trochę a nie powinnam, bo siedzę w pracy nad dokumentami :)  Ale to akurat dobrze świadczy o wierszu :)   Pozdrowienia serdeczne. 
    • Lubię czytać tak sensualną poezję. Choć zupełnie jej nie rozumiem ani nie potrafię wczuć się w jej klimat.
    • Miasto pulsuje jak rana pod plastrem ciszy, a my - obywatele oddechu na raty - uczymy się żyć między reklamą a rachunkiem. Każdy poranek zaczyna się od długu wobec światła, które też już dawno nie świeci za darmo. Dentysta wierci w duszy przez ząb, czas kapie z kranu jak odsetki od bólu. Wiertło gra psalm o inflacji, a człowiek, ten zwykły, siedzi ze znieczuleniem w sercu i modli się, żeby znieczulenie nie przestało działać za szybko. W sklepach jabłka błyszczą jak monety, mięso patrzy jak urzędnik, chleb - święty chleb ! - leży na półce jak relikwia, bo nie każdego już stać na jego zapach. Masło zamieniło się w złoto, a woda - w rachunek sumienia. Na przystankach starcy czekają na autobus do lekarza, do grobu, do lepszego jutra - nikt nie wie, dokąd naprawdę jedzie ten kurs. Emeryt trzyma swoją marną emeryturę w słoiku po ogórkach na mieszkanie, w cukiernicy na lekarstwa, pod obrusem na życie. Chleb, mleko, ziemniak, a za dwa tygodnie kupi sobie ciastko za dwa pięćdziesiąt. Numerek w przychodni to dziś nowa forma modlitwy, bo ciało jest najdroższym kredytem, a empatia została wycofana z obiegu jak stary banknot o zbyt ludzkiej wartości. A oni - ci z góry, z marmuru i telewizji - śpią w fotelach zrobionych z cudzych pleców, piją szampan z ludzkiego potu, w kupionych z KPO jachtach i solariach dla kochających inaczej. Śmieją się ustami, które nigdy nie jadły taniego chleba. Ich słowa są jak ryby z martwej rzeki - pełne śluzu i obietnic, które gniją w powietrzu. Karmią się ciszą tłumu, tańczą na ruinach zamkniętych fabryk jak na weselu po pogrzebie. Złoto błyszczy im w oczach jak łzy ludzi, których nigdy nie spotkają. Każde ich zdanie - tłuszcz na języku, każdy gest - ość w gardle narodu. A my? My chodzimy po sklepach jak po cmentarzach, czytamy paragony jak epitafia. „Tu leżał sen o lepszym jutrze” - pisze drobnym drukiem pod datą zakupu. Nawet na cmentarzach zaczęli liczyć metry - mówią, że teraz mają chować ludzi na stojąco, żeby taniej wyszło, żeby ziemia się nie marnowała. Bo nawet po śmierci trzeba umieć oszczędzać. Na ulicach ludzie mijają się jak duchy, z rachunkami w oczodołach, z sercami pełnymi VAT-u, z duszami sprzedanymi w promocji 2 za 1. Domowe grzejniki milczą jak skarbonki po opróżnieniu, dzieci śpią w czapkach, a dziadek zakłada kufajkę z czasów Jaruzela, bo historia znów wróciła w wersji ekonomicznej. Zimno gryzie w palce jak głód, co nie ma już zębów, a dzieci rysują słońce, żeby ogrzać kuchnię. Wieczorami miasto płacze neonami, a człowiek kładzie się w łóżku jak w trumnie z pościeli z wyprzedaży. Śni o świecie, w którym współczucie ma zasięg większy niż Wi-Fi, a władza nie pożera własnych dzieci. Rano znów wstajemy. Myjemy twarze w wodzie, na którą nas nie stać, śniadanie jemy z poczuciem winy, że jeszcze żyjemy. Potem wychodzimy - do pracy, do lęku, do ciszy, która jako jedyna nie zdrożała. Bo tu, w kraju pożyczonych snów, nawet Bóg musi płacić rachunek za gaz, żeby świeciło niebo.    
    • Co prawda to nie mój klimat, ale bardzo ciekawie opisałaś pewne uczucie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...